„Finis coronat opus”, jak mawiał starożytny rzymski Owidiusz. Dziś po czterech tygodniach zakończyłem kurs języka włoskiego w rzymskiej szkole „Prolingua” (czytaj więcej >>>), z którego mogłem skorzystać dzięki życzliwości i wsparciu finansowemu niemieckiej fundacji „Renovabis” (czytaj więcej >>>).
Dziś do południa dla połowy naszej 10 osobowej grupy odbyły się ostatnie zajęcia w szkole językowej, gdyż ja wracam do swoich zajęć w Polsce a dwóch zakonników z Nigerii i Konga oraz dwóch kapłanów diecezjalnych z Kamerunu rozpoczyna swoje studia w Rzymie. Natomiast 5 osób (3 siostry zakonne z Korei i 2 kapłanów diecezjalnych z Korei i Indii) kontynuuje swoje zajęcia jeszcze przez tydzień, gdyż dołączyli do nas tydzień później. Dziś też w wielu grupach, osoby rozpoczynające kurs wcześniej czy też równo z nami, zakończyły swoje zmagania językowe.
Wczoraj mieliśmy ostatnie zajęcia z naszą drugą nauczycielką od wymowy Eleonorą. Dzień dzisiejszy zaś rozpoczął się normalnie, od klasycznych zajęć z naszą podstawową nauczycielką Valerią. Trwały one w normalnej formie do przerwy. Po niej wszyscy studenci, zarówno kończący zajęcia jak i je dopiero rozpoczynający spotkali się z dyrektorem szkoły i wszystkimi nauczycielami w jednej z sal. Na koniec dyrektor Freddy Nicolas wygłosił przemówienie, a w imieniu kończących zajęcia dyrektorowi i nauczycielom podziękowała jedna z kursantek.
Z okazji zakończenia zajęć, w sali przeznaczonej na spożywanie posiłków, kursanci kończący zajęcia przynieśli słodycze i napoje, dzięki czemu mogła się odbyć mała „fiesta”. Nie mogło też zabraknąć nagranych komórką filmów i zrobionych wspólnych zdjęć, które znajdą swoje miejsce na facebookowym profilu szkoły (czytaj więcej >>>). Po tych radosnych wydarzeniach wszyscy powrócili do swoich klas, by jeszcze przez niecałą godzinę podzielić się swoimi wrażeniami z tych 4 tygodni, które za nami.
W swoim zespole klasowym mogliśmy na spokojnie podzielić się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi kursu, podziękować sobie wzajemnie za stworzoną w tych dniach, w tym międzynarodowym gronie, atmosferę. Byłe też czas, by wspólnie i indywidualnie podziękować naszej nauczycielce Valerii Pierpaoli, od której otrzymaliśmy na pamiątkę pierwsze zdania włoskiej konstytucji, dla Włochów szczególnie cennej. Zostały one zapisane na specjalnych kartkach, zwinięte w rulon i przewiązane czerwoną kokardą. Trzeba było wiele pracy, aby te pamiątki przygotować, wraz z odręcznie wypisaną dedykacją na stronie zewnętrznej. Na koniec wspólnie obejrzeliśmy film, oczywiście po włosku, jak się robi prawdziwą pastę „Carbonara Romana”.
Wreszcie z rąk naszej nauczycielki, każdy z kończących zajęcia, otrzymał ozdobny certyfikat uczestnictwa w kursie oraz szczegółowe zestawienie swoich osiągnięć w czasie tych 4 tygodni nauki. Mój zawiera przebycie drogi od pierwszego spotkania na poziomie dla początkujących A1.0 do poziomu A 1.2 (5). Teraz pozostaje praca indywidualna z o. Romanem Tomankiem OMI, po moim powrocie do Warszawy, a także dalsze korzystanie przez następne miesiące z pomocy programu komputerowego „Rosetta Stone” (czytaj więcej >>>), z którego dzięki wykupionej licencji kursowej mogę korzystać. Być może uda się w jakiś spokojniejszych miesiącach zimowo-wiosennych wrócić jeszcze na chwilę do Rzymu, aby na miejscu znów mieć kontakt z żywym językiem, a także spotkać Valerię i pozostałych studentów.
Jutro wylatuje do Polski, by wieczorem być już w Warszawie. Moje podziękowania kieruje nie tylko do nauczycieli w szkole językowej oraz dla dofinansowującej kurs „Renovabis”, ale także do wszystkich domowników oblackiego domu generalnego, w którym spędziłem ostatnie 4 tygodnie w bardzo dobrej atmosferze. Zwłaszcza podziękowania kieruje do moich polskich współbraci (o. o. Ryszarda Szmydkiego OMI, Tadeusza Nowaka OMI z Kanady, Antoniego Bochma OMI, Marka Jazgiera OMI i Wojciecha Popielewskiego OMI, który m.in. pośredniczył w załatwieniu zajęć w szkole oraz kleryka Mateusza Zysa OMI) a także Gracielli z Urugwaju, z którą często przez wiele dni pobytu w Rzymie mogłem spotykać się i rozmawiać z nią przy stole w czasie posiłków.
Wczoraj, niejako na zakończenie wdychania rzymskim powietrzem, z powodu przyjazdu do Rzymu o. Tomasza Galiego OMI ze Świętego Krzyża, wybraliśmy się na polski wieczór. Dziś natomiast jeszcze wieczorny spacer po mieście i jutrzejsze ostatnie „rzucenie oka” na Rzym, by powiedzieć „Arrivederci Roma”, by popołudniu w sobotę wylecieć do Warszawy. Trzeba przecież wreszcie po miesięcznej przerwie wrócić do obowiązków w sekretariacie :), bo w najbliższym czasie ważne spotkania delegatów ds. zakonów męskich i odpowiedzialnych za życie konsekrowane w diecezjach a także spotkanie wyborcze KWPZM w Polsce.
Na koniec wyjazdu czekały mnie jeszcze dwie miłe niespodzianki. W piątek „polska” niespodzianka, bo do domu generalnego zawitał o. bp Jan Kot OMI z Brazylii, który będzie uczestnikiem Synodu ds. Amazonii i z którym miałem okazję zjeść kolację. Druga „zgromadzeniowa” natomiast w dzień mojego wyjazdu w sobotę, gdyż w tym dniu urodziny obchodził nasz generał o. Louis Lougen OMI, któremu z tej okazji po porannej Eucharystii w kaplicy kiedy modliliśmy się w intencji solenizanta, mogłem złożyć osobiście życzenia. Ostatnim akordem był wspólnie zjedzony ze wszystkimi obiad i wyjazd na lotnisko Ciampino, skąd mam samolot do Polski.
romi.