Drodzy Druhowie!
Pozwólcie na początku tej konferencji na akcent osobisty. Gdy o. Piotr zaproponował mi wygłoszenie do Was tej konferencji, to zgodziłem się niemal bez wahania. A wszystko wiąże się z tym, że sam kiedyś byłem drużynowym drużyny ZHR-u w Lesznie.
Miałem też okazję być na zjeździe założycielskim ZHR-u w Gdańsku w 1989 roku. Mogłem na nim spotkać legendarnego dh. Broniewiskiego-Orszę. Pamiętam również, jak w czasie obrad doszło do ustalenia roty przyrzeczenia harcerskiego w wyniku burzliwej dyskusji. Proponowano, aby wszyscy członkowie mieli prawo wyboru w rocie bądź słowa „Bóg”, bądź „Siła Wyższa”. Wtedy dość ostro zabrał głos jeden z kapelanów, którzy na tym zjeździe mieli głos czynny. Powiedział on, że w wypadku niewierzącego sprawa ta jest zrozumiała, ale harcerz, który jest człowiekiem wierzącym, nie może mieć takiego wyboru – jeśli wierzy w Boga, to On jest gwarantem jego przyrzeczenia. I tak też zostało to ustalone.
Drodzy Druhowie!
Zaproponowany przez Was temat „Chrystus w Prawie Harcerskim” jest zagadnieniem dość trudnym. Pozwolę sobie zatem w tej konferencji wskazać jedynie na pewne ewangeliczne aspekty w przesłaniu Prawa Harcerskiego oraz wybranych zwyczajów. Każda z poruszonych spraw, mogłaby być tematem zupełnie osobnej konferencji, gdyby każde zagadnienie szczegółowo omówić.
Wszyscy znamy historię powstania powitania harcerskiego, jako powitania lewą ręką. Nie będę zatem omawiał wszystkich szczegółów, ale istotę tego gestu. Jak wiemy w czasie spotkania z wodzem zuluskim Baden-Powell zdziwił się, gdy ów wódz podał mu zamiast prawej, lewą rękę. Baden-Powell bardzo był zaskoczony, a wódz odpowiadając na to zdziwienie odpowiedział: „W lewej ręce zawsze noszę tarcze, która mnie chroni. A zatem kiedy podaję tobie lewą rękę, to chcę Ci pokazać, że jestem przyjaźnie nastawiony względem Ciebie, nie mam względem Ciebie złych zamiarów i ufam Ci”. Ten wspaniały obraz możemy przełożyć na naszą relację z Chrystusem, o której w czasie tych dni skupienia będziemy mówić.
Drodzy Druhowie!
Jezus Chrystus w stosunku do nas jest, jak ten wódz zuluski. Wyciąga On do nas swoją rękę i cierpliwie czeka, abyśmy na to Jego zaproszenie odpowiedzieli. Na nasze pytanie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?” (J 1, 38), otrzymujemy odpowiedź: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1, 39). Specjalną okazją ku temu są pewne okresy, zwracające naszą uwagę na Chrystusa: dni skupienia, rekolekcje, okres Adwentu i Wielkiego Postu czy trwający obecnie Wielki Jubileusz Roku 2000. Jest to dla nas szczególny czas łaski od Pana (por. Łk 4, 19).
Jezus już na początku swej działalności podkreślał wagę nawrócenia i przemiany życia: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1, 15). Zachęcając nas do tego aktu Chrystus daje nam niezbędną pomoc w postaci Ducha Świętego, który „oświeca serca i umysły nasze” na przyjęcie Słowa Bożego.
W swoim własnym życiu sami doświadczamy dobra i zła. Wiemy, że nie zawsze w pełni realizujemy ideały, które sobie nakreśliliśmy. Czasem nawet odrzucamy przyjaźń z Bogiem poprzez nasz grzech. Jednak Jezus wciąż czeka na nas, abyśmy w Nim samym znajdowali siłę. Jak mówi św. Paweł: „Gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Potrzebujemy pojednania z Bogiem, samymi sobą i z innymi ludźmi. Realizowana jest ona w sakramencie pokuty i pojednania, gdzie Bóg oczyszcza nas z naszych grzechów.
Dziś, gdy życie toczy się tak szybko, trudno nam zatrzymać się choć na chwilę, aby spojrzeć na swoje życie i je ocenić. Jesteśmy niejako w trochę uprzywilejowanej pozycji, niż wszyscy, żyjący obok nas. Różnego rodzaju biwaki czy obozy harcerskie pozwalają zwolnić tępo życia, uwolnić się o tego pędu codzienności. Tam przecież jest zupełnie inny rytm życia. Miejsce znajduje niepopularne dziś umartwienie, gdy wkładamy wysiłek w zdobywanie sprawności czy decydujemy się na obozowe niewygody. Obecny jest także w pewnym wymiarze post, gdyż jedzenie z obozowej kuchni nie zawsze się uda i jest podane w zupełnie innych warunkach niż w domu. Zahartowanie w pokonywaniu przeszkód w czasie gier terenowych pozwala w zupełnie innym świetle spojrzeć na przeszkody spotykające nas w życiu.
Każdy z nas potrzebuje jednak czasu, który mógłby poświecić na przemianę własnego życia. Może warto zrobić sobie dziś swoisty rachunek sumienia z mojego bycia harcerzem, z realizacji ideałów, które kiedyś przyrzekłem realizować.
Drodzy Druhowie!
Pismo Święte mówi, że: „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się… ich Stwórcę” (Mdr 13, 5). Jakże dobrze koresponduje to z 6. punktem prawa harcerskiego: „Harcerz miłuje przyrodę i stara się ją poznać”. Dzięki takiemu ukierunkowaniu naszego patrzenia, dostrzegamy piękno, jakie nas otacza. Myślę, że tak jest, bo własne doświadczenie mówi mi, że dzięki licznym wyjazdom na biwaki i obozy w różne tereny Polski, mogłem zachwycić się przyrodą. A skoro byłem i jestem człowiekiem wierzącym, to dziękuję Bogu za to, „że mnie tak cudownie stworzył, godne podziwu są Jego dzieła” (Ps 139, 14). To, co mnie otacza kieruje zatem moją uwagę na Boga. Bowiem zanim będzie się realizowało to, co Jezus mówi, trzeba najpierw go poznać. Czy dostrzegam ten wspaniały dar Boga dla mnie? Czy w tym wszystkim, co mnie otacza, dostrzegam miłość Boga?
Prawo harcerskie możemy podzielić na dwie zasadnicze części: jedna mówi o tym, co odnosi się do nas samych, a druga o tym, co dotyczy naszego otoczenia. Spróbujmy zatem najpierw dotknąć tych odniesień ewangelicznych w prawie harcerskim, które dotyczą nas osobiście.
Pierwszym wezwaniem, jakie spotykamy w prawie harcerskim, to Boże wezwanie „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 P 1, 16). Jest to wezwanie skierowane do każdego człowieka wierzącego, ale w interesującym nas zagadnieniu przebija szczególnie w słowach: „Harcerz jest czysty w myśli, mowie i uczynkach…”.
Z tą prawdą wiąże się też i inne zagadnienie, którego doświadczamy w naszym życiu: grzeszność człowieka, nasza własna grzeszność. Na myśl przychodzą słowa Jezusa: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8, 34). Myślę, ze ta myśl towarzyszyła formułowaniu następujących słów prawa harcerskiego: „Harcerz… nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych”. Zresztą sami widzimy, jak wielu ludzi, czasem żyjących tak blisko nas, jest zniewolonych, uzależnionych od bardzo wielu rzeczy: seksu, pieniędzy, alkoholu, papierosów, narkotyków…
Często używamy pozdrowienia „Czuwaj”. Zobowiązuje ono nas do tego, aby zawsze być gotowym na przeciwstawienie się przeciwności, złu oraz trwanie przy raz przyjętych wartościach. W biblijnym znaczeniu widzimy to w słowach Jezusa: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26, 41). Czy ja sam staram się odpowiadać na wezwanie do świętości, które do mnie kieruje Bóg? A może sam jestem niewolnikiem jakiegoś grzechu?
W Ewangelii wiele razy słyszymy, że Jezus mówi: „Ja jestem… prawdą…” (J 14, 6), „Przyszedłem… dać świadectwo prawdzie…” (J 18, 37) czy „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32). I jakby odruchowo myśl biegnie do prawa harcerskiego: „Na słowie harcerza polegaj, jak na Zawiszy”. Wiemy, ze w obecnym czasie, kiedy kłamstwo jest tak popularne, realizacja tych słów jest niezmiernie trudna, choć nie jest niemożliwa. Jak zatem wygląda dawane przeze mnie słowo? Czy mogę powiedzieć, ze inni mogą polegać na moim słowie, jak na Zawiszy? I jeszcze jedna refleksja. Wydaje mi się, że ten punkt prawa harcerskiego mówi nam również o tym, abyśmy mieli zaufanie do słowa, które daje nam drugi człowiek. Abyśmy mieli to zaufanie nawet wtedy, gdy już doświadczyliśmy z czyjejś strony kłamstwa. Jest to niezmiernie ważne dla relacji w drużynie czy zastępie. W innym wypadku nie będzie mogło być mowy o wzajemnym zaufaniu. Czy potrafię ufać drugiemu człowiekowi, nawet wtedy, gdy już się naciąłem?
Z poprzednim punktem wiąże się inny: „Harcerz zawsze postępuje po rycersku”. A zatem zawsze mamy być sobą, zawsze być „fair play”. Jezus mówi wręcz: „Niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie, a co nadto jest, od złego pochodzi” (Mt 5, 37). Czy mogę o sobie powiedzieć, że tak jest w moim życiu? Czy jestem prawdomówny, wrażliwy na krzywdę innych? Czy sam staram się dostrzegać kto i kiedy potrzebuje mojej pomocy oraz dyskretnie jej udzielać, aby nie zranić drugiego człowieka?
Drodzy Druhowie!
Druga część prawa harcerskiego dotyczy naszej relacji do drugiego człowieka. Zresztą jednym z elementów dojrzałości religijnej jest otwieranie się na drugiego człowieka, okazywanie mu miłości, a nie zamknięcie się w swoim własnym doświadczeniu wiary.
Chrystus mówi do uczonego w Piśmie: „Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego” (Mt 19,19). Jest to, jak widzimy w całej działalności Jezusa, drugie największe przykazanie po przykazaniu miłości Boga. Zresztą położenie akcentu na to widać również w prawie harcerskim: „Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza”.
Mam w tym miejscu jednak poważną wątpliwość czy harcerz powinien za swojego brata uważać tylko innego harcerza. Przecież według słów Jezusa Chrystusa jesteśmy jedną rodziną Bożą, jesteśmy braćmi. A zatem każdy człowiek powinien być dla nas nie tylko bliźnim, ale także bratem i siostrą. „Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J 13, 34) mówi Jezus. A jak ja realizuje to przykazanie w moim życiu? W jaki sposób wyraża się moja miłość względem drugiego człowieka?
Konsekwencją miłości bliźniego jest poświęcenie się dla innych. „Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie swoje daje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). W prawie harcerskim wyraża się to w słowach: „Harcerz służy Bogu i Polsce, i sumiennie wypełnia swoje obowiązki”, „Harcerz jest ofiarny…”. Dziś, kiedy może poświęcenie i ofiara są tak niepopularne, też może nam trudno podążać konsekwentnie w tym kierunku. Wielu ludzi, żyjących wokół mnie, nauczonych tylko brać, a nie dawać innym nic od siebie, wyśmieje czasem moje poświęcenie i będzie miało za frajera. Jak się zachowuje w takiej sytuacji? Czy nie zniechęca mnie to w czynieniu dobra?
Jakże mocno z poświęceniem dla innych wiąże się też inny punkt prawa harcerskiego: „Harcerz jest karny, posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym”. Zasada ta jednak nie realizuje się tylko na tej linii, ale także w sposób, o którym mówi Jezus: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (Mk 9, 35). Jak wygląda mój stosunek do rodziców, wychowawców, przełożonych? Może dobre zachowanie się w stosunku do nich nacechowane jest tylko strachem, a brak w tej relacji przyjaźni czy miłości? A może trzeba się zastanowić nad swoim stosunkiem do innych w drużynie czy zastępie? Jeśli jestem drużynowym czy zastępowym, może muszę zmienić mój stosunek do osób powierzonych mojej pieczy?
W zeszłym roku, kiedy głosiłem w Lesznie, w sąsiedniej parafii, kazania, podszedł do mnie mój dawny zastępowy z drużyny. Pamiętam, że jak tylko się pojawił wśród nas, w drużynie, zaczęły się ciągłe kłopoty. Był prawdziwą zmorą. Po konsultacji z kapelanem harcerskim postanowiłem zrobić go zastępowym. I ten człowiek zmienił się nie do poznania. Teraz zresztą, kiedy się spotkaliśmy powiedział mi zaskakujące słowa: „Dziękuję Ci za to, że uwierzyłeś wtedy w moje możliwości. Nikt inny nie wierzył, że mogę zrobić kiedykolwiek coś dobrego. Dzięki temu zdarzeniu stałem się zupełnie innym człowiekiem”. Jak więc wielka może być moc wspólnoty: więzi w zastępie, w drużynie w czasie zbiórek, wspólnych biwaków, obozów, ognisk, wspólnego robienia czegoś dobrego dla innych. Może w moich relacjach w drużynie czy zastępie potrzeba pojednania z drugim człowiekiem? Może ten pełen wymowy gest podawania ręki przestał mieć dla mnie ważne znaczenie, stał się tylko zwykłym nawykiem, gestem bez pokrycia w moim sercu?
Widzimy, jak wokół nas panuje stała chęć bezgranicznego wydawania i posiadania. Człowiek współczesny, jak to wyraził papież Jan Paweł II, goni bardziej za tym, aby więcej „mieć” i używać niż by bardziej „być” i dawać się innym. Prawo harcerskie, mówiące nam: ‘Harcerz jest oszczędny…”, staje zatem przeciwko tej ogólnej tendencji. I jakże zgodne w tej sprawie jest z Ewangelią, która mówi o właściwym wykorzystaniu powierzonych sobie talentów (zob. Mt 25, 15-28). W tym świetle oszczędność jest pomnażaniem tego, co każdy otrzymał od Boga w darze i ofiarowaniem tego wszystkiego bez ograniczeń dla dobra innych. Gdy tak będziemy w naszym życiu postępowali, to usłyszymy od Jezusa: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (Mt 25, 21). Czy jednak w swoim życiu realizujemy te wskazania? A może ulegamy przeciwnym pokusom, jak człowiek, który zakopał talenty otrzymane od swego Pana?
„Wy jesteście światłem świata… Wy jesteście solą ziemi…” (Mt 5, 13-14) – powiedział Jezus do swoich uczniów, a zatem także i do nas. Prawo Harcerskie, podchwytując tę myśl, mówi: „Harcerz zawsze jest pogodny”. Przecież, jeśli będzie ode mnie biła wielka radość życia, to inni to zauważą i zaczną pytać dlaczego taki jestem. Może wtedy odkryją, że radość moja wynika z intensywnego kontaktu z Bogiem. Może odkryją, że moja służba drugiemu człowiekowi też wynika z miłości do Boga. Jako harcerze i jednocześnie ludzie wierzący, mamy być świadkami Ewangelii. Powinniśmy zatem pamiętać, że nawet wtedy, kiedy zdejmiemy mundur, to nadal jesteśmy harcerzami. Czy mogę powiedzieć, że całym życiem daje świadectwo swojego harcerskiego życia? A może daję antyświadectwo? Czy jestem niezmiennie wierny temu wszystkiemu, co kiedyś przyrzekałem?
Drodzy Druhowie!
Ideał przedstawiony nam w prawie harcerskim jest bardzo wymagający. Sami wiemy, że czasem nie potrafimy temu ideałowi sprostać. Kościół jednak, wybierając w tym roku ks. Wincentego Frelichowskiego na patrona polskich harcerzy, niezależnie od przynależności, pokazuje nam, że można „zło dobrem zwyciężać” (por. Rz 12, 21). Kościół wskazuje nam drogę realizacji tego ideału, prowadzącego ku górze, bez względu na konsekwencje.
Ks. Wincenty urodził się w 1913 roku. Czynnie zaangażował się w ruch harcerski już w gimnazjum. Do końca życia pozostał wierny ideałom zawartym w Prawie Harcerskim: nie pił, nie palił, poświęcał się dla innych. W swojej pracy duszpasterskiej, już jako ksiądz, pracując z młodzieżą wykorzystywał swoje harcerskie doświadczenie, w organizowaniu spotkań, biwaków, podchodów. Ze względu na swoje wcześniejsze zaangażowanie w harcerstwie został aresztowany w 1939 roku w Toruniu przez Niemców. Następnie przebywał w obozach w Gdańsku-Nowym Porcie (1940), Sztutowie (1940), Wsi Granicznej – Grenzdorf (1940), Oranienburgu (1940), Sachsenhausen (1940) i Dachau (od 1940). W każdym z tych miejsc potrafił pomagać uwięzionym, upadającym na duchu: spowiadał, odprawiał Mszę święta. Był dla wszystkich ojcem duchownym, opiekował się młodzieżą obozową i organizował pomoc dla wycieńczonych z głodu. Mimo tego wszystkiego dobra był maltretowany przez oprawców fizycznie i psychicznie – naśmiewali się oni z niego. Gdy w latach 1944-45 wybuchła w obozie epidemia tyfusu, mimo strachu, ks. Frelichowski organizował chorym pomoc, pielęgnował zarażonych, zachęcał innych do opieki nad chorymi, zanosił im Eucharystię. Sam zaraził się od chorych w 1945 roku i wkrótce zmarł. Więźniowie poprosili o możliwość oddania publicznej czci jego zwłokom. Władze obozowe wyraziły na to zgodę. Była to wielka manifestacja wiary i hołd złożony ks. Frelichowskiemu. Współwięźniowie byli przekonani od samego początku o świętości ks. Wincentego. Papież beatyfikował go w Toruniu w czasie swojej ostatniej pielgrzymki do Polski, 7 czerwca 1999 roku. Pozwólcie, że w tym miejscu przytoczę zdania z myśli ks. Frelichowskiego, mówiące o harcerstwie: „Harcerstwo bowiem, a polskie w szczególności, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę, to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba. A już najdziwniejszą, ale najlepszą, jest idea harcerstwa: wychowanie młodzieży – przez młodzież. I ja sam, jak długo tylko będę mógł, co daj Boże, aby zawsze było, będę harcerzem i nigdy dla niego pracować i go popierać nie przestanę. Czuwaj!”.
Drodzy Druhowie!
Szansą na to, by kształtować swoją dojrzałość jako człowieka, chrześcijanina i harcerza, jest duszpasterstwo harcerskie. Takie spotkania, jak dzisiejsze, kiedy zatrzymujemy się nad naszym życiem i patrzymy na realizowanie przez nas harcerskiego ideału, pozwala nam doświadczyć radości oczyszczenia, radości z powrotu na właściwą drogę.
Tę radość porównałbym do radości mojej i mojego kolegi z drużyny, Mariusza, kiedy to po odpowiednim czasie próby i wykonaniu powierzonych zadań w warunkach nocnych, dotarliśmy do miejsca, gdzie przygotowano wszystko do przyrzeczenia harcerskiego: drewniany brzozowy krzyż, proporzec drużyny, uprzednio poświęcone przez kapelana harcerskiego krzyże harcerskie i palące się ognisko, z którego niedopaloną gałązkę mam w domu, w swoim mundurze. Chyba nigdy nie zapomnę tej nocy spędzonej po przyrzeczeniu harcerskim w Kaszczorze pod gwieździstym niebem.
Gdy uświadomimy sobie, że nigdy nie jest za późno na odnowę naszego życia i zaczniemy od siebie budowanie autorytetu, prawdziwego charakteru i postawy życiowej, to nie przegramy naszego życia. Bo jeśli Bóg z nami, to któż przeciwko nam (por. Rz 8, 31).
Drodzy Druhowie!
Na zakończenie tej konferencji chciałbym Wam zadedykować może znane Wam już opowiadanie.
(Opowiadanie zaczerpnięte z: K. Wójtowicz, Przypiski, Poznań 1985, s. 84, cyt. za: ks. Jerzy Ostrowski [red.], Celebracja Jubileuszu Roku 2000 w parafii. Pomoce duszpasterskie, Kielce 2000, s. 269)
Żyjącego na wolności orła umieszczono na fermie kur. Kiedyś fermę tę odwiedził przyrodnik. Zaskoczony niecodziennym widokiem zaczął pytać o sens trzymania orła razem z kurami. Właściciel fermy nie potrafił udzielić przyrodnikowi wyczerpującej odpowiedzi. Stwierdził jedynie, że orzeł nie jest już orłem. Przebywając z kurami, sam stał się kurą: je to, co jedzą kury, zachowuje się jak kura, wydaje dźwięki jak kura. Wtedy przyrodnik wziął orła na ręce i rzekł: „Jesteś orłem, należysz do niebios, a nie do ziemi!”. Orzeł zaś – jakby nie zważając na słowa przyrodnika – sfrunął na ziemię i wrócił do stada kur. Przyrodnik po raz drugi chwycił orła, podrzucił w górę i zawołał: „Jesteś orłem, masz orle serce i ono każe ci wznosić się ponad ziemię!”. Reakcja orła była taka, jak za pierwszym razem: powrócił na ziemię i wszedł między kury. Przyrodnik po raz trzeci wziął orła na ręce i powiedział: „Jesteś orłem, spójrz w słońce! W locie ku słońcu odnajdziesz siebie i przypomnisz sobie, kim właściwie jesteś!”. Wtedy jakaś przedziwna siła wstąpiła w orła. Naprężył mięśnie, rozpostarł skrzydła i wzniósł się ku słońcu. Szybował wyżej i wyżej, do kur nie powrócił nigdy. W locie ku słońcu odnalazł siebie i zrozumiał swoją naturę.
To właśnie Jezus jest tym cierpliwym przyrodnikiem. Do każdego z nas ciągle cierpliwie mówi On te właśnie słowa: „Jesteś orłem, spójrz w słońce” i wie, że potrafimy wspaniale rozwinąć nasze skrzydła. Zechciejmy dziś, posługując się słowami ks. Frelichowskiego, prosić Boga o moc bycia prawdziwymi i autentycznymi harcerzami: „Ale w najgłębszej pokorze klękam dziś przed Tobą Boże. Odczuwam w całej pełni nicość i ułomność moją. Zwracam się do Ciebie, któryś mnie takim stworzył i który mnie prowadzisz. Boże, wyzwól mnie z tego stanu, w jakim dziś jestem. Chcę być innym. Chcę być prawdziwym harcerzem. Postępować w życiu, jak mi nakazuje myśl, sumienie. Daj mi tę łaskę. Ja z nią współpracować będę i po harcersku wydobyć się chcę z tego upadku duchowego. Daj mi poczucie wartości. Ale nie tylko sugestywne poczucie, lecz chcę prawdziwą wartość w sobie wyrobić. Boże, zupełnie się w Twe ręce oddaje. Daj mi krok po kroku iść w górę. Święty Jerzy, pomóż mi odnieść zwycięstwo nad samym sobą”. Amen.