I opis: Rdz 1, 26-31; II opis: Rdz 2, 4b-7. 18-25
1. Ogólne wiadomości o tekście
– oba opisy dotyczą stworzenia świata, ale każdy z nich opisuje inny świat, choć myśli w nich zawarte są podobne;
– różnice dotyczą nie tylko kolejności stworzenia, ale tez głównej myśli teologicznej, która mu towarzyszy;
I opis:
– znów pojawia się słowo „Bara” stworzył, zarezerwowane w Biblii dla działania Boga;
– podkreśla wyższość człowieka w hierarchii stworzonych bytów;
– podobieństwo człowieka do Boga przejawia się m.in. w wolności – wolnej woli oraz rozumie, przede wszystkim jednak coś w naszym rozumieniu podobieństwa ojca i syna, przekazującego życie i otrzymującego je;
– człowiek przez swoje działanie ma kontynuować – rozwijać działanie stwórcze Boga: podnosić poziom kultury i moralny społeczeństwa;
– człowiek jest zdolny do przekazywania życia, rozwoju przez potomstwo (mężczyzna i kobieta – dzielą tę samą ludzką naturę, a różnią się tylko cechami płciowymi, które dopełniają się w małżeństwie i rodzinie, jako podstawowej wspólnocie ludzkiej);
– godność ludzka wynikająca ze stworzenia jest podstawą właściwie rozumianych praw człowieka – każdego!!!;
II opis:
– opis stworzenia człowieka w drugim opisie zawiera wiele podobieństw do innych ludów Starożytnego Bliskiego Wschodu i ich wierzeń: obfitość wody, drzewo życia i wiedzy (o tym szerzej na spotkaniu – 06.03.2010);
– w drugim opisie Bóg najwięcej czasu poświęca stworzeniu człowieka: występuje jako garncarz (to też element podobny do wierzeń mezopotamskich);
– człowiek: ‘adam zostaje ulepiony z prochu ziemi (niekiedy też określenie glina): ‘adamah ale zostaje też obdarzony tchnieniem życia neszamah (element obecny w wierzeniach ludów Międzyrzecza i delty Nilu) – wskazanie na kruchość ludzkiego życia i przemijania (liturgia pogrzebu, Środa Popielcowa i posypanie popiołem);
– oprócz stworzenia mężczyzny (w I opisie od razu mężczyzna i kobieta) Bóg lepi zwierzęta, ale one nie mogą być odpowiednim partnerem dla człowieka, dlatego mężczyzna: isz (hebr.) otrzymuje pomoc kobietę: iszszę (hebr.), która powstaje jako jedyne dzieło Boga nie z prochu ziemi lecz z żyjącego już człowieka (Biblia ks. Jakuba Wujka oddała to jako „mąż” i „mężyna”);
– być może nawiązanie do stworzenia kobiety z żebra mężczyzny, które znajdowało się blisko jego serca, stanowi pewną starą baśń ludową – oznacza to, że Bóg uczynił kobietę tak samo ludzką, jak Adama z intelektem i wolą;
2. Prawda o człowieku w kontekście obu tekstów
a) człowiek ze swej natury jest zależny od Stwórcy (Bóg-Garncarz i człowiek Jego wytwór – II opis);
b) Bóg mówi „uczyńmy” – to stworzenie będzie przewyższać wszelkie dotychczasowe działania (I opis);
c) w człowieku odbija się podobieństwo Boga, ale Stwórca może zniszczyć stworzenie (wytwór Garncarza – opis II);
d) człowiek został stworzony na „obraz i podobieństwo Boga” – panuje z woli Boga nad światem (I opis);
e) ten obraz objawia się w cielesności: kobieta i mężczyzna – seksualność jest darem Boga, a nie tylko elementem rozróżniającym oraz duchowości: podejmowanie decyzji (I opis);
f) człowiek jest stworzony z prochu ziemi – ma wspólny element ze światem w swoim kruchym ciele (II opis);
g) człowiek jest obdarzony tchnieniem życia – życie jest darem Boga, a człowiek ma Jego oddech (II opis);
3. Przesłanie teologiczne tekstu
I opis:
– stworzenie człowieka wprowadza w opis stworzenie element nieprzewidywalności, gdyż człowiek został obdarzony wolnością: w Boża Wszechmoc zostaje wpisana ludzka wolność – problem pogodzenia dwóch podmiotów działania: Boga i człowieka;
– Bóg nadaje światu porządek i sens absolutny, a działanie człowieka wprowadza element względności;
– panowanie, o którym mówi tekst biblijny, oznacza rządzenie nimi w zastępstwie Boga;
– słowa „uczyńmy” w liczbie mnogiej wskazują, że Bóg zmierza po stworzeniu świata do najważniejszego swojego zamysłu, który będzie realizował;
II opis:
– opis stworzenia człowieka z prochu ziemi (gliny) i tchnienie w jego nozdrza tchnienia życia ma charakter bardzo intymny i mistyczny: Bóg stworzył świat słowem, a człowieka dotykiem;
– człowiek zostaje obdarzony Bożym tchnieniem (tchnienie w znaczeniu takiego, jak rozpala się ogień) i dla niego Bóg stwarza Eden, co znaczy rajski ogród lub rozkosz (szerzej na spotkaniu 06.03.2010);
– w drugim opisie zakończenie to wskazanie na teologiczne wyjaśnienie małżeństwa jako naturalnego związku kobiety i mężczyzny (kobieta stanowi innego człowieka, ale bliskiego, z którym można dzielić się życiem);
– innym ważnym elementem jest to, że człowiek nadaje zwierzętom imiona: oswaja świat, co wg Biblii oznacza objęcie nad nimi władzy i troskę o nie – odkrywa cel swego istnienia;
– dwie przestrzenie: wertykalna – bliskie przykazanie i horyzontalna – figury drzew w Ogrodzie Eden;
4. Tekst biblijny a teoria ewolucji
– w Polsce problem w sposób szczególny został zaprezentowany jesienią 2006 roku w kontekście wypowiedzi o teorii ewolucji, kreacjonizmu i inteligentnego projektu;
– oświadczenie katolickich wykładowców filozofii przyrody – m.in. prof. Michał Heller i ks. abp Józef Życiński;
– powołanie na przemówienie Jana Pawła II z 18.10.1996 roku do Papieskiej Akademii Nauk: nie ma konfliktu między ewolucyjna teorią powstania człowieka a biblijnym i chrześcijańskim pojmowaniem opisu stworzenia: nauczanie biblijne i nauk ścisłych uzupełniają się a nie wykluczają w pełnym poszukiwaniu prawdy;
– Jan Paweł II katecheza o „Stworzycielu: Bogu Trójjedynym” z 5.03.1986 roku:
1. struktura stworzenia jest logiczno-ikoniczna: obdarowanie z miłości;
2. Poprzez stworzenie, szczególnie człowieka, urzeczywistnia się plan zbawienia;
3. Świat stworzony nosi w sobie ślady Trójcy – od czasu Ojców Kościoła;
– Ks. prof. Henryk Seweryniak, Współczesny ewolucjonizm a wiara w stworzenie:
1. Teoria ewolucji i teologia stworzenia są komplementarne lecz odpowiadają na inne pytania;
2. Ewolucja to poszukiwanie czegoś co się przekształca i rozwija;
3. Stworzenie to wyjaśnienie po co jest to co się przekształca i rozwija;
4. Tekst biblijny o stworzeniu odwołuje się do przyczynowości Bożej: stworzenie możliwych warunków;
5. Świat nie jest rzeczywistością anonimowego działania, ale rzeczywistością darowaną;
6. Bóg ciągle daje życie światu i pociąga go ku sobie – prowadzi stworzenie do pełni;
7. Ewolucjonizm materialistyczny mówi o ciągu przypadków.
– J. F. Haught, Odpowiedzi na 101 pytań o Boga i ewolucję:
1. Przyrodnicy sceptycy uważają, że nie da się pogodzić ewolucji z wiarą;
2. Bóg wciąż działa w świecie poprzez prawa, jakie nim rządzą z jego woli;
3. Bóg szanuje wolność świata i nie wskazuje jednej ograniczonej drogi;
4. Bóg jest dawcą obietnic, które dopiero się spełnią w całej pełni na końcu czasów;
5. Teoria ewolucji pozwala na działanie Boga spojrzeć w aspekcie kosmicznym-szerokim;
6. Łaska Boża czyni świat bardziej, a nie mniej autonomicznym (Karl Rahner);
5. Trudności w tekście
– autora biblijnego nie interesuje pochodzenie gatunków (nie podejmuje refleksji czy ludzkość pochodzi od jednej pary), ale natura człowieka, sens i cel jego życia, a szczególnie jego zależności od Boga;
– użyte w II opisie słowo: ‘adam może oznaczać pojedynczego człowieka lub grupę ludzi;
TYLKO JEDNA EWA!
– skoro była jedna para ludzi, to skąd potomkowie ich synów skoro nie ma wzmianki o jakiejś dziewczynce?;
– zresztą nawet, gdyby mieli oni także córki, to jak poradzić sobie z problemem kazirodztwa, które Biblia potępia?;
– lepszym rozwiązaniem dla wytłumaczenia poligenizm: ludzkość pochodzi od wielu par istot ludzkich, które na pewnym etapie swojego istnienia zostały „uczłowieczone” przez Boga, który stworzył w każdym nieśmiertelną duszę;
– powstaje jednak problem grzechu pierworodnego – zatem tylko jedna para zgrzeszyła?;
– wtedy inni nie byliby tym grzechem obciążeni: Papież Paweł VI – nie wyklucza badań naukowych na temat poligenizmu jeśli w dostateczny sposób wytłumaczą prawdę o grzechu pierworodnym (mogąca znaleźć zastosowanie na nauce chrześcijańskiej), ale stoi na stanowisku monogenizmu;
– genetyce amerykańscy przeprowadzili badani na mitochondriach, gdyż ta część materiału genetycznego jest przekazywana z pokolenia na pokolenie w linii żeńskiej i niezwykle rzadko ulega zmianom – okazało się, że istnieje ogromne podobieństwo w tym materiale u ludzi różnych ras, a drobne różnice wyjaśniają warunki życia, jakie poszczególne rasy prowadziły;
– wnioskiem tych badań była tzw. „mitochondrialna Ewa”, od której pochodził cała ludzkość – nie jest to naukowe potwierdzenie tekstu biblijnego ale pewnym światłem pomocnym w jego odczytywaniu
6. Odwołania do tekstów z Bliskiego Wschodu w biblijnym opisie stworzenia człowieka
ENUMA ELISZ:
– z krwi zabitego Boga Kingu, który był dowódcą wojsk bogini Tiamat, bóg Ea stworzył ludzi – mieli oddawać cześć bogom i im służyć.
SUMERYJSKIE:
– asyriolog George Smith (szerzej o nim przy grzechu pierwszych ludzi) miał znaleźć tabliczkę klinową ze słowami pouczenia Adama i Ewy przez Boga, ale ona okazała się zbiorem ogólnych pouczeń mądrościowych, które wtedy krążyły po Bliskim Wschodzie powszechnie.
EPOS O GILGAMESZU:
– bogini Aruru ulepiła człowieka z gliny i nadała mu imię Enkidu.
Bibliografia:
Bednarz Michał. Historia Zbawienia, Tarnów 2000.
Biblia krok po kroku. Pismo katolickie, marzec nr 0(1)/2009, Stworzenie świata, Kraków 2009, w: http://www.list.media.pl/pliki/biblia_krok.po.kroku_0.pdf
Brzegowy Tadeusz, Pięcioksiąg Mojżesza, Tarnów 2002.
Kułaczkowski Jerzy, Podstawy jedności małżeńskiej w świetle Rdz 1-2, w: Scriptura Sacra. Studia biblijne WTUO 10/2006, Opole 2006, s. 5-23.
Lemański Janusz, Pięcioksiąg dzisiaj, Kielce 2002.
Międzynarodowy Komentarz do Pisma Świętego. Komentarz katolicki i ekumeniczny na XXI wiek, Warszawa 2001.
Pawłowski Zdzisław, Biblijna diagnoza ziemskiej kondycji człowieka (Rdz 1-3), w: Język Biblii. Od słuchania do rozumienia, Studia Biblica 11, Kielce 2005, s. 46-61.
Pikor Wojciech, Czytamy Stary Testament. Ćwiczenia do wykładów z Biblistyki, Kielce 2007.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Częstochowa 2008.
Synowiec Juliusz OFMConv, Początki świata i ludzkości według Księgi Rodzaju, Kraków 2001.
Walton J. H., Matthews V. H., Chavalas M. W., Komentarz historyczno-kulturowy do Biblii Hebrajskiej, Warszawa 2005.
Stanowisko Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski
1. Zagadnienie ewolucji staje się dzisiaj na nowo przedmiotem sporów i dyskusji. Z jednej strony pewne środowiska ateistyczne usiłują zastępować chrześcijańską naukę o stworzeniu ideologicznym, materialistycznym ewolucjonizmem. Działania te mają niezwykle szeroki zasięg: od głoszenia „przypadku” jako źródła wszystkiego, co istnieje, przez przyjęcie „ślepych sił natury” (dobór naturalny, konkurencja, tzw. teoria „samolubnego genu”), jako wyłącznych sił sprawczych w procesach ewolucyjnych, aż po neoliberalną gospodarkę bezlitosnej konkurencji i eliminacji słabszych oraz programy wychowawcze usuwające Boga ze sfery życia człowieka i wiążące nas wyłącznie ze światem natury. Po drugiej stronie stoją przedstawiciele fideistycznego kreacjonizmu, którzy interpretują dosłownie biblijne opowiadanie o stworzeniu świata. Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym. Na tej podstawie kwestionują nauczanie o ewolucji w szkole. Jest rzeczą oczywistą, że zastąpienie wiary w Stwórcę materialistycznym ewolucjonizmem jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Ale także fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką.
2. Kard. Christoph Schönborn podejmując zagadnienie „Stworzenie a ewolucja” w cyklu katechez, wygłoszonych w katedrze wiedeńskiej w latach 2005-2006, stwierdził, że Kościół jest zarówno za jasnym rozgraniczeniem kompetencji nauk matematyczno-przyrodniczych i myśli religijnej, jak i za ich spotkaniem wokół zagadnienia prawdy i ostatecznych pytań człowieka. Spotkanie to jest możliwe, bowiem wiara chrześcijańska od początku była przeświadczona, że mamy możliwość uchwycenia naszym rozumem prawdy o Stwórcy i Jego relacji do świata. Z kolei nauki zakładają istnienie rozumnego planu, projektu (design): gdyby rzeczywistość była chaosem, u którego źródeł miałby stać przypadek, nie byłoby ani czego poznawać, ani badać. Kopernik, Galileusz, Newton, Planck prowadzili swoje poszukiwania w przekonaniu, że wiara w stworzenie jest podstawą naukowych badań natury; że w nauce idzie o to, aby czytać z księgi stworzenia; że Bóg dał nam rozum, abyśmy potrafili odcyfrować tę księgę.
3. Kościół – odrzucając ideologiczny ewolucjonizm i fideizm – jest żywo zainteresowany zagadnieniem ewolucji, które w ostatecznym wymiarze dotyka tych samych pytań, na które daje odpowiedź wiara: Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Jaki jest nasz początek? Jaki jest nasz cel? (por. KKK 282). Wspólnota wierzących z uznaniem spogląda na poszukiwania kosmologii, astrofizyki, biologii, fizyki, chemii i najróżniejszych nauk humanistycznych, które wspaniale wzbogaciły naszą wiedzę o wieku i wymiarach wszechświata, o powstawaniu form żywych oraz o pojawieniu się człowieka. Skłaniają nas one do podziwu dla wielkości Stwórcy, do postawy wdzięczności za wszystkie Jego dzieła oraz za rozum i mądrość, których udziela On uczonym i badaczom (por. KKK 283). Warto pamiętać, że już w 1950 r., w Encyklice „Humani generis”, Papież Pius XII, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawał doktrynę „ewolucjonizmu” za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki: nie należy przyjmować ewolucjonizmu w taki sposób, jak gdyby była to już nauka pewna oraz jak gdyby można było abstrahować od tego, co o początkach świata i człowieka mówi Objawienie (BF V 37-39).
4. Dziesięć lat temu, 22 października 1996 roku, w przesłaniu „Magisterium Kościoła wobec ewolucji”, skierowanym do członków Papieskiej Akademii Nauk, na ten temat zabrał głos Jan Paweł II. „Nowe zdobycze nauki – stwierdził wtedy Papież – każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań – bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana – sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii” (4).
5. Każda teoria jednak – kontynuował Papież – domaga się ciągłej konfrontacji z faktami, uwzględniania nowych danych oraz refleksji nad pojęciami zapożyczonymi z filozofii. Jeśli chodzi o zagadnienie ewolucji, wiemy dobrze, że niektóre wykopaliska są niepewne, wielu tzw. ogniw brakuje, a sposoby wyjaśniania mechanizmów są bardzo różnorodne. Obok interpretacji naukowych, właściwie zdających sprawę z tych trudności i nie przekraczających swoich kompetencji, istnieją interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, podszywające się pod naukę. Toteż – twierdzi Jan Paweł II – „w rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, ile raczej o teoriach ewolucji. […]. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej – do kompetencji teologii” (4). Chrześcijanin, a zwłaszcza chrześcijanin, będący biologiem, filozofem czy teologiem, ma zatem prawo oczekiwać od nich odpowiedzi na pytanie, w jakiej relacji pozostają poszukiwania na temat ewolucji do jego wiary i jaki stwórczy plan stoi za tym wielkim procesem, badanym dzisiaj przez tak liczne nauki.
6. Katechizm Kościoła Katolickiego formułuje taką oto odpowiedź: „Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone «w drodze» (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości” (302). W rozumieniu chrześcijańskim Bóg nie tylko uczynił swoje stworzenie, lecz jest Tym, który wciąż podtrzymuje je w istnieniu, pozwala mu rozwijać się i prowadzi ku właściwemu celowi.
7. Urząd Nauczycielski Kościoła jest zainteresowany kwestią ewolucji szczególnie ze względu na osobową godność człowieka. Nie jest przecież tajemnicą, że istnieją ewolucjonizmy, które redukując człowieka do poziomu wyżej zorganizowanego zwierzęcia, z jednej strony podporządkowują go społeczeństwu, z drugiej zaś – nadmiernie eksponują i eksploatują znaczenie jego potrzeb materialnych i instynktów. Jest to sprzeczne z powszechnym doświadczeniem, wskazującym, że jednostka ludzka – ze względu na swoją godność osobową – nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie. Kościół zawsze nauczał o tajemniczej jedności pierwiastka cielesnego i duchowego w człowieku. „Stanowiąc jedność cielesną i duchową – czytamy w Konstytucji „Gaudium et spes” II Soboru Watykańskiego – człowiek przez samą swoją cielesność łączy w sobie elementy świata materialnego, tak że przez niego osiągają one swą głębię […]. Człowiek nie błądzi, jeżeli uważa siebie za istotę wychodzącą poza cielesność, a nie tylko za cząstkę natury czy anonimowy element społeczności ludzkiej. Głębią swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną” (14). Dlatego w „Katechezie” z 16 kwietnia 1986 roku Jan Paweł II, odwołując się do wspomnianej encykliki Piusa XII, stwierdził, że z punktu widzenia nauki wiary nie widać trudności, gdy chodzi o uzgodnienie z ewolucjonizmem problemu pochodzenia człowieka co do ciała […]. Ta sama nauka wiary niezmiennie utrzymuje, że duchowa dusza ludzka została stworzona bezpośrednio przez Boga. […]. Ciało ludzkie, pozostające w ustalonym przez Stwórcę porządku sił witalnych, mogło się stopniowo ukształtować z istniejącej uprzednio materii ożywionej. Natomiast materia nie jest sama z siebie zdolna wyłonić duchowej duszy, która stanowi ostatecznie o «uczłowieczeniu »” (7).
8. Czy jednak głosząc tezę o tak radykalnej, duchowej różnicy człowieka ze światem natury nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie nauk szczegółowych? – pytał Jan Paweł II przed dziesięciu laty. „Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy – odpowiadał – pozwala pogodzić ze sobą te dwie wizje […]. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić – na płaszczyźnie doświadczalnej – cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy” (6).
9. W tym ujęciu – ujęciu chrześcijańskiej nauki wiary – nasz świat nie znajduje się w szponach ślepych sił, nie jest chaosem ani ofiarą brutalnych determinizmów. Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo. Oznacza to, że dla chrześcijan ewolucja pozostaje w harmonii z wielkim planem Boga, którego cel stanowi powołanie człowieka do najwyższej godności obrazu Jego Syna jednorodzonego, umarłego i zmartwychwstałego. To odwoływanie się do wcielenia Chrystusa, jako właściwego zrozumienia obrazu i podobieństwa Bożego, w świetle Nowego Testamentu pozwala uznać za niedostateczne teorie, które redukują podobieństwo Boże w człowieku jedynie do aspektu duchowego. Tak więc człowiek z jednej strony pochodzi z „prochu ziemi”, a z drugiej posiada życie, które pochodzi bezpośrednio od Boga (por. Rdz 2,7). To życie Boże nie jest ofiarowane człowiekowi jakoby od początku pozostawało na wyższym planie w stosunku do naszego świata i jego historii, ale na mocy tego daru życia człowiek jest wezwany do nadania sensu całemu stworzeniu i dopełnienia go. Stąd też zrozumiałe są słowa Benedykta XVI, które wypowiedział 25 kwietnia 2005 r. w homilii podczas inauguracji swojego pontyfikatu: „Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny”.
Płock, 24 listopada 2006 r.
Przesłanie Ojca Świętego Jana Pawła II do członków Papieskiej Akademii Nauk
Z wielką przyjemnością kieruję słowa serdecznego pozdrowienia do Pana Prezesa i Was wszystkich, którzy wchodzicie w skład Papieskiej Akademii Nauk, z okazji obecnej sesji plenarnej. W szczególny sposób witam nowych członków Akademii, po raz pierwszy uczestniczących w obradach. Pragnę także wspomnieć o akademikach zmarłych w ostatnim roku i powierzyć ich Panu życia.
1. Obchodząc 60. rocznicę odnowy Akademii, pragnę przypomnieć intencje, jakimi kierował się mój poprzednik Pius XI. Chciał on mieć w swoim otoczeniu grupę wybitnych naukowców, od których oczekiwał, że będą z całkowitą swobodą informować Stolicę Apostolską o postępach badań naukowych i w ten sposób wspomagać jej refleksję.
Od tych, których nazywał często Senatus scientificus Kościoła, wymagał służby prawdzie. To samo wezwanie i ja kieruję dzisiaj do was, przekonany, że wszyscy będziemy czerpać korzyści z ,,owocnego i szczerego dialogu między Kościołem a nauką” (przemówienie do Papieskiej Akademii Nauk, 28 października 1986 r., n. 1).
2. Cieszę się, że jako pierwszy temat pracy wybraliście pochodzenie życia i ewolucję – temat ważki i żywo interesujący Kościół, jako że Objawienie zawiera również nauczanie dotyczące natury i pochodzenia człowieka. W jaki sposób można pogodzić konkluzje różnych dyscyplin naukowych z tym, co głosi orędzie Objawienia? Jeśli zaś na pierwszy rzut oka wydaje się, że natrafiamy tu na sprzeczności, to w jakim kierunku należy iść, aby znaleźć ich rozwiązanie? Wiemy przecież, że prawda nie może zaprzeczać prawdzie (por. Leon XIII, Providentissimus Deus). Wielkie znaczenie dla lepszego zrozumienia prawdy historycznej mają też wasze badania nad stosunkami między Kościołem a nauką w okresie od XVI do XVIII w.
Podczas obecnej sesji plenarnej podjęliście refleksję na temat nauki u progu trzeciego tysiąclecia, poczynając od sformułowania najważnejszych problemów związanych z nauką, a mających znaczenie dla przyszłości człowieka. Wasze badania wskazują drogę do takich rozwiązań, które będą korzystne dla całej ludzkiej wspólnoty. W sferze natury nieożywionej i ożywionej rozwój nauki i jej zastosowań stawia nas wobec nowych pytań. Kościół będzie mógł lepiej docenić znaczenie tych pytań, jeżeli pozna ich najistotniejsze aspekty. Dzięki temu będzie też mógł – zgodnie ze swoją szczególną misją – wskazywać kryteria rozeznania moralnego postępowania, do jakiego powołany jest każdy człowiek w perspektywie integralnego zbawienia.
3. Zanim podzielę się kilkoma refleksjami bezpośrednio dotyczącymi kwestii początków życia oraz ewolucji, pragnę przypomnieć, że Magisterium Kościoła, działając w ramach swoich kompetencji, wyrażało już opinię na te tematy. Przytoczę tu dwie wypowiedzi.
W swej encyklice Humani generis (1950 r.) mój poprzednik Pius XII stwierdził, że nie ma sprzeczności między ewolucją a nauką wiary o człowieku i jego powołaniu, pod warunkiem, że nie zagubi się pewnych niezmiennych prawd (por. AAS 42 [1950], 575-576).
Ja także, wypowiadając się na temat sprawy Galileusza podczas spotkania z uczestnikami plenarnej sesji waszej Akademii 31 października 1992 r., zwróciłem uwagę na to, że poprawna interpretacja natchnionego słowa wymaga stosowania ścisłej hermeneutyki. Trzeba precyzyjnie określić właściwy sens Pisma, odrzucając bezpodstawne interpretacje, które przypisują mu to, co jest sprzeczne z jego intencjami. Aby wyraźnie zakreślić granice swojej dziedziny badań, egzegeta i teolog powinni na bieżąco poznawać najnowsze osiągnięcia nauk przyrodniczych (por. AAS 85 [1993], 764-772; przemówienie do Papieskiej Komisji Biblijnej z 23 kwietnia 1993 r., zapowiadające publikację dokumentu Interpretacja Biblii w Kościele, AAS 86 [1994], 232-243).
4. Encyklika Humani generis, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawała doktrynę ,,ewolucjonizmu” za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji na równi z hipotezą przeciwną. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki natury metodologicznej: nie należy przyjmować tej tezy w taki sposób, jak gdyby była to już doktryna pewna i udowodniona oraz jak gdyby można było zupełnie abstrahować od tego, co mówi na ten temat Objawienie. Wskazał też, pod jakim warunkiem opinia ta daje się pogodzić z wiarą chrześcijańską; do tej kwestii powrócę później.
Dzisiaj, prawie pół wieku po publikacji encykliki, nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań – bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana – sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii.
Jaki zasięg ma ta teoria? Kwestia ta należy do dziedziny epistemologii. Teoria jest konstrukcją metanaukową, odrębną od rezultatów obserwacji, ale zgodną z nimi. Dzięki teorii można połączyć w całość pewien zbiór niezależnych od siebie danych i faktów i wyjaśnić je w ramach jednolitej interpretacji. Teoria okazuje się słuszna w takiej mierze, w jakiej pozwala się zweryfikować; jest nieustannie oceniana w świetle faktów; kiedy przestaje uwzględniać fakty, ujawnia swoje ograniczenia i nieprzydatność. Wymaga wówczas ponownego przemyślenia.
Ponadto sformułowanie teorii takiej jak ewolucjonizm wymaga nie tylko przestrzegania zgodności z danymi uzyskanymi z obserwacji, ale także zapożyczenia pewnych pojęć z filozofii przyrody.
W rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, co raczej o teoriach ewolucji. Ich wielość wynika z jednej strony z różnych sposobów wyjaśniania mechanizmu ewolucji, a z drugiej – z różnych filozofii, które stanowią ich punkt odniesienia. Istnieją mianowicie interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, a także interpretacje spirytualistyczne. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej – do kompetencji teologii.
5. Magisterium Kościoła jest bezpośrednio zainteresowane kwestią ewolucji, ponieważ dotyka ona koncepcji człowieka, o którym Objawienie poucza nas, że został stworzony na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1, 28-29). Soborowa konstytucja Gaudium et spes wspaniale przedstawiła tę doktrynę, stanowiącą jeden z fundamentów myśli chrześcijańskiej. Przypomniała, że człowiek jest ,,jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego” (n. 24). Ujmując to inaczej, jednostka ludzka nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie, gdyż ma samoistną wartość. Jest osobą. Dzięki swej inteligencji i woli jest zdolna tworzyć z bliźnimi więzi wspólnoty i solidarności, potrafi złożyć dar z siebie. Św. Tomasz zauważa, że o podobieństwie człowieka do Boga stanowi zwłaszcza jego inteligencja spekulatywna, ponieważ relacja między człowiekiem a przedmiotem jego poznania przypomina relację, jaka istnieje między Bogiem a Jego dziełem (Summa Theologiae, I-II, q. 3, a. 5, ad 1). Ponadto człowiek jest powołany do połączenia się więzią poznania i miłości z samym Bogiem i ta relacja zostanie w pełni urzeczywistniona poza czasem, w wieczności. W tajemnicy Chrystusa zmartwychwstałego została nam objawiona cała głębia i wielkość tego powalania (por. Gaudium et spes, 22). Cały człowiek, włącznie z ciałem, jest obdarzony taką godnością, ponieważ posiada duszę duchową. Pius XII zwrócił uwagę na tę istotną kwestię: jeśli ciało ludzkie bierze początek z istniejącej wcześniej materii ożywionej, dusza duchowa zostaje stworzona bezpośrednio przez Boga: animas enim a Deo immediate creari catholica fides nos retinere iubet (Humani generis, AAS 42 [1950], 575).
W konsekwencji, te teorie ewolucji, które inspirując się określoną filozofią uważają, że duch jest wytworem sił materii ożywionej lub prostym epifenomenem tejże materii, są nie do pogodzenia z prawdą o człowieku. Co więcej, nie są w stanie uzasadnić godności człowieka.
6. W przypadku człowieka mamy zatem do czynienia z różnicą natury ontologicznej, można wręcz powiedzieć – ze ,,skokiem” ontologicznym. Czy jednak głosząc tę tezę o nieciągłości ontologicznej nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie fizyki i chemii? Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy pozwala pogodzić ze sobą dwie wizje, które mogłyby się wydawać całkowicie sprzeczne. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić – na płaszczyźnie doświadczalnej – cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy.
7. Na zakończenie pragnę przypomnieć pewną prawdę ewangeliczną, która może rozjaśnić nadprzyrodzonym światłem pole waszych badań nad pochodzeniem i rozwojem materii ożywionej. Biblia przynosi nam bowiem niezwykłe orędzie życia. Opisując najwznioślejsze formy istnienia, ukazuje nam mądrościową wizję życia. Tą wizją kierowałem się pisząc encyklikę o poszanowaniu życia ludzkiego, którą zatytułowałem właśnie Evangelium vitae.
Znamienne jest, że w Ewangelii św. Jana życie oznacza Bożą światłość, której udziela nam Chrystus. Jesteśmy powołani do wejścia w życie wieczne, to znaczy w wieczność Bożej szczęśliwości.
Aby nas przestrzec przed wielkimi pokusami, jakie nam zagrażają, Chrystus przywołuje doniosłe słowa z Księgi Powtórzonego Prawa: ,,nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana” (Pwt 8, 3; por. Mi 4, 4).
Życie jest też jednym z najpiękniejszych tytułów, jakie Biblia przyznaje Bogu, nazywając Go ,,Bogiem żywym”.
Z całego serca proszę Boga, aby wam wszystkim i waszym bliskim udzielił obficie swego błogosławieństwa.
Watykan, 22 października 1996 r.
Jan Paweł II, papież
Za: L’Osservatore Romano, 1/1997, s. 18-19.