You are currently viewing Prymas Tysiąclecia a zakony męskie cz. III

Prymas Tysiąclecia a zakony męskie cz. III

W ramach przygotowania do beatyfikacji Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego warto przypomnieć konferencję, jaką w 2001 roku w ramach ogłoszonego przez Sejm RP Roku Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wygłosił o. Gabriel Bartoszewski OFMCap. Nosiła ona tytuł: „Sługa Boży Kard. Stefan Wyszyński a męskie Instytuty Życia Konsekrowanego i Stowarzyszenia Życia Apostolskiego”. Poniżej tekst tej konferencji, która ze względu na swoją obszerność zostanie podzielona na części. Dziś trzecia a zarazem ostatnia jej część.

III. Obrona zakonów i zgromadzeń zakonnych przed zagrożeniami

Lektura wielu tekstów Prymasa, jak również świadectwa świadków, pozwalają na stwierdzenie, że w trudnej sytuacji Polski pragnął on ocalić życie zakonne poważnie zagrożone przez reżim komunistyczny. Jednak obrona życia zakonnego mogła być skuteczna, przy zastosowaniu różnych środków skuteczna, tylko pod warunkiem, że zakony i zgromadzenia zakonne będą organizmami zdrowymi, pulsującymi życiem nadprzyrodzonym. Prymas widział jasno, czym one być mogą dla całego Kościoła w Polsce, dla jego żywotności i duchowej siły.

Jako teolog czerpał inspiracje z doktryny Kościoła, między innymi ze świeżo wydanej Encykliki papieża Piusa XII Mistici Corporis Christi (29 czerwca 1943). Jako pasterz stosował tę mądrość Kościoła do konkretnej rzeczywistości.

Prymas Tysiąclecia bronił Kościoła jako całości nie dzieląc go na części, np. diecezjalną i zakonną, jak to miało miejsce gdzie indziej. 

W cytowanym Memoriale „Non possumus”, którego fragment przytoczę, Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński wraz z biskupami wyszczególnia także krzywdy wyrządzone zakonom.

Bardziej jeszcze niepewny i bodaj nierównie groźniejszy jest los duchowieństwa zakonnego. Zakony ogranicza się w ich działalności lub nawet pozbawia się je możności oddawania się tym rodzajom prac, którym oddawały się wszędzie i zawsze zgodnie ze swym powołaniem. Przy zwyczajnym stosowaniu i do nich również przykrych metod politycznego nacisku zmierza się systematycznie do wywłaszczenia ich z nieodzownych środków egzystencji i apostolskiej działalności.

Niedawno, bo w roku 1952, zostały zniesione małe seminaria (dodajmy, że uległo likwidacji w sumie 46 różnych seminariów) skąd zakony męskie czerpały w znacznej mierze swe zakonne powołania. Niejednokrotnie przy tej okazji uległy konfiskacie seminaryjne dobra ruchome i nieruchome, a niekiedy nawet i właściwe domy zakonne.

Siostry zgromadzeń żeńskich, usuwa się ze szpitali i zakładów dobroczynnych, nawet własnych, w których pracowały od dawna z poświęceniem wielkim, czasem heroicznym, dla dobra chorych, sierot czy opuszczonych. Bez żadnego względu na ich los obecny i przyszły pozbawia sieje majątkowego oparcia” (tamże).

Należy dodać, że już 6 sierpnia 1949 roku na mocy Rozporządzenia Ministerstwa Administracji Publicznej zakony i zgromadzenia zakonne zostały wezwane do tzw. uregulowania bytu prawnego (jak gdyby ten byt prawny od wieków nie był uregulowany). Instytuty zakonne miały przedłożyć w ministerstwie swe konstytucje i statuty, skład personalny i wykaz majątku. Warto dodać, że żadne zgromadzenie dotąd nie otrzymało odpowiedzi co do tegoż uregulowania bytu prawnego, władze jednak tym sposobem uzyskały pełny obraz zgromadzeń, co ułatwiło im przejmowanie mienia zakonnego powołując się na dekret z 5 sierpnia 1949, którym to dekretem narzucono zgromadzeniom prawo o stowarzyszeniach z 1932 roku wydane dla stowarzyszeń świeckich i zupełnie nie przystosowane do struktury zakonów. Na mocy tych rozporządzeń przejmowano dobra i dzieła zgromadzeń.

– Osoby zakonne pozbawiono możliwości kształcenia w szkołach państwowych (niekiedy mogły z nich korzystać pod warunkiem zdjęcia habitu),
– Utrudnianie kontaktów z zagranicą (w niektórych krajach zakaz ten obowiązywał stale, w innych – okresowo),
– Rewizje w domach zakonnych, szykany, namowy do współpracy, zsyłki do obozów, na Syberię, do łagrów,
– obciążenia finansowe domów zakonnych (wysokie podatki, czynsze, grzywny), zakaz noszenia habitów w większości krajów,
– w Polsce wymagania pozwoleń odnośnych władz (urzędów do spraw wyznań) urzędów władz na zakładanie nowych domów, przyjmowanie darowizn, sprzedaży lub kupna.

W jednym z listów pasterskich Prymas Wyszyński określił te działania władz wobec zakonów w naszym kraju jako huragan bezprawia, który przeszedł przez Polskę.

Wiadomo, że w pięćdziesiątych latach groziła zakonom polskim groziła kasta. Kard. Wyszyński chętnie powierzał parafie, mówiąc że w wypadku opuszczenia klasztorów, zakonnicy będą mogli przeżyć i ocalić się przy parafii w duszpasterstwie. np. w Archidiecezji Warszawskiej w tym czasie zakonom powierzył kilkanaście parafii (obecnie jest 28).

Walka ze zgromadzeniami zwłaszcza żeńskimi przybrała w Polsce szczególnie ostry kurs na Śląsku, który uczyniono poligonem doświadczalnym idąc za wzorem posunięć wobec zakonów w innych krajach bloku. W ramach tych doświadczeń dokonano w roku 1954 wywozu ponad 1500 sióstr z 323 domów zakonnych z terenu województwa katowickiego, opolskiego i wrocławskiego do obozów w Staniątkach, Stadnikach, Wieliczce (woj. krakowskie), w Dębowej Łące (woj. bydgoskie), w Gostyniu Wlkp. i Kobylinie (woj. poznańskie). Akcję tę określano kryptonimem X 2. (J. Swastek, Rządcy Archidiecezji Wrocławskiej w latach 1945-1995, Wrocław 1998 s. 59-60).

Ksiądz Prymas po powrocie z Komańczy na spotkaniu z siostrami 31 października 1956 roku stwierdził: W pierwszej rozmowie z ludźmi, których do mnie przysłał p. Gomółka mówiłem o obozach zakonnic i domagałem się, by były zlikwidowane. W drugiej rozmowie również walczyłem o to i myślę, że ten wysiłek trafi do zrozumienia, to byłby ostatni zabytek przeszłości, gdyby się te instytucje utrzymały. Ks. Bp. Choromański (…) i Ks. Bp. Klepacz (…) obydwaj będą prowadzić rozmowy, te rozmowy ufam, doprowadzą do tego, że obozy przestaną istnieć a nasze drogie Siostry tam dręczone będą mogły powrócić do rodzin zakonnych (31.X.1956).

Istotnie 8 grudnia 1956 roku ogłoszono komunikat Komisji Wspólnej. Był on swego rodzaju „małym porozumieniem”. Wśród sześciu decyzji podjętych wspólnie jedna dotyczyła zezwolenia na powrót zakonnic do swych domów.

Racje tej obrony wyjaśnił Kardynał w przemówieniu do Przełożonych wyższych Zakonów Męskich 17 X 1957 r. na Jasnej Górze: Jak już powiedziałem na ostatnim zebraniu Przełożonych Zakonnych, i teraz powtarzam, że Episkopat Polski w swej walce o prawa Kościoła św., na równi stawia obronę diecezji, parafii jak i rodzin zakonnych. Nie możemy inaczej myśleć, bo nie bylibyśmy w duchu Kościoła. To nie tylko ja mam ten obowiązek, ale cały Episkopat uważa sobie za swój obowiązek otoczyć samo istnienie zakonów jak najbardziej energiczną opieką i obroną, ażeby się nie utrzymywało w społeczeństwie przekonanie, że może przyjść taki okres, w którym życie zakonne może już nie będzie potrzebne, że może sobie Kościół i bez zakonów poradzi. Jesteśmy przekonani, że jest to tylko metodyczna walka, walka podzielona na raty; dziś się zniszczy życie zakonne, a gdy już ta siła przestanie działać w Kościele, wtedy i sam Kościół w jakimś stopniu osłabnie i łatwiej będzie z Nim walczyć. Mam wrażenie, że to co najbardziej niepokoi nieprzyjaciół Kościoła, to właśnie różnorodność zakonów, instytucji zakonnych, różnorodność ich celów. Z tym nie przyzwyczajone do bogatych form życia społecznego nie mogą sobie poradzić. Stąd dążność do rozprawienia się z tą instytucją tak rozgałęzioną i tak zróżniczkowaną, z tym labiryntem, sobie rady dać nie mogą.

Przytoczę jeszcze jeden klasyczny przykład zdecydowanej postawy Prymasa Tysiąclecia występującego w obronie zakonów. Dla wyjaśnienia trzeba przypomnieć, że za rządów I Sekretarza KCPZPR Władysława Gomółki w 1962 r. powstał Zespół ds. Kleru przy Wydziale Administracyjnym KCPZPR. Zadaniem tego Zespołu było wytypowanie instytucji i obiektów kościelnych do likwidacji, co konsekwentnie realizowano. Było to olbrzymie uderzenie w Kościół i jego instytucje. Między innymi 6 sierpnia 1963 r. Kapucynom Prowincji Warszawskiej w Nowym Mieście n. Pilicą w sposób brutalny zlikwidowano Małe Seminarium. W ciągu jednego dnia nie tylko wyrzucono wszystko, ale rozebrano mur klasztorny.

Powiadomiony o tym Kard. Wyszyński w dniu 16 sierpnia przybył do Nowego Miasta n. Pilicą i wygłosił znamienne przemówienie, którego obszerne charakterystyczne fragmenty pozwolę sobie przytoczyć: Przybywam tu do Was z pozdrowieniem od, Panienki Jasnogórskiej i Dziewicy Wspomożycielki, gdzie 14 sierpnia około południa, witałem umęczoną i udręczoną Warszawską Pielgrzymkę. Przybyła tam, aby oddać hołd Warszawy Panience Jasnogórskiej, nie bacząc na trudy i prześladowanie ze strony niegodziwych ludzi (…)

Wracając z Ludźimierza, zatrzymałem się na Górce Zgody, przy kaplicy św. Rocha, który pośredniczy w wyjednywaniu łask dla Nowego Miasta i okolic, gdzie modliłem się wraz z 30-tysięczną rzeszą Nowego Miasta, okolic i ziemi Grójeckiej. Te wszystkie Przeżycia są drogą perłą, którą zachowuję w sercu.

Korzystając z tej okazji przybywam i do Was, Najmilsze Dzieci Moje! Składam braterskie uczucia wdzięczności Księdzu. Dziekanowi, Ojcom i ludności Nowego Miasta, za chrześcijańskie Przyjęcie moich Dzieci, prześladowanych w czasie pielgrzymki, przez złych i niegodziwych ludzi (…).

Przychodzę do Was, jako Wasz Biskup, Pasterz, brat, obywatel Polski i syn Kościoła. Przybywam tu z obowiązku Biskupa, Pasterza i Polaka, aby podzielić się z Wami przeżyciami ostatnich dni, które każdego wolnego nie zdemoralizowanego obywatela Polski powinny obchodzić, a ja takim się czuję i mam obowiązek mówić prawdę.

Każdy człowiek, począwszy od dziecka, a skończywszy na starcu, ma podstawowe prawa do wolności, do prawdy, do sprawiedliwości i do pokoju. (…) Pomimo, iż wszyscy przyjęli te prawa, to jednak znaleźli się tacy, którzy je naruszyli (…)

Byłbym tchórzem, niegodnym synem wolnej Polski, gdybym zamilczł, co się tutaj przed kilku dniami stało. Przybywam do Was, jako syn Narodu., i jako Biskup tutejszej diecezji, aby zaświadczyć, że wielka krzywda spotkała synów tego Zakonu, którego zasługi na przestrzeni dziejów Kościoła są większe, niż te o których my wiemy (…)

Zakonowi OO. Kapucynów stała się krzywda, wobec której nie mogę milczeć. Tu, z tego miejsca, widzę świeże mury, które się czerwienią, a rumieniec ich jest wyrazem wstydu za tych, którzy tego dokonali. Te mury czerwone świadczą o dokonanym tu bezprawiu. Nie byłbym godnym miana Polaka i Katolika, gdybym tu nie przybył i przeciw temu nie zaprotestował.

Na Nowe Miasto spadła hańba, bo Naród Polski stać jest na to, aby rzetelną i cierpliwą pracą wznosił budynki szkolne młodzieży, która pragnie się uczyć. Wstydzę się wobec Narodu, że w wolnej Ojczyźnie to miasto otoczone było kordonem milicji, że przemocą wtargnięto do klasztoru, wyważając drzwi drągami i rozwalając mury (…)

Jako Polak wstydzę się tego, co się tutaj stało; wstydzę się że zrabowano budynek i zabrano cudzą własność, zbudowaną wieloletnią i cierpliwą pracą, i przepraszam, że nie mogłem temu, zapobiec.

Sprawiedliwe prawa gotowi jesteśmy wykonywać, ale niesprawiedliwych praw wykonywać nam nie wolno! Ten, kto dołożył rękę do tego rabunku, ma ciężko obciążone sumienie i ma obowiązek oskarżyć się przed Bogiem. Jeśli jest chrześcijaninem, nie może przystępować do Stołu Pańskiego, bo ciążą na nim kary kościelne.

Każdy ma prawo do własnej izby. Klasztor spotkała wielka krzywda, lecz na krzywdzie daleko się nie zajedzie. Cudzą własnością nikt się nie dorobił. Wy, rolnicy, dobrze wiecie, że na cudzej krzywdzie nikt się nie wzbogacił. Dzisiaj im, a jutro Wam zabiorą wasze domy. Gdyby Wam zabrakło mieszkania i zabralibyście dom sąsiadowi, sądy powiedzą, że to jest niesprawiedliwy rabunek, złodziejstwo, bo tylko złodziej w ten sposób postępuje.

Wyrażam głębokie współczucie dla Was, Drodzy Ojcowie! A Was, Mieszkańcy Nowego Miasta, przepraszam za to, że byliście świadkami rabunku, jakiego dokonali niegodni synowie Narodu (…)

Jako wasz Biskup i Obywatel wolnej Polski – tu, z tego miejsca, uroczyście protestuję, bez względu na konsekwencje, jakie mogą mnie spotkać.

My, chrześcijanie, potępiając złe czyny, musimy jednak ustosunkować się po bratersku do tych, którzy byli zmuszeni wykonywać ślepe rozkazy. Zakończymy więc nasze spotkanie modlitwą za tych, którzy się tych czynów dopuścili.

Przytoczyłem jeden przykład, a takich sytuacji było wiele. Prymas Tysiąclecia czuł się Pasterzem i Ojcem i obrońcą wszystkich powierzonych mu dzieci Narodu.. Bronił wszystkich bez wyjątku.

A teraz przytoczę inny przykład obrony zakonów, kontrastowo przeciwny. Oto obrona zakonów przed biskupami. Zapewne, przynajmniej ogólnie wiadomo wszystkim, jak była historia Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych, o czym wcześniej było wspomniane. Kard. Hlond w 1945 r. wezwał zakony do pracy duszpasterskiej na Ziemiach Zachodnich, by służyć milionom Polaków przesiedlonym ze Wschodu. Rzeczywiście zakony poszły, kapłani zakonni objęli wiele placówek i skutecznie przyczynili się do ocalenia Kościoła i jego mienia na tamtych terenach. Władze komunistyczne podtrzymywały tymczasowość, oskarżając Kościół, że nic w tej sprawie nie robi. Po wielu latach utarczek i żmudnych pertraktacjach pomiędzy Episkopatem a rządem doszło do porozumienia w sprawie uwłaszczenia i nadania nieruchomości instytucjom kościelnym. W konsekwencji ukazała się Ustawa z dnia 23 czerwca 1971 r. o przejściu na osoby prawne Kościoła Rzymsko Katolickiego oraz innych związków wyznaniowych własności niektórych nieruchomości położonych na Ziemiach zachodnich i Północnych (Dz. U. 1971 Nr 16, poz. 156)

Ustalono, że instytucje kościelne otrzymają obiekty będące w ich posiadaniu, po uprzednim zgłoszeniu ich przez pośrednictwo biskupa ordynariusza. Gdy chodzi o zakony i zgromadzenia zakonne, winny one były dokonać ustaleń na piśmie z biskupem ordynariuszem i zgłosić je do Urzędu Wojewódzkiego. I wówczas rozpoczął się problem. Biskupi okazali niechęć zapisywania nieruchomości na własność instytutów życia konsekrowanego, twierdząc ze zakony nie maja prawa. Wszystkie nieruchomości należ zapisywać na parafie.

W tym czasie byłem prowincjałem Warszawskiej Prowincji Kapucynów. Mieliśmy parafie w Gorzowie Wlkp. Niespodziewanie 23 listopada 1971 r. od Biskupa Wilhelma Pluty otrzymałem pismo następującej treści:

W związku z aktualną dziś sprawą zapisywania na własność obiektów kościelnych, kościołów i wszelkich innych budynków za Ziemiach Zachodnich i Północnych donoszę:

I. Ponieważ na terenie diecezji gorzowskiej nie ma parafii zakonnych w sensie C.I.C lecz tylko parafie obsługiwane przez zgromadzenia zakonne, należy zapisać wszystkie obiekty kościelne na parafie diecezjalne. Wyjątek stanowią dwa kościoły rektoralne i budynki z nimi związane Ojców Franciszkanów we Wschowie i Księży Pallotynów w Szczecinie, które należy zapisać na własność danego zgromadzenia zakonnego.

II. Rozumiejąc konieczność uniknięcia sytuacji niepewności odnośnie zatrudnienia kapłanów zakonnych w pracy duszpasterskiej i zapewnienia spokojnej pracy składam poniższe oświadczenie. Dla jasności zaznaczam, że żadnych księży zakonnych nie zwalniam z dotychczas przez nich obsługiwanych parafii.

III. W oparciu o poniższe oświadczenie za obopólnym uzgodnieniem nastąpi w przyszłości zawarcie pisemnej umowy, przewidzianej przez Motu Proprio „Ecclesiae Sanctae” (art. 33 § 1 i MP. MP Ecclesiae Sanctae – GWK 1969, str. 76).

Druga część zawierała „Oświadczenie” w 9 paragrafach w których Biskup Pluta mówi o obowiązkach zakonników, daje możliwość odejścia, po wymówienia na pół roku wcześniej. Ewentualnie Biskup ordynariusz może wymówić pracę. Biskup nie zapewniał zakonowi żadnej stabilizacji.

Podobne pisma były rozsyłane przez Kurię Metropolitalną Wrocławską. Wymienione pismo domagało się riposty, co też uczyniono. Nastąpił poważny impas. W tej sytuacji Prowincjałowie odwołali się do Kard. Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia rozumiejąc sytuację zakonów, przy okazji jednej z Konferencji Episkopatu zebrał 5 biskupów Ziem Zachodnich i Północnych i wygłosił do nich krótką konferencję o zasługach zakonów dla duszpasterstwa na Ziemiach Zakonnych. Podkreślił w niej, że zakonom należy się własność posiadanych obiektów z tytułu sprawiedliwości. Wymaga tego equitas canonica, by zakony, które poniosły tyle ofiar uszanować i ustabilizować. Na uwagę biskupa W. Pluty, że on jako biskup nie może alienować dobra kościelnego, kard. Wyszyński odpowiedział, że jemu również na sercu leży dobro Kościoła. Księże biskupie, proszę być spokojnym, ja biorę to na moje sumienie. Te słowa rozwiązały sprawę. W dniu 13 grudnia 1971 r., po dokonaniu obopólnych uzgodnień, bez żadnego problemu, z biskupem W. Plutą osobiście podpisałem umowę.

Zakończenie

Gdyby chcieć najkrócej ocenić to, co zakony zawdzięczają Prymasowi Tysiąclecia można powiedzieć: Ojcowską troską, towarzyszenie rodzinom zakonnym w doli i niedoli komunistycznych prześladowań.

Ojcowska troska wyrażała się nie tylko w pasterskim nauczaniu, ostrzeżeniach, zachęcie, instrukcjach ale i w mocnym trzymaniu w kościelnej karności i posłuszeństwie bez tolerowania odchyleń od tego kierunku.

Z pewnością Ksiądz Prymas Wyszyński był dla zakonów Pasterzem Opatrznościowym, dalekowzrocznym w swej wrażliwości na dobro Kościoła, w tym i zakonów. Inspirowana przez Prymasa Tysiąclecia powojenna współpraca zakonów i zgromadzeń zakonnych jest specyfiką ich dziejów w tym okresie i pozwoliła im nie tylko przetrwać w trudnym okresie dziejów ale wzmocnić się i pełnić właściwą im misje w Kościele i społeczeństwie. Potrafił być wymagającym – powiedział w cytowanym wyżej przemówieniu żałobnym Abp B. Dąbrowski – ale wynikało to z jego ojcowskiej i pasterskiej troski o poziom życia zakonnego w Polsce, o to, by osoby poświęcone Bogu zawsze i wszędzie dawały świadectwo Chrystusowi.

Za: www.zyciezakonne.pl