Drodzy bracia i siostry,
w czasie uroczystości dziękczynnych za beatyfikację już dzisiaj św. Maksymiliana Marii Kolbego, Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński, wołał w taki sposób pośród oświęcimskich drutów: „Przyszliśmy dziś na to męczeńskie pole śmierci, nad którym dziś włada Boża miłość, bo tylko ona jest zwycięska, aby powiedzieć Ci, Maksymilianie Mario, że cieszymy się i żeś zwyciężył duchy, wężów i skorpionów. Jednak najbardziej cieszymy się, że imię Twoje zostało zapisane w niebie. Nie zwyciężyła nienawiść. (…) Zwycięstwem i najwyższą nadzieją jest wiara nasza. Wzajemnie pokrzepiamy się nadzieją. (…) Chociażby życie nasze było najtrudniejsze, najcięższe, zachowujemy ufność i wiarę, że na świecie zwycięża tylko miłość. Przyjmij, Maksymilianie Mario, więźniu obozu zagłady i więźniu nieśmiertelnej miłości naszą radość, że Twoje imię zapisane jest w niebie” (Oświęcim, 15.10.1972).
Do tego wydarzenia w dzisiejsze południe nawiązali pielgrzymi, którzy z Oświęcimia wyruszyli na teren obozu koncentracyjnego, gdzie sprawowana była Eucharystia. I kiedy słyszymy tę słowa Prymasa Tysiąclecia, tak bardzo zakochanego w niepokalanej, który te słowa wypowiada o innym czcicielu Matki Bożej, świętym dziś już Maksymilianie Marii, to przecież między tymi dwoma uroczystościami i świętami, które przeżywaliśmy: wczoraj Najświętszej Marii Panny Kalwaryjskiej, dzisiaj już wieczorem rozpoczynamy świętowanie uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
I obchodzimy tego wieczoru wraz z Wigilią tej uroczystości, uroczystość odpustową tej kaplicy w Brzezince, uroczystość odpustową św. Maksymiliana Marii Kolbego. I nie sposób nie zwrócić się do naszego Patrona tak, jak zwracał się do niego przed laty Prymas Tysiąclecia, dziś już bł. kardynał Stefan Wyszyński. Bo św. Maksymilian spalał się bez reszty dla tej, którą kochał, dla Niepokalanej. Ale spalał się również bez reszty św. Maksymilian Maria, przezwyciężając nienawiść, zło, brunatną niemiecką zarazę, która wtedy spowiła polską ziemię, aby być tym, które będzie na wzór swojej Pani i Królowej Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej.
Dzisiaj nieopodal obozu w Oświęcimiu, w Harmężach, znajduje się sanktuarium św. Maksymiliana Marii Kolbego, gdzie jak mówią świadkowie tamtych dni, w tym czasie właśnie, w tym miejscu, w Harmężach, na polach, w stawach, kiedy spopielane było ciało św. Maksymiliana Marii Kolbego w obozowym krematorium, tam rozsypywano prochy więźniów, kiedy on przebywał w obozie. I można śmiało powiedzieć, że te prochy gdzieś wokół tego sanktuarium w Harmężach się znajdują.
Ale tam w bocznej kaplicy znajduje się też figurka Matki Bożej, która jest nazywana Matką Bożą Oświęcimską albo Matką Bożą z za drutów, Madonną z za drutów. Została wykonana nieco wcześniej niż św. Maksymilian Maria Kolbe przybył do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Została wykonana w obozowej stolarni, tam, gdzie co jakiś czas w klockach drewna wydrążonych na zewnątrz obozu przekazywano grypsy o tym, co dzieje się wewnątrz, jak nieludzkie panują tam warunki, także nawet tym z zewnątrz trudno było uwierzyć, że człowiek może dokonać takiego upodlenia człowieka.
I właśnie wtedy, mimo tego, że było to zabronione, groziło to również karą śmierci, wyrzeźbiono przepiękną figurkę, która też u stóp swoich miała zawarty gryps, który dopiero odczytano po wielu, wielu latach, bo ona trafiła do jednego z kapłanów, do jednej z plebanii katolickich, poprzez którą te informacje obozowe docierały do polskiego podziemia.
I właśnie w podstawie tej figurki został zamknięty gryps sześciu więźniów obozowych, bo ona wyrzeźbiona została przez jednego z sześciu braci Kupców z Poronina, więzionych w obozie za działalność niepodległościową, z których trzech nie opuściło już obozu inaczej jak przez swoją własną śmierć i krematoryjny komin, zawarli w tej figurce właśnie gryps mówiący o swojej rodzinie, o sobie, ale też proszący o opiekę nad ich rodzicami, którzy sami w domu pozostali, bo oni wszyscy byli za drutami obozu koncentracyjnego.
I w tym świecie brzydoty, w tym świecie zła, świecie obozowym, wyrzeźbiona została ona przez Bronisława, o numerze obozowym 792. Na tej nieludzkiej ziemi przepiękna figurka o skupionej, smutnej twarzy, która przez pewien moment, kiedy była przetrzymywana w obozie, zanim wyszła za obozowe druty, była światłem Piękna i Dobra na tej nieludzkiej ziemi. I poprzedzała ona niejako św. Maksymiliana Marię Kolbego za te obozowe druty z przesłaniem do tych, którzy byli na zewnątrz, bo na tej karteczce, która była wewnątrz tej figurki, były między innymi takie słowa: „Tę kartkę powierzam Matce Boskiej i niech nas nadal ma w swojej opiece”.
Drodzy bracie i siostry,
kiedy czcimy dzisiaj Szaleńca Niepokalanej, bo tak mówiono o Maksymilianie, kiedy przeżywamy Wigilię w Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, to w pewien sposób tę rzeczywistość, którą wyrażała i wyraża ta figurka, będąca dziś w Jego sanktuarium w Harmężach, przedstawia nam plastycznie Słowo Boże, przed chwilą usłyszane w tę Wigilię Wniebowzięcia.
Bo najpierw słyszymy z pierwszej Księgi Kronik (1 Krn 15, 3-4. 15-16, 16, 1-2), że Dawid przygotował miejsce dla Arki Przymierza, znaku Bożej obecności pośród swojego ludu. Do tego znaku nawiążemy jeszcze w czasie naszych misji świętych, które będziemy przeżywali we wrześniu.
Ale Dawid, kiedy przygotował już to miejsce, kiedy wszystko było gotowe na tę uroczystą procesję, zebrał wszystkich na jednej ważnej uroczystości. I z całą oprawą liturgiczną, z całą oprawą muzyczną umieścił w Namiocie Spotkania Arkę Przymierza. Umieścił w miejscu oddawania czci Bogu, gdzie z jednej strony przed Bogiem składano całopalne ofiary, a z drugiej strony lud otrzymywał błogosławieństwo od Boga.
I możemy zaraz przenieść ten obraz na Maryję, którą w Litanii Loretańskiej nazywamy Arką Przymierza, znakiem obecności Boga. Bo ona pośród ludzkich łez, jak śpiewamy w pieśni, „Boga na świat nam przyniosła i na ziemi wśród łez nowe dni zajaśniały” (por. pieśń „Matka”). A zarazem jej wierny syn, św. Maksymilian Maria Kolbe, stał się taką arką Bożej obecności, by ocalić wiarę i człowieczeństwo w więźniach obozu na tej nieludzkiej ziemi, gdzie do końca podtrzymywał na duchu nie tylko tych, którzy widzieli jego wyjście przed szereg, ofiarowanie się za Franciszka Gajowniczka, ale przede wszystkim widzieli codzienną jego wiarę pośród tego obozowego zła, która podtrzymywała ich na duchu.
Jeden z więźniów, Marian Kołodziej, mówił potem tak, malując „Klisze Pamięci”, które też w Harmężach znajdują się w dolnej części kościoła i z jednej strony pokazują to piekło obozu, a z drugiej św. Maksymiliana Marię Kolbego, że kiedy przychodziły złe myśli, kiedy rozpacz ogarniała serce i chciał się rzucić na obozowe druty, żeby zakończyć tę gehennę, zawsze najpierw znajdował się o. Maksymilian, z którym mógł choć chwilę porozmawiać, który zapewnił o modlitwie w jego intencji.
A potem, kiedy widział tę heroiczną postawę Maksymiliana, kiedy wszyscy ze czcią wspominali to, co działo się w bunkrze głodowym, to przez następne lata, aż do wyzwolenia z obozu, ta postawa Maksymiliana niosła mu nadzieję właśnie była takim znakiem Bożej obecności tam, gdzie człowiek człowiekowi uczynił piekło, bo wyrzucił ze swojego serca Boga.
Drodzy bracie i siostry,
dalej słyszymy od św. Pawła w pierwszym liście do Koryntian (1 Kor 15, 54-57), który przypomina nam, że naszym ostatecznym przeznaczeniem jako ludzi jest niebo. Jest to, by to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalne, a ro, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność. Bo Bóg człowiekowi, który Mu zaufa, daje od niej zwycięstwo, jak to znowu śpiewamy w kościelnej pieśni w okresie zmartwychwstania nad „piekłem, grzechem, śmiercią i szatanem” (por. pieśń „Zwycięzca śmierci”). Daje to zwycięstwo odnieść przez naszego Pana Jezusa Chrystusa.
I kiedy znowu nasz wzrok przeniesiemy na Maryję Wniebowziętą, która nieustannie przywołuje nas do tego celu naszego życia, kiedy pomyślimy o naszym patronie św. Maksymilianie, który zaliczony jest do grona świętych i błogosławionych, to widzimy, że Najświętsza Maryja Panna i Jej sługa, Jej czciciel św. Maksymilian do końca zaufali Bogu i Jego Słowu. Do końca dla Boga pod krzyżem swojego życia poświęcili swoje życie: Maryja Wniebowzięta, stojąc jako Matka Bolesna u stóp Chrystusowego Krzyża, a imię Maksymiliana zapisane w niebie wśród świętych i błogosławionych jako tego, który był świadkiem, bo męczennik oznacza świadek.
Drodzy bracie i siostry,
i wreszcie w tej dzisiejszej krótkiej Ewangelii (Łk 11, 27-28) kobieta z tłumu błogosławi Maryję, z której według ciała narodził się Jezus Chrystus. Jak to wypowiadamy za każdym razem w Aniele Pańskim: „a słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”, rozbiło swój namiot wśród nas. I ta kaplica pod wezwaniem św. Maksymiliana, tu w Brzezince, jest takim znakiem Bożej obecności, że Bóg nie zostawia nas samych.
I to jest nadzieja, nawet gdyby ludzie nas opuścili, nawet gdyby sytuacje naszego codziennego życia zdawały się temu przeczyć, pośród naszych ludzkich codzienności. I pokazuje nam ta krótka Ewangelia, co potrafi zrobić Bóg w sercu człowieka, które otwarte jest na Jego Słowo, w którym to Słowo, jak w Maryi i Maksymilianie, znajduje swoje miejsce, tak jak ziarno, które posiewamy w grunt, aby potem wzeszło, wyrosło, aby wydało plony. Co Bóg czyni z tymi, którzy nie tylko słuchają Jego Słowa, ale przede wszystkim to Słowo wprowadzają w życie.
Bo Maryja wciąż nasiąkała tym Bożym Słowem, i jak podpowiada nam Ewangelia, wszystkie te sprawy, wszystkie te słowa zachowywała w swoim sercu, w tym sercu te słowa rozważała. I tego od niej nauczył się jej czciciel św. Maksymilian i dlatego zwyciężył, choć po ludzku został starty na proch. Do dzisiaj poza kilkoma włosami jego brody nie zachowały się żadne inne Jego relikwie, te bezpośrednie związane z jego ciałem, bo on dał się zetrzeć z miłości do Boga i drugiego człowieka całkowicie, dał się unicestwić jak Jezus na drzewie krzyża.
Drodzy bracie i siostry,
kiedy dzisiaj przeżywamy w tę wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a zarazem naszą uroczystość odpustową, to chcemy jak Jej wierny sługa, sługa Niepokalanej, św. Maksymilian Maria Kolbe, nasiąkać Bogiem. nasiąkać Jego obecnością, nasiąkać Jego Słowem, a dzięki temu mieć nadzieję. Bo znowu powracając do tej figurki, która znajduje się w Harmężach, wtedy kiedy były uroczystości dziękczynne ze beatyfikacji, kiedy bł. Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński wypowiadał przywołane przeze mnie na początku tej homilii słowa. to tę figurkę trzymał w swoich dłoniach, mówiąc o Maksymilianie jako Szaleńcu Niepokalanej.
I my też chcemy, jak on, nasiąkać tą Bożą obecnością, by mogła ta Boża obecność w nas rodzić nadzieję, a abyśmy my, wychodząc jako ci, którzy naznaczeni są imieniem Maksymiliana i jak on chcą iść drogą, Niepokalanej, abyśmy stawali się znakami nadziei dla ludzi, których mijamy na drogach codziennego życia, z którymi mieszkamy pod jednym dachem, których spotykamy w miejscu pracy i w różnych innych przestrzeniach naszej obecności, byśmy potrafili wprowadzić nadzieję tam, gdzie często jest ludzka beznadziejność i łzy. Amen.