Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież dziwne spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym Zbawicielem? Jakiż dziwny dialog, jaki między nimi się rozgrywa?
Uczniowie są zrezygnowani, niezadowoleni, rozgoryczeni, smutni. Wszystko to dlatego, że nie spełniły się ich oczekiwania i marzenia, jakie mieli wobec Jezusa Chrystusa. Kiedy analizują wszystko to, co wydarzyło się w tych dniach w Jerozolimie tylko w sposób czysto ludzki, dochodzą do wniosku, że to wszystko było porażką.
Choć Jezus nie zostaje przez uczniów rozpoznany, to jednak jest w pełni zainteresowany tym, o czym mówią uczniowie. Jezus nawiązuje z nimi rozmowę, prowadzi dialog i chce, aby wypowiedzieli to, co w nich jest.
Uczniowie zaś są zdziwieni, że spotykają kogoś kto nie wie, co się wydarzyło w tych dniach w Jerozolimie. Przecież wszyscy powinni to wiedzieć, a On jest chyba jedynym, który o tych wydarzeniach nie wiem, jakby się urwał z choinki i budzi zdziwienie uczniów.
Uczniowie dzielą się z Nieznajomym Wędrowcem swoim niezadowoleniem, frustracją, oczekiwaniami, jakie mieli i zawodem, jaki ich spotkał, bo czego innego się spodziewali niż to, co miało miejsce.
Oni mieli wobec Boga oczekiwania, które On miał zrealizować, a stało się inaczej. Miał być zabawką w ich ręku i robić to, co oni chcieli. Dlatego są tak zrezygnowani, że nawet opowieść o pustym grobie, o widzeniu aniołów, o zmartwychwstaniu Chrystusa do nich nie dociera, nie robi na nich wrażenia.
Jezus, który towarzyszy Kleofasowi i drugiemu, nieznanemu z imienia uczniowi, nie odrzuca ich z ich sytuacją. Chrystus mówiąc do nich „o nierozumni” powoli sączy w ich serca, przez szczelinę, jaką zostawili, Dobrą Nowinę o zbawieniu. Sączy słowo nadziei, które powoli drąży ich serca, jak woda skałę. Otwiera na nowo przed nimi bogactwo Bożego Słowa, które jest miłosierne i niesie nadzieję.
Uczniowie tak są spragnieni takiego słowa nadziei, jakie wypowiada ten Nieznany Wędrowiec, że przymuszają Go, by z nimi pozostał, gdyż ma się ku wieczorowi. Oni nie wiedzą co się dzieje, ale czują że coś niezwykłego dzieje się w ich sercach. Choć tego do końca nie wiedzą i nie rozumieją, to w nich dokonuje się ich osobiste zmartwychwstanie.
Jezus nie pogardza uczniami, nie robi im wyrzutów, ale daje się im rozpoznać przy łamaniu chleba. Pokazuje się w tym geście, który wielokrotnie czynił gdy karmił tłumy, a przede wszystkim podczas Ostatniej Wieczerzy. Jednak od razu Jezus „znika” z ich życia, przeżywanej przez nich historii, gdy osiąga swój cel czyli wlanie w ich serca nadziei.
Uczniowie w świetle tego, co usłyszeli i doświadczyli, zaczynają inaczej patrzeć na życie i to co się działo w czasie tego spotkania, w czasie tej drogi, jaką przebyli ze Zmartwychwstałym Panem. Dzięki ten wspólnej wędrówce z Jezusem widzą to, czego wcześniej nie dostrzegali, nie widzieli. Sami przecież mówią „czy serce nie pałało w nas, gdy Pisma nam wyjaśniał”.
To spotkanie odmienia uczniów, stają się już innymi ludźmi. Sami zaczynają nie tylko powracać do tego, co uznawali w Jerozolimie za porażkę, ale równocześnie wobec innych dają świadectwo o swoim spotkaniu z Jezusem Zmartwychwstałym, dzieląc się swoim osobistym doświadczeniem wiary, spotkania ze Zbawicielem.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież dziwne jest to nasze dzisiejsze spotkanie na Eucharystii? Jakaż dziwna ta nasza dzisiejsza wędrówka, która nas zaprowadziła tutaj?
Ma ono miejsce w czasie wielkanocnym, w ten pierwszy dzień tygodnia, kiedy Chrystus Zmartwychwstał i ukazał się swoim uczniom. Co prawda przeżywamy uroczystość Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, ale przecież nasze problemy nie znikają. Są w nas w dalszym ciągu nasze zrezygnowanie, niezadowolenie, niespełnione nadzieje i oczekiwania. Jest w nas to, co uznajemy w swoim życiu za porażki, przed czym w tym życiu uciekamy. Często owocuje to w nas smutkiem i trudno nam przeżywać radość, tak samo jak w życiu uczniów idących do Emaus.
Jezus właśnie wtedy usiłuje się do nas przyłączyć, choć może nadal pozostaje nierozpoznany. W tej naszej codzienności słucha tego wszystkiego, co w sobie nosimy. On chce, abyśmy wobec Jego miłosiernego serca wypowiedzieli to wszystko, podzielili się z Nim tym wszystkim a dzięki temu stali się wolni od brzemienia, jakie często samotnie nosimy.
Jezus dziś, idąc z nami w naszej drodze do Emaus, wyjaśnia nam Pisma w Liturgii Słowa. On daje nam słowo nadziei, słowo Bożego Miłosierdzia dla nas i całego świata. On chce, abyśmy to słowo chłonęli jak gąbka, by nasze serce pałało, gdy je słyszymy.
Jezus Zmartwychwstały dziś, przy tym ołtarzu, który jest naszym cotygodniowym Emaus, daje się nam rozpoznać przy łamaniu chleba. Wszystko to po to, aby orędzie nadziei przeniknęło nas, aby zapadło w nasze serca i przemieniło to co beznadziejne w źródło nadziei, to w ludzkich kalkulacjach jest praktycznie niemożliwe.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież to dziwne spotkanie? Jakież dziwne to nasze spotkanie na Eucharystii w 5. niedzielę wielkanocną?
Dlaczego? Bo ma nas otworzyć na to, że jest Ktoś większy od naszych ludzkich planów i kalkulacji, które często po ludzku zawodzą. One tak często czynią z nas ludzi smutnych, zrezygnowanych, niezadowolonych, sfrustrowanych, których oczekiwania i marzenia nie zostały spełnione, niosących w sobie znamię porażki i uciekających w swoim życiu przed tymi niekomfortowymi dla nas momentami naszego życia.
To spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem ma nam otworzyć oczy na to, że On chce, aby historia uczniów z Emaus działa się w naszym codziennym życiu za każdym razem, gdy spotykamy się z Nim na zwykłej niedzielnej Eucharystii. To jest ten moment, gdy Zmartwychwstały Pan ma okazję, aby mógł wejść w nasze życie i je odmienić. Amen.