Teksty Pisma Świętego na nabożeństwo: Lb 21, 4-9; Rz 4, 25 – 5,21; Ew. J 3, 13-17.
Moi Drodzy!
Chciałbym dziś trochę miejsca poświęcić Krzyżowi, który jest znakiem naszego zbawienia. To przecież właśnie dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, Bóg wylał na Apostołów Ducha świętego. Ale reguło jest też, że Duch święty przychodzi po odpuszczeniu grzechów, tak jak w Księdze proroka Joela: „I wyleję Ducha mego na wszelkie ciało…” (Jl 3, 1)
Na zeszłym spotkaniu, kiedy mówiliśmy o Bożej sprawiedliwości, pochylaliśmy się nad trzecim rozdziałem Listu do Rzymian. Dziś zajmiemy się końcówką rozdziału czwartego i rozdziałem piątym, które właśnie mówią nam o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. W końcowej części rozdziału czwartego czytamy słowa, które streszczają niejako ten tekst biblijny: „Jezus, Pan nasz, On to został wydany za naszego grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia” (Rz 4, 25).
Moi Drodzy!
Tym zdaniem św. Paweł wprowadza do swojego listu kerygmat, który zawsze jest historią dwóch wydarzeń, stanowiących sedno naszego zbawienia: śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jest to w sposób zwięzły wyrażone w przeczytanej przed chwilą Ewangelii: „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 16). Św. Paweł posłużył się pewnym schematem: najpierw zaczął od podstawowego pytania – dlaczego potrzebujemy zbawienia? – i na nie zaraz odpowiedział. Zbawienia potrzebujemy dlatego, że jesteśmy grzesznikami, żyjemy w grzechu bezbożności. Następnie św. Paweł mówił, w jaki sposób możemy wejść w stan Bożej łaski – dzięki łasce i wierze. Objaśnił także kiedy to zbawienie zostaje osiągnięte i jakie zdarzenia je poprzedziły. To właśnie ta proklamacja wiary, wyznanie prawdy o zbawieniu, nazywa się kerygmatem i jest sercem ca lej Ewangelii.
Potrzeba, abyśmy to wydarzenie traktowali łącznie. Nie można bowiem oddzielić śmierci Jezusa Chrystusa od Jego zmartwychwstania. Jednak, choć będziemy cały czas o tym pamiętać, to dziś właśnie zajmiemy się przede wszystkim krzyżem Jezusa Chrystusa, Jego ranami, w których „jest nasze zdrowie” – jak mawiał prorok Izajasz. Dlaczego trzeba, abyśmy poświęcili trochę miejsca krzyżowi i śmierci Jezusa? Może dlatego, że w naszych grupach, które nastawione są już na radość wielkanocną, zbyt mało o tym krzyżu mówimy. Nie wiem czemu, ale często odnoszę wrażenie, że Chrystus zmartwychwstały jest częściej obecny na spotkaniach grup Odnowy (miałem doświadczenie kilku w różnych miastach Polski), niż Jego zbawcza śmierć i męka. Zastanówmy się dziś, czy w ostatnim czasie na spotkaniach modlitewnych słyszeliśmy katechezę o śmierci Jezusa? A przecież to jest podstawowy fakt dla naszego zbawienia i świętości. Bez śmierci na krzyżu nie byłoby bowiem zmartwychwstania. Bardzo dobrze zrozumiał to św. Paweł, kiedy stwierdził w Listach do Koryntian: „głosimy Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2, 2), „aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor 4, 10).
Nie tak dawno, w miesiącu październiku sprawowaliśmy Mszę świętą dla wszystkich wspólnot iławskich. Miało to miejsce we wspomnienie św. Franciszka z Asyżu. Czy zastanawialiśmy się, gdzie miała początek ta wspaniała historia Jego życia? Rozpoczęła się wtedy, gdy św. Franciszek klęczał przed krzyżem (obecnie znajdującym się w bazylice św. Klary w Asyżu) i usłyszał słowa: „Franciszku idź i odbuduj mój Kościół – jak widzisz – leży w gruzach”. Ale nie tylko św. Franciszek doświadczył tego. Nasz założyciel św. Eugeniusz de Mazenod w Wielki Piątek, podczas liturgii, doświadczył tego samego. Patrząc na krzyż zrozumiał, że mimo tego, iż wiele czyni dla Jezusa, to jednak jest od Niego oddalony poprzez grzech. I tam u stóp krzyża zaczęło się Jego nawrócenie. Może właśnie też dlatego nakazał swoim Oblatom, aby za pasem nosili krzyż Jezusa Chrystusa. I gdy bywały sytuacje na misjach, że biskupi nie chcieli, aby oblaci chodzili z nimi na wierzchu, bardzo mocno się temu sprzeciwiał.
Moi Drodzy!
Jezus proponuje nam dziś to samo, co proponował swoim Apostołom w Ogrodzie Oliwnym: „Zostańcie ze Mną przez godzinę i czuwajcie” (zob. Mt 26, 36-46). Mówiąc, że Chrystus umarł za nasze grzechy na krzyżu, a potem zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia, św. Paweł ogłasza kerygmat. Czym więc jest owo serce Ewangelii? Musimy je nie tylko znać, ale i przyjąć jeśli chcemy wstrząsnąć światem i ewangelizować go na nowo.
Kerygmat to dwa nierozdzielne wydarzenia: śmierć Chrystusa i wydarzenie Jego zmartwychwstania. Pomiędzy nimi istnieje pewne napięcie – bo przecież jedno mówi o śmierci, a drugie o nowym życiu. W opisie śmierci Jezusa św. Paweł używa czasownika w czasie przeszłym: „On umarł” i nikt na świecie nie jest w stanie tego zmienić, nikt temu wydarzeniu nie może zaprzeczyć. W tych słowach zawarta jest pewność i zły duch doskonale wie, że to jest stwierdzenie – został pokonany na krzyżu – tak gdzie początkowo zwyciężył, tam też poniósł swoją klęskę. Jak śpiewa się w jednej z prefacji mszalnej „Szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany”. Został pokonany, jak palący jad węży w czasie buntu Izraelitów na pustyni, o czym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Zatem świat został przemieniony przez Krzyż Chrystusa i nikt tego faktu nie może zmienić, nawet jeśli walczy z krzyżem.
Moi Drodzy!
Chrystus umarł! Ale z jakiego powodu? W przytoczonym przed chwilą rozdziale piątym św. Paweł mówi o tym wyraźnie, rozważając fakt śmierci Jezusa Chrystusa. On bowiem „umarł za nas, jako za grzeszników, o oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 6-8).
Św. Paweł wie też dobrze czym dla niego jest śmierć Jezusa Chrystusa. Potwierdza to w Liście do Koryntian, mówiąc: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5, 21). I właśnie tu św. Paweł zrozumiał najważniejszy moment męki Chrystusa. Zrozumiał to, że Bóg uczynił Chrystusa grzechem, abyśmy mogli mieć w Nim zbawienie. On bowiem, gdy zostanie nad ziemię wywyższony, pociągnie wszystkich do siebie (por. J 3, 14).
Z pomocą Ducha świętego możemy odkryć znaczenie męki Pana naszego Jezusa Chrystusa dla każdego z nas. Zostaliśmy obdarzeni tym Duchem w chwili chrztu świętego, abyśmy w ciągu całego naszego życia odkrywali to wszystko, co Bóg nam ofiarował, a szczególnie mękę i śmierć Chrystusa – ten ukryty skarb, powierzony nam przez Boga. Myślę, że w pewien sposób zobrazuje to pewna myśl z naszej oblackiej tradycji. Otóż, kiedyś, św. Eugeniusz mówiąc o krzyżu, zapytał jednego ze swoich współbraci: „Wiesz, czemu ten krzyż z jednej strony jest pusty”. Wtedy on odpowiedział, że nie wie. I św. Eugeniusz dalej mówił: „Ta druga strona oblackiego krzyża jest bowiem przeznaczona dla Ciebie. Chodzi o to, abyś dał się z Chrystusem przybić do krzyża, bo tylko taka droga wiedzie do zbawienia. W ten sposób dopełniać będziemy cierpień Pana naszego Jezusa Chrystusa, jak powiada św. Paweł”. A zatem ilekroć spojrzymy na krzyż, przypomnijmy sobie, że zawsze jego druga strona jest przeznaczona dla nas. Św. Augustyn bowiem powiedział bardzo ważne zdanie: „Bóg stworzył Cię bez ciebie, ale nie zbawia Cię bez ciebie”. Bo przecież skoro chrzest zanurza nas w śmierci Chrystusa, to zanurza nas również w Jego zmartwychwstaniu. Ważne jest, aby zawsze pamiętać o tym, że zostaliśmy ochrzczeni w śmierci Jezusa Chrystusa. Przynajmniej raz w życiu musimy zdać sobie z tego sprawę. Jesteśmy wezwani do tego, abyśmy rzeczywiście zostali ochrzczeni – zanurzeni w śmierci naszego Zbawiciela. Aniela z Folignio, którą już wspominałem w jednej z wcześniejszych konferencji, powiedziała kiedyś tak: „Pogrzebana zostałam w śmierci Chrystusa i mam nadzieję, że tam otrzymam wyzwolenie”.
Moi Drodzy!
To właśnie nadaje sens całemu cierpieniu. Ludzie w historii cierpieli i cierpią tak, jak cierpi Jezus Chrystus na krzyżu. Gdybyśmy złożyli w jedno wszystkie cierpienia świata, które były, są i będą, okaże się, że ma ono wielką wartość. Gdy spojrzymy bowiem na cierpienie Jezusa Chrystusa, to uświadomimy sobie, że ogrania ono męki i cierpienia wszystkich ludzi, ich bóle i strapienia, rozterki, kłopoty. To Jezus Chrystus staje się jedyną odpowiedzią, w świetle której możemy zrozumieć nasze życie. Bowiem, jak mówi św. Paweł: „ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha świętego, który został nam dany” (Rz 5, 3-5).
W kolejnych naszych spotkaniach zamierzamy przejść z Jezusem drogą krzyżową, zatrzymując się w Getsemani – Ogrodzie Oliwnym, Pretorium Piłata, aby wreszcie wejść z Chrystusem na wzgórze Kalwarii. Amen.