Drodzy Bracia i Siostry!
Nasz świat, w którym żyjemy, to świat licznych badań, wskaźników i pytania o ludzkie opinie. Jest wiele takich badań, z których się szczycimy, nimi się chlubimy i chwalimy ich wynikami, bo pokazują rzeczy które nas cieszą. Jest jednak wiele takich, które chcielibyśmy ukryć, gdyż wywołują wstyd i zażenowanie, bo pokazują negatywne rzeczy o nas samych.
Jednym z takich wstydliwych badań jest pytanie o ilość marnowanego jedzenia na naszym Europejskim kontynencie. Okazuje się, że Europejczycy marnują 16% jedzenia rocznie, jakie wytwarzają i kupują. Przeciętne rodzina, w zależności od kraju i zasobności swojego portfela, marnuje od 45 do 123 kg jedzenia rocznie. Gdy pomnożymy to poprzez liczbę rodzin na naszym kontynencie, to otrzymamy zawrotną sumę 47 mln ton marnowanego jedzenia każdego roku na naszym kontynencie.
Z tego w Polsce marnuje się 9 mln ton rocznie. 7 mln ton w sklepach, gdzie nie udało się tej żywności sprzedać, straciła datę ważności a 2 mln ton w naszych domowych lodówkach. Przeciętna Polska rodzina marnuje rocznie ok. 50 kg jedzenia.
Stajemy wobec tej statystyki ze wstydem zwłaszcza z trwającym Roku Miłosierdzia, kiedy często słyszymy „głodnych nakarmić”. To szczególne wyzwanie, gdy widzimy że jest tylu ludzi marnujących jedzenie, a jest tylu ludzi na świecie – zwłaszcza w krajach misyjnych Afryki, Azji i Ameryki Południowej – którzy nie mają co do ust włożyć, aby mogli zaspokoić swój głód, czasem też szukają nawet zepsutego jedzenia na śmietniskach, aby zjeść samemu lub dać jeść swojej rodzinie. To marnotrawstwo woła o pomstę do nieba.
Wrócić do Boga z całego serca i całej duszy, to okazać miłosierdzie. Nie przekracza to naszych ludzkich możliwości i nie jest poza naszych codziennym zasięgiem. Okazać miłosierdzie słowem i gestem to podstawowa zasada człowieczeństwa (por. Pwt 30, 10-14).
Bóg chce się objawić w naszych uczynkach wobec innych, byśmy dla siebie byli prawdziwie bliźnimi. W ten sposób staniemy się znakiem zjednoczenia, świadkami tego, że Bóg wprowadził pokój przez Krew Chrystusowego Krzyża. To znak miłości Boga do człowieka i znak całkowitego oddania, które nas – Jego uczniów zobowiązuje – do tego samego (por. Kol 1, 15-20).
W Roku Miłosierdzia w dzisiejszej Ewangelii znów znana przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10, 25-37). To wezwanie, by miłosierdzia nie przeżywać tylko teoretycznie, ale praktycznie. Zaproszenie, by nie szukać usprawiedliwienia na drodze do życia wiecznego, jak uczony w Piśmie i nieustannie pytać: „kto jest moim bliźnim?”.
Zaproszenie, by nie uciekać od odpowiedzialności, jak wobec napadniętego człowieka, uczynili żydowski kapłan i lewita, którzy nie zainteresowali się losem leżącego człowieka. Och serca ogarnęła znieczulica, choć uważali siebie przecież za pobożnych i religijnych. Oni tak bardzo przyzwyczaili się do patrzenia na ludzką biedę, że już nie robiła na nich żadnego wrażenia.
Dziś wzorem dla nas staje się Samarytanin o miłosiernym sercu. On zainteresował się losem napadniętego człowieka i nie zostawił go samego. Uratował jego zdrowie i życie, troszczył się o tego człowieka, jak o kogoś bliskiego, choć był to przecież jego wróg.
Drodzy Bracia i Siostry!
Bliźnim, a zatem człowiekiem, jest ten, kto okazuje miłosierdzie. Nie można być uczniem Jezusa a nie okazywać ludziom miłosierdzia. Dziś Jezus zachęca każdego z nas: „idź i czyń podobnie” czyli okazuj miłosierdzie każdego dnia, wciąż na nowo.
To nie z brania, ale z dawania rodzą się prawdziwe ludzkie relacje: trwałe i głębokie. To nie z brania, ale z dawania rodzi się wrażliwość ludzkiego serca. To nie z brania, ale z dawania rodzi się to, co św. Jan Paweł II, określił „wyobraźnią miłosierdzia”. A wszystko to po to, by nasze czasy, na które często narzekamy, że są nieludzkie w międzyludzkich relacjach, odzyskały ludzką twarz.
W naszym imieniu tymi „miłosiernymi Samarytanami XXI wieku” w krajach misyjnych są misjonarze. Niosący nie tylko Dobrą Nowinę o Zbawieniu jako słowo nadziei, ale niosący nadzieję poprzez pochylanie się nad potrzebującym człowiekiem, ludźmi poturbowanymi przez codzienność i niewrażliwych, niemiłosiernych ludzi.
W ich pracę my także może się włączyć, choć nigdy na misje nie wyjedziemy. Św. Teresa do Dzieciątka Jezus też nigdy poza swoją Francję nie wyjechała, a jest patronką misji świętych, gdyż troskę o nie miała w swoim sercu. Możemy włączyć się w posługę misjonarzy poprzez naszą modlitwę, ofiarowane w ich intencji cierpienia i utrapienia codziennego życia, które nas spotykają. Możemy też wesprzeć ich ofiarą materialną, aby mogli nieść konkretną pomoc.
Możemy dziś, jak każdego roku, nabywając po Mszy świętej przed kościołem „Kalendarz Misyjny Polskich Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej”, wspomóc to dzieło. Misjonarze przecież karmią rzesze głodnych i pobudzają sumienia w świecie pełnym marnotrawstwa i pragną wzbudzić ducha dzielenia się z potrzebującymi.
Dziś zatem mogę te dzieła miłosierdzia wesprzeć, nabywając kalendarz misyjny i składając przy tej okazji ofiarę na dzieła misyjne prowadzone przez Polskich Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, także pochodzących z naszego miasta, a pracujących w krajach misyjnych.
Drodzy Bracia i Siostry!
Kim dziś będę: przechodzącym z obojętnością nad losem potrzebującym człowiekiem czy miłosiernym Samarytaninem, zależy ode mnie.
Mogę dalej marnować jedzenie, a ktoś na świecie będzie cierpiał głód, bo nie ma minimum do przeżycia, bez którego my nie wyobrażamy sobie codzienności.
Mogę mieć w sercu obojętność, jak żydowski kapłan i lewita i udawać, że nie ma takiego problemu i jednym słowem go nie widzieć.
Mogę wreszcie mieć „miłosierne oczy”, jak Samarytanin z Ewangelii i pochylić się z troską nad potrzebującym człowiekiem, wspierając ręce misjonarzy, którzy czynią to z poświęceniem każdego dnia na wszystkich kontynentach świata. Amen.