Objawienie się naszego wewnętrznego chaosu

Teksty Pisma Świętego na nabożeństwo: Rz 1, 18 – 2, 11; 2 Sm 12, 1-13; J 15, 1-11

Moi Drodzy!

Pochylamy się dziś dalej nad Listem św. Pawła Apostoła do Rzymian. Znamienny jest nagłówek tej części, nad którą chcemy się dziś zatrzymać: „Konieczność usprawiedliwienia dla pogan i żydów”.

Fragment, który był dziś zawarty w I czytaniu dla wielu teologów jest potwierdzeniem prawdy, że rozumowe poznanie Boga jest możliwe. Pozostawmy jednak tę prawdę na boku, bo nie ona ma się stać sednem naszych rozważań.

Co zatem w tym fragmencie chciał nam powiedzieć św. Paweł? Najważniejszą rzeczą, jaką z tego fragmentu możemy wyczytać, to słowa o grzechu bezbożności. Ten grzech jest bowiem korzeniem wszelkiego zła i grzechu.

Czym jest ten grzech bezbożności? Czy on nas dotyczy? Św. Paweł opisując ten grzech wskazuje, że dotyczy on wszystkich, którzy znają Boga, ale nie oddają Mu czci, jaka się Bogu należy. A zatem nie jest to grzech ateistów, ale dotyka on nas – ludzi wierzących. Człowiek wtedy popełnia ten grzech, jeśli nie wywyższa Boga, nie oddaje Mu chwały i nie dziękuje Bogu w ten sposób, w jaki Bogu należy dziękować.

Moi Drodzy!

Rzymianie zwrócili się ku sobie, czyniąc się sami dla siebie Bogami. Zaczęli oddawać chwałę stworzeniu i temu, co sami stworzyli – samym sobie. Poganin, gdy czci zrobionego przez siebie bożka, oddaje cześć samemu sobie, bo przecież ten bożek jest dziełem jego rąk. W grzechu bałwochwalstwa – bezbożności, centrum stanowi zawsze uwielbienie siebie samego. I to właśnie stanowi korzeń, źródło każdego zła i grzechu – poznanie Boga, lecz nie oddawanie mu należnej czci.

Kiedyś w Łodzi na Forum Charyzmatycznym Jose Prado Flores zadał takie pytanie: Jaka jest największa odległość na świecie? To odległość między rozumem i sercem. Tak, ona jest największą odległością na świecie! Jest to odległość pomiędzy poznaniem Boga, a przyjęciem Go do swej świadomości – między przyjęciem Go umysłem, a przyjęciem Go sercem. Mówi nam o tym przykazanie miłości Boga, którego ważność podkreślił Jezus, mówiąc o nim, ze jest największe ze wszystkich przykazań: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22, 37b). A zatem nie tylko umysłem, ale całą swoją duszą i całym swoim sercem. Zakłada więc ono, że przyjęcie Boga odbywa się w całym człowieku: w umyśle, sercu i duszy.

Poganie też znali Boga, ale nie przyjęli Go jako Boga. Znamienny jest dialog św. Pawła z uczonymi greckimi na Areopagu w Atenach – Dz 17, 22-32. Przechodzenie wśród różnych bóstw budziło w św. Pawle obrzydzenie, ale pozwoliło również rozpocząć dyskusję, gdyż zauważył posąg podpisany „Nieznanemu Bogu” (Dz 17, 23b). Św. Paweł zaczyna wykładać Grekom, że głosi im to, czego nie znają, aby nie szukali Boga po omacku. Nie można zatem modlić się do wytworu rąk ludzkich. Nauka św. Pawła, szczególnie, gdy zaczął mówić o zmartwychwstaniu Chrystusa była tym, co uczeni Grecy odrzucili: „Posłuchamy cię innym razem” (czyli nigdy – Dz 17, 32). Niektórzy jednak z pośród nich uwierzyli i przyłączyli się do św. Pawła.

A zatem: poznać Boga i uznać Go za Boga, to dwie różne sprawy. Potrzeba nam zatem tego, co wykrzyczał Mojżesz wobec Izraelitów: „Poznajcie, dowiedzcie się, ze Bóg jest Bogiem” (Pwt 6, 4). Często zdarza się nam bowiem grzeszyć bezbożnością, zapominać o tym, że Bóg jest Bogiem i zasługuje na to, aby oddawać Mu cześć całkowitą.

Moi Drodzy!

Co stanowi rezultat tej zamiany miejsca? Co dzieje się, gdy zamienimy miejsca Boga i człowieka? Z grzechu bałwochwalstwa wypływa moralny chaos, bałagan. Pokazuje nam to św. Paweł w swoim liście, fragmencie, który przed chwilą słyszeliśmy. Ten moralny chaos to: nieczystość, kłamstwo, wielkie nadużycia seksualne, nieprawość, przewrotność, chciwość, niegodziwość, zazdrość, zabójstwa, waśnie, podstęp, złośliwość, nieposłuszeństwo, złośliwość, potwarz, oszczerstwo, nienawiść Boga, zuchwałość, pycha, bezrozumność, niestałość, bez serca, bez litości (zob. Rz 1, 21-32). To jest właśnie ten wewnętrzny chaos, który również i nas dotyczy.

Św. Paweł trzy razy podkreśla słowa „wydał ich Bóg” (zob. 1, 24; 1, 26; 1, 28). Ludzie zostali wydani na pastwę swych namiętności i dlatego zamęt, chaos. Można powiedzieć, że jest to oskarżenie czasów współczesnych św. Pawłowi. Ale czy na pewno tylko nich..? A może też i naszych czasów?

Moi Drodzy!

Dzisiejsze drugie czytanie przypomina nam historię Dawida i Natana. Król pewnego dnia, znudzony bezczynnością, popełnił grzech – cudzołóstwo z żoną Uriasza Hetyty. Ale na tym się przecież nie skończyło. Potem nastąpiło morderstwo, kłamstwo, hipokryzja. Dawid poślubił żonę człowieka, którego zamordował. Wielu ludzi mogło wtedy powiedzieć, że król Dawid tak troszczy się o swoich poddanych, iż nawet poślubia biedną wdowę.

Grzech jednak nigdy nie podoba się Bogu, dlatego też wysyła On do Dawida proroka Natana, który opowiada piękną historię, którą przed chwilą słyszeliśmy. Było dwóch ludzi – bogaty i ubogi. Bogaty miał wszystko, a biedny miał tylko małą owieczkę, którą kochał. Gdy do bogacza zawitał gość, szkoda mu było brać ze swoich rzeczy, dlatego zabrał owieczkę ubogiemu człowiekowi i przyrządził swojemu gościowi. Usłyszawszy to Dawid rzekł : „Człowiek, który tak postąpił, który odebrał biedakowi jedyne jego bogactwo, winien jest śmierci”. Wtedy Natan odrzekł królowi: „To ty jesteś tym człowiekiem, królu” (por. 2 Sm 12, 1-13).

Moi Drodzy!

Podobnie i z nami postępuje św. Paweł. Opowiada nam o bezbożnych poganach. Słysząc o ich postępowaniu może nawet czujemy się lepsi, czujemy gniew – jak tak można. Gdy my myślimy podobnie, jak Dawid: „Ci ludzie powinni umrzeć!”, św. Paweł mówi: „To ty jesteś człowiekiem, o którym piszę” (zob. Rz 2, 1 – „Przeto nie możesz się wymówić od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, w [tej] sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz”).

Nie ważne kim jesteśmy – nie możemy wymówić się od winy. Jeśli sądzimy innych, to samych siebie skazujemy, bo czynimy podobnie, jak ci, których potępiamy. Patrząc na innych jesteśmy więc pewni, że z powodu naszych złych czynów zasługują oni na śmierć. Skoro osądzamy innych, co się tak zachowują, dlaczego sami też tak postępujemy? (zob. Rz 2, 3 – „Czy myślisz, człowiecze, co osądzasz tych, którzy się dopuszczają takich czynów, a sam czynisz to samo, że ty unikniesz potępienia Bożego?”)

Do kogo św. Paweł adresuje to pytanie? Przede wszystkim do Żydów. Nie chodzi tu jednak o kogoś konkretnego, ale o pewien stereotyp. Żyd, do którego zwraca się św. Paweł – to przeciwieństwo Greka, poganina. To człowiek wierzący, mający drogowskazy w Piśmie świętym i rozróżniający pomiędzy dobrem i złem. To właśnie taki człowiek czuje się pewny: zna Boga, zna Pismo święte i wie wszystko. Św. Paweł zwraca się zatem do każdego z nas. Jesteśmy ludźmi, którzy znają Boga i wiedzą wszystko na temat zasad moralnych, ale tak często nie postępujemy zgodnie z nimi.

Moi Drodzy!

A zatem zachowujemy się podobnie, jak poganie. Co to znaczy? Czy tworzymy sobie bożki? Nie, ale popełniamy to samo zło, co poganie, a jego istotą jest właśnie bezbożność. Znamy Boga, ale nie oddajemy Mu należnej chwały, uwielbienia i nie traktujemy Go jako Pana. Siebie zamiast Niego umieszczamy w centrum swojego życia.

Jeśli bezbożnością jest stawianie stworzenia na miejscu Stwórcy, to każdy z nas jest tym bezbożnikiem, gdy stawia swoje dzieła na miejscu Boga. Często nazywamy „naszym dziełem” to, co stworzyliśmy (rodzinę, wspólnotę, grupę, dobrą pozycję, grono przyjaciół). Jakże łatwo jest postawić siebie w miejsce Stwórcy. Wtedy Bóg staje się narzędziem w naszych rękach, chcemy by służył naszym celom, naszej chwale. Każdy z nas znajduje się w centrum tak rozumianego grzechu bezbożności. Dopóki go nie zauważymy, nie przyznamy się do niego, tak długo Chrystus nie może się stać naszym Zbawicielem.

Korzeniem bałwochwalstwa jest samouwielbienie czyli kult samego siebie. To jest właśnie definicja naszego chaosu: życie dla własnej chwały, przyjemności, zainteresowań, itd. Podstawą takiego życia jest egoizm – skupienie na sobie, a zatem chaos, rozbicie w rodzinie, wspólnocie, wśród przyjaciół, znajomych, w pracy i otaczającym nas świecie. Harmonia świata wymaga tego, aby był tylko jeden punkt centralny. Tymczasem ta harmonia nigdy nie będzie mogłaby być zachowana, gdy będzie w niej wiele punktów centralnych, a tak się dzieje, jeśli każdy z nas chce być centrum, pępkiem świata.

Moi Drodzy!

Cóż zatem robić? Jaka jest na to recepta? Jest nią dzisiejsza Ewangelia! „Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał} w was. Podobnie, jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeśli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem winnym krzewem – wy latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić. (…) Jeśli we Mnie trwać będziecie, a słowo Moje w was, proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. (…) Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 4-5. 7. 10-11). Nie ma innej drogi wydobycia się z naszego wewnętrznego chaosu. Amen.