Noc z 25 na 26 września 1953 roku była nocą szczególną w Pałacu Prymasowskim na Miodowej. Tego dnia Prymas Tysiąclecia został aresztowany i przewieziony przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa do klasztoru internowania w Rywałdu, a po tygodniu do Stoczka Klasztornego. Później jeszcze dwa razy zmieniano miejsce odosobnienia na Prudnik koło Nysy i Komańczę w Bieszczadach. Na tych szczególnych „klasztornych rekolekcjach” Kard. Stefan Wyszyński przebywał w sumie 3 lata, które jednak zrodziły wiele inicjatyw dla Kościoła w Polsce.
Zbiegły na Zachód ppłk. Józef Światło tak określał osobę i działalność Prymasa Tysiąclecia: „Nieugięta postawa kardynała w obronie wiary katolickiej i społeczeństwa stanowiła nieprzezwyciężoną przeszkodę dla zamierzeń komunistów”. Słowa z list biskupów polskich z 8 maja 1953 roku, w którym pisali „Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!”, którego prymas była praktycznie autorem, przypieczętowały chęć komunistów, aby ostatecznie rozprawić się z kard. Stefanem Wyszyńskim.
Rywałd Szlachecki – klasztor Kapucynów
Pierwszy przystanek internowania to Rywałd koło Lidzbarka Mazowieckiego, gdzie został zesłany zgodnie z pismem władz, które nakazały usunięcie z miasta i zakazały wykonywania jakichkolwiek funkcji związanych z przynależnością do stanu kapłańskiego i godnościami kościelnymi. Wręczonego pisma co prawda Prymas Tysiąclecia nie podpisał, ale ono i tak zostało zrealizowane. Miejscem internowania stał się kapucyński klasztor leżący na uboczu, gdzie urządzono komunistyczne więzienie dla Prymasa, gdzie zakonnikom zabroniono wchodzić. Miejsce to jednak nie było odpowiednie, dlatego kard. Wyszyński spędził tam tylko 3 tygodnie.
Tak swoje pierwsze wrażenia w „Zapiskach więziennych” przedstawia sam zainteresowany: „25 września 1953, piątek (…) przyjechaliśmy z powrotem do Rywałdu. Było to miejsce mojego przeznaczenia. Wjechaliśmy w puste podwórze gospodarcze ojców Kapucynów. (…) Wprowadzono mnie do pokoju na pierwszym piętrze. Oświadczono mi, że to jest miejsce mego pobytu, że nie należy wyglądać oknem. (…) Rozejrzałem się w swoim pokoju, który nosi ślady niedawno zamieszkałego przez któregoś z ojców Kapucynów. Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: ‘Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych’. Był to pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość. (…). Wzrok mój zatrzymał się na biurku. Stoi tu Chrystus Miłosierny z podpisem: ‘Jezu, ufam Tobie’ — fotografia znanego obrazu. Uznaję to za drugą łaskę dnia dzisiejszego. (…) Na biurku stoi jeszcze obrazek świętego Franciszka z Asyżu słuchającego muzyki anielskiej. (…) Pokój, do którego byłem wprowadzony, robi wrażenie mieszkania świeżo i pospiesznie opuszczonego. Łóżko nie jest zasłane, pozostawione osobiste rzeczy przez zakonnika, który tu mieszkał. Wśród tych rzeczy — walizka na wpół otwarta, z której wygląda najnowszy zeszyt pisma ‘Kuźnica Kapłańska’, z zaadresowaną obwolutą. Wszystkie meble są w stanie ruiny: biurko ‘trzyma się ściany’, podobnie szafka nocna, miednica z niewylaną wodą, w szafie osobista bielizna i ubranie. Na podłodze sterta książek przykrytych papierem. Podłoga brudna, po kątach pełno ‘kotów'”.
Kolejne dni, wg „Zapisków więziennych” wyglądały następująco: „28 września 1953, poniedziałek (…) rozpoczyna się więc życie więźnia. (…) czuwa nade mną blisko 20 ludzi ‘w cywilu’. Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy (…)
4 października 1953, niedziela (…) Dziś ‘erygowałem’ sobie Drogę Krzyżową, pisząc na ścianie ołówkiem, nazwy stacji Męki Pańskiej i oznaczając je krzyżykiem. Resztę — Ecclesia suplet [łac.: Kościół uzupełnia] (…)
11 października 1953, niedziela. (…) Z pobliskiego kościoła dochodzą śpiewy ludu, w miarę jak rozchylają się drzwi kościelne (może chórowe) na korytarz klasztorny. Radość wstępuje do serca, że Matka Boża hołd swój odbiera”.
Stoczek Klasztorny – klasztor Bernardynów
Drugim miejscem internowania Prymasa Tysiąclecia stał się klasztor w Stoczku Klasztornym, gdzie Sługa Boży był przez rok w odosobnieniu (1953-1954). Klasztor był zniszczony, zawilgocony, z zimnymi posadzkami, a zimą ściany przemarzały. Przez okna nic nie było widać, bo wszystko zasłaniały drzewa, a „bezpieczeństwa” strzegło 30 funkcjonariuszy UB i wysoki mur oraz druty kolczaste.
W „Zapiskach więziennych” tak Prymas Tysiąclecia opisywał swój pobyt: „12 października 1953, poniedziałek. Wprowadzono mnie na pierwsze piętro, na szeroki korytarz, oświetlony na biało; wszędzie znać świeżą farbę. Jestem w obszernym pokoju. Konwojenta w ceracie już nie widzę, chociaż prosiłem go o rozmowę i otrzymałem zapewnienie, że się zgłosi. Nie zgłosił się więcej. Jakiś wysoki drab w czapie na głowie przedstawia mi się jako kierownik domu. Wyjaśnia, że komendanta chwilowo nie ma, ale niedługo nadjedzie. Jakoż wkrótce nadchodzi tęgi jegomość czyniący wrażenie maitre d’hótel. Nie przedstawiwszy się oświadcza mi, że jest to nowe miejsce mego pobytu; w tym domu mam do rozporządzenia dwa pokoje, kaplicę, korytarz i ogród. Obok mieszka ksiądz, który jest kapelanem i siostra zakonna. Obecnie śpią, ale rano się przedstawią. Nie dowiedziałem się, jak się nazywa miejscowość, do której mnie przywieziono”.
To w murach tego dawnego klasztoru bernardyńskiego wydarzyło się jedno z najważniejszych wydarzeń internowania, wydającym owoce jako program przygotowania do Millenium Chrztu Polski, o którym Prymas Tysiąclecia sam tak zapisał: „8 grudnia 1953 roku, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, przed obrazem Świętej Rodziny. …Oddałem się dziś przez ręce mojej Najlepszej Matki w całkowitą niewolę Chrystusowi Panu. W tym widzę łaskę dnia, że sam Bóg stworzył mi czas na dokonanie tego radosnego dzieła”.
Prudnik-Las – klasztor Franciszkanów
Trzecim miejscem internowania był klasztor Franciszkanów w Prudniku-Lesie, gdzie Prymas Tysiąclecia został przetransportowany samolotem z lotniska Wilamowo-Kętrzyn 6.10.1954 roku. Wcześniej z tego miejsca wyrzucono franciszkanów, którzy musieli spakować się w ciągu dwóch godzin i kościół pw. św. Józefa został zamknięty. Było to miejsce maksymalnej izolacji Prymasa Tysiąclecia w ciągu wszystkich lat internowania. Ludności nie pozwolono zbliżać się do klasztoru, a ze względu na bliskość granicy z Czechosłowacją, wartę pełniło wojsko nikogo nie dopuszczając do obiektu.
Wraz z kard. Wyszyńskim przebywali tu ks. Stanisław Skorodecki i s. M. Leonia Graczyk, a więźniów pilnowało 30 funkcjonariuszy UB. W „Zapiskach więziennych” znajdujemy takie słowa: „Wewnątrz gmachu oddano nam do dyspozycji pierwsze piętro z oknami od ogrodu, ku północy. Nasi panowie zajęli drugie piętro. Parter jest dla kuchni i dozorców. Dom jest wybielony. Wszystko tandetne, licho pomalowane. Znać ślady świeżej roboty. Nie sposób zobaczyć żywej 'normalnej’ duszy. Wszystko, co nas otacza, albo chodzi skrycie pod parkanami albo snuje się po korytarzach. Oglądamy jedynie skrawek nieba”.
Proponowano Prymasowi lepsze warunki w zamian za rezygnację z pełnionych funkcji, ale odmówił. Tak o tym trudnym okresie w „Zapiskach więziennych” pisał: „Upływa dziś półtora roku od mej „cywilnej śmierci” w tym zamaskowanym obozie koncentracyjnym, odgrodzonym wstydliwie od świata festonami drutów, kabli, zasieków kolczastych, murów, posterunków, itd. Nie mam przy sobie nic, co nie nosiłoby na sobie śladów cenzury nad moim mózgiem, czynami, życiem… Jest to niezwykle ciężka świadomość dla człowieka stworzonego do wolności… Ale każde cierpienie ma swój głęboki sens, który powoli odsłania się, jak upływają dni i przepływają bóle. To jest sens Boży, nie ludzki… Cierpienie kapłana ma zawsze Boży sens, gdyż jest on 'postawiony na znak’… Jeśli więc to jest Tobie, Chryste, i Twemu Kościołowi potrzebne – nie odmawiam Ci niczego, choć wiem, jak trudno jest dać z siebie nawet niewiele. Piszę to z lękiem, czy podołałbym, gdybyś chciał korzystać z mego przyzwolenia. Ale nie mogę odmówić Ci, gdyż Bogu Ojcu, Miłości, Zbawcy, Kościołowi, Ojcu Świętemu, Duszom odkupionym, Owczarni mojej – niczego odmówić nie mogę. Może liche życie moje potrzebne jest właśnie dlatego, bym stał się argumentem Prawdzie! Może to będzie najlepszy czyn całego życia?”.
To cierpienie zrodziło jednak owoce w postaci idei nowych Ślubów Jasnogórskich, na wzór tych z 1655 roku. Sam kard. Stefan Wyszyński tak o tym wspominał: „Czytając «Potop» Sienkiewicza, uświadomiłem sobie właśnie w Prudniku, że trzeba pomyśleć o tej wielkiej dacie. Byłem przecież więziony tak blisko miejsca, gdzie król Jan Kazimierz i prymas Leszczyński radzili, jak ratować Polskę z odmętów” (homilia do górali z 1957 roku).
Komańcza – klasztor Nazaretanek
29.10.1955 r. Kardynała przewieziono samochodem do klasztoru Sióstr Nazaretanek w Komańczy. Same siostry były zaskoczone przyjazdem Prymasa Polski i zupełnie zdezorientowane, ale warunki internowania zostały złagodzone, gdyż mogli go już odwiedzać biskupi polscy, najbliżsi współpracownicy i rodzina, choć za specjalnymi pozwoleniami władz, ale zdarzały się też wizyty nielegalne osób, którym udało się przedrzeć do klasztoru. W czasie pobytu w klasztorze kard. Stefan Wyszyński mieszkał na pierwszym piętrze w pokoju nr 5.
W Komańczy powstaje tekst Ślubów Jasnogórskich, będących programem moralnego przygotowaniem narodu do Milenium Chrztu Polski, które następnie 26 sierpnia 1956 odczytano uroczyście w Częstochowie przy udziale miliona wiernych oraz opracowuje koncepcję Wielkiej Nowenny Tysiąclecia, a wszystko to czyni w chórze klasztornym. Jednocześnie w tym miejscu dokończył „List do kapłanów” oraz zredagował „Zapiski więzienne”.
W 3 rocznicę aresztowania, w Komańczy, Prymas Tysiąclecia stwierdził w „Zapiskach więziennych”: „25.09.1956. Omnia bene fecisti… Po trzech latach mego więzienia ten wniosek uważam za ostateczny. Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia… Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie – jako stróża prawdy i wolności sumień; lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. Ten wniosek zamykam dziś, w godzinie mego aresztowania, swoim Te Deum i Magnificat”.
To właśnie z tego miejsca 28.10.1956 r. po uprzednim przyrzeczeniu przez przedstawicieli rządu przywrócenia Kościołowi głównych praw i naprawienia krzywd, Prymasa Polski wraca na prośbę władz do Warszawy i obejmuje wszystkie swoje funkcje kościelne. Stanowiło to ewenement w krajach socjalistycznych i moralne zwycięstwo samego Prymasa Tysiąclecia, ale także całego polskiego Kościoła.
romi.