Katechezy o spowiedzi – zaproszenie

Drodzy bracia i siostry,

w tę dwudziestą drugą niedzielę zwykłą w ciągu roku, kiedy kapłan zbiera nasze intencje, z którymi przychodzimy: i te wypowiedziane głośno i te, które są głęboko ukryte w naszych sercach, woła w naszym imieniu do Boga: „zaszczep w naszych sercach miłość ku Tobie i daj nam wzrost pobożności, umocnij w nas wszystko co dobre i troskliwie strzeż tego co umocniłeś” (Kolekta).

Bo tak naprawdę przez zaszczepienie w naszych sercach Bożej miłości rodzi się nasza wiara. Ta wiara następnie daje nam wzrost pobożności, umacnia w nas wszystko co dobre przez działanie Bożej łaski, pozwala też walczyć z grzechem, z tym co złe. I Bóg przez tę swoją miłość i miłosierdzie, jakie nam okazuje, strzeże w nas swoją łaską nieustannie tego, co umocnił.

I właśnie w duchu tych słów tej modlitwy, chcemy Was zaprosić z duszpasterzami na cykl czterech katechez o spowiedzi: „Jak owocnie przeżywać sakrament pokuty i pojednania?”. I najpierw w ten pierwszy czwartek miesiąca września, w najbliższym tygodniu, będziemy chcieli się pochylić nad tym, czym spowiedź jest, a czym spowiedź nie jest, bo bardzo często nasze wyobrażenia mijają się z tym, czym rzeczywiście spowiedź jest.

A następnie w kolejnych miesiącach, w pierwsze czwartki o godzinie 19, rozważymy pięć warunków dobrej spowiedzi świętej, jak sama nazwa mówi dobrej, czyli owocnie przeżytej. A na sam koniec zajmiemy się kwestią zadośćuczynienia Panu Bogu i drugiemu człowiekowi, którą połączymy z tym, co czynimy w pierwszy piątek miesiąca, kiedy wynagradzamy Najświętszemu Sercu Jezusowemu i co czynimy w pierwszą sobotę miesiąca, kiedy wynagradzamy Niepokalanemu Sercu Maryi.

Zapewne niektórzy z Was pamiętają, że kilka miesięcy temu, kiedy rozpoczynał się Rok Święty, w styczniu przywołałem słowa papieża Franciszka z Bulli Jubileuszowej. I dobrze by się stało, gdyby te słowa znów wybrzmiały i już dzisiaj stały się pewnego rodzaju duchowym testamentem papieża Franciszka, który nam zostawił, kiedy otwierał Rok Święty, Rok Jubileuszowy, kiedy w Bulli Jubileuszowej pisał: „Sakramentalne pojednanie nie jest tylko piękną sposobnością duchową, ale stanowi decydującą i niezbędny krok na drodze wiary każdego człowieka. Tam pozwalamy Panu zniszczyć nasze grzechy, uleczyć nasze serca, podnieść nas i objąć, abyśmy poznali Jego czułe i współczujące oblicza. Nie ma bowiem lepszego sposobu na poznanie Boga niż pozwolenie Mu, by nas pojednał ze sobą (por. 2 Kor 5, 20), rozkoszując się Jego przebaczeniem”.

I wołał do nas na początku Roku Świętego, dalej papież Franciszek: „Nie rezygnujmy zatem ze spowiedzi, ale odkryjmy na nowo piękno sakramentu uzdrowienia i radości, piękno przebaczenia grzechów” (Bulla „Spes non confundit”, nr 23). I właśnie w tych czterech katechezach o spowiedzi będziemy to piękno chcieli odkryć. Najpierw piękno sakramentu uzdrowienia, jakim jest spowiedź, bo Bóg wydobywa nas z choroby naszego serca, naszej duszy, z choroby naszej codzienności. Będziemy chcieli zobaczyć piękno tej radości, która rodzi się w nas, kiedy jesteśmy pojednani z Bogiem i wreszcie to piękno przebaczenia grzechów, kiedy Bóg przyjmuje nas z wielkim miłosierdziem.

Drodzy bracie i siostry,

często spowiedź przeżywamy przy okazji, choć może czasami nawet dość pobożnej:, w pierwsze piątki miesiąca, pierwsze soboty, przed świętami Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, z okazji różnych rodzinnych uroczystości, czasami również przeżywamy przy okazji przyjścia na mszę świętą, żeby było dwa w jednym. I wtedy zaczyna nam uciekać istota tego sakramentu. Często potem narzekamy, że to nie działa, że ten sakrament nie przynosi oczekiwanych efektów, zmiany w naszym życiu, nie przynosi tych skutków, których pragniemy, których chcemy. I z jednej strony wiemy dobrze, że Bóg działa w tym sakramencie, jak mawiała św. siostra Faustyna, w tym Trybunale Miłosierdzia, i nie ma tutaj żadnej wątpliwości, tego jesteśmy pewni.

Ale owocność spowiedzi też zależy od tego, na ile my włożymy swój wysiłek. Najpierw w przygotowanie się do tego sakramentu, następnie jego przeżycie wraz z pięcioma warunkami dobrej spowiedzi świętej, by jak mówi nam Słowo Boże, wydać dobre owoce nawrócenia (por. Łk 3, 8). Bo to właśnie współpraca z daną nam przez Boga łaską w tym sakramencie rodzi owoce. To nie jest jakiś automatyzm czy przeżywanie sakramentu przy okazji, bo ono samo w sobie efektu nie przyniesie bez naszej współpracy.

I czasami też, kiedy niewłaściwie podchodzimy do spowiedzi świętej, rodzi się rozczarowanie w nas. Czasami wręcz rodzi się strach, a w konsekwencji rezygnacja ze spowiedzi lub też rzadkie jej przeżywanie, zamiast tego regularnego. Bo przykazanie kościelne mówi, że przynajmniej raz w roku należy się spowiadać. Ale ważne jest to pierwsze słowo, przynajmniej, to nie oznacza tylko raz w roku, bo chrześcijanin nie jest powołany do minimalizmu, ale jest powołany do regularnego formowania swojego sumienia.

I spróbujmy spojrzeć w świetle dzisiejszego Słowa Bożego, które do nas jest skierowane w tę niedzielę, właśnie na spowiedź. I najpierw patrząc na Mądrość Syracha (por. Syr 3, 17-18. 20. 28-29), widzimy, że poucza nas ona, że podstawą spowiedzi jest pokora. Człowiek, który nie jest pokorny, nie potrafi uznać, że potrzebuje zbawienia, a uważa, ze on tego zbawienia tak naprawdę nie potrzebuje. Uważa, że jest samowystarczalny. A zatem trzeba uznać swoją słabość, małość i grzeszność, stając w pokorze przed Bogiem i zobaczyć siebie nie tak, jak ja na siebie patrzę, nie tak, jak patrzą na mnie inni ludzie, ale zobaczyć siebie oczyma Boga.

I dalej autor Listu do Hebrajczyków (por. Hbr 12, 18-19. 22-24a) przypomni nam, że właśnie spowiedź daje nam przystęp do Boga przez Jezusa Chrystusa, bo to na drzewie krzyża zostały przybite również nasze grzechy. I wtedy będziemy w stanie wejść w tajemnicę Bożego Miłosierdzia, gdy rzeczywiście zrozumiemy, że nasze imiona są zapisane w sercu Boga, w którym łączy się to, co dla nas po ludzku jest niepojęte. I obojętnie, co by kto twierdził, to prawdą wiary jest, że jest to Bóg, który jest sędzią sprawiedliwym, bo jako jedyny potrafi nas ocenić w sposób właściwy, nie patrząc tylko po zewnętrznych pozorach, ale jest jednocześnie miłosiernym sędzią, który przebacza nam nasze grzechy.

Bo jak poucza nas ta dzisiejsza Ewangelia (por. Łk 14, 1. 7-14), do Jezusa Chrystusa można podchodzić na różne sposoby. Można śledzić Go jak ta jedna grupa z Ewangelii, ale jeżeli przyjmiemy taką postawę, to z nieufnością będziemy Go przyjmować. I wtedy pojawi się w nas blokada wobec spowiedzi świętej. Ale można Jezusa Chrystusa przyjąć z ufnością, z nadzieją, słuchać Jego słowa, tym słowem nasiąkać, tak jak krople wody, które spadają i ostatecznie wszystko nasączają. I wtedy, jeżeli jesteśmy nasączeni tym Bożym Słowem, pozwolimy Bogu działać, Jego łasce w nas, to wtedy rodzi się w nas możliwość przemiany.

Bo często robiąc wiele rzeczy i tych codziennych, ale również przenosimy to na kwestie wiary, spodziewamy się czegoś. Spodziewamy się czegoś od ludzi, wobec których jesteśmy życzliwi, spodziewamy się czegoś od Boga, kiedy do Niego się zwracamy. A dziś przecież Jezus pokazuje nam w Ewangelii, że mamy liczyć nie na to, co dziś otrzymamy, ale co otrzymamy w wieczności.

Kiedy spojrzymy na spowiedź, to widzimy, że ona daje nam czyste serce, pozwala przyjąć Boga do tego serca, a zatem pozwala nam oglądać Boga już tu i teraz, a również pozwoli nam tego Boga oglądać w wieczności.

Drodzy bracie i siostry,

kiedy będziecie wychodzili z kościoła, każdy może zabrać tę ulotkę, zaproszenie, które do Was jest skierowane na te najbliższe cztery pierwsze czwartki miesiąca. od września do grudnia, kiedy o godzinie 19.00 będziemy przeżywali katechezy o spowiedzi. I niech w tym przeżywaniu towarzyszą nam słowa papieża Leona XIV, które wypowiedział niedawno w jednej ze swoich katechez (13.08.2025), kiedy rozważał zdradę Judasza. I niech one podprowadzą nas do owocnego przeżywania sakramentu pokuty i pojednania: „Jeżeli uznamy nasze ograniczenia, jeśli pozwolimy, by dotknęło nas cierpienie Chrystusa, wówczas możemy w końcu narodzić się na nowo. Wiara nie chroni nas przed możliwością popełnienia grzechu, lecz zawsze ofiaruje nam drogę wyjścia, drogę miłosierdzia. Zbawienie zaczyna się właśnie tutaj, od świadomości, że to my możemy zniszczyć zaufanie do Boga, ale to również my możemy je podjąć na nowo, strzegąc go i odnawiając. W gruncie rzeczy na tym polega nadzieja, na świadomości, że nawet jeżeli my możemy zdradzić, On nie przestaje nas kochać. A jeśli pozwolimy, by dosięgła nas ta miłość pokorna i zraniona, ale zawsze wierna, wtedy naprawdę możemy się odrodzić i zacząć żyć już nie jako zdrajcy, lecz jako zawsze miłowane dzieci”. Amen.