Bóg daje na drogę „Chleb Życia” i „Duchowy Napój”

Drodzy Bracia i Siostry!

Podstawą Eucharystii jest chleb i wino, najprostsze ludzkie dary służące do Eucharystii. To znak tego pokarmu, jaki Bóg daje nam na drogę życia, to znak pełni życia. Sługa Boży ks. kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, mawiał, że „zborze znaczy, że z Bożego zostało wzięte i dane Dzieciom Bożym na pokarm”. Chleb i wino z Bożej ręki zostało wzięte i dane Dzieciom Bożym na pokarm, już nie ten doczesny, ale ten wieczny.

W ten sposób, w tej Mszy Świętej Wieczerzy Pańskiej, widzimy iż pszenica, z której powstaje zarówno chleb powszedni, jak i eucharystyczny, jest jak szpik kostny w organizmie człowieka, a wino jak krew w organizmie człowieka. W naszym życiu, kiedy one są zdrowe, to zdrowe jest całe ciało człowieka, a kiedy wyniki są złe, to powód do niepokoju i szukania źródła trawiącej nasz organizm choroby.

Wiemy dobrze z naszego ludzkiego doświadczenia, że nie ma życia człowieka bez pokarmu i napoju. Najpierw bowiem bez nich słabną nasze siły, następnie nie jesteśmy w stanie wykonywać swoich codziennych obowiązków, aż w końcu taka sytuacja prowadzi do śmierci fizycznej. Tak samo nie ma prawdziwego życia wiary, życia duchowego, bez posilania się Ciałem I Krwią Chrystusa. Kiedy brakuje nam tego Bożego Dary, to wtedy najpierw słabną nasze siły duchowe, później nie mamy mocy, by wypełniać obowiązki wynikające z tejże wiary, aż wreszcie nasza wiara staje się martwa, nie ma jej najzwyczajniej (por. Jk 2, 14. 20. 26).

Kiedy kapłan składa na ołtarzu w czasie Najświętszej Ofiary chleb eucharystyczny, wtedy modli się, by „owoc ziemi i pracy rąk ludzkich”, czyli wysiłku człowieka, stał się dla nas „chlebem życia”. Wiemy dobrze bowiem, że chleb powszedni, który spożywamy, daje siły, życie i moc w codzienności, ale ostatecznie nie chroni nas od śmierci fizycznej, bo przyjdzie ona prędzej czy później na nas w naszym życiu. Dopiero ten chleb eucharystyczny, przemieniony mocą Bożego Ducha, w Ciało naszego Pana Jezusa Chrystusa, chroni nas od śmierci wiecznej i czyni nas nieśmiertelnymi.

Kiedy kapłan składa na ołtarzu w czasie Najświętszej Ofiary kielich z winem oraz odrobiną wody, wtedy modli się, by „owoc winnego krzewu i pracy rąk ludzkich”, czyli znów wysiłku człowieka, stał się dla nas „napojem duchowym”. Wiemy dobrze bowiem, że wino jest dane człowiekowi do świętowania, do dzielenia radości z innymi, ale choć niesie ze sobą chwilową radość, to jednak ostatecznie nie  wyzwalana nas ze smutku. Dopiero to wino, przemienione mocą Bożego Ducha, w Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa, daje nam pełnię Bożego szczęścia i moc w doczesności, abyśmy nie zrezygnowali, nie zniechęcili się, nie zdezerterowali z drogi wiodącej do wieczności.

Drodzy Bracia i Siostry!

Co zatem musi się stać, by powstał chleb i wino, które nam tak bardzo służą w życiu codziennym? Co musi się stać, by ten chleb eucharystyczny i to wino z odrobiną wody, zrodzone z wysiłku człowieka: jego pracy i potu, stały się dla nas „chlebem życia” i „napojem duchowym”?

Pszenica musi zostać starta, by w młynie powstała dobra mąka, i na ten chleb powszedni i na ten chleb eucharystyczny, by służył umocnieniu sił człowieka w codzienności i chwale Boga w Eucharystii. Winne grono musi zostać starte, zmiażdżone, by puściły sok, by następnie on mógł przefermentować i stać się winem dla radości człowieka i dla oddawania chwały Bogu w Eucharystii.

Jednak, by powstał ten „chleb życia” i ten „duchowy napój” potrzebne były młyny krzyża – znaku hańby, męki, poniżenia – gdzie Chrystusowe Ciało zostało sponiewierane, umęczone, jednym słowem starte, by „wydane za nas i za wielu, za wszystkich” służyło człowiekowi zbawieniem. Potrzebna była ta tłocznia krzyża – znaku najgorszej ze śmierci i najbardziej dotkliwego osamotnienia człowieka – gdzie została wylana „za nas i za wielu, za wszystkich” Boża Krew, niosąca człowiekowi życie Boga w darze zbawienia. W ten sposób Bóg, który „nie przyszedł na ten świat, aby mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (por. Mk 10, 45), służy człowiekowi mocą swego przenajświętszego Ciała i Przenajdroższej Krwi.

Dzisiejszego wieczoru, świętujemy nie dzień Bożego Ciała, bo to inna uroczystość, ale przeżywamy ucztę pożegnalną Chrystusa ze swoimi uczniami, ucztę miłości, która od zapowiedzi Ostatniej Wieczerzy idzie do realizacji ten obietnicy w Krzyżu Chrystusa. Bóg bowiem wciąż nam o tym w sposób bezkrwawy przypomina, gdy gromadzimy się w tym kościele – w naszym Wieczerniku – by Bóg mógł wobec nas ponawiać tę ofiarę krzyża z Golgoty, gdzie zostało za nas wydane Jego Ciało i przelana Jego Krew.

Wszystko to po to, aby zmazać nasze grzechy, poprzez przebicie Chrystusowych rąk i nóg do krzyża, przebicie a właściwie przeoranie otwartego dna nas, pełnego miłości Bożego Serca włócznią żołnierza, aby nasze serca zostały prawdziwie uzdrowione. Nie przypadkiem dziś w I Modlitwie Eucharystycznej, najstarszej modlitwie Kościoła, usłyszymy słowa „On to w dzień przed męką, za zbawienie nasze i całego świata, to jest dzisiaj… wziął chleb… i wino…”, przemieniając je mocą Bożego Ducha w swoje Ciało i swoją Krew, by dla nas ludzi to „dzisiaj” wciąż dla nas trwało, gdy gromadzimy się na Eucharystii.

Drodzy Bracia i Siostry!

Dlaczego dzisiejszego wieczoru, rozpoczynając tą Mszą świętą Wieczerzy Pańskiej, Święte Triduum Paschalne, wchodzimy z Chrystusem na drogę paschy? Po co wchodzimy w tym świętym czasie w Jego paschę, Jego przejście, jakiego dokonał dla nas w swojej męce, śmierci i zmartwychwstaniu?

Najpierw po to, by pozwolić Jezusowi jako Miłosiernemu Samarytaninowi (por. Łk 10, 30-37) podnieść nas pobitych, na wpół umarłych, z prochu ziemi, pobijanych naszym grzechem oraz przez drugiego człowieka: jego słowami i czynami. Pozwolić Jezusowi, by mógł się pochylić do naszych stóp, pochylić się nad nędzą naszego poobijanego serca, zalewając je winem i oliwą swojej Krwi. Pozwolić Jezusowi, aby dalej mógł nas leczyć, pielęgnować, karmić i dawać siłę mocą swego Ciała, byśmy w naszym codziennym życiu, naznaczeni mocą Bożego Ducha w sakramencie chrztu i bierzmowania, sami nie przechodzili obojętnie wobec drugiego człowieka.

Dalej, by przestać wreszcie być biernymi uczestnikami Eucharystii, niczym widzowie w teatrze, ale stać się mocą Bożego Ducha czynnymi naśladowcami dobroci i miłości Boga wobec nas ludzi, wobec każdego człowieka bez wyjątku, nawet jeśli jest dla nas trudny, go nie lubimy, sprawia nam przykrość. Bo dziś Bóg jednoczy nas przy wspólnym eucharystycznym stole, nie czyniąc żadnych wyjątków i nikogo nie odrzucając, choć my sami niestety tak bardzo między sobą dziś jesteśmy podzieleni na stronnictwa i frakcje. On chce pokazać nam, że jedność jest jedynie możliwa wtedy, gdy z Niego czerpiemy pełnię miłości i życia (por. Kolekta Mszy Wieczerzy Pańskiej).

Wreszcie, Bóg zabiera nas w drogę, aby dokonać wobec nas swojej paschy, swojego przejścia, prowadzącego z niewoli i ciemności grzechu do wolności i światła Bożej łaski. Chce, aby każdy z nas zostawił swój Egipt, kraj niewoli oraz swojego osobistego Faraona, który nas krępuje i więzi i abyśmy wybrali Ziemię Obiecaną, krainę wolności jaką ofiaruje nam Bóg. Bo On, jeśli tylko chcemy, czyni w naszym życiu to samo co uczynił niegdyś w historii Narodu Wybranego (por. Wj 12, 1-8. 11-14).

Znakiem tego są dwa chleby: chleb niewoli i chleb wolności. Pierwszym jest chleb niewoli, jedzony pospieszne w czasie uczty paschalnej, który był bez smaku, niewyraźny, jałowy. Dlatego znakiem naszej niewoli jest ciągłe biadolenie, niezadowolenie, narzekanie i krytykanctwo, egoizm i myślenie tylko o osobie, szemranie przeciw Bogi i człowiekowi, jak Naród Wybrany w niewoli i w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej.

Drugim jest chleb wolności, jakim staje się dla nas sam Bóg, którego Ciało zostało starte dla nas na krzyżu na mąkę, ale aby wyrobić to Boże Ciasto zbawienia, potrzebna była jako zaczyn, dobry pożyteczny zakwas, także przelana na krzyżu Chrystusowa Krew. Ten chleb wolności: „chleb życia” i „duchowy napój” jest nam dany po to, aby był dzielony, przekazywany. Jest dany, by służył przechodzeniu z niewoli do wolności, ze śmierci do życia nie tylko symbolicznie, jak to czynimy w Triduum Paschalnym, ale rzeczywiście mocą Bożego Ducha w naszym codziennym życiu.

Drodzy Bracia i Siostry!

Znakiem naszego wyzwolenia, jako Dzieci Bożych, jest ten „chleb życia” i „duchowy napój”, jaki Bóg ofiaruje nam w Eucharystii. To One daje siłę do walki, by wychodzić z niewoli grzechu. To On daje ochronę naszych ust i serc przed obcymi Ewangelii wartościami, które nie służą naszej wierze.

To One dają moc do służby wobec drugiego człowieka, nawet za cenę poniżenia: pochylenia się jak niewolnik do ziemi, obmycia i ucałowania stóp drugiej osoby (por. J 13, 1-15). To właśnie znaczy Jezusowe „umiłowanie do końca”. To One pozwalają nam zobaczyć jaka jest nasza chrześcijańska godność w oczach Bożych, wynikająca w mocy Ducha Bożego z sakramentu chrztu świętego, w którym zaczęła się dla nas droga wiary.

One pozawalają zobaczyć, jak Bóg mocą swojego Ducha, wybawia mnie z niewoli zła i pozwala dzięki namaszczeniu Bożego Ducha, wyślizgnąć się jak zapaśnik, którego ciało jest namaszczone oliwą, z rąk przeciwnika naszego zbawienia. O tym przecież przypomina nam dzisiejszy poranny znak z katedry, kiedy na Mszy Krzyżma zostały poświęcone oleje krzyżma, katechumenów i chorych, służące m.in. do sprawowania sakramentu chrztu i bierzmowania.

Bóg, który dziś daje nam znak paschy, przejścia, wskazuje na prawdziwą wolność, do jakiej uzdalnia nas przez Ofiarę Chrystusa: Jego Przenajświętsze Ciało i Jego Przenajdroższą Krew. Jak za chwilę usłyszymy w śpiewie prefacji: „to Ciało, za nas wydane, umacnia nas gdy Je spożywamy… ta Krew, za nas wylana, obmywa nas, gdy Ją pijemy” (por. 1 prefacja o Najświętszej Eucharystii).

Dlatego Bóg zostawia nam dziś przed oczami, 3 obrazy – znaki. Najpierw pierwszy znak to znak chleba kwaszonego, ciasta które rośnie i nadyma się, jak Faraon we swojej władzy i pysze, uznający siebie nawet za większego od Boga. To znak naszego grzechu, naszej niewoli, chęci panowania nad innymi, pychy, egoizmu i zapatrzenia się w siebie. Taki chleb nie nadaje się na Eucharystię, bo Ciałem Chrystusa nigdy nie będzie, nawet wobec największych wysiłków człowieka i wypowiedzianych przez niego wielu słów.

Drugim znakiem jest znak chleba niekwaszonego, chleba przypominającego niewolę, grzech, ludzką słabość i bezradność. Ten chleb, który widzimy w eucharystycznej hostii, stającego się dla nas znakiem początku drogi z niewoli do wolności, paschy Pana i naszej paschy. To właśnie ten chleb, mocą Bożego Ducha, staje się Najdroższym Ciałem naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Trzecim zaś znakiem jest wino, którego Izrael nie miał w kraju niewoli – w Egipcie, ale którego mógł doświadczyć dopiero w Ziemi Obiecanej – Kraju Kanaan, gdy do niego dotarł. To wino staje się znakiem ludzi wolnych, wyzwolonych jedynie przez Boga i Jego mocą, którzy nie są zgorzkniali i uciążliwi dla innych. Wino bowiem rozgrzewa, rozwesela serce i daje człowiekowi słodycz, gdy mocą Bożego Ducha, staje się Przenajświętszą Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa. Człowiek wolny zatem nie jest w swoim życiu ani octowaty, by słowem i czynem wykrzywiał w grymasie bólu twarz innego człowieka ani zakalcowaty, by stawał przysłowiową „kością:” w gardle, nie pozwalając innym posilić się dobrymi wartościami.

Drodzy Bracia i Siostry!

W ten sposób Jezus, na początku naszej drogi w Triduum Paschalnym, pokazuje nam czym jest droga Eucharystii. To nie nadymać się sobą, bo to zawsze rodzi niezadowolenie, ale napełniać się Bogiem, bo On zawsze niesie wyzwolenie i życie. Droga ludzi wolnych mocą Bożego Ducha, to droga ludzi zdolnych pochylić się nad stopami drugiego człowieka w duchu służby, jak to uczynił sam Bóg. To droga, po której chce nas poprowadzić Jezus, jeśli dobrze przeżyjemy Triduum Paschalne, to droga dobrego przeżycia także każdej Eucharystii, która nas nie dzieli, ale łączy. Amen.