W maleńkiej wiosce żyje małżeństwo rolników. Oboje są na rencie, ziemie oddali na rzecz Skarbu Państwa. Na utrzymanie musi starczyć im 400 złotych. Mąż jest bardzo poważnie chory. Każdego miesiąca musi dostawać zastrzyk, który pozwala mu żyć. Bez przyjęcia lekarstwa umarłby. Kiedyś trudno było dostać lekarstwo. Dobrzy ludzie sprowadzali je z zagranicy. Obecnie można je dostać bez problemu w Polsce. Niestety choroba, na którą choruje ten mąż jest tak rzadka, że Ministerstwo Zdrowia wprowadziło ten lek na listę środków pełnopłatnych. Zastrzyk kosztuje 650 złotych. Brak zastrzyku oznacza śmierć tego człowieka. Osobom, które od lat troszczą się o dostarczenie lekarstwa udało się zdobyć pieniądze na dwa kolejne miesiące… A co będzie dalej…
Takich sytuacji i problemów mógłbym mnożyć bez liku, ale nie o to tutaj przecież chodzi.
Bracia i Siostry!
Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam tak bardzo ludzką stronę postaci Jezusa. Chrystus chciał udać się na miejsce pustynne, ale tłumy dowiedziawszy się o tym, przyszły na to miejsce. Możemy przypuszczać, że Jezus chciał się udać na modlitwę lub zwyczajnie chciał odpocząć, gdyż tłumy ciągle Go otaczały.
Jezus jednak widząc tłumy, od których chciał choć na chwilę odpocząć, nie narzeka, nie wyrzuca im tego, że nie chcą Mu dać spokoju, że nie chcą na chwilę pozostawić Go samego… Zbawiciel postąpił zupełnie inaczej. Gdy ujrzał wielki tłum zlitował się nad nimi i uzdrowił chorych, których do Niego przyniesiono.
Jezus idzie nawet jeszcze dalej. Gdy uczniowie mówią Mu, żeby odprawił tłumy, to każe On uczniom nakarmić tę wielką rzeszę ludzi. Jezus rozmnożył chleb i ryby. Dokonał cudu, który zadziwił nawet Jego uczniów. Nie dość, że chleba starczyło dla 5 tysięcy, to jeszcze zebrano 12 pełnych koszy resztek tego jedzenia.
Bracia i Siostry!
Ludzie, którzy szli za Jezusem, by słuchać Jego słów pełnych mocy, byli świadkami i uczestnikami cudu rozmnożenia chleba. Zawiodły wszelkie ludzkie rachuby, gdyż dobroć i wspaniałomyślność Boga okazała się o wiele większa od ludzkich przewidywań. Co do nas mówi dziś Jezus przez opowieść o cudownym rozmnożeniu chleba?
Bracia i Siostry!
Ewangelia podkreśla, że Jezus najpierw zobaczył ludzką nędzę i biedę oraz niedolę ludu, który był jak owce nie mające pasterza. Było to spojrzenie wrażliwych oczu, które zawsze potrafią dostrzec nieszczęście drugiego człowieka, nawet najbardziej skrywane. Następnie Jezus ulitował się nad ludźmi, którzy potrzebowali pomocy. Chrystus okazał wielką wrażliwość serca. Wreszcie Jezus pomógł tym ludziom konkretnie, gdy rozmnożył chleb i ryby.
Bracia i Siostry!
Jezus w swojej działalności widział nie tylko potrzeby ludzkiego ducha, ale potrafił dostrzec także codzienne i tak bardzo przyziemne potrzeby ciała oraz zaradzić im. Podobnie mają czynić Jego uczniowie. Skoro zaś nazywamy siebie uczniami Jezusa, to także nas zobowiązuje postawa Zbawiciela. Podobnie ma czynić każdy z nas.
Potrzeba więc, abyśmy najpierw zobaczyli ludzką biedę. Trzeba, abyśmy nie udawali, że nie widzimy problemu lub, że wcale go nie ma. Przecież wokół nas tak wielu bezrobotnych, biednych, bezdomnych, rodzin, którym nie starcza środków na „chleb powszedni”, dzieci, które odczuwają głód i nie mogą się najeść do syta. Wystarczy tylko wyjść z domu, a te wszystkie problemy staną nam przed oczami.
Potrzeba, abyśmy tak jak Jezus, mieli oczy wrażliwe na wszelką krzywdę, niesprawiedliwość, biedę i zło, które dotykają drugiego człowieka. To jednak nie wystarczy. To jst tylko pierwszy krok, a przecież trzeba nam iść dalej w tym naśladowaniu Jezusa.
Kolejnym krokiem jest okazanie tym wszystkim potrzebującym ludziom wrażliwego serca. Nie chodzi tu o jakąś litość, która łączy się z pogardą. Nie tak bowiem czynił Jezus. On nie deptał, ale podnosił człowieka na duchu. Chodzi zatem o pełną miłosierdzia miłość i współczucie. Nie możemy uważać się za ludzi lepszych od tych, którzy cierpią… Każdy z nas jest człowiekiem… Każdy z nas został odkupiony drogocenną Krwią Chrystusa i stał się dzieckiem Bożym. W oczach Boga, Ojca pełnego miłosierdzia, mamy wszyscy taką samą wartość.
Wreszcie na koniec, po dostrzeżeniu problemu i poruszeniu serca przepełnionego miłością przychodzi czas na realizację tej miłości w konkretnej sytuacji. Trzeba w sposób konkretny, jak Jezus, zaradzić tym ludzkim potrzebom, które dostrzegliśmy. Nie można pozostać tylko na pozycji obserwatora, który patrzy, ale którego nie interesuje sytuacja drugiego człowieka. Trzeba dać chleb głodnym, kubek wody spragnionym, odzież tym, którzy jej nie mają…
Bracia i Siostry!
W naszych sercach może czasem rodzić się lęk, że kiedy pomożemy innym, to nam samym nie starczy środków na utrzymanie. Chrystus jednak uczy nas dzisiaj, że mamy patrzeć inaczej – patrzeć oczami Bożymi, a nie tylko ludzkimi. Bóg miłuje radosnego dawcę i błogosławi człowiekowi, który drugiemu okazuje dobro. Jeśli ofiarujemy drugiemu człowiekowi naszą pomoc: materialną, duchową, a może czasem wystarczy uśmiech i dobre słowa, to Bóg da nam pełne kosze błogosławieństwa, o czym słyszeliśmy w Ewangelii.
To wszystko, co ofiarujemy, czasem nawet ze swego niedostatku, naszym bliźnim, to procentuje w Bożym Banku na naszą korzyść. Jest to Bank pewniejszy niż wszelkie banki, w których składamy nasze pieniądze, niż Fundusze Emerytalne czy Fundusze Powiernicze. Bowiem to, co ofiarowaliśmy innym, Bóg przemienia jako nagrodę dla nas samych. Nasze dobre czyny nie tylko sprawiają, że ludzie chwalą Ojca, który jest w niebie, ale też stają się dla nas kluczem do szczęścia wiecznego. Amen.