Moralna odnowa w duchu prawdziwej „Solidarności”

Drodzy Bracia i Siostry!

Gromadzimy się dziś w 30. rocznicę wprowadzenia tragicznego dla Polski stanu wojennego. Przed oczami staje noc z 12 na 13 grudnia 1981 roku, kiedy to próbowano w Polskim Narodzie zabić nadzieję i zdusić wolnościowy zryw „Solidarności”. Tragiczna to data z jednej strony, z drugiej zaś mówiąca o sile ducha, opartego na Bogu i prawdziwych wartościach.

Przed oczami, w chocholim tańcu, przewijają się twarze zdrajców i oprawców od generała Wojciecha Jaruzelskiego poczynając a na gorliwych sługusach „czerwonej zarazy” (por. Józef Szczepański, wiersz „Czerwona zaraza”) z partyjnych i esbeckich szeregów kończąc. Twarze sprzedajnych Judaszy, którzy za 30. srebrników spokoju i względnej stabilizacji wydawali innych czy umywali od wszystkiego ręce wzorem biblijnego Piłata.

Jak w kalejdoskopie pojawiają się twarze internowanych, zakatowanych, szykanowanych i prześladowanych. Pojawiają się twarze rodziców, żon, mężów, dzieci żyjących w niepewności a często jeszcze dodatkowo poniewieranych i bez środków do życia, kiedy matki, ojcowie czy rodzeństwo pozbawieni zostali wolności lub zamordowani.

Pojawiają się twarze Polaków w Ojczyźnie i poza Jej granicami, którzy na wieść o tym tragicznym wydarzeniu pospieszyli z bezinteresowną pomocą potrzebującym. Nie można też nie przywołać pamięci tych ludzi na całym świecie, którzy choć nie byli Polakami, to jednak nieobojętny był im los Polski i cierpiących Polaków. Ludzi prawdziwej „Solidarności” człowieka wobec człowieka.

Wreszcie nie można nie zauważyć w tym wirze różnych twarzy, oblicza Jana Pawła II, ks. Jerzego Popiełuszki, licznych biskupów i kapłanów, którzy odważnie domagali się poszanowania człowieka, jego praw, wyciągali rękę z pomocą do tak wielu osób i rodzin, wnosili nadzieję, podtrzymywali na duchu i zanosili modlitwy w intencji Ojczyzny, powtarzając słowa: „Przed Twe ołtarze, zanosim błaganie, Ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie”..

Drodzy Bracia i Siostry!

Wszyscy, którzy rok temu uczestniczyli we Mszy świętej z okazji 30. lecia powstania „Solidarności”, doskonale wiedzą, że rocznice można zasłodzić pięknymi słowami, laurkami, tworzącymi ułudę rzeczywistości. Ja jednak tradycyjnie, chciałbym abyśmy stanęli w prawdzie, bo tylko Ona nas wyzwoli (por. J 8, 32).

Chciałbym, byśmy powracając pamięcią do wydarzeń sprzed 30. laty, kiedy w sercach wielu ludzi i w historii Narodu „czerwona zaraza” znów wpuściła swój śmiercionośny jad, zobaczyli jak wiele z tej śmiertelnej choroby pozostało w nas i jakie niesie ona skutki dziś nam, żyjącym ponoć jako wolni ludzie.

Chciałbym, abyśmy dziś wobec tych, którzy w czasie stanu wojennego i aż do 1989 roku oddali swoje życie za ważne wartości dla wielu pokoleń Polaków, stanęli i zobaczyli czy nie sprzedaliśmy ich ofiary, ich krwi za miskę soczewicy (por. Rdz 25, 29-34), zadowalając się zwykłymi ochłapami nawet nie wolności, ale jej karykaturami.

Sierpniowe postulaty na których straży stali ci, którzy ginęli w kopalni „Wujek” w czasie patriotycznych manifestacji czy skrytobójczo eliminowani przez Służbę Bezpieczeństwa, jako śmiertelni wrogowie „czerwonej zarazy”, która zalała Polskę po zakończeniu II wojny światowej, dotyczyły nie tylko kwestii politycznych czy ekonomicznych, ale co ważniejsze społecznych oraz konieczności oparcia się na wiarygodnych i pewnych wartościach w tych wzajemnych relacjach międzyludzkich.

Drodzy Bracia i Siostry!

Jednym z postulatów była wolność słowa, możliwość propagowania wartości religijnych w środkach masowego przekazu, zaprzestanie represji ze względu na przekonania oraz sprawiedliwość wobec represjonowanych Polskich patriotów, którzy walczyli w Armii Krajowej lub w protestach robotniczych upominali się o Ojczyznę swoich marzeń, na miarę jej rzeczywistych możliwości i aspiracji, wolnej od „czerwonej zarazy”.

Jakże często w czasach „czerwonej zarazy”, a szczególnie w okresie stanu wojennego walczono z krzyżami w szkołach, miejscach pracy, na miejscu śmierci górników w Kopalni „Wujek” czy zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Znikały wtedy często w niejasnych okolicznościach, rabowane przez „nieznanych sprawców”, którzy bali się pokazać swojej twarzy.

Dziś pośród nas, w tej świątyni, jest krzyż którzy znajdował się w pomieszczeniach Kędzierzyńsko-Kozielskiego MKZ-tu. Krzyż ten, wyniesiony po wprowadzeniu stanu wojennego i pieczołowicie przechowywany, musi stać się wyrzutem sumienia dla tych, którzy chcieliby się go pozbyć z publicznej przestrzeni często z zakrytymi twarzami, zasłoniętymi hasłem demokracji, uchwał czy wniosków i tajnego głosowania, zarówno na naszym małym Kędzierzyńskim podwórku, czy na poziomie całej Polski.

Czy to nie jest sprzeniewierzenie się krwi ofiar, tych którzy właśnie o to walczyli w okresie stanu wojennego?

Ważną grupą postulatów było zapewnienie godziwych warunków życia wszystkim obywatelom, aby mogli w spokoju prowadzić swojej codzienne życie, nie przeżywając dramatów związanych z przeżyciem i funkcjonowaniem. Stawano w obronie małżeństwa i rodziny, życia człowieka w każdej jego postaci.

Stan wojenny i zrodzona w czasie jego trwania cała akcja pomocy koncentrowała się na konkretnych małżeństwach i rodzinach, którym udzielano pomocy, chroniono, by zapewnić choćby minimum normalności. Stawano w obronie szykanowanych, bo to było stanięcie w obronie godności cierpiącego człowieka, jego zdrowia i życia.

Dziś tymczasem to, co z tak wielkim trudnej rodziło się z międzyludzkiej solidarności, staje się nieważne. W imię politycznej poprawności, słupków sondażowych czy partyjnych interesów, promuje się tych, którzy chcą szkodzić małżeństwu, rodzinie, społeczeństwu i Narodowi. Promuje się dewiacje i postawy sprzeczne z prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, promuje ludzi bez moralności i za nic mających wartości, które ważne były dla całych pokoleń Polaków.

Czy nie jest to zbezczeszczanie ofiary tych, którzy w czasie stanu wojennego cierpieli?

Wreszcie kolejną grupą stały się postulaty takiego doboru do piastowania stanowisk na różnych szczeblach władzy, aby decydowała o tym fachowość i kompetencja, a nie układy czy koligacje partyjne. Żądano zniesienia przywilejów w dostępie do żywności i środków finansowych na utrzymanie rodzin dla PZPR-owskiej nomenklatury, oprawców z Milicji i SB, którzy przez wiele lat gnębili i mordowali polskich patriotów.

Przeciw uprzywilejowaniu jednych kosztem drugich protestowali strajkujący w zakładach pracy, walczący różnymi metodami z systemem w okresie stanu wojennego. Wszyscy oni nie chcieli Orwelowskiej rzeczywistości, opisanej w „Folwarku zwierzęcym” i dlatego upominali się o swoje słuszne prawa i równe traktowanie wszystkich w różnych dziedzinach życia.

Dziś jakże wiele w tym względzie do zrobienia, skoro w bardzo wielu wypadkach stanowiska obejmują nie ludzie kompetentni i pragnący prawdziwego dobra innych, ale karierowicze, partyjne lizusy, podchlebiające się swoim mocodawcom. Zaś wszelkie głosy ukrócenia przywilejów jednych, którzy jak pasożyty żerują na innych, zwłaszcza odebrania ich oprawcom prawych ludzi, spotykają się z głosami potępienia i oburzenia. Dlaczego tak wielu tych cichych bohaterów minionych lat nie może się doczekać nie przywilejów, ale przynajmniej minimum na swoje funkcjonowanie?

Czy to nie zaniedbanie, wołające o pomstę do nieba i naprawienie krzywdy wobec tych, którzy walczyli o wolną Polskę w czasie stanu wojennego?

Drodzy Bracia i Siostry!

Te dążenia czy chęć odzyskania przez ludzie własnej podmiotowości oraz decydowania o swoich sprawach, brutalnie stłumione zostały w noc stanu wojennego, a konsekwencje tego widzimy do dnia dzisiejszego. Brak przyznania się do winy i brak przebaczenia zatruwa dziś nasza Ojczyznę i wciąż na nowo pleni się „czerwona zaraza”, by tumanić tych, którym nauka wyciągana z historii jest obca.

Wyraźnie widać dziś, że potrzeba nowej rewolucji moralnej, na wzór tej sprzed ponad 30. laty. Ten głos umęczonego, żyjącego w biedzie Narodu, będącego w ciągłym kryzysie i pozbawionego prawa głosu, oszukiwanego przez władzę i środki społecznego przekazu, został zakneblowany decyzją ludzi, którzy bali się o swoje stołki.

Ludzi, którzy są tak mali i nikczemni, że do dziś nie stać ich na jedno proste słowo „przepraszam”. Ludzi, którzy chyba nigdy nie zdobędą się na akt żalu i skruchy, by przebaczenie stało się możliwe. Żeby przebaczyć trzeba wiedzieć komu i za co, bo bez tego nie będzie uzdrowienia relacji społecznych.

Dziś nasuwa mi się gorzka refleksja, którą wypowiem nawet, gdyby wielu tu obecnych się obrażało czy bulwersowało. W okresie stanu wojennego, broniąc każdego człowieka i pomagając wierzącym i niewierzącym Kościół bronił każdego z Polaków i przechowywanej w ich sercach nadziei. Kościół zdał egzamin w tym trudnym czasie, ale wydaje się, że niestety nie zdało go wielu ludzi powołujących się dziś na ideały „Solidarności”. Można odnieść wręcz wrażenie, że deklarowane przez tych ludzi przywiązanie do wartości było tylko hipokryzją, zwykłym oszustwem i zaplanowanym z premedytacją kłamstwem.

Prawdziwa bowiem przemiana wewnętrzna sprawia, że człowiek stoi niewzruszenie przy raz obranych dobrych wartościach, które służą jemu samemu, jego rodzinie i Ojczyźnie. To człowiek który, nie kłamie, nie lawiruje, nie zmienia poglądów i wartości ze względu na sondaże, zainteresowanie mediów. To człowiek, który nie nagina Ewangelii i Bożych Przykazań do swoich celów, ale widzi w nich okazję do troski o drugiego człowieka.

Dziś módlmy się szczególnie o tak bardzo potrzebną przemianę moralną dla nas samych, dla naszych rodzin, dla sprawujących władzę i będących w opozycji do niej. Módlmy się, aby stała się możliwa ta rewolucja moralna, nie poprzez sztuczne gesty czy słowa i przygotowane na pokaz uśmiechy czy uściski, ale jako prawdziwe zjednoczenie serc wokół prawdziwych wartości, które służą człowiekowi, rodzinie i Ojczyźnie. Módlmy się, bo dla ratowania naszej Ojczyzny i prawdziwych wartości, wobec nowej „czerwonej zarazy”, nic innego nam już nie pozostało. Amen.