Kościół jako miejsce pojednania z Bogiem i człowiekiem

Drodzy Bracia i Siostry!

Rozważając dzisiejszy temat, że Kościół jest miejscem spotkania i pojednania, w porannej konferencji zobaczyliśmy już wymiar spotkania z Bogiem i człowiekiem. Dzisiejszego wieczoru, chcemy zobaczyć Kościół jako miejsce pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem, szczególnie w sakramencie pokuty i pojednania czyli spowiedzi świętej.

Musimy uświadomić sobie na początku, że każdy grzech, niezależnie od tego czy jest znany innym czy też nie, wprowadza skutki negatywne nie tylko do naszej relacji z Bogiem, ale także relacji z drugim człowiekiem. Grzech bowiem prowadzi człowieka bardziej do myślenia o sobie i swoich sprawach – do egoizmu, a nie oglądania się na to co jest dobrem dla innych.

Jaki wpływa ma grzech osobisty czy nawet całych grup uczniów Jezusa Chrystusa na wspólnotę Kościoła możemy odnaleźć w Jego słowach z Ewangelii, kiedy mówił: „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze” (J 8, 34-35). Grzech zatem, jak wskazuje przypowieść o Marnotrawnym Synu i Miłosiernym Ojcu, kładzie się cieniem na byciu we wspólnocie wiary, jaką jest Kościół.

W domu, jakim jest Kościół każdy z nas zajmuje jemu należne miejsce i pełni określone zadania. Każdemu zatem należy się troską, a szczególnie jeśli chodzi o sprawy duchowe. Zatem jeśli ktoś zagubił drogę do domu, jakim jest Kościół, zadaniem pozostałych jest odnalezienie go. Podjęcie trudu zarówno poszukiwania, jak i przyprowadzenia na powrót. Tylko taka postawa jest w stanie wywołać prawdziwą radość, gdy zagubiona osoba powróci (por. Łk 15, 3-7).

Patrząc na nas samych widzimy wyraźnie, że nie jesteśmy tylko osobą, która ma duszę, ale także i ciało. Pismo Święte przypomina nam, że to ciało jest „świątynią Ducha Świętego” (por. 1 Kor 6, 19). Zatem należy dbać o tę świątynię, tak jad dbamy o budynek naszego kościoła parafialnego. Ewangelia i wiara nie jest przecież wrogiem ciała, ale przeciw grzechowi, który sprawia chorobę duszy i ciała.

Troszczyć się o swoje ciało, to dbać o swoją świętość w myślach, słowach i uczynkach, jak wyznajemy w czasie aktu pokutnego na początku każdej Eucharystii. Dlatego

„Troska o zachowanie ciała w świętości obejmuje jednak nie tylko sprawy seksualności człowieka, ale również wszystko to, co ciało wyniszcza, np. alkoholizm, narkomanię, itp. Powinniśmy również troszczyć się o świętość ciała bliźniego. Troska ta obejmuje zarówno życie rodzinne, jak i wszelkie relacje towarzyskie i społeczne”

(por. Program duszpasterski „Kościół naszym domem”).

Drodzy Bracia i Siostry!

Wiara to trudne zadanie, które nie łatwo wprowadzać w konkretne postępowanie w codziennym życiu, zgodnie z Przykazaniami Bożymi i Ewangelią. Często spotykamy się nie tylko z własnymi grzechami, ale także z grzechami innych, którzy należą do wspólnoty Kościoła. Gdyby nie Boże przebaczenie w sakramencie pokuty i pojednania, to te grzechy zniszczyłyby nas samych, nasz kontakt z Bogiem i drugim człowiekiem. Dzięki spowiedzi może on ulec odnowieniu.

Nasz Biskup Opolski podkreśla, że występujemy przeciw Bogu i innym, czyniąc ranę wspólnocie Kościoła, kiedy:

„Godzimy w jego jedność – swoją swawolą, przemądrzałością, uporem; zadajemy rany świętości Kościoła – żyjąc po swojemu i depcząc Boże przykazania; lekceważymy jego powszechność – zamykając się na innych, zaniedbując przekaz Ewangelii, wychowanie dzieci w wierze; i zamazujemy jego apostolskość – wskutek słabej znajomości prawd wiary i nauczania Magisterium Kościoła, promowania prywatnych wizji i objawień, idei obcych chrześcijaństwu. Tego wszystkiego i wielu innych rzeczy dopuszczamy sie my, pasterze i wierni, a to rzutuje na obraz Kościoła w społeczeństwie”

(List ks. bp Andrzeja Czai na Adwent).

Skoro wiemy, że Kościół jest święty tylko i wyłącznie świętością Jezusa Chrystusa – samego Boga, to grzech, który pojawia się na skutek naszej ludzkiej słabości nie może nas gorszyć. Grzech i słabość ma nas mobilizować, aby z tych grzechów wychodzić, podnosić się, nawracać. Bóg bowiem daje nam wspólnotę Kościoła, jako dar dla grzeszników. Ten dar nie jest po to, aby w grzechu trwać, ale by widzieć dobro i z grzechem zerwać.

Ewangelia też pokazuje, że skoro sami korzystamy z przebaczenia Boga, to mamy też dzielić się tym przebaczeniem dzielić, być zaczynem pojednania w świecie. Słowo Boże bardzo mocno przypomina: „Jeżeli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6, 14-15).

Każdego dnia w czasie modlitwy prosimy Boga modlitwą „Ojcze nasz”. Czynimy to także w czasie każdej Eucharystii, kiedy przed przekazaniem sobie znaku pokoju odmawiamy tę modlitwę. Mówimy wtedy „przebacz nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (tekst Modlitwy Pańskiej). Czy jednak wprowadzamy te słowa w swoje codzienne życie: w naszych domach, rodzinach, miejscach pracy, w swoim sąsiedztwie?

Drodzy Bracia i Siostry!

Sakrament pokuty i pojednania czyli spowiedzi świętej, aby przyniósł dobre owoce domaga się odpowiedniego przygotowania, a nie podchodzenia do niego z biegu. Jeśli ma być naprawdę okazją do pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem, to musi być dobrze przeżyty, serce otwarte na działanie Bożej łaski. Pomagają temu warunki dobrej spowiedzi świętej, które są nam dane jako pomoc, by sakrament ten wydał owoce w naszym codziennym życiu. Wszystkie one muszą być też poprzedzone modlitwą, najlepiej do Ducha Świętego.

Pierwszym z tych warunków jest rachunek sumienia czyli przypomnienie sobie swoich grzechów. Warto jednak na jego początku nie tyle zagłębić się w grzech, co najpierw patrząc na ten czas od ostatnie spowiedzi, zobaczyć co z pomocą łaski Bożej udało mi się pozytywnego zrobić. Takie patrzenie pozwoli nam właściwie zobaczyć nasze grzechy, a jednocześnie nabrać postawy wdzięczności wobec Boga za Jego dobro.

Najważniejsze jest to, aby rachunku sumienia nie robić byle jak, po łepkach. Czasem mam wrażenie, że niektórzy siedząc przy konfesjonale zdążą jedynie poprzewracać kartki w książeczce, ale nie robią rachunku sumienia. To zaś sprawia, że później spowiedź jest byle jaka, chaotyczna. Najlepiej przygotować się więc przez rachunek sumienia do tego sakramentu wcześniej, w domu lub też przyjść do kościoła wcześniej i zrobić go w świątyni. Trzeba dać sobie czas.

Drugim warunkiem jest żal za grzechy. W żalu za grzechy nie chodzi jednak tylko o słowa, ale o prawdziwą skruchę, która wyraża się w nawróceniu. Nawrócenie zaś to powrót do Boga i odwrócenie się od swego złego postępowania. Zatem niezbędnym warunkiem jest odpowiednie usposobienie osoby, która z tego sakramentu korzysta, a samo przyjście do konfesjonału jeszcze na to nie wskazuje (motywem może być np. wstyd przed rodziną, zadośćuczynienie tradycji spowiedzi świątecznej itp.).

Św. Proboszcz z Ars Jan Maria Vianney, którego często można było spotkać w konfesjonale stwierdził:

„Mówi się, że dużo jest tych, co się spowiadają, ale mało takich, co się nawracają. Oczywiście, znaczy to, iż jest mało takich, co się spowiadają ze skruchą”.

Warto zrobić wszystko, aby nie należeć jedynie do tych pierwszych, którzy się spowiadają, ale by spowiadać się skutecznie z prawdziwą skruchą i nawróceniem. W tym na pewno pomoże właściwe podejście do żalu za grzechy w czasie spowiedzi.

Trzecim warunkiem jest mocne postanowienie poprawy. Obrazowo można powiedzieć, że ten warunek, to zarówno wyrażenie słowami tego postanowienia, jak też uświadomienie sobie z czego muszę się poprawić i opracowania planu walki z konkretnym grzechem. Skoro od poważnych problemów nie można uciekać, a czasami tak się zdarza, to warto usłyszeć, co mówił przywołany już proboszcz z Ars:

„Choć pokłóciła się z mężem, zrobiła w domu awanturę, pędzi się wyspowiadać, że zapomniała pacierza”.

W wypadku braku takiego mocnego postanowienia poprawy lub też, gdy jest ono niewłaściwe (np. ktoś wyraźnie stwierdza, że nie ma zamiaru się poprawić: nadal nie będzie chodził na Msze świętą, współżył poza małżeństwem, żył w związku bez ślubu kościelnego czy też używał środków antykoncepcyjnych), kapłan nie tylko może, ale powinien nie udzielić rozgrzeszenia, gdyż w takim wypadku ono i tak byłoby nieważne, bo nie ma postanowienia poprawy.

Dopiero tak przygotowani możemy przystąpić do samego sakramentu spowiedzi, aby spełnić czwarty warunek, jakim jest szczera spowiedź. W trakcie spowiedzi zatem należy wyznać wszystkie grzechy ciężkie czyli śmiertelne, których człowiek dopuścił się od czasu ostatniej spowiedzi świętej. Jest to jedyny sposób ich odpuszczenia (por. J 20, 20-23) i nie ma co słuchać występujących przeciw nauczaniu Kościoła, mówiących o odpuszczeniu grzechów w tzw. spowiedzi powszechnej. W zwykłych warunkach nie ma odpuszczenia grzechów bez indywidualnej spowiedzi świętej w konfesjonale.

W spowiedzi świętej zalecane jest także wyznanie grzechów powszednich czyli lekkich, gdyż pomaga to w odpowiednim kształtowaniu sumienia, w walce z pokusami i skłonnościami do grzechu, pozwala poddawać się leczącej mocy samego Chrystusa, a co za tym idzie rozwijać się duchowo. Pozwala to tez uniknąć dwóch podstawowych chorób sumienia, jakimi są skrupulanctwo, czyli widzenie we wszystkim grzechu oraz szerokiego jak wrota od stodoły, gdzie już grzechu się nie widzi.

Kiedy zakończymy wyznawanie grzechów i otrzymamy przebaczenie, którego znakiem jest rozgrzeszenie udzielone przez kapłana w imieniu Chrystusa i Kościoła, wtedy jeszcze wyraźniej widzimy, że naszym zadaniem jest pojednanie z Bogiem i drugim człowiekiem. Ostatnim bowiem warunkiem jest zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.

Czy jednak o tym w pełni pamiętamy? O ile dość łatwo jest spełnić warunek pierwszy czyli zadośćuczynienie Bogu, odmawiając zadaną przez kapłana pokutę, to jednak często zapominamy o drugim warunku, zadośćuczynienia człowiekowi: przeproszenia, oddania zabranej rzeczy, odwołania kłamliwych słów na jego temat, naprawienie krzywdy, którą sprawiłem swoim słowem lub czynem.

Drodzy Bracia i Siostry!

Lekarstwa na grzech trzeba szukać w Słowie Bożym, które wskazuje jasną drogę. Ewangelia zachęca nas do dziecięcej prostoty i mocnego zaangażowania, wystrzegania się bycia zgorszeniem dla innych przez swoje postępowanie, troski o potrzebujących pomocy i zagubionych. Wreszcie Ewangelia nie pozwala nam na święty spokój, ale pokazuje, że czasem konieczne jest braterskie upomnienie grzeszących, które jest uczynkiem miłosiernym co do duszy. O tym szczególnie przypomina nam w tegorocznym „Orędziu na Wielki Post” papież Benedykt XVI.

Prawdziwym domem okazuje się Kościół wtedy, kiedy pielęgnuje w sobie dar Boży, jakim jest łaska przebaczenia grzechów i we współpracy z nią podjęcie poprawy swojego życia, a zatem osobistego i wspólnotowego nawrócenia. Bycie w stanie łaski uświęcającej, możliwe po chrzcie poprzez dar sakramentu pokuty i pojednania, jest tym byciem synem, kiedy nie jestem „niewolnikiem grzechu” (por. J 8, 34-35). Bowiem, jako „niewolnik grzechu”, którego nie chcę się pozbyć, mogę być w domu, jakim jest Kościół, ale wtedy narażam się na to, że nie pozostanę tam na zawsze. Amen.