Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary

Drodzy Bracia i Siostry
Kresowiacy i ich rodziny!
11 lipca 1943 roku, często zwany „Krwawą Niedzielą”, zaznaczył tragiczną kartę w historii Polaków mieszkających na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.

To właśnie wtedy zbrodniarze z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii, wymordowali Polaków w ponad 160 miejscowościach na Wołyniu, powodując wprost niewyobrażalną eskalację zbrodni ludobójstwa.

Można śmiało powiedzieć, że właśnie ci Polacy, mieszkający na Kresach Wschodnich, ponieśli trzecią ofiarę za wierność swojej Ojczyźnie, jedną z tych, jaką przyszło znosić ludności Polskich Kresów Wschodnich.

Pierwszą z tych ofiar były doły w Katyniu, Miednoje, Charkowie, Twerze, Bykowni i tylu jeszcze nie odkrytych miejscach. To ten nieludzki wyrok wykonany strzałem w tył głowy.

Drugą z tych ofiar był Sybir, często z dala od swoich najbliższych, rodziny i przyjaciół. To praca na „nieludzkiej ziemi”, gdzie Kresowiacy ginęli w nieludzkich warunkach, wycieńczeni katorżniczą pracą i warunkami bytowymi

Trzecią z tych ofiar były mordy dokonane przez ukraińskich nacjonalistów nie tylko na mężczyznach, ale przede wszystkim na niewinnych osobach: dzieciach, kobietach i starcach Wołynia, Podola, Polesia i Galicji Wschodniej.

Czwartą z tych ofiar były przesiedlenia na tereny tzw. Ziem Odzyskanych, gdzie trzeba było wszystko zaczynać od nowa, a jednocześnie w komunistycznej Polsce Ludowej nie wolno było głośno mówić o tym, co się stało na ziemiach Kresów Wschodnich i bohaterskiej obronie mordowanej miejscowej ludności, niesionej przez żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich.

To był dramatyczny czas, kiedy nawet nie wolno było przyznawać się publicznie do kresowego rodowodu, bo przecież te ziemie weszły we władanie „bratniego, przyjacielskiego” Związku Radzieckiego.

Piątą zaś z tych ofiar, ponieśli Kresowianie, już w wolnej Polsce, kiedy ich sprawy nie znalazły zainteresowania Wolnej Ojczyzny. Tylko wydarzenia z Katynia, Miednoje, Charkowa i Bykowni oraz zesłania Sybiru przebiły się do publicznej świadomości, znalazły swoje miejsce w opracowaniach historycznych i podręcznikach szkolnych.

Drodzy Bracia i Siostry!
Kresowiacy i ich rodziny!

Trzeba z goryczą zauważyć, że prawda o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich już takiego zainteresowania do dziś nie zyskała, zarówno wśród odpowiedzialnych za stanowienie prawa, jak i zwykłych obywateli.

I to ogromny wstyd, a zarazem zaniedbanie, jakie spowija twarz wolnej już Rzeczpospolitej, poświęcającej pamięć zabitych w imię fałszywie pojętego porozumienia między narodami, fałszywie pojętego pojednania.

Ten wstyd i zażenowanie jest tym większe, że do dziś, mimo że za rok przeżywać będziemy okrągłą 70. rocznicę tej zbrodni, nie ma ogólnopolskiego godnego monumentu poświęconego temu wydarzeniu historycznemu, jakim było ludobójstwo na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.

Pochylając się nad kolejnymi odsłonami tragedii ludności polskiej Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej, w naszym Województwie Opolskim dziś po raz pierwszy obchodzimy to jakże ważne Święto Pamięci Męczeństwa Kresów ustanowione dzięki uchwale, podjętej przez aklamację przez radnych Sejmiku Wojewódzkiego w Opolu w kwietniu bieżącego roku (por. Uchwała nr XVII/236/2012 Sejmiku Województwa Opolskiego z dnia 24.04.2012 roku).

Niestety za tą inicjatywą nie idzie w parze wsparcie ze strony Marszałka Województwa Opolskiego, który drugi już raz nie zgodził się na objęcie patronatu nad Kresowymi Uroczystościami w Kędzierzynie-Koźlu. Jest to postawa sprzeczna z decyzją Sejmiku Wojewódzkiego i co najmniej niezrozumiała.

Być może niestety w tym wypadku od przyzwoitości ważniejsza jest polityczna poprawność i fałszywie pojęte pojednanie między narodami Polski i Ukrainy. Zresztą czego oczekiwać, skoro poparta tchórzliwymi decyzjami Sejmu Rzeczpospolitej, który nie potrafił nazwać zbrodni po imieniu, ale starał się łagodzić słownictwo, podając nieprawdziwe informacje, zamazując prawdę o zbrodni.

Te postawy to tak naprawdę wstyd i zaniedbanie, które dyskredytują wybranych przedstawicieli Narodu i urzędników, którzy mają służyć ludziom, którzy ich delegowali jako swoich przedstawicieli. Takie sytuacje domagają się publicznego wyjaśnienia, bo nie jest to już decyzja osoby prywatnej, ale osoby, która ma dbać o dobro wspólne a niestety tego nie czyni. Takiej postawy nie można zrozumieć.

Drodzy Bracia i Siostry!
Kresowiacy i ich rodziny!

Warto też podkreślić, że wśród ofiar, które w Święto Pamięci Męczeństwa Kresowian wspominamy, było też wielu księży, ojców i braci zakonnych, których także bestialsko zamordowano.

Kolejny raz polscy kapłani katoliccy oddawali życie. Oddawali życie za to, że byli do końca ze swoimi wiernymi, byli z Narodem w najcięższych chwilach jego historii.

Oddawali życie, po potrafili zło nazwać złem i wzywać do zaprzestania łamania przykazania „nie zabijaj”. A wszystko zgodnie ze słowami zaczerpniętymi z Biblii:

Jest jeden Bóg dla wszystkich ludzi i musimy wszyscy żyć zgodnie

(por. wypowiedź o. Ludwika Wrodarczyka OMI we wspomnieniach świadków).

Jednym z tych odważnych kapłanów był mój współbrat zakonny o. Ludwik Wrodarczyk OMI, oblat Maryi Niepokalanej, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, ratujący w tym „nieludzkim czasie” prześladowanych i mordowanych Żydów.

Krótko przed rozpoczęciem II wojny światowej rozpoczął pracę na Kresach, jako proboszcz parafii Okopy, powiat Sarny, w diecezji łuckiej, na pograniczu Polsko – Sowieckim. Objął ją bowiem, niemal u progu II wojny światowej, 29. sierpnia 1939 roku.

Ważne jest jednak to, że garnęli się do niego wszyscy: Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, katolicy i niekatolicy, a nawet partyzanci czy Żydzi, przedostawali się ludzie, którzy żyli poza dawną granicą Polsko-Sowiecką. Wszyscy szukali pomocy, a o. Ludwik nikomu jej nie odmawiał oraz każdego potrzebującego leczył za pomocą ziół, z czego w tamtych stronach zasłynął.

W krwawym 1943 roku wywleczony z kościoła przez ukraińskich siepaczy, okrutnie męczony, został zabity w okolicach wsi Karpiłówka w wieku 35. lat Przygotowania do jego procesu beatyfikacyjnego trwają (por. Bronisław Janik, Niezwykły świadek wiary na Wołyniu 1939-1943. Ks. Ludwik Wrodarczyk OMI, Poznań 1993).

Jedynym niemym świadkiem tych krwawych wydarzeń, jakie rozegrały się w kościele w Okopach i wokół niego, pozostaje zachowany w Okopach cmentarz, gdzie o. Ludwik chował już wcześniej swoich mordowanych przez nacjonalistów parafian, nie godząc się na ich opuszczenie w obliczu zagrożenia. Jednak jego grobu, w miejscu męczeńskiej śmierci do dziś nie odnaleziono.

Drodzy Bracia i Siostry!
Kresowiacy i ich rodziny!

Przychodzimy, nie zapominając o zamęczonych i zakatowanych przez ukraińskich nacjonalistów, bo wymaga tego przyzwoitość.

Ta przyzwoitość zaś, to przywrócenie pamięci historycznej o ofiarach rzezi Polaków, dokonanych po 11 lipca 1943 roku, bo dziś chce się w imię fałszywie pojętego pojednania zapomnieć o tych okrutnych zbrodniach. Trzeba pamiętać o tym, że „Narody tracąc pamięć, tracą życie”.

Ta przyzwoitość to przywrócenie pamięci w kolejnych pokoleniach naszego Narodu. Skoro bowiem dziś, o zgrozo!, aż 60% Polaków nie jest w stanie skojarzyć daty, która nas dziś gromadzi, to trzeba bić na alarm.

Skoro taka grupa Polaków dziś nie potrafi wykazać się znajomością historii tego czasu prawdziwego piekła, to tym bardziej trzeba grać „larum”, by użyć sienkiewiczowskiego języka.

Przychodzimy jednocześnie, aby wykonać nałożony na nas obowiązek uczynku miłosiernego względem tych tysięcy niewinnych ofiar.

Przychodzimy, by z jednej strony wypełnić uczynek miłosierny co do ciała „umarłych pogrzebać”, choć może w wielu wypadkach ich grobów nawet nie znamy. Wiemy bowiem dobrze, że:

Nigdzie nie znajdziesz tylu polskich mogił co tam… Tam właśnie na cichym Wołyniu…

(Feliks Konarski).

Przychodzimy, by z drugiej strony wypełnić uczynek miłosierny co do duszy, który mówi „modlić się za żywych i umarłych”, by otoczyć modlitwą bestialsko zabitych, jak i rodziny, które do dziś przeżywają w sercach tamtą tragedię.

Przychodzimy wreszcie z szacunku dla naszej narodowej historii oraz pojednania Polaków i Ukraińców, nie poprzez zapomnienie i wymazanie z pamięci trudnych tematów, ale właśnie poprzez ich wyartykułowanie, jasne pokazanie i na fundamencie prawdziwego przyznania się do winy oraz przebaczenia budowania naszej wspólnej przyszłości.

Zgoda i przebaczenie nie są budowana na zacieraniu prawdy, ale właśnie na prawdzie, choćby najbardziej bolesnej. Jak głosi napis na pomniku pomordowanych na cmentarzu Rakowickim w Krakowie „Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”.

Drodzy Bracia i Siostry!
Kresowiacy i ich rodziny!

Dziś trzeba wypowiedzieć gorzką prawdę, że w odkłamywaniu pamięci o zbrodni Ludobójstwa na Kresach Wschodnich i przywracaniu jej świadomości historycznej możemy liczyć tylko na „ludzi dobrej woli, miłujących Ojczyznę, szanujących prawdę historyczną oraz ceniących honor i godność Narodu” (por. Apel Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Ludności Polskiej Kresów Wschodnich z maja 2012 roku).

My sami musimy dziś upomnieć się o prawdę. Skoro w gruzach legł Mur Berliński, w proch rozsypał się Mur Katyński, to tym bardziej wypada nam wierzyć, że w niedługiej przyszłości rozsypie się w pył Mur Wołyński, który zdaje się jeszcze mocno trzymać, ale widać w nim coraz więcej rys, które dają nadzieję na to, że w końcu prawda zwycięży a upiory politycznej poprawności odejdą do lamusa historii. W tym kontekście bardzo cieszy obecność młodych ludzi, którzy są z nami pomimo trwających wakacji.

Prawda zwycięży, a upiory poprawności politycznej przejdą do lamusa historii wówczas, kiedy przejmiemy się słowami wypisanymi na wielu tablicach i pomnikach ofiar, rozsianych po polskiej ziemi:

Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie

(Adam Mickiewicz, por. Pomnik we Wrocławiu i tablica pamiątkowa w Przemyślu).

Niech wszystkim nam przyświecają jakże ważne słowa, niemieckiego dramaturga zafascynowanego marksizmem:

Kto nie zna prawdy, ten jest tylko głupcem. Ale kto ją zna i nazywa kłamstwem, ten jest zbrodniarzem

(Bertold Brecht).

My prawdę o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej znamy i to nad wyraz dobrze, a zatem mamy stać na jej straży, pomimo okoliczności, jakie nam towarzyszą. Mamy stać na staży prawdy, pomimo tego, że tego że wokół nas tylu głupców i zbrodniarzy. Amen.