Solidarność wczoraj, dziś i jutro

Drodzy Bracia i Siostry!

Ewangelia dzisiejszej niedzieli tak bardzo koresponduje z uroczystością, jaką dziś przeżywamy, kiedy gromadzimy się w tej świątyni, aby śpiewać dziękczynne „Te Deum laudamus” za Polski Sierpień 1980 roku.

Ewangelia o bogaczu i Łazarzu była aktualna 30. lat temu w kontekście walki o wolność i równe prawa dla wszystkich Polaków, ale ona i dziś staje się aktualna wobec wyzysku człowieka przez człowieka. Ta ewangelia tak bardzo komponuje się z ideałami „Solidarności” wczoraj, dziś i jutro.

To właśnie wypływające z tego tekstu ewangelicznego przesłanie, że wszyscy ludzie są równi i mają swoją godność bez względu na pozycję społeczną, środki finansowe, wykształcenie czy przynależność partyjną, zakiełkowało w sercach tych, znanych z nazwiska i bezimiennych ludzi, którzy w naszym Mieście tworzyli wielki ruch społeczny, jakim stała się „Solidarność”.

I pewnie dzisiaj wielu z Was, obecnych tu dziś na tej pięknej uroczystości, widząc takiego młodzika, jak ja głoszącego kazanie z okazji jubileuszu XXX lecia „Solidarności” pyta: jak on może głosić kazanie w XXX lecie „Solidarności”?, co on może wiedzieć o tamtych latach i co może wiedzieć o tamtej atmosferze?

Moi Drodzy!

Jeszcze nigdy tego nie czyniłem. Dziś pokuszę się o bardzo osobistą refleksję. Mimo tego, że wtedy byłem wtedy małym chłopcem, pamiętam atmosferę tych dni doskonale. W moim rodzinnym domu czuło się i oddychało „Solidarnością” za sprawą Ojca, który został niebawem wybrany przez delegatów do Zarządu Regionu Leszczyńskiego, a później znalazł się w Prezydium tego Regionu (por. Encyklopedia Solidarności, 4.07.1981 i 13.07.1981).

Wrastałem w tej atmosferze także i w tę nieszczęsną nocy 13 grudnia, kiedy obudziło nas walenie do drzwi, a babcia otwierająca drzwi znalazła się po przeciwległej stronie korytarza na wieszaku. Pamiętam doskonale wywracanie domu do góry nogami i poszukiwanie Ojca w najmniejszym zakamarku każdego pokoju, a nawet i w piwnicy.

Pamiętam pytania, jakie stawiałem Mamie: kiedy wróci Tata?, dlaczego Go jeszcze nie ma?, dlaczego wciąż nie przychodzi? Bo kiedy w nocy 13 grudnia, zorientował się co się dzieje, wyszedł z dyżuru w pomieszczeniach Zarządu zanim przyszyli Go aresztować (por. Wspomnienia Alicji Orzałkiewicz o stanie wojennym, w: Pamiętanie PEERELU 1956-1989), potem przez pierwszy miesiąc się ukrywał (13.12.1981-15.01.1982), wreszcie ujawnił się i został internowany w Głogowie (por. Świadectwo zwolnienia internowanego z 05.03.1982).

Do dziś, za każdym razem, kiedy jestem na Jasnej Górze, oprócz kaplicy Cudownego Obrazu zaglądam do skarbca, gdzie znajduje się cenna relikwia, zwykły metalowy więzienny talerz, na którym internowani wyhodowali krokusy i wygrawerowali gwoździem napis, a później za pośrednictwem przedstawicieli Kościoła przekazali ten dar na Jasną Górę, do tego narodowego sanktuarium.

Pamiętam doskonale, że w tym czasie Mama, będąc w stanie błogosławionym, straciła moją siostrę Annę, którą wraz z Dziadkami pochowaliśmy na parafialnym cmentarzu bez obecności, internowanego przez nieludzki system, Taty.

Pamiętam dokładnie spotkania z niezależną kulturą, które organizowane były bardziej czy mniej oficjalne spotkania, na które zabierał mnie mój Ojciec w okresie stanu wojennego, po zwolnieniu z internowania.

Pamiętam prawdziwą historię, której niestety nie uczyłem się w szkole, ale w kościołach, salkach parafialnych, na tych właśnie spotkaniach. Pamiętam także nieustanne rewizje w domu, szykany w szkole, snujące się za nami nieustannie SB. To dla mnie żywa i przeżywana osobiście historia.

Pamiętam, kiedy Ojciec umarł w styczniu 1989 roku, nie doczekawszy Polskiej Wolności, żal mi tego było, bo przecież już do tego sławnego czerwca pozostało tak niewiele dni. Tak myślałem, gdy roznosiłem materiały dotyczące pierwszych w części wolnych wyborów i rozlepiałem plakaty, przeganiany przez milicję i smutnych panów z SB.

Dziś jednak, im dalej jest od tego roku 1989, to zastanawiam się czy Jego odejście w przededniu Wolnej Polski nie było dla Niego lepsze, bo On nie o taką Polskę walczył, jakiej w ciągu tych ostatnich lat doświadczamy, w zwykłych relacjach człowieka z człowiekiem. On nie tak rozumiał „Solidarność” i Jej ideały, jakimi żył, aby człowiek dla człowieka stawał się wilkiem i na plecach innych wdrapywał się na stołki i ludzką krzywdą się nie przejmował.

I właśnie dlatego uważam, że te wspomnienia dają mi nie tylko prawo głosić to kazanie na dzisiejszej uroczystości, w XXX lecie „Solidarności”, ale i zadawać wszystkim tu obecnym niewygodne pytania. Gdy dziś przeżywamy tę piękną uroczystość można byłoby mówić ładnie, pięknie i słodko, ale myślę, że w imię odpowiedzialności za nasz wspólny los, za naszą Ojczyzny, chyba lepiej, aby w tej naszej jubileuszowej refleksji na tej uroczystości było po prostu prawdziwie. Bo „Poznacie prawdę, a prawda Was wyzwoli” (J 8, 32) powiedział Jezusa, a Jan Paweł II wskazał, że to najważniejsze zdanie Ewangelii.

Dziś chcę zadawać te pytania czy budzić refleksję nie moimi słowami, ale słowami trzech wielkich Polaków związanych z ideałami „Solidarności”. To bł. ks. Jerzy Popiełuszko, który ma stać się oficjalnym patronem „Solidarności”. To Sługa Boży papież Jan Paweł II, który był inspiratorem najpiękniejszych „Solidarnościowych” ideałów i Sługa Boży ks. kard. Stefan Wyszyński, w którego serce ruch był wpisany tak bardzo mocno.

Drodzy Bracia i Siostry!

Bł. ks. Jerzy Popiełuszko, szczególny patron Ruchu, który tak wielu z Was reprezentowało lub dziś reprezentuje, powiedział w czasie stanu wojennego, wlewając nadzieję w serca ludzkie:

Jednak cierpienia narodu przynoszą owoce. Na bratniej krwi i bólu wyrasta nowych ludzi plemię, ludzi mądrzejszych o doświadczenia minionych lat. W sierpniu 1980 roku objawia się dojrzałość ludzi zjednoczonych we wspólnym budowaniu Ojczyzny miłości. «Solidarność» pokazała, że Naród zjednoczony z Bogiem i braćmi zdolny jest wiele dokonać. Niech nikt nie mówi, że «Solidarność» poniosła klęskę. Ona idzie do zwycięstwa

(ks. Jerzy Popiełuszko, Słowa do Narodu).

Sam będąc prześladowany i niesłusznie oskarżany, jednocześnie potrafił odróżnić zło od człowieka, który to zło popełnił, a był uwikłany w ówczesnym systemie, i dlatego wołał:

Bądźmy silni miłością, modląc się za braci błądzących, nie potępiając nikogo, ale piętnując i demaskując zło. Prośmy słowami Chrystusa, jako Jego wyznawcy, słowami, które On wypowiedział z krzyża: «Boże, Ojcze. Odpuść im – bo nie wiedzą, co czynią». A nam daj, Chryste, większą wrażliwość na działanie miłości niż siły i nienawiści

(ks. Jerzy Popiełuszko, 27.03.1983).

Natomiast rok przed swoją śmiercią, zostawiając nam niejako swój duchowy testament, który w zestawieniu ze słowami „Zło dobrem zwyciężaj” staje się dziś jeszcze bardziej aktualny, mówił:

Solidarność to jedność serc, umysłów i rąk zakorzenionych w ideałach, które są zdolne przemieniać świat na lepsze

(ks. Jerzy Popiełuszko, 28.08.1983).

I dziś pytam każdego z Was, tu obecnych: co z tych słów pozostało we wzajemnych relacjach? Co z tych słów zostało w ocenie historii, w trosce o przyszłość Najjaśniejszej Rzeczpospolitej? Czy już zdołaliśmy to przesłanie zniszczyć przez wzajemne oskarżenia i kłótnie, małostkowe ludzkie zachowania i niezdrowe ambicje?

Drodzy Bracia i Siostry!

Sługa Boży Jan Paweł II, papież wołał w Gdyni, w jeszcze zniewolonej Ojczyźnie:

W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to słowo «solidarność». Dziś płynie ono szeroką falą poprzez świat, który rozumie, że nie możemy żyć wedle zasady «wszyscy przeciw wszystkim», ale tylko wedle zasady «wszyscy z wszystkimi», «wszyscy dla wszystkich» (…) Bo co to znaczy solidarność? Solidarność to znaczy sposób bytowania w wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. (…) Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się «bardziej ludzkie», kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością

(Jan Paweł II, Przemówienia do ludzi morza, Gdynia, 11.06.1987).

Dalej w Gdyni, dzień później wołał:

«Jeden drugiego brzemiona noście» – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. I nigdy «brzemię» dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza nad solidarność. [Właśnie chcę o tym mówić, więc pozwólcie wypowiedzieć się papieżowi, skoro chce mówić o Was, a także w pewnym sensie za Was.] Nie może być program walki ponad programem solidarności

(Jan Paweł II, Homilia ze Mszy świętej dla świata pracy, Gdańsk, 12.06.1987).

W czasach Wolnej Polski wołał też w Sopocie, nawiązując do historii wcześniejszych spotkań, mówił:

Słyszałem wtedy w Gdańsku od was: nie ma wolności bez solidarności. Dzisiaj trzeba powiedzieć: nie ma solidarności bez miłości. Więcej, nie ma szczęścia, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, jest wrażliwa na niedolę innych, nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania. (…) Dzisiaj potrzeba światu i Polsce ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują, błogosławią, a nie złorzeczą i błogosławieństwem ziemię zdobywają

(Jan Paweł II, Homilia na Eucharystii, Sopot, 05.06.1999).

A po latach, niemal już u kresu swojej ziemskiej pielgrzymki, spotykając się po raz ostatni z pielgrzymką „Solidarności”, na Watykanie tak wołał:

Niech mi będzie wolno powiedzieć, że dziś «Solidarność», jeśli prawdziwie pragnie służyć Narodowi, winna wrócić do swoich korzeni, do ideałów, jakie przyświecały jej jako związkowi zawodowemu. Władza przechodzi z rąk do rąk, a robotnicy, rolnicy, nauczyciele, służba zdrowia i wszyscy inni pracownicy, bez względu na to, kto sprawuje władzę w kraju, oczekują pomocy w obronie ich słusznych praw. Tu nie może zabraknąć «Solidarności»

(Jan Paweł II, Ostatnie spotkanie z pielgrzymką członków „Solidarności”, Watykan, 11.11.2003).

I dziś pytam każdego z Was, tu obecnych: czy te słowa nas czegoś nauczyły? Czy one prawdziwie zagościły w naszych sercach, czy tylko żeśmy udawali, że jesteśmy uczniami Jana Pawła II? Czy jedynym owocem tych słów były oklaski, które w czasie tych wszystkich spotkań stały się przebrzmiałym i pustym gestem?

Drodzy Bracia i Siostry!

Inny wielki Polak, Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, służący od samego początku swojego posługiwania ludziom pracy (por. Testament kard. Stefana Wyszyńskiego odczytany przed złożeniem trumny do krypt katedry warszawskiej), a później także „Solidarności”, wobec którego Związek ma szczególny dług wdzięczności za pomoc w wytrwaniu w najtrudniejszych momentach i umocnienie postawy (por. Przesłanie Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność” z 28.05.1981, za: „Tygodnik Solidarność” z 5.06.1981, s. 3) wołał:

Nienawiścią nie obronimy naszej Ojczyzny, a musimy jej przecież bronić. Brońmy jej więc miłością! Naprzód między sobą, aby nie podnosić ręki przeciw nikomu w Ojczyźnie, w której ongiś bili nas najeźdźcy. Nie możemy ich naśladować. Nie możemy sami siebie poniewierać i bić. Polacy już dosyć byli bici przez obcych, niechże więc nauczą się czegoś z tych bolesnych doświadczeń. Trzeba spróbować innej drogi porozumienia – przez miłość, która sprawi, że cały świat, patrząc na nas, będzie mówił: «Oto, jak oni się miłują». Wtedy dopiero zapanuje upragniony pokój, zgoda i wzajemne zaufanie

(Kard. Stefan Wyszyński, Niepokalanów, kwiecień 1969).

Wołał dalej, a Jego słowa i dziś nic nie straciły na aktualności w naszej nowej rzeczywistości:

Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być Ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie

(Kard. Stefan Wyszyński, Kobyłka, 08.09.1970).

Wreszcie na krótko przed swoją śmiercią, zostawiając nam testament na czas mrocznego stanu wojennego, mówił:

Tak często słyszymy zdanie: «Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę». Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrzymać całe lata

(Kard. Stefan Wyszyński, Warszawa, 06.01.1981).

I znów pytam Was wszystkich, tu obecnych, wspominając słowa „Solidarności”, wypowiedziane w dniu Jego śmierci „On wskazał nam drogę i z drogi tej nie zboczymy” (por. Przesłanie Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z 28.05.1981, za: za: „Tygodnik Solidarność” z 5.06.1981, s. 3): czy rzeczywiście idziemy drogą wyznaczoną przez Jego słowa? Czy to co się dzieje w naszej Ojczyźnie, gdzie nienawiść i wzajemne żale trawią ludzi wywodzących się z ideałów „Solidarności”, nie jest jaskrawym przeciwstawieniem się Jego wskazówkom?

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś, kiedy przeżywamy XXX-lecie powstania „Solidarności” jesteśmy bardziej niż przed laty świadomi tego historycznego dziedzictwa, które za nami, a dokonało się przecież na naszych oczach, choć wydawało się to po ludzku niemożliwe. Jednak także dziś jeszcze bardziej jesteśmy świadomi trudnej sytuacji, w której żyjemy oraz tych wyzwań, jakie niesie przed nami przyszłość. Dlatego wołajmy dziś słowami, które towarzyszyły „Solidarności” w trudnych momentach i tak zrosły się z ruchem, jak ks. Jerzy:

Ojczyznę kochałeś z całego serca
Jak chwast z dobrej ziemi wyrósł Twój morderca
Na nas dzisiaj spada winy ciężkie brzemię
Za to, że powstało zwyrodniałe plemię
Myśmy Cię nie strzegli, myśmy nie chronili
Myśmy dopuścili, aby Cię zabili
Winni Twojej męki, śmiertelnego krzyku
Ciebie dziś błagamy: Przebacz ,Męczenniku!
Chcemy być tak mężni, jak ty mężnym byłeś
chcemy być odważni, jak Ty nas uczyłeś
Chcemy kochać bliźnich, jak Ty ich kochałeś
Chcemy im przebaczać, jak Ty przebaczałeś.
Niełatwo nam uczniom Twą drogą podążać
I jak nas uczyłeś: ,,Dobrem zło zwyciężać’’
Niegodni Twych nauk, dalecy od celu
Ciebie błagamy: Przebacz, Nauczycielu!
Ty nie dla zaszczytów, medali i sławy
żyłeś i poległeś, broniąc świętej sprawy
Chociaż żyłeś skromnie, nie szukałeś glorii
Naród Cię wprowadził do trwałej historii.
Gdy już będziesz Świętym, stań przed Bożym tronem
Proś o: «Solidarność» i bądź jej patronem

(Zbigniew Warski, Bracie Jerzy przebacz nam).

Amen.