Widzieć więcej niż tylko śmierć

Drodzy Bracia i Siostry!

Kiedy dziś gromadzimy się na tym cmentarzu, to po to, aby dotknąć tajemnicy świętych obcowania, ciała zmartwychwstania i życia wiecznego, jak wyznajemy to w czasie każdej Eucharystii niedzielnej i uroczystości. Trzeba nam sobie dziś w tym miejscu jednak przypomnieć całą prawdę o wspólnocie wiary, do której należymy i o rzeczach ostatecznych, o których mówi nasza wiara.

Często mamy zawężone pojęcie Kościoła, gdyż dostrzegamy tylko ten wymiar ziemski, doczesny. Skupiamy naszą uwagę jedynie na Kościele walczącym, żyjącym na ziemi, pielgrzymującym jeszcze w kierunku nieba. Tymczasem ta rzeczywistość jest pełniejsza, bo obejmuje Kościół triumfujący czyli świętych i błogosławionych, których my sami prosimy, aby wstawiali się za nami u Boga. Wreszcie jest tu też miejsce na Kościół oczyszczający się w czyśćcu, o którym pamiętamy czasem zaledwie w Dzień Zaduszny, a przecież ci zmarli wciąż potrzebują naszej pomocy.

Kiedy dziś, nad grobami naszych bliskich zmarłych, patrzymy na sprawy ostateczne, to najpierw dostrzegamy śmierć, która dotyka każdego człowieka bez wyjątku, bo jesteśmy przecież śmiertelni. Jeśli zaś dostrzegamy śmierć, to także sąd Boży, gdzie sprawiedliwy sędzia odda każdemu to, co mu się należy. Jednak nie będzie to wg miary naszej ludzkiej sprawiedliwości, gdyż Bóg jest sędzią miłosiernym, litującym się nad człowiekiem.

I wreszcie w tych rzeczach ostatecznych dostrzegamy dwie alternatywy, związane z życiowym wyborem człowieka. Pierwsza z nich to niebo, szczęście wieczne, przebywanie z Bogiem na wieki. Z tą alternatywą związany jest czyściec, jako stan przejściowy, który ostatecznie do nieba ma doprowadzić. Druga alternatywa, to piekło czyli stan wiecznego nieszczęścia, potępienia.

Drodzy Bracia i Siostry!

Śmierć nie jest dziełem Boga, bo Jezus zwyciężył śmierć, ale jest ona skutkiem grzechu człowieka, grzechu pierwszych ludzi, wyboru jakiego oni dokonali, a my ponosimy jego konsekwencje w postaci grzechu pierworodnego.

Jezus, gdy zapowiada sąd Boży, to mówi wyraźnie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili. (…) Czegoście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (por. Mt 25, 31-46). To przypomnienie słów św. Jana od Krzyża, że na końcu naszego życia sądzeni będziemy z miłości.

Niebem radują się ci, którzy umarli w łasce Bożej i przyjaźni z Nim. Oni zostali już w sposób doskonały oczyszczeni. Oni pozwolili działać Bogu, którego moc jest lepsza niż najlepszy wybielacz, dostępny dziś na rynku czy środek czystości, jaki możemy dostać w sklepie. Dlatego prosimy ich o modlitwę za nas, by wstawiali się za nami przed Bogiem.

W czyśćcu znajdują się ci, którzy umarli w łasce Bożej i przyjaźni z Nim, ale nie są jeszcze doskonale oczyszczeni. Oni nie do końca pozwolili Bogu działać w swoim życiu i dlatego teraz dojrzewają jeszcze do chwały nieba, jak trzeba aby dojrzały owoce, by nadawały się do jedzenia. Dlatego prosimy za nich w naszych modlitwach, Mszach świętych, gregoriankach, wypominkach. Potrzeba tej naszej modlitwy, aby im pomóc, bo same zewnętrzne gesty w postaci kwiatów i zniczy nie wystarczą.

Piekło przeznaczone jest dla tych, którzy za szatanem powiedzieli Panu Bogu „nie”. To też jest objawienie Bożego Miłosierdzia, dla nas żyjących, gdyż stanowi dla nas ostrzeżenie. Niestety na niektórych nie działa miłość, ale nieuchronność kary. To jak z radarami na drogach: wiemy, że trzeba dostosować prędkość do ograniczeń, a jednocześnie często tę prędkość przekraczamy, a mobilizująco działają radary prędkości z „drogimi zdjęciami”, jakie z nich przychodzą wraz mandatem do zapłacenia.

Drodzy Bracia i Siostry!

Nasze życie tu na ziemi, to przygotowanie na wieczność, czasem z refleksją, opamiętaniem w ostatniej godzinie, minucie czy nawet sekundzie życia, jak Dobry Łotr na krzyżu. Jednak i tam historia drugiego łotra pokazuje, że nawet w takim momencie można nie zdążyć, co więcej można odrzucić miłość Boga.

Dlaczego dziś tak wielu ludzi boi się śmierci, a z nią choroby i cierpienia? Wszytko to związane jest z brakiem wiary w życie wieczne, w to że to ludzkie tu na ziemi „zmienia się ale się nie kończy” (por. 1 prefacja za zmarłych). Czasem to jest związane z bojaźnią, że człowiek czuje, że nie jest dobrze przygotowany na moment swojej śmierci. Warto więc modlić się dla siebie o łaskę dobrej śmierci, bo to walka o wygraną dobra w nas.

Dla człowieka wierzącego jest jednak w tym wszystkim Dobra Nowina. Jezus nieustannie na pogrzebach, w których uczestniczymy, mówi „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie” (por. J 14, 6); „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (por. J 11, 25-26); „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę, aby wam przygotować miejsce, a gdy przygotuję wam miejsce, przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem” (por. J 14, 2-3).

Tym znakiem nadziei i przypomnieniem tych słów, jest dla nas krzyż Chrystusa, który stawiamy na grobach naszych bliskich zmarłych, a przypominają one o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią. Tym znakiem są znicze, które stawiamy na grobach, jako przypomnienie o Chrystusowym i naszym zmartwychwstaniu, nawiązujące do wiekuistej światłości. Wreszcie tym znakiem są kwiaty, jako znak życia, które nie przemija w Chrystusie. Dlaczego taka bogata symbolika? Bo Chrystus jest prawdziwie zwycięzcą śmierci, piekła i szatana (por. pieśń wielkanocna).

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś nad grobami naszych bliskich św. Paweł przypomina nam, że „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (por. Rz 14, 7-8).

Tak przeżywając nasze życie i naszą śmierć będziemy dobrze przygotowani na sąd Boży i niebo oraz za św. Janem Pawłem II będziemy w stanie uczynić ze swojego życia i swojej śmierci świadectwo podążania do „domu Ojca”.

Takiego przeżycia codzienności i gotowości na moment śmierci uczy nas Maryja Wniebowzięta. Przyjęła Chrystusa i dała Go światu, jako Zbawiciela, słuchała Słowa Bożego i rozważała je w swoim sercu i ono w ten sposób dla niej stało się tarczą. Ona też była uważna na potrzeby innych, we wspólnocie wiary przyzywała daru Ducha Świętego oraz łączyła swe cierpienia z cierpieniami Chrystusa na krzyżu. Ona chce nas tą bezpieczną drogą poprowadzić. Amen.