Drodzy Bracia i Siostry!
Wczoraj spoglądaliśmy na Kościół jako wspólnotę wiary, gdzie dokonuje się spotkanie z Bogiem i człowiekiem, zwłaszcza w liturgii i sakramentach świętych. Mówiliśmy także na temat tego, że Kościół jest miejscem przebaczenia oraz pojednania z Bogiem i człowiekiem. Dziś chcemy się przyjrzeć 3. elementom, które pokazują moją odpowiedzialność za Kościół: modlitwie (konferencja poranna), ofiarowaniu cierpienia (konferencja dla chorych) i świadomym przeżywanie swojej wiary (konferencja wieczorna).
Kiedy spojrzymy na „Katechizm Kościoła Katolickiego” i przewertujemy Jego kartki, to zobaczymy, że po omówieniu wyznania wiary i wszystkich spraw, które dotyczą wyznawanej wiary i postępowania według Jej wskazań, znajdujemy 2. ogromne części dotyczące dwóch sposobów modlitwy w Kościele: wspólnotowej i indywidualnej.
Pierwszym z nich jest modlitwa liturgiczna, zwłaszcza w sprawowaniu sakramentów – dla nas dziś szczególnie Eucharystii. Druga dotyczy indywidualnej modlitwy ucznia Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza zrozumienia modlitwy „Ojcze nasz”, którą czasami odmawiamy już bez zbytniej uwagi i zrozumienia słów. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała, że kiedy zrozumiała sens modlitwy „Ojcze nasz” nie była w stanie spokojnie się modlić.
Sprawa modlitwy w mojej odpowiedzialności za Kościół jest pierwszoplanowa, gdyż sam Bóg poprzez swoje Słowo mówi: „Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą” (Ps 127, 1). Sam zaś Jezus Chrystus przypomina, nazywając siebie krzewem winnym a nas latoroślami, że „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (por. J 15, 5).
Tych intencji jest naprawdę wiele, związanych z życiem parafii, diecezji czy Kościoła na świecie. Na modlitwę czekają misje, prześladowani chrześcijanie, ubodzy i wykluczeni, ludzie pogubieni życiowo i uwikłani w nałogi, dzieci nienarodzone, rodziny borykające się z problemem bezdzietności, dzieci z problemami zdrowotnymi edukacyjnymi, powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. Tych intencji można wymieniać w nieskończoność.
Nasza troska o siebie i innych oraz prawdziwe przeżywanie wspólnoty wiary przejawia się w zjednoczeniu w modlitwie: w kościele i w domu. To budowanie swojego życia na skale, jaką jest Jezus Chrystus, budowanie trwałe, na dobrych fundamentach. W takim domu, w takiej wspólnocie wiary, jaką jest Kościół, Chrystus jest prawdziwie obecny, a wierzący w Niego modlą się w Jego imię.
Ten czas przeznaczony na modlitwę, mimo licznych obowiązków i ważnych spraw, bez których nasze rodziny nie będą w stanie funkcjonować, to zadawanie podstawowego pytania Ewangelii: „Kim jest dla mnie Jezus Chrystus?”. Odpowiedzi na nie trzeba szukać w ufnym zwróceniu się ze swoimi problemami i radościami do Chrystusa, by pomógł właściwie budować naszą codzienność.
Nasz Biskup Opolski przypomina:
„Trzeba też ciągle dbać o to, by rodzina stawała się niejako domowym Kościołem przez wzajemną miłość członków i wspólnie zanoszoną do Boga modlitwę, przez aktywny udział w liturgii Kościoła, okazywanie gościnności, troskę o religijne wychowanie dzieci i świadczenie dobra bliźnim”
(List ks. bp. Andrzeja Czai na Adwent).
Tymczasem nie jest to możliwe bez Bożej pomocy.
Drodzy Bracia i Siostry!
Kiedy sięgniemy do Ewangelii, to zobaczymy, że w Ogrodzie Oliwnym, kiedy uczniowie posnęli, zamiast czuwać z Jezusem, czyni On im wyrzut, że nie potrafili czuwać z Nim jednej godziny (por. Mt 26,38; Mk 14,37). Dalej, zwracając się do Piotra, Jakuba i Jana, mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mk 14, 38; por. Łk 22,46). Można śmiało nazwać te słowa programem Jezusa dla uczniów, którzy byli z Nim w Ogrodzie Oliwnym. Jednak patrząc szerzej, okazuje się, że dotyczą one także i każdego z nas, dziś żyjących uczniów Jezusa.
Jaka zatem ma być ta modlitwa, aby budowała wspólnotę wiary? Czym ma się cechować moja modlitwa? To pierwsze pytanie, jakie zadaję sobie, gdy zastanawiam się nad kwestią modlitwy w moim życiu. Okazuje się, że Biblia w wielu miejscach mówi na ten temat. Wystarczy tylko pochylić się nad tekstem Pisma Świętego, aby dowiedzieć się o tym.
Pierwszym moim nauczycielem jest sam Jezus Chrystus, którego widzę na kartach Ewangelii nie tylko nauczającego na temat modlitwy, ale przede wszystkim dającego wspaniały przykład modlitwy w różnych sytuacjach, spędzającego nieraz całą noc na modlitwie (por. Łk 6,12). Jego postawa na modlitwie musiała być przekonująca, skoro uczniowie odważyli się prosić Jezusa, aby nauczył ich się modlić (por. Łk 11,1).
Co zatem Jezus mówi o modlitwie? Czym powinna się charakteryzować dobra modlitwa? Wypowiedzi Jezusa nie zamykają całego biblijnego nauczania o modlitwie. Mogę zobaczyć, że w innych miejscach znajdują się pewne dopowiedzenia, także ważne dla jakości mojej modlitwy. Mówią one o jeszcze innych aspektach modlitwy, do których często nie przywiązuję wielkiej wagi. Jakie to aspekty?
Wiele mam spraw, które przedstawiam Bogu. Jedne uważam za ważne, inne za ważniejsze, ale są i takie, które są dla mnie bardzo istotne. Czy jestem w tym tak zdeterminowany jak wdowa z Ewangelii (por. Łk 18, 37), którą niesprawiedliwy sędzia wysłuchał dzięki jej ufności i natręctwa? Czy potrafię tak samo ufnie prosić Jezusa, aby moja modlitwa została wysłuchana?
Z ufnością nierozerwalnie złączona jest wiara. Wiara podobna do wiary kobiety Kananejskiej, przychodzącej do Jezusa i natarczywie proszącej o uzdrowienie córki (por. Mt 15, 22-28). Modlitwa bez wiary nie ma sensu, bo jak wierzyć w spełnienie się tego, o co proszę, skoro nie wierzę, że to jest możliwe. Czy moja modlitwa opiera się na dobrym fundamencie wiary? Jaka jest moja wiara? Jakie owoce wydaje w trakcie mojej modlitwy?
Modlitwa domaga się złożenia ofiary z mojego ja, moich planów, jak Jezus w Ogrodzie Oliwnym (por. Mk 14, 35-36). Owocem prawdziwej modlitwy jest podporządkowanie się woli Bożej, która nie zawsze musi być dla mnie przyjemna, bez względu na jej konsekwencje. Czy potrafię szukać na modlitwie woli Boga, a nie swojej? Czy proszę o poznanie Jego woli? Czy może tylko ciągle przychodzę, aby On pobłogosławił moje plany? Jak realizuję na modlitwie słowa „bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi” (por. Mt 6, 10)?
Elementem dobrze przeżywanej modlitwy jest miłość, którą obdarzam wszystkich ludzi (por. Łk 6, 26-28). Nie tylko tych, których cenię, lubię, ale także tych, których akceptowanie przychodzi mi z wielką trudnością. Czy potrafię modlić się za wszystkich, których spotykam na drogach codziennego życia? Czy polecam w moich modlitwach również tych którzy mnie prześladują, czynią mi zło, czy staram się w ten sposób „zło dobrem zwyciężać” (Rz 12, 21)?
Kolejną sprawą, na którą zwraca uwagę Jezus, jest przebaczenie (por. Mt 5, 21–24), które ma być podstawą mojego daru złożonego Bogu na Eucharystii czy modlitwie. Jest ono warunkiem, który sam sobie stawiam, do którego zobowiązuję się w modlitwie „Ojcze nasz” (por. Mt 6,12; Łk 11,4), aby Bóg okazał mi swoje przebaczenie, o ile ja to przebaczenie okazuję innym. Brak przebaczenia jest zatem poważną przeszkodą na drodze modlitwy. Czy pamiętam o przebaczeniu bliźnim? Czy przebaczam tym, z którymi żyję pod jednym dachem i w tym duchu przeżywam moją modlitwę? Czy przebaczyłem osobie, która mnie skrzywdziła i pozostawiła ranę w moim sercu?
Nie mogę zapominać o łasce Boga, która działa we mnie w czasie modlitwy. Nawet jeśli sobie tego za każdym razem nie uświadamiam, to za moją modlitwą stoi Duch Święty (por. Rz 8,26–28). To zdanie się nie na swoje wysiłki, ale na pomoc, którą daje mi Bóg, jest sednem mojego „sukcesu” na modlitwie. Pozwolić Bogu działać w czasie modlitwy, to klucz do dobrej modlitwy. Czy pozwalam Bogu mówić do mnie w czasie modlitwy? Czy pozwalam Mu działać w tym czasie, który przeznaczam na rozmowę z Nim? Czy moja modlitwa nie staje się monologiem, w którym moje słowa odgrywają decydującą rolę? Mówię i słucham, czy raczej chcę, aby Bóg mnie słuchał?
Wierność czy wytrwałość, na wzór prorokini Anny z Ewangelii, to jedna z najtrudniejszych cech (por. Łk 2, 36-37). Być wiernym do końca, mimo codziennej szarości, mimo zmęczenia, mimo poczucia bycia niewysłuchanym. To tajemnica, która prowadzi do wydania owoców. Czy jestem wierny w mojej modlitwie? Czy nie zniechęcam się pierwszymi trudnościami? Czy nie mam za złe Bogu, że moje modlitwy nie zostały wsłuchane?
Moja modlitwa nie może tylko być załatwianiem własnych „interesów” z Bogiem. Jeśli by tak było, to jestem samolubnym, egoistycznym, zapatrzonym w siebie człowiekiem, który źle się modli (por. Jk 4, 2-3). Tracę wiele, gdy świat kręci się tylko wokół mnie i moich problemów. Tymczasem cechą modlitwy jest bezinteresowność. Ona otwiera moje oczy na potrzeby innych, angażuje mnie w to wszystko, co dzieje się w ich życiu. O co najczęściej się modlę? Na pierwszym miejscu są moje sprawy, problemy codziennego życia? Ile i jak modlę się za innych? Jak wygląda – używając słów św. Jana Pawła II – geografia mojej modlitwy? Czy nie potrzebuję przewrotu w mojej modlitwie: od swoich spraw do spraw innych ludzi?
Modlitwa także niesie uzdrowienie (por. Jk 5, 15-16), którego nikt, oprócz Boga, dać nie może. Niesie przede wszystkim uzdrowienie duchowe, ale także cielesne. Sytuacje przedstawione Bogu na modlitwie, nawet te najbardziej bolesne, nabierają innego znaczenia, a ogarnięte łaską Boga zostają oczyszczone z „toksycznych” wspomnień, urazów, lęków. Czy staram się powierzać Bogu te wszystkie sprawy, które blokują moją relację z Nim i z innymi ludźmi? Czy, przedstawiając te kwestie, oczekuję Jego uzdrawiającej mocy? Czy pozwalam Mu uzdrawiać swoje wnętrze w czasie modlitwy?
Modlitwa, aby była owocna musi być spotkaniem z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem (por. 2 Tm 1, 3-6). Czasem jestem oddalony wiele kilometrów od bliskich mi osób. Mam co prawda możliwość kontaktowania się z nimi za pomocą zdobyczy techniki: telefonu, komputera czy poczty elektronicznej. Jednak czuję, że to nie wystarcza, nawet jeśli widzę ich w okienku kamery internetowej czy słyszę ich głos.
Powinienem jednak wiedzieć dobrze, że dopełnieniem tych „technicznych” kontaktów jest powierzanie ich na modlitwie, zwłaszcza przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Wtedy nie mają znaczenia odległości, bo jestem z nimi przed Jednym i tym samym Panem. Czy wykorzystuję tę okazję spotkania się z bliskimi mi ludźmi, którzy może są daleko? Czy wykorzystuję modlitwę na kontakt z tymi, którzy potrzebują mojej modlitwy, gdyż przeżywają trudności, kryzysy lub oczyszczają się w czyśćcu, by osiągnąć pełnię szczęścia? Czy korzystam z tego Bożego „telefonu”, aby pamiętać o tych, którym obiecałem moją modlitwę?
Drodzy Bracia i Siostry!
Biblia zawiera całe bogactwo podpowiedzi na temat mojej modlitwy. Nie sposób ich nie tylko zobaczyć, ale i skorzystać z nich, „strawić” za jednym razem. Warto, abym kiedyś powrócił także do innych tekstów biblijnych o modlitwie, szczególnie tych ze Starego Testamentu. Niektóre z nich, jak chociażby Psalmy, są już same w sobie piękną modlitwą.
Na kartach Biblii spotykam tak wiele ciekawych postaci, ludzi wiary i prawdziwego kontaktu z Bogiem, że warto się od nich czegoś nauczyć. Warto, abym zapatrzył się w ludzi modlitwy, o których mówi Pismo Święte. Te postacie mogą podsunąć mi pewne rozwiązania, które pomogą mi modlić się tak, aby budować relację z Bogiem i bliźnimi, a poprzez ogarnięte intencje budować Kościół. Amen.