Jestem za Jezusem, przeciw Niemu czy jest mi On obojętny?

Drodzy Bracia i Siostry!
Czciciele Męki Pańskiej!

Kiedy w tym roku stajemy na nabożeństwie Gorzkich Żali, rozważamy słowa „Wierzę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa” (por. hasło roku duszpasterskiego). Chcemy na tym nabożeństwie przypatrzyć się postawom ludzi, którzy towarzyszyli Jezusowi na drodze Jego męki. Chcemy zobaczyć jaką postawę zajmowali wobec Jezusa, by w ich słowach i czynach spróbować odnaleźć samych siebie.

Kiedy czytamy słowa biblijne o męce naszego Pana Jezusa Chrystusa, to postawy ludzi wobec tego co „uczynił dla nas i dla naszego zbawienia” (por. Główne Prawdy Wiary), można scharakteryzować trzema słowami: WIARA – NIEWIARA – ZWĄTPIENIE. Spróbujmy najpierw pobieżnie przyjrzeć się tym trzem grupom ludzi, które towarzyszą Jezusowi, aby później zobaczyć reprezentujące je osoby, które czynią to inaczej, każda na swój sposób.

Pierwszą grupę stanowią ci, którzy nie wierzą czyli odrzucają z różnych powodów zbawienie, jakie przyniósł im Jezus. Jednym słowem to ci, którzy są przeciw Jezusowi i Jego Ewangelii. Druga grupa to ci, którzy wątpią czyli ani nie ma w nich wiary prawdziwej ani nie są tymi, którzy nie wierzą, ani nie przyjmują ofiarowanego im zbawienia ani go ostatecznie nie odrzucają. Jednym słowem to ci, dla których Jezus i Jego Ewangelia są obojętne. Trzecią grupę stanowią zaś ci, którzy prawdziwie wierzą czyli przyjmują zbawienie ofiarowane przez Jezusa, choć nie obywa się na tej drodze bez trudności. Jednym słowem, to ci, którzy są za Jezusem i Jego Ewangelią.

Drodzy Bracia i Siostry!
Czciciele Męki Pańskiej!

Pierwszym odrzucającym Jezusa jest Judasz (por. Mk 14, 43-49; Mt 26, 47-56; Łk 22, 47-53; J 18, 3-5), który dopuszcza się zdrady: nie tylko idzie na układy z przeciwnikami Jezusa, ale aktywnie uczestniczy w Jego pojmaniu. To przykład człowieka, który od bliskości z Jezusem, od wiary, przeszedł do wrogości wobec Niego, co ostatecznie spowodowało że oddalił się od Jezusa. Wszystko to przez zapatrzenie w pieniądze, które kradł ze wspólnej kasy oraz urażone ambicje. Postawa Judasza nacechowana jest fałszywością, której wyznacznikiem jest pocałunek składany na policzku Jezusa. I nawet wtedy, gdy rodzą się wyrzuty sumienia z powodu uczynionego zła, Judasz nie umie sobie z nimi poradzić i popełnia samobójstwo, bo nie widzi dla siebie już żadnej nadziei.

Do dzieła Judasza aktywnie rękę przykładają ludzie, którzy współdziałają w złu i przychodzą wraz z nim Jezusa aresztować (por. Mk 14, 46-49; Mt 26, 47. 50. 55-57; Łk 22, 47. 52-54. 63-65; J 18, 4-13). To ludzie, którzy swoją niewiarę celebrują w grupie, bo w niej czują się silni. Samodzielnie nie potrafili tego zrobić, ale czynią to pod osłoną nocy, czując wsparcie innych, a przede wszystkim potrzebując do tego przywódcy. Z jednej strony, kiedy znajdują się przed Jezusem, to mimowolnie podziwiają Go, oddając pokłon, a jednocześnie w grupie, pod określonym przywództwem, są zdolni do najbardziej podłych zachowań: rzucają o obelgi, wyśmiewają się i stosują przemoc fizyczną, wykorzystując wobec słabszego od siebie przeciwnika swoją przewagę liczebną.

Trzecią grupę niewierzących stanowią wbrew pozorom ci, którzy chcieli być uznawani za religijnych: faryzeusze i uczeni w Piśmie (por. Mk 14, 53-64; Mt 26, 57-67. 27, 1; Łk 22, 66-71. 23, 5. 10. 13-16; J 18, 12-14. 19-24), który oskarżają i sądzą Jezusa. Ich droga z różnych powodów przebiegła od wiary i zaangażowania po jej stronie do niewiary, z jakimiś namiastkami religijnych tradycji oraz zaangażowaniem, by obronić zdobyte pozycje. Arcykapłan Kajfasz mówi wprost, że lepiej poświęcić jednego człowieka w imię pozytywnej przyszłości pozostałych.

Oni szukają odpowiednich argumentów, by niszczyć Jezusa, pozbyć się Go przez zabicie. Zarzucają Jezusowi nie tylko burzenie tradycji religijnych, ale czynią z Niego także człowieka niebezpiecznego dla społeczeństwa, występującego przeciw władzy. Posługują się często nawet słowami samego Chrystusa, które wypaczają, by tylko znaleźć byle pretekst do skazania tego, którego już od dłuższego czasu uznali winnym.

Ci ludzie szukają niby odpowiedzi na swoje pytania, ale w taki sposób, aby ich nie znaleźć. Niby dążą do prawdy, a jednak nie chcą jej poznać, odpowiadając sobie szczerze na pytanie kim jest Jezus? Dlatego zarzucają Jezusowi bluźnierstwo, a kiedy brakuje im argumentów posuwają się do bezpośredniej przemocy, zarówno psychicznej: szydzenie, jak i fizycznej: plucie w twarz, bicie pięściami czy policzkowanie.

Ci zewnętrznie spełniający obowiązki religijne ludzie podburzają innych przeciw Jezusowi (por. Mk 15, 11; Mt 27, 18). Nie pomagają także Judaszowi, który przychodzi z wyrzutami sumienia, a którego wykorzystali perfidnie do swoich celów przeciw Bogu i drugiemu człowiekowi, wydając na śmierć niewinnego człowieka. Co więcej ze zwróconych przez niego niegodnie zarobionych pieniędzy, na których jest ludzka krew, robią użytek (por. Mt 27, 3-10). Wreszcie już po śmierci Jezusa, chcąc być pewnymi, że sprawa Jezusa z Nazaretu się definitywnie zakończyła i zniknie po Nim wszelki ślad, angażują innych by grób był końcem: stawiają straż (por. Mt 27, 62-66) a gdy to nie wystarcza posuwają się do kłamstwa, że to uczniowie wykradli ciało swojego Mistrza (por. Mt 28, 11-15).

W tej machinie przeciw Jezusowi wspomagają faryzeuszy i uczonych w Piśmie fałszywi świadkowie (por. Mk 14, 56-59; Mt 26, 60-61), którzy za jakąś sobie znaną cenę składają fałszywe zeznania przeciw Jezusowi, choć nie są one spójne.

To samo czynią ludzie, którzy jeszcze przed chwilą triumfalnie witali Jezusa, jako bożyszcze tłumów, a obecnie odwracają się od Niego, bo przyznawanie się do Chrystusa staje się niewygodne i nie modne (por. Mk 15, 6-15; Mt 27, 15-26; Łk 23, 17-25; J 18, 39-40. 19, 6-7. 12. 15). Jednym słowem to ludzie, którzy poddają się obowiązującym modom i trendom. To właśnie oni, pod czyimś podszeptem, dobrowolnie odrzucają dobro a wybierają zło: odrzucają Jezusa a wybierają Barabasza.

W wypadku faryzeuszy i uczonych w Piśmie oraz tłumu, wcześniejsza postawa owocuje negatywnie dalej, gdy stoją już pod krzyżem (por. Mk 15, 33-37; Mt 27, 38-50; Łk 23, 35-37; J 19, 28-30). Wtedy wiedzieni ciekawością, by zobaczyć atrakcyjne widowisko, zachowują się jak rozwścieczony tłum, dla którego ważna jest atrakcyjna rozrywka i jak najmocniejsze doznania. Przechodząc obok, włączają się w sadyzm wobec bezbronnego Jezusa. Wyśmiewają uczynione przez Niego wielkie dobro, bo przecież nie przyniosło ono oczekiwanych rezultatów. Żądają nowego znaku mocy Jezusa, choć nie są w stanie w nic uwierzyć.

Innym rodzajem odrzucenia jest to co czyni Herod (por. Łk 23,8-12). Odrzuca on Jezusa ze względu na wyrzuty sumienia, jakie rodzi w nim złe postępowanie, które wcześniej wypominał mu św. Jan Chrzciciel (por. Mk 6, 14-29). Odrzuca też Jezusa, gdyż nie spełnił oczekiwań Heroda, co do wyglądu i dokonania ewentualnego cudu na Jego oczach. Dlatego wobec innych i wraz z nimi wzgardził Jezusem, nakładając na Niego dla śmiechu lśniący płaszcz.

Wreszcie także od półwiszącego z Nim na krzyżu (por. Mk 15, 32b; Mt 27, 44; Łk 23, 33. 39-43) Jezus doświadcza niewiary, wyśmiania, wrogiego odnoszenia i oskarżania o obecny los. Ten człowiek choć ciągle kurczowo trzyma się zła, to jednak gdzie indziej szuka winnych. Nie wzrusza go nawet widok inaczej zachowującego się współuczestnika niedoli.

Drodzy Bracia i Siostry!
Czciciele Męki Pańskiej!

Pierwszym, od którego Jezus doświadcza obojętności, jest Piłat (por. Mk 15, 1-5. 9-10. 12; Mt 27, 2. 11-14. 18-27. 62-66; Łk 23, 1-7. 13-25; J 18, 28 – 19, 1. 4-16. 31b. 38). To człowiek, który zadaje pytania, ale boi się odpowiedzi, które na nie może uzyskać. Piłat podważa istnienie prawdy i nie jest jej pewien, więc woli się nie angażować.

Jest człowiekiem, który dla popularności, władzy, kariery i pieniędzy zrobi wszystko, dlatego ulega presji faryzeuszów i uczonych w Piśmie oraz tłumu. By nie narazić się być może swoim przyszłym „wyborcom” i ich zadowolić, skazuje Jezusa na śmierć, mimo lęku jaki się w nim pojawił, gdy usłyszał, że to jest Syn Boży.

Mimo tego dostosowania do czasu, warunków i oczekiwania innych osób, w jego postawie przewija się słaby gest obrony: „Oto człowiek”, co złego uczynił? Być może uczynił to dla jakiegoś spokoju sumienia, gdyż za chwile umywa od całej sprawy ręce i jest jednocześnie za i przeciw.

To człowiek zagadka, który pozwala na to, by żołnierze znęcali się nad Jezusem: biczowali, oddawali pokłon i klękali przed Nim oraz skazuje Jezusa na ukrzyżowanie. Jednocześnie, gdy słyszy prośbę o wydanie ciała, rodzi się w nim odruch dobra i zgadza się wydać ciało skazańca.

Obojętnością wykazują się także żołnierze, którzy są z jednej strony tylko pionkami w tej grze a z drugiej z upodobaniem wykorzystują swoją przewagę nad skazanym Jezusem (por. Mk 15, 16-28; Mt 27, 27-38; Łk 23, 26. 32-34. 38; J 19, 1-3. 16b-24. 28-36). To przecież oni wymyślają poszczególne elementy dręczenia skazańca: wyśmianie przez założenie królewskiego płaszcza, cierniowej korony, wetknięcie berła z trzciny oraz oddawane pokłony i pozdrowienia.

To żołnierze z jednej strony znęcają się, bijąc po głowie trzciną i mają uciechę z założenia na głowę cierniowej korony. Z drugiej zaś strony kończą tę swoją „zabawę” na wyraźny rozkaz, zakładając Jezusowi na powrót Jego szaty i traktując to co robili jako relaksującą przerwę w swoich normalnych zajęciach czy obowiązkach.

W tę tragiczną sytuację wciągają także innych, przymuszając chociażby Szymona z Cyreny, by niósł krzyż Jezusa w czasie drogi. Z drugiej strony, jakby na pokaz, podają Jezusowi picie, gdy o nie prosi, okazując w jakiś sposób gest miłosierdzia. Jednak śmierć Jezusa staje się dla nich także okazją na wzbogacenie, gdyż otrzymują wymierne korzyści: dzielą po równo łup, dając każdemu po części szaty oraz rzucając losy o tunikę.

Dokonując ogłoszenia winy skazanego Jezusa, który w ich mniemaniu nie szanował wolności i sumienia innych ludzi, gdyż burzył ustalony przez wieki porządek, znów pokazują swoją władzę i sami uzurpują sobie władzę nad ludźmi, nad ich wolnością i sumieniem. Wieszając zaś Jezusa z pospolitymi przestępcami zrównują Go z nimi i pokazują, że wszystko jest im obojętne.

Widać wyraźnie, że żołnierze starannie i skrupulatnie odgrywają rolę im wyznaczoną, bo za to im płacą a śmierć Jezusa jest dla nich, jak każda inna. Dzieje się to bez głębszego zastanawiania się nad etycznymi i moralnymi konsekwencjami takiego postępowania. Przebijając bok Chrystusa na krzyżu mimowolnie stają się jednak narzędziami rozlania się łask na świat i skuteczności mocy sakramentów (por. Prefacja o Najświętszym Sercu Pana Jezusa nr 48).

Trzeba jeszcze wspomnieć o obojętnym Szymonie z Cyreny (por. Mk 15, 21; Mt 27, 32; Łk 23, 26), który był zajęty sobą i swoimi sprawami, kiedy obok przechodził Jezus. To człowiek zmęczony codziennością i gonitwą za sprawami dotyczącymi codziennego życia i pracy. Tylko przypadek sprawił, że przymuszony do pomocy, stał się mimowolnym uczestnikiem realizacji Bożego zbawienia. Płaczące kobiety (por. Łk 23, 27-31) pokazują litość pustą, na pokaz, bez wglądnięcia w głąb problemu. Nie zauważają bowiem, na co zwraca im uwagę Jezus, źródła zła i ludzi, którzy to zło czynią.

Drodzy Bracia i Siostry!
Czciciele Męki Pańskiej!

Pierwszym wierzącym, który na kartach Biblii rzuca się w oczy jest św. Piotr, który zmaga się o swoją wiarę (por. Mk 14, 26-31; Mt 26, 31-35; Łk 22, 31-34; J 13, 36-38). Najpierw zapewnia o swojej wierze, o tym że nigdy nie wyprze się Jezusa nawet za cenę śmierci: jednym słowem popada w pychę. W czasie pojmania broni Jezusa (por. Mk 14, 47; Mt 26, 51-54; Łk 22, 49-51; J 18, 10-11), używając nawet siły wobec służącego arcykapłana Malchosa i uszkadza mu ucho. Jezus jednak nie pochwala przemocy jako rozwiązania sytuacji i uzdrawia napastnika.

Za chwile jednak przychodzi bolesna weryfikacja zapewnień na dziedzińcu pałacu arcykapłana (por. Mk 14, 54. 66-72; Mt 26, 58. 69-75; Łk 22, 54-62; J 18, 15-18. 25-27). Św. Piotr ze strachu przed tymi, którzy byli przeciwnikami Jezusa i dla których On był obojętny, wypiera się swojego Mistrza. Wypiera się za cenę świętego spokoju. Jednak ta zdrada wiedzie ku nawróceniu, naznaczonemu łzami. Jego historia kończy się inaczej niż historia Judasza, dlatego że potrafił spojrzeć w oczy Jezusa, nie utracił z Nim kontaktu oraz uwierzył Jego słowu.

Zmaganie o wiarę pokazuje także fakt, że Jezus, zabiera na modlitwę przed męką trzech swoich uczniów: Piotra, Jakuba i Jana (por. Mk 14, 32-42; Mt 26, 36-46; Łk 22, 39-46; J 18, 1-2). Liczy na nich, pokłada nadzieję, że w tych trudnych momentach będą dla Niego oparciem. Oni jednak są zmęczeni wiarą i pozbywają się ciążącego balastu, gdy sytuacja zaczyna się komplikować, gdy nie jest już tak prosto jak przedtem. Mają co prawda w sobie zapał, ale starcza go na krótko: duch ochoczy zostaje pokonany przez zmęczone ciało. Pragną iść drogą wiary, ale to pójście nie najlepiej wygląda. Mieli czuwać z Jezusem, wykorzystując tę nieprawdopodobną bliskość z Mistrzem a posnęli. Dlatego Jezus daje im wskazówkę: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie, bo duch wprawdzie ochoczy ale ciało słabe”.

Przykładem zmagania o wiarę są uczniowie Jezusa (por. Mk 14, 50-52; Mt 26, 56b), którzy uciekają gdy przychodzi zagrożenie, dezerterują wobec trudności. W Ogrodzie Oliwnym oddają wszystko: wartości dla których poszli za Jezusem oraz swoją codzienność, której symbolem jest zostawione prześcieradło, w które był owinięty jeden z uczniów.

Szczególną grupą, reprezentującą głęboko wierzących, są ci, którzy znaleźli się pod krzyżem Chrystusa w ostatnich chwilach Jego życia (por. Mk 15, 40-41; Mt 27, 55-56. 61; Łk 23, 49. 55-56; J 19, 25-27). To Maryja – Matka Bolesna, Maria Magdalena, inna Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, matka synów Zebedeusza, żona Kleofasa, Salome i wreszcie św. Jan Apostoł, a także inne kobiety, które towarzyszyły Jezusowi w czasie jego działalności.

To osoby, które były z Jezusem „na dobre i złe”, w czasie jego triumfów oraz w tych trudnych ostatnich momentach, kiedy dokonywał zbawienia świata. To właśnie tam św. Jan, a z nim każdy uczeń Jezusa, otrzymuje od Niego w darze swoją Matkę i może Ją zabrać do swojej codzienności. To tam, przez wierne trwanie przy Chrystusie, rodzi się wierność, Jej znakiem jest obserwowanie, gdzie zostało złożone ciało Jezusa, a ta wierność zaowocuje nagrodą: radosnym spotkaniem w poranek Zmartwychwstania.

Wiara rodzi się pod krzyżem w sercu Setnika (por. Mk 15, 38-39; Mt 27, 51-54; Łk 23, 47-48), który wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym, gdyż rozpoznał znaki, jakie dał mu Bóg. Śmierć Jezusa i spojrzenie na krzyż stało się dla niego zaproszeniem do wiary, stanowiło dla niego ogromną łaskę. On też stoi na czele doświadczających czegoś podobnego żołnierzy oraz tych ludzi, którzy widząc śmierć Jezusa bili się w pierś i żałowali swojego wcześniejszego postępowania.

Kiełkującą wiarę i wynikające z niej współczucie można zobaczyć także u żony Piłata (por. Mt 27, 19), która w czasie procesu posyła do Niego, aby ocalił Jezusa. Jej wiara rodzi się, wbrew logice ludzkiej, w morzu niewiary i obojętności, które otaczały Jezusa. To samo dotyczy tzw. „Dobrego łotra” (por. Łk 23, 40-43), który uwierzył w ostatnim momencie życia w Boża miłość, zweryfikował swoje życie i postępowania. Dzięki bliskości Jezusa podjął drogę nawrócenia, gdy po ludzku wydawało się, że jest już za późno. Dzięki temu przeszedł od zła i niewiary do wiary, która dała mu zbawienie. Zwyciężył nie swoją mocą i ludzkim wysiłkiem, ale dlatego, że zwrócił się z prośbą o pomoc do Jezusa i został wysłuchany.

Wreszcie pod krzyż przychodzą Józef z Arymatei i Nikodem (por. Mk 15, 42-46; Mt 27, 57-60; Łk 23, 50-54; J 19, 31b. 38-42), którzy dotąd pielęgnowali swoją wiarę w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego w ukryciu. Józef odciął się od zła uczonych w Piśmie i faryzeuszy, kiedy nie zgodził się jako jedyny na powzięte decyzje. Spotkania, jakie Nikodem odbywał z Jezusem, sprawiły że w decydującej chwili dokonał wyboru.

Widać wyraźnie, że jednego i drugiego to właśnie znak krzyża, znak zbawienia ośmieliły do publicznego wyznania wiary. Co więcej sprawił, że źródło wiary, jakim był Chrystus otoczyli należytym szacunkiem. Wiara zaczęła przynosić owoce, gdy okazali miłosierdzie. Ich wiara sprawiła, że zdolni byli do praktykowania na co dzień, nawet w niesprzyjających warunkach, „wyobraźni miłosierdzia” (por. Jan Paweł II w Łagiewnikach w 2002 roku).

Drodzy Bracia i Siostry!
Czciciele Męki Pańskiej!

Czasami wydaje się nam, że to co działo się wokół męki i śmierci Chrystusa, to wydarzenia z przeszłości. Nie ma się co łudzić: ona trwa nadal, każdego dnia, w różnych miejscach na całym świecie, w sercach wielu osób, patrzących na Jezusa, Syna Bożego.

Nasze codzienne wybory, to wybór którejś z tych trzech dróg. Wraz z tymi wyborami widoczne są w nas postawy podobne, jak w życiu tych konkretnych przywołanych dziś osób. Czy już rozpoznałem siebie? Czy jestem podobny do którejś z tych postaci?

Może odnalazłem się w konkretnej postaci, ale może nie odnajduje się w jakiejś jednej konkretnej. Może znalazłem w sobie cechy różnych osób, które towarzyszyły Jezusowi w Jego męce. Może rozpoznaje się w drodze tłumu, przechodzącego od zachwytu do nienawiści. Może w drodze setnika, który przeszedł od niewiary i wątpliwości do wykorzystania w danej chwili zaproponowanej przez Boga łaski. Może w drodze dobrego łotra, który w ostatnim momencie oderwał się od zła, by iść ku wierze i zbawieniu. Jedno jest ważne, że odnalazłem swoją drogę wiary i wiem co z nią trzeba zrobić, jak mam nią podążać.

Kiedy wierzymy w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i doświadczamy różnych słabości, niewierności czy wątpliwości na drodze wiary, potrzeba nam przede wszystkim ufności św. Piotra, by szukać mocy i pokładać ufność w Jezusie, a nie poddawać się rozpaczy. Amen.