Misjonarze wzywają do solidarności z potrzebującymi (3)

Drodzy Bracia i Siostry!

Nasz świat, w którym żyjemy, to świat licznych badań, wskaźników i pytania o ludzkie opinie. Jest wiele takich badań, z których się szczycimy, nimi się chlubimy i chwalimy ich wynikami, bo pokazują rzeczy które nas cieszą. Jest jednak wiele takich, które chcielibyśmy ukryć, gdyż wywołują wstyd i zażenowanie, bo pokazują negatywne rzeczy o nas samych.

Jednym z takich wstydliwych badań jest pytanie o ilość marnowanego jedzenia na naszym Europejskim kontynencie. Okazuje się, że Europejczycy marnują 16% jedzenia rocznie, jakie wytwarzają i kupują. Przeciętne rodzina, w zależności od kraju i zasobności swojego portfela, marnuje od 45 do 123 kg jedzenia rocznie. Gdy pomnożymy to poprzez liczbę rodzin na naszym kontynencie, to otrzymamy zawrotną sumę 47 mln ton marnowanego jedzenia każdego roku na naszym kontynencie.

Z tego w Polsce marnuje się 9 mln ton rocznie. 7 mln ton w sklepach, gdzie nie udało się tej żywności sprzedać, straciła datę ważności a 2 mln ton w naszych domowych lodówkach. Przeciętna Polska rodzina marnuje rocznie ok. 50 kg jedzenia, a koszt tak zmarnowanego jedzenia wynosi od 25 do 45 złotych na osobę w danej rodzinie.

Stajemy wobec tej statystyki ze wstydem zwłaszcza z trwającym Roku Miłosierdzia, kiedy często słyszymy „głodnych nakarmić”. To szczególne wyzwanie, gdy widzimy że jest tylu ludzi marnujących jedzenie, a jest tylu ludzi na świecie – zwłaszcza w krajach misyjnych Afryki, Azji i Ameryki Południowej – którzy nie mają co do ust włożyć, aby mogli zaspokoić swój głód, czasem też szukają nawet zepsutego jedzenia na śmietniskach, aby zjeść samemu lub dać jeść swojej rodzinie. To marnotrawstwo woła o pomstę do nieba. O tym problemie mógłby zapewne opowiedzieć chociażby o. Marcin pochodzący z Waszego miasta, a pracujący w Meksyku. Światowa Niedziela Misyjna to doskonała okazja do podjęcia tego problemu.

Bóg przez nas, przez nasze ręce, słowa i serce, chce objawić swoje miłosierdzie wobec człowieka, zwłaszcza potrzebującego pomocy. To droga, by nasze czasy tak bardzo naznaczone nieludzkimi odruchami, odzyskały ludzką twarz. Wciąż woła do nas papież Franciszek, jak ostatnio na jednym z portali społecznościowych, w różnych językach i do wielu milionów ludzi: „nie możemy spać spokojnie, kiedy dzieci umierają z głodu”. Chcemy mieć więc w sobie ten dobry niepokój o każdego potrzebującego człowieka.

Woła do nas, przeżywany obecnie jubileusz 1050. rocznicy chrztu naszej Ojczyzny. Został on przyjęty przed wiekami po to, aby dzielić się wiarą i miłosierdziem. Zaowocował, gdy dzieliliśmy się tym darem z Litwą, która z „naszych” rąk przyjęła chrzest. Tak i dziś tym darem wiary i miłosierdzia mamy dzielić się z innymi ludźmi, zwłaszcza w krajach misyjnych.

Drodzy Bracia i Siostry!

Woła też dziś do nas o tę troskę i odpowiedzialność Słowo Boże. Mówi, że modlitwa człowieka biednego, skierowana do Boga, ma wielką moc (por. Syr 35, 12-14. 16-18). W krajach misyjnych tą odpowiedzią Boga na wołanie biednych i zepchniętych na margines są właśnie misjonarze, którzy niosą tym ludziom pomoc.

Mówi nam, że żyć wiarą, to dobrze przeżyć swoje życie. Żyć wiarą, to dzielić się nią każdego dnia z drugim człowiekiem (por. 2 Tm 4, 6-9. 16-18). Misjonarze tym darem się dzielą, niosąc Słowo Boga po krańce świata, aby ono dotarło do każdego człowieka i mogło uczynić to, czego Bóg pragnie w tym sercu dokonać.

Mówi nam wreszcie, że postawa faryzeusza i celnika z dzisiejszej Ewangelii (por. Łk 18, 9-14), to obraz świata, w którym żyjemy. Świata znajdującego zaufanie w sobie, chwalącego się swoją wielkością i mającego wszystko oraz świata pokornego, mającego niewiele lub praktycznie nic, ale ufającego Bogu a nie sobie.

Nie z brania, ale z dawania rodzą się prawdziwe ludzkie relacje: trwałe i głębokie. To nie z brania, ale z dawania rodzi się wrażliwość ludzkiego serca. To nie z brania, ale z dawania rodzi się to, co św. Jan Paweł II, określił „wyobraźnią miłosierdzia”. A wszystko to po to, by nasze czasy, na które często narzekamy, że są nieludzkie w międzyludzkich relacjach, odzyskały ludzką twarz.

W naszym imieniu „miłosiernymi rękami Boga” w krajach misyjnych są misjonarze. Niosący nie tylko Dobrą Nowinę o Zbawieniu jako słowo nadziei, ale niosący nadzieję poprzez pochylanie się nad potrzebującym człowiekiem. Wspierając ich, my także możemy w ten sposób możemy dać przysłowiową kromkę chleba, garść ryżu, kubek czystej wody potrzebującym.

W ich pracę my także może się włączyć, choć nigdy na misje nie wyjedziemy. Św. Teresa do Dzieciątka Jezus też nigdy poza swoją Francję nie wyjechała, a jest patronką misji świętych, gdyż troskę o nie miała w swoim sercu. Możemy włączyć się w posługę misjonarzy poprzez naszą modlitwę, ofiarowane w ich intencji cierpienia i utrapienia codziennego życia, które nas spotykają. Możemy też wesprzeć ich ofiarą materialną, aby mogli nieść konkretną pomoc.

Możemy dziś, jak każdego roku, nabywając po Mszy świętej przed kościołem „Kalendarz Misyjny Polskich Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej”, wspomóc to dzieło. Misjonarze przecież karmią rzesze głodnych i pobudzają sumienia w świecie pełnym marnotrawstwa i pragną wzbudzić ducha dzielenia się z potrzebującymi.

Dziś zatem mogę te dzieła miłosierdzia wesprzeć, nabywając kalendarz misyjny i składając przy tej okazji ofiarę na dzieła misyjne prowadzone przez Polskich Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, także pochodzących z naszego miasta, a pracujących w krajach misyjnych.

Drodzy Bracia i Siostry!

Każdy z nas staje dziś przed osobistym wyborem. Mogę dalej marnować jedzenie, a ktoś na świecie będzie cierpiał głód, bo nie ma minimum do przeżycia, bez którego my nie wyobrażamy sobie codzienności. Mogę mieć w sercu obojętność i udawać, że nie ma problemu głodu na świecie i jednym słowem go nie widzieć, ale on przecież nie zniknie. Mogę wreszcie mieć okazać miłosierdzie i pochylić się z troską nad potrzebującym człowiekiem, wspierając tę bezcenną pracę misjonarzy na wszystkich kontynentach świata. Amen.