Nie da się ust zamknąć Bogu

Drodzy Bracia i Siostry!

Czciciele Fatimskiej Pani!

Po co tu dziś przychodzimy? Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież przed laty 13.08.1917 roku nie było objawienia fatimskiego, gdyż dzieci zostały uwięzione. Człowiek chciał pokrzyżować plany Boga, sprawić by orędzie Fatimy zamilkło i by nie było przez ludzi słyszane. Jednak, choć w tym pamiętnym sierpniu 1917 roku Matka Boża ukazała się dzieciom dopiero 19 sierpnia, to wierni jesteśmy temu 13 dniowi miesiąca. Dziś jest on jeszcze mocniej związany ze świętem Matki Bożej Kalwaryjskiej, do której już za chwilę wyruszą nasi parafialni pielgrzymi w poranek Wniebowzięcia NMP.

To spóźnione sierpniowe orędzie Fatimskiej Pani było krótkie: prośba o przychodzenie w następnych miesiącach każdego 13 dnia, odmawianie codziennego różańca, nakaz wykonania 2 przenośnych ołtarzyków-feretronów do noszenia przez dziewczynki i chłopców oraz przeznaczenia składanych przez wiernych pieniędzy na budowę kaplicy w miejscu objawień.

Dalej do tego objawienia była dołączona obietnica uzdrowienia kilku osób chorych w ciągu najbliższego roku oraz jakże smutne oblicze Fatimskiej Pani, jak to zauważyły dzieci. Zapewne można śmiało powiedzieć, że było ono podobne do smutnego i zatroskanego o człowieka oblicza Matki Bożej Kalwaryjskiej, ale nade wszystko połączone z apelem Fatimskiej Pani: „Módlcie, módlcie się i wiele czyńcie ofiary za grzeszników, bo nie mają nikogo, kto by się za nich ofiarował i modlił”.

Drodzy Bracia i Siostry!

Czciciele Fatimskiej Pani!

Także i dziś wobec nas wybrzmiewają te słowa kiedy patrzymy na to matczyne, smutne i zatroskane o człowieka oblicze, by w życie wprowadzić fatimskie orędzie. Chcemy w ten sposób na wzór Jana spod krzyża wziąć Maryję natychmiast do siebie (por. J 19, 25-27). Chcemy wziąć Ją z kalwaryjskich dróżek naszego codziennego życia, naznaczonych osobistym czy też rodzinnym cierpieniem, odejściem od wiary, odrzuceniem Chrystusowego krzyża i Jego Ewangelii przez osoby nam bliskie, najbliższe. Chcemy to czynić jak Maryja pod krzyżem, współcierpiąca ze swoim Synem Jezusem Chrystusem, z modlitwą i ofiarą za grzeszników, z których wielu idzie na potępienie, bo nie ma tych, którzy by się za nich ofiarowali i modlili o opamiętanie i nawrócenie.

Stanąć mężnie obok krzyża Jezusa Chrystusa, dziś tak poniewieranego przez wielu, wraz z Maryją, Janem i Niewiastami i wziąć Ją do swojej codzienności z kalwaryjskich dróżek, naznaczonych w naszych czasach na naszej polskiej ziemi zniewagami Boga, krzyża Chrystusowego, opluwaniem, wyśmiewaniem a nawet prześladowaniem uczniów Chrystusa, Jego krzyża i Ewangelii, to wprowadzić w życie testament Jezusa z krzyża: „Oto syn twój”… „Oto matka twoja”…

To uczepić się tego matczynego płaszcza z determinacją jak czujące zagrożenie dziecko, które szuka schronienia i ocalenia. To jednocześnie jednak podjąć zadanie wynagrodzenia za te zniewagi jakimi Bóg jest obrażamy w rzeczywistości naszych domów, rodzin, sąsiedztwa, miejsca pracy, społeczeństwa, świata polityki i naszego narodu. Podjęcie się wynagrodzenia za zniewagi wobec Bożej miłości, raniące Najświętsze Serce Boga i Niepokalane Serce Jego i naszej Matki, Maryi.

Drodzy Bracia i Siostry!

Czciciele Fatimskiej Pani!

Walka duchowa pomiędzy śmiercią i życiem, pomiędzy rozpaczą i nadzieją, pomiędzy ludźmi Boga i ludźmi bezbożnymi nie rozgrywała się tylko pod krzyżem Jezusa Chrystusa na Golgocie. Ta walka wciąż się rozgrywa w historii świata, człowieka i Kościoła, wciąż rozgrywa się u stóp Chrystusowego krzyża, wciąż rozgrywa się i w naszych czasach, w naszych domach, mieszkaniach, rodzinach, sąsiedztwie miejscach pracy, nauki oraz wypoczynku, w przestrzeni społecznej, politycznej i codzienności naszego narodu. Ta walka rozgrywa się podobnie, jak 13.08.1917 roku gdy dzieci fatimskie zostały uwięzione i próbowano je zastraszyć, by w konsekwencji człowiek mógł już na zawsze zamknąć usta Bogu.

Co mamy dziś czynić na wzór mężnych fatimskich dzieci? Odpowiedzi udziela nam w to święto Matki Bożej Kalwaryjskiej św. Paweł (por. Ef 1, 3-6. 11-12). Po pierwsze mamy błogosławić Boga, który jest naszym Ojcem, a dla nas i dla naszego zbawienia wydał na krzyżu swojego Syna jako Zbawiciela. Po drugie mamy dziękować Bogu za napełnienie nas na drogach naszego codziennego życia wszelkim błogosławieństwem duchowym w Jezusie Chrystusie, które daje nam siłę do pokonania zła, śmierci, rozpaczy i wdzierającego się w serca bezbożnictwa.

Po trzecie mamy tak żyć, by było w nas widać to Boże wybranie i działanie Bożej łaski w nas, to że jesteśmy dziećmi Boga i Jego Matki, a zatem byśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem, jako dzieci umiłowane, bezgranicznie obdarowane łaską i byśmy umieli na wzór Maryi tę łaskę nie tylko przyjąć, ale i odpowiednio wykorzystać. Wreszcie po czwarte, byśmy świadomi tego wszystkiego całą naszą nadzieję złożyli w Jezusie Chrystusie, w którym mamy życie już tu i na wieczność. Byśmy pełni tej nadziei, w nawet po ludzku beznadziejnych sytuacjach, modlili się i ofiarowali za tych, którzy w szybkim tempie podążają autostradą grzechu ku potępieniu, choć na różne sposoby za wszelką cenę próbują zamknąć usta Bogu.

Drodzy Bracia i Siostry!

Czciciele Fatimskiej Pani!

Niech dziś w czasie dalszej modlitwy w duchu sierpniowego objawienia fatimskiego, kiedy człowiek chciał zamknąć usta Bogu, przyświecają nam słowa chodzącego tymi ulicami, modlącego się w tym kościele i piszącego na tej ziemi część swoich utworów Henryka Sienkiewicza z „Quo vadis”, gdy stajemy pod krzyżem Jezusa Chrystusa z Maryja i Janem: „I jak minął Nero, jak mija wicher, pożar, wojna lub mór, a bazylika Piotra panuje odtąd z wyżyn watykańskich miastu i światu”.

Niech to będzie stałym przypomnieniem, że było już wielu, którzy starali się przez wieki zamknąć usta Bogu, którzy przeminęli w ten sam sposób jak prześladowca Neron, a mino licznych ich wysiłków i szukania rozmaitych sposobów, ust Bogu nie byli w stanie zamknąć. Amen.