Pamięć o Nich, to nasz obowiązek…

Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Widzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea Chrystusowa zwycięży, Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka, zostanie przywrócona. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać

(jeden z grypsów więziennych Łukasza Cieplińskiego za: „Przewodnik Katolicki” 8/2013, s. 47).

Drodzy Bracia i Siostry!

Tak pisał w jednym ze swoich grypsów więziennych do 4. letniego syna Andrzeja, pochodzący z wielkopolskiego Kwilcza, Łukasz Ciepliński ps. „Pług” (1913-1951), prezes IV Zarządu „WiN”, kawaler orderu Orła Białego, Virtuti Militari i Krzyża Walecznych, zamordowany przez komunistycznych oprawców strzałem w tył głowy w ubeckiej katowni na Mokotowie w Warszawie, 1. marca 1951 roku.

Trzeba dziś te słowa przywołać, kiedy obchodzimy, kolejny już raz w tej świątyni, Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Chcemy z jednej strony uświadomić sobie, jak wielką rolę odegrali Ci „Niezłomni Żołnierze” w naszej powojennej historii, a jednocześnie chcemy wzniecić pamięć o Nich, gdyż pamięć o Nich, to nasz święty obowiązek.

Trzeba nam o Nich pamiętać, gdyż to Oni podjęli trud heroicznej walki o niezawisłą Polskę, o godność, honor i ducha Polskiego Narodu, za co zapłacili wysoką czy nawet najwyższą cenę: prześladowania, tortury, więzienie i śmierć, a następnie pogrzebanie w bezimiennej mogile, na której później chowani byli często ich oprawcy. Nazywano Ich bezczelnie w komunistycznej propagandzie „bandytami”, „zaplutymi karłami reakcji”, „faszystami”, by tylko zabić pamięć o Nich w Narodzie, a Ich rodziny skazywane były na rolę obywateli drugiej kategorii.

Ci „Bohaterscy Żołnierze” dobrze zrozumieli ostatni rozkaz ostatniego dowódcy, Komendanta Armii Krajowej, gen. Leopolda Okulickiego ps. „Niedźwiadek” (1898-1946) z 19.01.1945 roku. Wtedy, po walce z hitlerowską „brunatną zarazą”, rozwiązał swoją formację, by dać szansę na nową konspirację w walce z komunistyczną „czerwoną zarazą”. Dlatego stwierdził:

Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa polskiego.

Tę misję, przekazaną im przez swojego prawowitego dowódcę, „Żołnierze Wyklęci” podjęli. W swojej misji próbowali zdobywać kraj, przekształcać Ojczyznę na miarę swoich marzeń, wizji i oczekiwań. Mimo zdradzenia, ogarnięci na wskroś ideą niepodległości Polski, wyrazili odważnym głosem swój sprzeciw wobec nowego porządku, narzuconego światu, Europie i Polsce. Stali się w ten sposób kolejną odsłoną pokolenia „Polskich Kolumbów” (por. Roman Bratny, „Kolumbowie. Rocznik 20”), którym przyszło żyć w niełatwym okresie historii we własnej Ojczyźnie i budować Jej oblicze w zniewalającym i zbrodniczym systemie, którego nie chcieli, nie mogli przyjąć i nie byli w stanie zaakceptować.

Drodzy Bracia i Siostry!

To dopiero niedawno zaczęto tę pamięć o Nich przywracać, a na bezimiennych mogiłach, stawiać krzyże z imieniem i nazwiskiem, by wywołać bezimiennych bohaterów z niebytu niepamięci. Tak uczyniono już na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu, gdzie miałem honor grzebać 20. bohaterów, zakatowanych w tamtejszym więzieniu czy na Warszawskich Powązkach, gdzie udało się już odnaleźć 7. spośród pogrzebanych tam „Żołnierzy Niezłomnych”.

Kiedy patrzy się na życiorysy i historie „Żołnierzy Wyklętych”, to można stwierdzić, że „W PRL-u mogli być pozytywnymi bohaterami, ale stali się szwarccharakterami niezasługującymi na godną śmierć, przyzwoity pochówek a przede wszystkim – na dobrą pamięć. Dlaczego? Bo nie zgodzili się na zdradę, kłamstwo i zniewolenie” (por. Beata Zubowicz, Twarze wyklętych, w: „Rzeczpospolita” 45/2013, s. A2), jak to w tym czasie uczynniło wielu moskiewskich sługusów, sprzeniewierzając się świętym, Ojczystym wartościom.

Także i dziś wielu nie jest w smak przeżywane przez nas Święto, jak chociażby zbrodniarzom z NKWD, UB i SB czy różnej maści „sługusom czerwonej zarazy”. Kilka dni temu w Krakowie został zniszczony pomnik młodej dziewczyny, która w chwili śmierci nie miała jeszcze 18. lat. Zniszczono pomnik Danuty Siedzikówny ps. „Inka” (1928-1946), sanitariuszki, podkomendnej „Łupaszki”, która w grypsie z więzienia przekazała „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” a w chwili swojej śmierci wołała „Niech żyje Polska”.

Zniszczenie pomnika tej odważnej Dziewczyny, to ewidentny atak na Polskę i reprezentowane przez „Żołnierzy Wyklętych” wartości. Nie można jednak w ten sposób dać się zakrzyczeć. Trzeba śmiało powiedzieć, że jesteśmy z Nich dumni, a Polska ich pamięć czcić będzie. Oni wiedzieli i o tym mówili, że „Polska się kiedyś o nas upomni…” i upomina się, wspominając Ich bohaterstwo przed Bogiem i przed historią. Nie dajmy zginąć poległym bohaterom, chowajmy Ich w naszej świętej, Ojczystej pamięci.

Drodzy Bracia i Siostry!

Oni uczyli i uczą prawdziwych wartości, prawdziwej miłości i wolności, którą krzyżami się mierzy (por. Feliks Konarski „Czerwone Maki na Monte Cassino; bł. Jan Paweł II, Przemówienie na Monte Cassino 18.05.1979 roku), Oni uczyli i uczą pięknego przeżywania życia. Wspomniany już Łukasz Ciepliński, pisał w innym grypsie więziennym do swojego małego syna:

Pamiętaj, że istnieją tylko trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka

(jeden z grypsów więziennych Łukasza Cieplińskiego za: „Przewodnik Katolicki” 8/2013, s. 47).

To tak naprawdę dzięki nim i ich poświęceniu do kodeksy żołnierza, wolnego Wojska Polskiego wróciły słowa: „Honor służby, jest jak sztandar, z którym żołnierz rozstaje się wraz z życiem” (por. Kodeks Honorowy Żołnierza Polskiego).

Czymże jest ten honor? To zachowanie reguł, nawet jeśli nie przynoszą one osobistej korzyści. To oznaka prawdziwej rycerskości, kiedy przeciw honorowi, czyli zachowaniu reguł, stają własne korzyści. Oni dziś są znakiem i wołaniem o to, że aby Polska miała przyszłość potrzeba wychowania do tych właśnie wartości i zasad, bo w przeciwnym razie wychowa się jedynie zapatrzonych w siebie cyników i egoistów.

Kiedy dziś pochylamy się nad losem „Żołnierzy Wyklętych”, to po to, by ustawić właściwy drogowskaz, by możliwa była właściwa identyfikacja i budowanie tożsamości Polaków, opartej na patriotycznych odniesieniach. To właśnie w ten sposób możemy spłacić dług, zaciągnięty wobec Nich. Chodzi o to, by pochylając się nad Ich tragicznym losem, wiedzieć, jak walczyć o to, co Polskie. Chodzi o to, by drogie im słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie były dziś czczą gadaniną, ale wartościami, które zostaną przekłute w czyn codzienności.

Drodzy Bracia i Siostry!

Siłą „Żołnierzy Wyklętych” była wiara, która wobec morza „czerwonej zarazy” (por. Józef Szczepański ps. „Ziutek”, wiersz „Czerwona zaraza”), dodawała nadziei, nawet jeśli walka wydawała się beznadziejna. Wspominany dziś już wielokrotnie Łukasz Ciepliński w innym z więziennych grypsów pisał

Bogu dziękuję, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne

(jeden z grypsów więziennych Łukasza Cieplińskiego za: „Przewodnik Katolicki 8/2013, s. 47).

A kiedy szedł na śmierć i połknął noszony cały czas na szyi medalik, jakże mocno wybrzmiały inne słowa z jego więziennego grypsu:

Wierzę, że gdy mnie kaci zamordują, zabierze moją duszę Królowa Polski do niebieskich hufców

(jeden z grypsów więziennych Łukasza Cieplińskiego za: „Przewodnik Katolicki” 8/2013, s. 47).

Widzimy, dziś bardzo wyraźnie, że przez lata „czerwonego terroru”, to właśnie Kościół w Polsce zawsze pamiętał o bohaterach i ofiarach, składanych po stronie walczących o prawdziwie wolną Polskę. Bł. Jan Paweł II zobowiązał nas do tego bardzo mocno, kiedy mówił:

Trzeba wspomnieć wszystkich zamordowanych rękami także polskich instytucji i służb bezpieczeństwa, pozostających na usługach systemu przeniesionego ze Wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypomnieć przed Bogiem i przed historią, żeby nie zamazywać prawdy o naszej przeszłości w tym decydującym momencie dziejów

(por. św. Jan Paweł II, Polska broniła chrześcijańskiej przyszłości Europy. List w 50. rocznicy Bitwy pod Monte Cassino z 18.05.1994 roku).

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś przywołujemy „Żołnierzy Wyklętych”, każdego z nich z osobna i po imieniu, wywołując z tego wielkiego bezimiennego tłumu, zepchniętego jeszcze do niedawna w niebyt historii. Przeżywając Ich Święto, Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, nie można nie sięgnąć do słów poety, Zbigniewa Herberta. On w wierszu „Pan Cogito… o potrzebie ścisłości” napisał jakże znamienne słowa, które trzeba przytoczyć, gdy dziś tak wielu pyta „po co to wszystko?, po co ekshumacje, badania, by ustalić kto w danym miejscu spoczywa?, po co, po tylu latach, zajmować się tym wszystkim i grzebać w grobach?”:

jak trudno ustalić imiona
wszystkich tych co zginęli
w walce z władzą nieludzką (…)
a przecież w tych sprawach
konieczna jest akuratność
nie wolno się pomylić
nawet o jednego (…)
jesteśmy mimo wszystko
stróżami naszych braci (…)
musimy zatem wiedzieć
policzyć dokładnie
zawołać po imieniu
opatrzyć na drogę.

Amen.