Drodzy Bracia i Siostry!
Dziś nie pytamy, jak na początku tego czasu misji, czego ja od tego czasu oczekuje, bo on się najzwyczajniej zakończył.
Jedni niczego nie oczekiwali i ten czas zmarnowali. W swojej przewrotności zatkali swoje uszy na Boga i Jego Słowo. Dla nich nic się nie wydarzyło, zmarnowali okazję do może ostatniego spotkania z Bogiem w swoim życiu, bo nie wiadomo czy dożyją jeszcze następnej misji świętej. W ten sposób na czas poświęcenia naszego parafialnego kościoła nie są przygotowani, nie mają duchowego daru z tą uroczystością związanego. Zresztą po co, skoro nie wierzą w Bożą moc.
Drudzy oczekiwali w tym czasie szczególnego działania Boga, wykorzystali ten dany im przez Boga czas. Otwarli nie tylko uszy, ale i serca na Boże Słowo. Oni w tym czasie poczuli dotknięcie Boga, Jego miłości i dali się jej porwać na nowo w tym czasie misji parafialnej. Na czas poświęcenia kościoła są dobrze przygotowani, mają dla Boga duchowy dar związany z tą uroczystością, bo uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nim.
Drodzy Bracia i Siostry!
Dziś zadajemy sobie inne pytanie: czego Bóg oczekuje od nas, gdy mówi do nas „idźcie i głoście”.
Wielu dziś szuka wiarygodnych świadków Ewangelii, ludzi nie mających ust wypełnionych pięknymi czy pobożnymi słowami, ale ludzi prawdziwie żyjących swoją wiarą.
Dziś jest wiele terenów misyjnych, nie koniecznie na dalekich kontynentach i w dalekich krajach. Wiele z nich jest blisko nas, w naszych domach, sąsiedztwie, miejscu pracy i wypoczynku, jednym słowem w naszej codzienności.
Dziś wielu nakłada maski wrogości czy obojętności wobec wiary, ale tak naprawdę po nimi kryje się gorące pragnienie znalezienia autentycznych uczniów Jezusa Chrystusa, żyjących Jego Słowem i idących drogą, którą On wskazał swoim uczniom.
Jakie zatem zadanie stawia dziś przed nami Bóg? On wzywa nas do dawania świadectwa.
Najpierw, by dawać świadectwo życiem czyli podejmować decyzje zgodne z Ewangelią i w ten sposób aktywnie zmieniać świat, który nas otacza. To zadanie najprostsze, najskuteczniejsze, ale jak wiemy z codziennego doświadczenia, najtrudniejsze do realizacji.
Dalej, by dawać świadectwo życiem trzeba zanosić innym słowo nadziei, słowo zbawienia, pomimo ich niechęci, obojętności, wrogości czy odrzucenia. Dawać je jako owoc osobistego spotkania z Bogiem.
Takie świadectwo prędzej czy później rozbije nawet największe mury wrogości i obojętności, choć może będzie potrzeba wiele czasu i cierpliwości, aby tak się stało.
Drodzy Bracia i Siostry!
Bóg obdarza nas na tę misję, która choć zewnętrznie się dziś kończy, to jednak tak naprawdę dopiero się zaczyna w naszym życiu – mocą Ducha Świętego. Ta moc jest dostępna dla wszystkich, którzy nie polegają na sobie, ale na łasce Bożej (por. Dz 2, 1–11; 1 Kor 12,3b–7.12–13; J 20,19–23).
Bóg poniósł naszego starego człowieka na krzyż i zaprasza nas, byśmy trwając na modlitwie, przyzywali mocy Jego Ducha, z tej mocy korzystali każdego dnia i wciąż oczekiwali działania Boga w naszej codzienności.
Wciąż jest w nas wiele niepokojów, ale pokoju nie da bezczynne siedzenie w domu, wizyty w pobliskich marketach czy przesiadywanie przy budkach z piwem. Tego pokoju nie dadzą nam rzeczy czy nawet drugi człowiek. Tylko Jezus nie tylko potrafi powiedzieć „pokój wam”, ale prawdziwie nam ten pokój dać.
Zaprasza nas nieustannie w tym znaku naszego kościoła, o którym wspominałem na początku naszych misji, że jest znakiem Bożej obecności, znakiem prowokującym i przypominającym, o tym że Bóg na nas czeka.
Tylko osobiste doświadczenie spotkania z Bogiem, doświadczenie Jego miłości poprzez odpuszczenie grzechów daje moc odkrycia i przyjęcia tej misji, jaką Bóg mi wyznacza w mojej codzienności. Za tym zaś idzie dawanie świadectwa swoim codziennym życiem.
Drodzy Bracia i Siostry!
Czasem pytamy jednak po co jest nam to potrzebne?
Po to, by Jezus stanął pośrodku naszych codziennych lęków, niepowodzeń, obaw, a wchodząc w ich centrum dał nam pokój i swoje błogosławieństwo.
Jest dziś wiele leków, które nam towarzyszą, ale najpoważniejszym jest lęk przed śmiercią. To on jest źródłem naszej niewoli i przyczyną czynienia zła w naszej codzienności. Jezus od tego wszystkiego chce nas wyzwolić, jeśli Mu na to pozwolimy. Jezus pokazuje nam swoje, naznaczone ranami, dłonie i wskazuje, że nic i nikt nie może nas wyrwać z Jego rąk, jeśli sami tych rąk nie odtrącimy.
Jezus przychodzi, aby poprzez swoją obecność w naszej codzienności, napełnić nas radością, której nikt nie będzie w stanie nam odebrać. Doświadczy tej radości każdy, kto potrafi z miłości do Boga płakać nad grzechem swoim i grzechem świata, w którym życie.
Jezus powierza nam dziś kontynuowanie swojej misji poprzez widzialny znak poświęcenia naszego kościoła, którego w najbliższy czwartek dokona ks. Abp Marek Jędraszewski. Ta świątynia, to widzialny znak źródła Bożych łask, które są dla nas w tym kościele dostępne wciąż na nowo.
Pokój serca, jaki chce nam ofiarować Bóg, rodzi się tylko i wyłącznie z Jego daru. Z uświadomienia sobie, że jest się przez Niego kochanym i mimo trudności, jakie spotykają nas w naszym codziennym życiu, to Jezus zwyciężył śmierć, piekło i szatana.
Bóg tchnie na nas moc swojego Ducha, tak jak w Starym Testamencie, na początku świata „tchnął” życie w człowieka. „Tchnie” tak, jak tchnął życie w wyschłe kości z wizji Ezechiela, o których mówiliśmy w dniu wczorajszym. On dziś „tchnie” w nas nowe życie, abyśmy prawdziwie żyli a nie jedynie wegetowali.
Ten dar otrzymaliśmy od Zmartwychwstałego Pana, by wykorzystać Go dla nas i dla innych oraz zmienić swoje życie, przechodząc od uczynków ciała do owoców Ducha Świętego.
O tego, czy poddam się temu działaniu Pana i danej przez Niego mocy Ducha Świętego, zależy czy będę Jego świadkiem i podejmę misję, którą On sam mi wyznacza, by „iść i głosić” Jego miłość. Amen.