You are currently viewing „Schlesische Volkszeitung” – 100 lat temu…

„Schlesische Volkszeitung” – 100 lat temu…

Kiedy Śląsk wraz z Piekarami znalazł się pod panowaniem pruskim (1740-1922) Prusacy, a później Niemcy używali na mapach, bądź w pismach urzędowych nazwy Deutsch Piekar lub Deutsch Bäckern. Z czasem zaczęto również używać nazwy Grosse Bäckern (Wielkie Piekary). […] Po upadku II powstania śląskiego, dnia 20 marca 1921 roku w Piekarach przeprowadzono plebiscyt podczas którego za Polską opowiedziała się miażdżąca większość ludności…

– z historii Piekar Śląskich

Działalność piekarskiego proboszcza ks. Eugeniusza Andersa i zaproszonych przez niego do pomocy w animacji ruchu pielgrzymkowego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, których duchownemu polecił działacz polski z Niemiec Edmund Piechocki nie w smak była ludności opowiadającej się za Niemcami.

Dlatego często zdarzały się napastliwe artykuły w górnośląskiej czy śląskiej prasie niemieckojęzycznej. Zaprezentowany poniżej tekst, bardzo zjadliwy i przedstawiający niemiecki punkt widzenia powstał już po III Powstaniu Śląskim i plebiscycie, który korzystny była dla Niemiec. Jednak samo powstanie, pod wodzą Wojciecha Korfantego, zmieniło ten układ sił na korzyść Polaków, co oczywiście znalazło odbycie w prasie z tego czasu.

Wrocławski „Schlesische Volkszeitung” przed niemal 100. laty, w artykule „100 000 straty głosów dla Niemiec. Miejsce pielgrzymkowe w Piekarach i Górnośląski plebiscyt”, tak opisywał działalność m.in trzech oblatów (o. Jana Wilhelma Kujawego OMI, o. Jana Pawołka i o Franciszka Kosiana OMI) w Piekarach:

„Warszawska agitacja nie daje spokoju sprawie śląskiej. Zna ona zamiary Niemców, by za wszelką cenę dojść do pojednania, i dlatego właśnie rozdziera stare rany i jednocześnie grzebie w przeszłości nienawiści i zaślepienia narodowego. Mizerni kłótnicy ciągle jeszcze rozprawiają i starają się przekrzyczeć innych, którzy mają serce i zrozumienie dla ciężkiego położenia ludności śląskiej. W dalszym ciągu podkopują autorytet świecki i kościelny. Uderzają w duchowieństwo, biskupa a nawet samego Ojca Świętego. W gazecie granicznej pozwala sobie jakiś jednostronnie zorientowany autor w długich seryjnych artykułach na potępianie polityki kościelnej. Nie warto się zajmować tymi dawno odpartymi sprawami. Wobec tak subiektywnego stanowiska, wydaje się nam konieczne, wydobyć z niepublikowanego materiału jeszcze coś, co dotyczy postępowania warszawskiej propagandy przed plebiscytem. Niech tu zabierze głos, godny zaufania i rzeczowy Ślązak i katolik, który z bliskości przygadał się sprawom i opowie coś niecoś o roli Piekar Śląskich. Początkowo nie zamierzaliśmy ogłosić tego artykułu, teraz jednak sądzimy że może wnieść swą cząstkę do wyświetlenia zmiany nastrojów ludu śląskiego.

Zdjęcie archiwalne (nieretuszowane) – od lewej: o. Jan Wilhelm Kulawy, o. Paweł Czakaj, o. Jan Nawrat, o. Jan Pawołek

Z polskiej strony nieustannie przedstawiano Międzyalianckiej Komisji ile to głosów trzeba odjąć Niemcom, by otrzymać rzeczywistą liczbę głosów, które padły za Niemcami. Te sztuczki liczenia są za bardzo znane, aby się nimi jeszcze raz zajmować. Gdyby się chciało policzyć głosy, które Polacy terrorem i obietnicami zdobyli dla siebie, to liczba głosów za Polską byłaby znacznie mniejsza. Jeszcze bardziej skurczyłaby się liczba głosów oddanych za Polską, gdyby nie nadużywani religii dla zdobywania głosów. Niestety faktem jest, że pewna liczba duchownych o polskich przekonaniach, oddała swój urząd na usługi walki plebiscytowej. Zapewne duchowny miał prawo wyrazić swoje przekonania w tak ważnej sprawie, jakim był plebiscyt. Nigdy i w żadnym wypadku, nie powinien był duchowny nadużywać swojego urzędu dla tego celu. Nawet Międzynarodowa Komisja zabroniła duchownym robienia propagandy w kościele. Duchowni o polskich przekonaniach wcale się do tego zakazu nie stosowali. Przypomnijmy tylko Imielnicę, Ligotę, Szymonicę, Żelazną itd.

Pierwsze miejsce w agitacji polskiej miało miejsce pielgrzymkowe Piekary Śląskie. Systematyczna akcja na tym świętym miejscu kosztowała Niemców stratę niezliczonych tysięcy głosów. Piekary Śląskie dokąd corocznie przybywa około 200 000 pobożnych pielgrzymów, były zarazem religijnym ośrodkiem polskiej propagandy. Położone w bliskości Centrali, od Hotelu Łomnica w Bytomiu, nadawały zarządzeniom z Hotelu Łomnica, religijne uświęcenie. Na czele polskiej propagandy stał tamtejszy proboszcz Anders. Przedtem był tęgim Niemcem. Za poparciem Niemców otrzymał swego czasu parafię w Piekarach Śląskich, gdzie patronem kościoła był rząd niemiecki, chociaż więcej jak 3/4 mieszkańców Piekar podpisało się przeciw jego kandydaturze.

W czasie wojny dzielnie agitował za pożyczką wojenną, a za to otrzymał krzyż zasługi. Gdy po nieszczęśliwym zawarciu pokoju, na Śląsku miał się odbyć plebiscyt, wówczas nagle, Pan o prapolskim nazwisku Anders, odkrył swe polskie serce i poczuł się powołany do ratowania całego Górnego Śląska przed pogańskimi Niemcami i do prowadzenia go w ramiona «głęboko religijnej» polskiej ojczyzny.

Pierwszy hymn pochwalny wyśpiewał podczas uroczystości szkaplerznych z ambony na rajskim placu, wobec wielotysięcznej rzeszy wiernych. Wysławiał polskich praojców, którzy zamieszkiwali świętą ziemię śląską, wysławiaj ich za wierność wierze i ich nabożeństwo do Matki Boskiej. Dlatego potomkowie powinni kroczyć śladami praojców, wiernie trzymać się wiary i czci Matki Boskiej, i powinni okazać się godnymi zamieszkania na świętej polskiej ziemi.

W tę samą trąbę dmuchali polscy duchowni, których on zaprosił na czas odpustu do pomocy. Szczególnie źle zaczęło się dziać, gdy usunięci z Westfalii ojcowie Oblaci przybyli celem głoszenia misji: Kulawy, Pawołek i Kosian. Naród łaknął duchowej strawy, pragnął moralnego odnowienia. Jednak nie podano mu chleba, ale kamienie.

Miast zażegnać waśnie i spory, w miejsce głoszenia miłości bliźniego, roztrząsano na ambonie sprawy narodowe, wszystko co niemieckie zostało oplute, i w ten sposób rozgorzałe już namiętności jeszcze bardziej zostały rozpalone. Różni wierni, którzy brali udział w tych misjach, i wiele korzyści sobie obiecywali, do głębi byli oburzeni na taki sposób powadzenia misji. Cała parafia, począwszy od kobiet a kończąc na dzieciach, została w ten sposób obrobiona.

Ażeby owoce tego podżegania nie poszły na marne, wspomniani ojcowie prawie stale przebywali w Piekarach, aż do końca okresu odpustowego 1920 roku. Na początku 1920 roku zostali mieszkańcy Piekar najpierw utwierdzeni w swoich przekonaniach politycznych.

Obok ambony posłużono się w tym celu również stowarzyszeniami. Z rozpoczęciem odpustów zaczęło się systematyczne obrabianie pielgrzymów. Procesje przyprowadzali polscy przewodnicy i nieśli chorągwie z polskimi odznakami. Nawet krzyż został często ozdobiony polskimi barwami. Istotą każdego odpustu było «Powinniście głosować za Polską!». Jeden z duchownych w taki sposób się wyraził: «Rozstrzygnięcie się zbliża. Chodzi o wielką sprawę. Dlatego jest moim obowiązkiem mówić o tym. Chodzi o wiarę. Prawdziwa wiara istnieje tylko w Polsce. Dlatego musicie głosować za Polską!».

Według przekonania innego duchownego prawdziwa wiara sięga tylko po Opole. Dalej nie ma prawdziwych katolików. I znowu rozprawiał w dniu 3 maja 1920 roku, w dniu polskiej Konstytucji, na placu rajskim przed wielotysięczną rzeszą, o sprawach gospodarczych i podatkowych w Niemczech i w Polsce i doszedł do konkluzji, że Górnoślązacy mogą głosować tylko za Polską.

Za daleko zaprowadziłoby nas, gdybyśmy chcieli każdego poszczególne kazanie poddać krytyce. Obok wyżej wspomnianych trzech księży zakonnych, którzy skrzętnie zbierali na klasztor w Krotoszynie, i zebrali wiele tysięcy niemieckich marek, wyróżnili się w tym podżeganiu – dawny Karmelita Opielka, który przez swoje skandaliczne wystąpienia dał wiele zgorszenia oraz Salezjanin z Oświęcimia, Bujara, który od początku wojny przebywa w Piekarach, i dotąd nie poczuwa się do powrotu do swego klasztoru.

Naturalnie również liczne poświęcenia sztandarów, dawały okazję do mówienia o sprawach narodowych na ambonie. Jeśli gdzieś jakiś proboszcz odmówił poświęcenia sztandaru, bo trzymał się wskazówek Kościoła, udawali się ludzie do Piekar, i tam bardzo chętnie spełniano ich życzenia. Z okazji poświęcenia sztandarów śpiewano pieśni narodowe, jak «Z dymem pożarów» i «Boże coś Polskę». Cóż powiedzieliby polscy duchowni, gdyby tak Niemcy raz sobie zaśpiewali «Deutschland, Deutschland ueber alles», albo «Gott der Eisen Wachsen liess»? Tam też zachodzi słowo «Bóg».

Jeszcze w samym dniu plebiscytu, napominał jeden polski duchowny swoich wiernych, by nie dali wpłynąć na siebie Heimattreuer’om. Według rozporządzenia prałata Ogno mają wolność, dlatego winni dać Heimattreuer’om” odpowiednią odprawę.

Jaki był skutek polskiego podżegania w Piekarach? Bez wątpienia z tych 200 000 pielgrzymów, nawet po odliczeniu tych którzy nie mieli prawa głosowania, dało się przekonać przynajmniej 100 000 i głosowali za Polską; bo gdy się nieustannie ludowi wbija w głowę «Chodzi o wiarę. W Niemczech wiara zostanie wam wydarta. Dlatego musisz głosować za Polską!» to jest jasne, że lud dał się przekonać, tym bardziej że mówił to ksiądz na ambonie.

Zróbmy obliczenia, a wyniknie co następuje: Polacy otrzymali około 470 000 głosów, a od tego trzeba by przynajmniej 100 000 głosów odjąć, które przypadłyby Niemcom. Wtedy Niemcy otrzymaliby zamiast 707 000 głosów, 807 000, a więc o wiele wyższy procent niż to wykazywał plebiscyt. Nie należy zapomnieć, że pielgrzymi pochodzili z właściwego okręgu przemysłowego, i wtedy również okręg przemysłowy byłby się lepiej przedstawiał dla Niemców” (za: Schlesische Volkszeitung, Breslau, Mitwoch, den 28 September 1921, Nr 466 Morgen Ausgabe – 53 Jahrgang/Śląski Dziennik Ludowy, Wrocław, środa, 28 września 1921, nr 466 Wydanie poranne – 53 rocznik – największa katolicka gazeta centrowa przeznaczona dla rodzin, wydawana pod tym tytułem we Wrocławiu w latach 1871-1943, wspierająca germanizację)

romi.