Trzy pytania do Polaków w Święto Niepodległości

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
„Bądź pochwalony!”
Tęskno mi, Panie… (…)
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak – nie za nie,
Bez światło-cienia…
Tęskno mi, Panie… (…)

(Por. Cyprian Kamil Norwid, Moja Piosnka II).

Drodzy Bracia i Siostry!

Te tęsknoty Cypriana Kamila Norwida, które słyszymy dziś w 97. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, gromadząc się na Mszy Świętej w intencji naszej Ojczyzny, brzmią jakże przejmująco. To tęsknoty za wolną i niepodległą Ojczyzną, za Polską marzeń i aspiracji Polaków Jego czasów. To tęsknota nie za Polską taką sobie i nie Polską byle jaką, ale Polską prawdziwą i najpiękniejszą.

Jednak ta tęsknota, opisana poetycko przez Norwida tak pięknie, przebija też i w rozmowach z naszymi Rodakami, którzy chcąc czy nie chcąc zmuszeni zostali do emigracji, by szukać dla siebie lepszego miejsca na świecie. Miejsca, gdzie można godnie żyć i zakładać swoją rodzinę, nie martwiąc się o jej byt codzienny, tak jak w kraju ojczysty, w którym się urodzili, z którym są związani i tam pozostawiają swoje korzenie, a właściwie zostają z nich wyrwani.

Wielu z nich dziś podkreśla, że tam na obczyźnie, przeżywając swoje dni z tęsknotą za rodziną i Ojczyzną, tak naprawdę zrozumieli czym jest Polska. Tam, zrozumieli znaczenie, jakie ma w sobie i moc emocji, jakie niesie nasza Biało-Czerwona, z takim trudem zdobyta i za cenę tak wielu poświęceń polskiej krewi, wysiłkiem taj wielu pokoleń Polaków.

Tam dopiero zrozumieli słowa pieśni i widziane wcześniej łzy w oczach tych Polaków, którym historia, międzynarodowe interesy, dla których nie liczyła się Polska i zdrada naszych sojuszników, nie pozwoliła wrócić do Ojczyzny i zostali na obcej ziemi. Tam jeszcze bardziej zrozumieli te oto słowa:

Śpiewa ci obcy wiatr,
Zachwyca wielki świat,
A serce tęskni.
Bo gdzieś daleko stąd,
Został rodzinny dom,
Tam jest najpiękniej

(por. pieśń „Polskie kwiaty”).

I w tym kontekście dobiega do naszych uszu pierwsze pytanie: czy ja za moją Ojczyznę jestem wdzięczny? Czy jestem wdzięczny za Ojczyznę wolną, niepodległą, decydującą o swoim losie? Oczywiście jest wiele rzeczy, które w tej naszej Ojczyźnie cieszą i jest wiele jeszcze takich, które bolą i wołają potrzebę przemiany, nawrócenia, naprawy, obrania innej drogi. Ale czy potrafię się cieszyć moją Ojczyzną z jej blaskami i cieniami, z jej zaletami i wadami, z takiej ojczyzny, jaka jest dziś tu i teraz czy tylko potrafię na wszystko narzekać, stając się wiecznym malkontentem? Czy może szukam jakiegoś idealnego obrazu Ojczyzny, oderwanego od rzeczywistości i żyje w nierealnym świecie iluzji, oszukując siebie i innych?

Do tej wdzięczności zachęca nas dziś Słowo Boże, które przypomina: „Za wszystko dziękujcie Bogu, taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie” (por. 1 Tes 5, 18, śpiew przed Ewangelią). Zachęca i pokazuje nam Ewangelia postawy uzdrowionych trędowatych, z których za uzdrowienie potrafił podziękować Bogu tylko jeden z dziesięciu uzdrowionych przez Jezusa. Tylko ten jeden wrócił po swoim uzdrowieniu, chwalił Boga donośnym głosem, upadł przed Jezusem na twarz i dziękował Mu (por. Łk 17, 11-19). Czy nie przypomina mi to czegoś? Ile biało-czerwonych flag widziałem w oknach, które mijałem, idąc na tę Eucharystię? Ilu nas mieszka na tym osiedlu, a ilu jest dziś na Mszy świętej w intencji Ojczyzny?

Czy my jeszcze potrafimy dziękować dziś za naszą Ojczyznę? My dziś jesteśmy przyzwyczajeni do wolności, niepodległości, nie musimy wylewać krwi za Ojczyznę i cierpieć dla Niej, jak to czynili nasi Przodkowie przez 123. lata niewoli. Nie musimy zmagać się z wydzieraniem z naszych serc wartości, jakie im przyświecały: Boga, honoru i Ojczyzny. Oni dziś stają przed nami i pokazują jak oni wywalczoną Ojczyznę szanowali, jak oni za nią nieustannie Bogu dziękowali i potrafili bronić Jej honoru, gdy został zagrożony bolszewicką – sowiecką nawałą, niemieckim i radzieckim najazdem, powojennym komunistycznym zniewoleniem. Czy my dziś do takich rzeczy jesteśmy zdolni?

Przed wiekami, przed wiekami postawili Go ojcowie,
Aby strzegł ziemi naszej przed wrogiem.
Chociaż tyle, tyle czasu już minęło na tej ziemi,
Krzyż ten stoi i króluje między swymi.
Ciągle wojny, wojny, wojny, ciągle burze wokół nas.
Krzyż nie zdradził swej Ojczyzny, nie opuścił nas.
Poszedł z nami do niewoli i na szafot z nami szedł,
Bronił każdej ludzkiej duszy i w nas wiary strzegł.
Krzyż, Ojczyzna – dla nas jedno, jedno imię dla nas ma,
Więc będziemy strzegli tego, aby trwał.
Aby żadna obca ręka, żadna siła wroga nam
Nie wyrwała tego Krzyża spośród nas.
Niech stoi na rozdrożach, niech wskazuje drogę nam,
Byśmy doszli nią do Boga, do nieba bram.
Niechaj będzie w naszych domach, w miejscach pracy, – w szkołach też,
Byśmy zawsze pamiętali, że On z nami jest

(por. pieśń „Tylko od tym Krzyżem…”).

Drodzy Bracia i Siostry!

Gdy dziś dochodzą do naszych uszu słowa tęsknot Kamila Cypriana Norwida oraz słowa przytoczonej przed chwilą religijnej pieśni, pojawia się i drugie pytanie: czy za Ojczyznę, za sprawujących władzę, za Polaków w kraju i poza Jego granicami się modlę? Czy może tylko narzekam, aby w ten sposób samemu zdyspensować się od troski o dobro wspólne, jakim jest Ojczyzna, bo w takim wypadku to już nic nie warto? Czy staję do modlitewnego apelu, tego szturmu nieba, by powierzać Bogu wszystkie troski i problemy mojej Ojczyzny, które bez Bożej pomocy się same nie rozwiążą?

Dzisiejsze Słowo Boże znów podpowiada nam: „Słuchajcie… i zrozumiejcie, nauczcie się… Nakłońcie ucha, bo od Pana otrzymaliście władzę, od Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi… Do was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie upadli… Pożądajcie więc słów moich, pragnijcie a znajdziecie naukę” (por. Mdr 6, 1-11). Czy przez moją modlitwę dbam o to, aby sprawujący władzę – od tego najniższego samorządowego szczebla, poprzez naszych przedstawicieli, których wybraliśmy w wyborach: posłów i senatorów, aż po najwyższy urząd w Państwie, na który wybieramy bezpośrednio Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – uczyli się nie tej ludzkiej, często zawodzącej, ale tej Bożej, prawdziwej mądrości?

Tą mądrością na Polskiej ziemi, od niemal już 1050 lat jest Chrystusowa Ewangelia, słowo wiary, nadziei i miłości. Jej znakiem jest zaś Chrystusowy krzyż, głupstwo dla tych, którzy idą na zatracenie, a moc Boża dla tych, którzy dostępują zbawienia (por. 1 Kor 1, 18). Widać to bardzo wyraźnie w historii, bo gdy krzyż Chrystusa była dna naszego Narodu znakiem jednoczącym żył nasz Naród, a gdy Chrystusowy krzyż starano się wymazać z życia Narodu, obumierał On, bo odcinał się od życiodajnego źródła, jakim jest Chrystusowy Krzyż. Zresztą widzimy to w historii, jak i dzieje się to dziś na naszych oczach, że każdy kto z krzyżem rozpoczynał walkę, prędzej czy później znikał tracił władzę i przestawał coś znaczyć w oczach naszego Narodu.

Dlatego gdy w okresie zaborów walczono z Chrystusowym krzyżem i kiedy czyniono to w czasie komunistycznego powojennego zniewolenia, chcąc wyrwać Boga i wartości z serc naszych Przodków, to Polakom przyświecały słowa anonimowego autora, przypisywane często Adamowi Mickiewiczowi. A ten anonimowy autor dawał przecież bardzo prostą i jasną receptę dla Narodu, z czasem przekształconą w piosenkę religijną:

Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem
Polska będzie Polską, a Polak Polakiem

(por. piosenka „Tylko pod tym Krzyżem…”).

Czy kiedy dziś prowadzi się walkę z krzyżem z niektórych znanych ośrodków, które jesteśmy w stanie nazwać po imieniu, potrafimy iść drogą naszych Przodków z taką samą odwagą i uwierzyć słowom, które ich uratowały?

Czy my aby dziś nie chcemy iść na skróty, gubiąc się na drogach codzienności, zapominając, że „kto sobie drogę skraca do domu nie wraca” (por. Przysłowie ludowe)? Z jednej strony chcemy mieć wolną i niepodległą Ojczyznę, ale żadnych ofiara dla Niej nie chcemy ponosić. Często uważamy, że Ojczyzna ma zrobić dla nas wszystko, ale my już dla Ojczyzny nic robić już nie musimy (por. John Fitzgerald Kennedy, Przemówienie w czasie zaprzysiężenia 20.01.1961 roku ze słowami: „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju”). Co więcej chcemy odrzucić wszystkie wartości, które były drogie naszym Przodkom, jako krępujący i nieznośny ciężar, a polską tradycję zakopać w bezimiennym grobie, by już nigdy nie powstała, by nam nie przeszkadzała.

Jak mawiał Marszałek Piłsudzki, czasem charakteryzując nas Polaków, i te słowa dziś wydają się aktualne dla nas współczesnych:

Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi – a niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i bardzo kosztownym

(por. Marszałek Józef Piłsudski, Przemówienie w Lipnicy Górnej 30.12.1914 roku, cyt. za: Józef Szaniawski, Marszałek Piłsudski w obronie Polski i Europy). Czy i tak nie jest z nami? Czy nie szukamy w ten sposób swojego wygodnictwa? Czy tak nie stajemy się zdrajcami Niepodległej?

Boże,
Ty zostałeś uwielbiony
przez życie i przez śmierć
świętego Marcina, biskupa,
odnów w naszych sercach
cuda Twojej łaski,
aby ani śmierć, ani życie
nie mogły nas odłączyć od Ciebie

(por. Kolekta na wspomnienie św. Marcina).

Drodzy Bracia i Siostry!

Wreszcie, gdy wsłuchujemy się w norwidowskie tęsknoty i przesłanie Dnia Niepodległości, każdego roku splecionego zrządzeniem Bożej Opatrzności z liturgicznym wspomnieniem św. Marcina, pojawia się i trzecie pytanie: co dla tej wspólnoty, jaką jest Ojczyzna robię? Co robię, by wspólnota polskich losów, w jaką jako Polacy jesteśmy przecież wplatani, nie wykluczając z tej wspólnoty nikogo, naznaczona była dobrem a nie zaciśniętymi ze złości ustami obrzucającymi złym słowem oraz pięściami, które z lubością okładają innych?

Słowo Boże ukazuje nam dziś bardzo wyraźnie Boga, który z miłością i miłosierdziem pochyla się nad człowiekiem (por. psalm responsoryjny, I czytanie i Ewangelia). Ta tajemnica – jak mawiał św. Jan Paweł II za św. s. Faustyną – to iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Jezusa (por. św. s. Faustyna Kowalska, Dzienniczek nr 1732; św. Jan Paweł II, Homilia w Łagiewnikach 17.08.2002).

Dzisiejsze wspomnienie św. Marcina, które tak bardzo zrosło się ze Świętem Niepodległości, pokazuje nam, że Bóg w tej trosce o drugiego człowieka posługuje się człowiekiem, posługuje się mną: moim słowem, gestem, czynem – jednym słowem, znów używając porównania św. Jana Pawła II, moją „wyobraźnią miłosierdzia„. To moja odpowiedzialność za Ojczyznę, za innych którzy w tym wspólnym domu ojczystym mieszkają.

Św. Marcin, którego dziś wspominamy i na którego część odbywają się dziś w Wielkopolsce różnego rodzaju festyny i parady, zauważył drugiego człowieka: głodnego, biednego, potrzebującego pomocy (por. Informacje o św. Marcinie z Tours, legenda o gęsiach, które zdradziły miejsce jego ukrycia, gdy został biskupem i o podkowie, którą zgubił, jako nawiązanie do rogali marcińskich). On nie zastanawiał się, nie szukał organizacji dobroczynnych czy kwest pieniężnych, ale zadziałał od razu: podzielił się swoim płaszczem z potrzebującym i z tej tradycji wyrosło obdarowywanie się rogalami, jako znakiem troski i życzliwości, a nie napędzającego pieniądze biznesu.

Czasem można odnieść wrażenie, że wielu z nas myśli w Dzień Niepodległości, że wystarczy wywiesić flagę narodową, pójść na Mszę świętą za Ojczyznę, uczestniczyć z jakiejś patriotycznej uroczystości czy ckliwym programie artystyczno-patriotycznym, aby być dobrym Polakiem. Otóż nie wystarczy! Św. Jan Paweł II, uczył nas bowiem: „nie ma wolności bez solidarności” ale i również, że nie ma „solidarności bez miłości” (por. św. Jan Paweł II, Homilia w Sopocie 05.06.1999).

Czasem niektórym na naszej wielkopolskiej ziemi wydaje się, że dobrze przeżyć 11. listopada, to zjeść dobrze przyrządzoną gęsinę wg starego porzekadła „na świętego Marcina najlepsza gęsina” (por. Przysłowie ludowe) i zadość uczynić tradycji, kosztując świętomarcińskich rogali. A przecież nawet tych kulinarnych tradycji nie można oderwać od historii tego Świętego i jego pochylania się z troską nad człowiekiem. Przecież jeśli zabraknie tej zwykłej troski Polaka o Polaka, życzliwości Polaka do Polaka, to na nic nasze wielkopolskie tradycje i nasz zewnętrzny polski patriotyzm, które staną tylko pustym egoistycznym gestem, który nie jest potrzebny Niepodległej, ale naszemu samozadowoleniu.

Drodzy Bracia i Siostry!

Niepodległa potrzebuje dziś bardzo pięknych ludzi. Piękny człowiek – jak mawiał Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, zakochany w Ojczyźnie zarówno w Polskich warunkach, jak i wtedy kiedy musiał żyć na emigracji – to człowiek, który potrafi dziękować. Piękny człowiek, to człowiek, który potrafi za swoją kochaną Ojczyznę się modlić, by Bogu powierzać wszystkie Jej sprawy. Wreszcie piękny człowiek, to taki który pięknie potrafi dzielić się sercem, mając to serce na dłoni dla drugiego człowieka.

Mamy dziś okazję we wspólnocie Polskiego Narodu, wpatrzeni w krzyż Chrystusa – znak największej miłości, być pięknymi ludźmi. Mamy okazję być pięknymi ludźmi nie tylko dla Boga i siebie, ale przede wszystkim także dla innych. Gdy tylko będziemy chcieli być takimi ludźmi i podejmiemy choć w części to zadanie, to wtedy pięknym stanie się nasz Naród, a przecież nasza Ojczyzna godna jest tego, by cieszyć się pięknymi, nie tylko fizycznie, ale i duchowo Polakami. Amen.