W imię Syna… Jezus Chrystus, Odkupiciel…

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś, gdy wyznajemy w ten najprostszy sposób naszą wiarę, gdy czynimy znak krzyża świętego, chcemy zatrzymać się nad kolejnym wezwaniem tego znaku „w imię Syna… w imię Jezusa Chrystusa”. I tu powstaje pytanie o to, co jest dla mnie najwartościowsze w życiu? Czy tą najwartościowszą rzeczą jest zbawienie?

Słowo Boże pokazuje nam dziś, że łaska Boża zawsze kieruje ku zbawieniu, ku temu by odnaleźć Jezusa. Nawet jeśli nasze grzechy są jak szkarłat i czerwone jak purpura, to staną się białe, jak śnieg. Bóg bowiem jest tym, który może obdarzyć nas nowym duchem i nowym sercem.

Widać tu bardzo wyraźnie, że święte życie jest możliwe tylko wtedy, kiedy z miłosierdzia Boga czerpiemy tę siłę, kiedy czerpiemy ją z Chrystusowej Krwi. To Jezus jest nam dany z wysokości krzyża jako nauczyciel i mistrz (por. czytania z dnia).

Odnaleźć Jezusa w swoim życiu, to stanąć pod krzyżem, patrząc na Zbawiciela. To postawa, by nie chcieć stale na nowo zwracać uwagę Bogu na siebie, ale zwrócić uwagę na Niego. Wtedy dopiero w wolności odkryjemy sedno wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych we wszystkie piątki całego roku i sens powstrzymania się od udziału w zabawach we wszystkie piątki i w czasie Wielkiego Postu (por. IV Przykazanie Kościelne).

Nie chodzi tu bowiem o samą zasadę dla zasady, sztukę dla sztuki, ale wewnętrzne nastawienie, wynagrodzenie Jezusowi za Jego mękę i śmierć na krzyżu, choć w tak drobny, nie wymagający wielkiego wysiłku sposób.

Bóg pragnie nieustannie objawiać swoją miłość do mnie, człowieka, dlatego czyni to przez krzyż swojego Syna Jezusa Chrystusa. On w krzyżu daje mi szczęście, bo „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (por. J 3, 15-16).

To jest właśnie przesłanie Boga z krzyża Chrystusa. Na nie odpowiadamy naszym wyznaniem wiary i uczynieniem znaku krzyża oraz wypowiedzeniem słów „w imię Syna… w imię Jezusa Chrystusa…”. To przesłanie jednak zobowiązuje do przemiany życia.

W odmawianym przez nas w Eucharystii Wyznaniu Wiary prawda o Jezusie Chrystusie Zbawicielu zajmuje bardzo ważne miejsce. Słowa te wskazują bardzo wyraźnie na Niego, jako centrum i sens historii świata oraz człowieka.

Co zatem wyznajemy:

„Wierzę… w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca”

(por. Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie).

Wsłuchując się w te słowa można śmiało stwierdzić, że jest to streszczenie Ewangelii, które mówią o Jezusie i Jego dziele zbawienia. Tak naprawdę bez wiary w Jezusa, z krzyżem w centrum Jego historii, nie byłoby wiadomo jaki jest nasz Bóg, jaka jest Jego miłość do człowieka.

Drodzy Bracia i Siostry!

Kiedy myślimy o Jezusie wiszącym na krzyżu, to pod Jego krzyżem spotykamy Maryję, do której w Nowennie do Matki Bożej Nieustającej Pomocy wołamy:

„Tenże Syn Twój umierając, dał nam Ciebie za Matkę. Czyż więc nie będziesz dla nas, jak głosi Twój słodki tytuł: Nieustającą Wspomożycielką”

(por. tekst Nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy).

Wraz z nią, stojąc jak Jan pod krzyżem, widzimy przebity bok i pełne miłości Serce. Liturgia Kościoła pouczy nas, mówiąc: „z tego przebitego boku wypłynęła Krew i Woda i tam wzięły początek sakramenty Kościoła” (por. Prefacja o Najświętszym Sercu Pana Jezusa). Ten przebity bok, dwa promienie łaski widzimy w obrazie Jezusa z Łagiewnik.

Za każdym razem, kiedy stajemy w świątyni na Eucharystii, to wspominamy śmierć Chrystusa na Kalwarii „dla nas i dla naszego zbawienia”, „za nas i za wielu, za wszystkich”, co słyszymy w słowach przeistoczenia. Na Mszy świętej mamy możliwość dotykania Ciała Chrystusa, jak to czyniła Maryja, kiedy zdjęto Ciało Syna z krzyża. W tym czasie, gdy nalewa się wino i wodę do kielicha, nawiązując do krwi i wody wypływających z przebitego boku Chrystusa, kapłan mówi: „przez to misterium wody i wina, daj nam Boże udział w bóstwie Chrystusa” (por. modlitwa z Mszału).

Stojąc pod krzyżem i wspominając śmierć Chrystusa na nim, uświadamiamy sobie, że Bóg podzielił z nami na ziemi nasze codzienne życie: trudy i radości, cierpienia i nadzieje. Szczególnie widzimy to w czasie wielkopostnych nabożeństw „Drogi Krzyżowej” i „Gorzkich Żali”, gdy pochylamy się nad męką Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Po co to nasze stawanie pod krzyżem? Po co trwanie przy krzyżu, znaku naszego zbawienia? Wyjaśnia nam to św. Leon Wielki, kiedy pisze:

„Poznaj chrześcijaninie swoją godność i stawszy się uczestnikiem boskiej natury, porzuć obyczaje dawnego upodlenia i do nich nie wracaj”

(por. św. Leon Wielki, na Dzień Bożego Narodzenia).

Drodzy Bracia i Siostry!

Wezwanie imienia Jezusa Chrystusa, kiedy czynimy znak krzyża świętego na swoim ciele, to przypomnienie o Bożym darze miłości, która wyzwala z niewoli grzechu, uzdrawia nas z naszego egoizmu i zapatrzenia w siebie i swoje sprawy, a co za tym idzie daje nam nowe serce i nową miłość, czyni nasze życie sensowniejszym. Wtedy prawdziwie możemy doświadczyć miłosierdzia Jezusa.

Czyniąc ten znak mamy zdać sobie sprawę z zaproszenia, jakie kieruje do nas Bóg, by żyć z Nim w przyjaźni. To wezwanie, aby uwierzyć Temu, którego Ojciec posłał: uwierzyć słowu Jezusa, uwierzyć słowu Ewangelii czyli autentycznie nawrócić się do Zbawiciela, jak rzymski setnik pod krzyżem (por. Mt 27, 54).

Papież Benedykt XVI w liście, wskazującym potrzebę Roku Wiary napisał:

„Tak więc tylko, gdy się wierzy, wiara rośnie i się umacnia i nie ma innej możliwości, by zyskać pewność co do własnego życia, jak tylko coraz bardziej powierzając siebie w ręce tej miłości, która zdaje się coraz większa, ponieważ swoje źródło ma w Bogu”

(por. Benedykt XVI, Porta Fidei 7).

Będąc pewnym znaczenia krzyża Chrystusowego, wzywamy Jego imienia, gdyż:

„w Nim znajduje pełny sens wszelka udręka i tęsknota ludzkiego serca. Radość, miłość, odpowiedź na dramat cierpienia i bólu, moc przebaczenia w obliczu zniewagi i zwycięstwo życia nad nicością śmierci… W Nim, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, znajduje pełne światło przykład wiary

(por. Benedykt XVI, Porta Fidei nr 13).

Dzięki słowu Jezusa, zapisanemu w Ewangelii, która jest opowiadaniem jakby na 4. głosy, wiemy o Bożym zaproszeniu do uczestnictwa w życiu Bożym, które jest skierowane do każdego z nas. Możemy w ten sposób przekonać się o prawdzie Jego słowa, możemy Mu uwierzyć, aby rzeczywiście żyć w Jego imię.

O tym przypominam sobie, kiedy w Eucharystii, przed Ewangelią czynię znak krzyża na czole, ustach i piersi, chcąc w pełni przyjąć Słowo Boże jako Dobrą Nowinę dla mnie osobiście, dla mojego życia, a przez moją przemianę także i dla tych ludzi, którzy obok mnie żyją.

Jeśli stanie się to naszym udziałem, to możemy powtórzyć za św. Janem Apostołem: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1 J 4, 16) i „[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami” ( 1 J 1, 1-3a).

Drodzy Bracia i Siostry!

Św. Paweł poucza nas „Kto wezwie imienia Pańskiego, ten będzie zbawiony” (Rz 10, 13), a Św. Piotr: „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

Taka jest właśnie moc imienia Jezus i szkoda, że tak rzadko korzystamy z litanii do Jego Świętego imienia. Taka jest właśnie moc Jego Krwi i Krzyża. Ta moc może stać się naszym udziałem, jeśli tylko będziemy chcieli się na nią otworzyć. To jest moc do pokonania grzechu w swoim życiu i zanurzenia się w Jego miłosierdziu.

Siostra Faustyna podpowie:

„ogarnięta jestem przez Boga. Dusza moja rozpala się Jego miłością. Wiem tylko to, że kocham i jestem kochana. To mi wystarcza”

(Dz. 1828).

Dalej ta szczególna Święta pisała:

„Jeżeli prosimy o łaskę, Bóg ją da, ale chciejmy ją przyjąć; ale aby ją przyjąć, trzeba zaparcia. Miłość nie polega na słowach ani na uczuciach, ale na czynie. (…) Zmartwychwstanę w Jezusie, ale muszę wpierw w Nim żyć. Jeżeli nie rozłączę się z krzyżem, wtenczas okaże się we mnie Ewangelia. Wszystkie moje niedostatki uzupełnia Jezus we mnie – Jego łaska, która działa nieustannie”

(Dz. 392).

Słowo Boże, zapowiadając dziś znak miedzianego węża, który przynosi ocalenie Narodowi Wybranemu, kieruje nasz wzrok na krzyż Chrystusa. Bóg na pustyni wysłuchuje wołania człowieka, który sam sobie pomóc nie może.

Zapowiadając swoją mękę, śmierć i wywyższenie na krzyżu, Jezus wyraźnie wskazuje na tę zapowiedź ze Starego Testamentu. Jezus, wywyższony na drzewie krzyża objawi całą moc Bożego miłosierdzia względem człowieka i świata. To objawienie Boga pełnego miłości i miłosierdzia, który tak wielkiej ofiary dokonał za zbawienie człowieka (por. czytania z dnia).

Św. Paweł przypomni Koryntianom, a w naszych czasach słowa te brzmią podobnie, gdy tylu chce walczyć z Jezusem i Jego krzyżem: „Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1, 22-24).

Oto prawdziwa mądrość dla nas, naznaczonych od chwili chrztu świętego znakiem krzyża, kiedy wezwano nad nami „Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Oto prawdziwa mądrość dla nas, wzywających Bożego imienia i kreślących na sobie znak zbawienia. Mądrość, która podpowiada, że kto odnalazł Boga, odnalazł wszystko, bo Bóg sam wystarczy. Amen.