Wierzę w Syna Bożego… Jezusa Chrystusa

Drodzy Bracia i Siostry!

Często mówimy o sobie, że jesteśmy „Chrześcijanami”, gdyż tak od samego początku nazywano uczniów Jezusa Chrystusa (por. Dz 11, 25-26). To znak, że zostaliśmy obdarowani         wielkim powołaniem wiary w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Nazywać siebie „chrześcijaninem”, to należeć do Jezusa Chrystusa całym swoim życiem: rozpoznawać Jego obecność, odpowiadać miłością na miłość Boga i aktywnie uczestniczyć – jak wspominamy w modlitwie „ojcze nasz” – w uświęceniu Bożego Imienia, w przyjściu Jego królestwa na ziemię i wypełnianiu Jego woli (por. modlitwa „Ojcze nasz”).

Uwierzyć jednak w Syna Bożego, naszego Pana Jezusa Chrystusa, to nie tylko przyjąć chrzest święty, ale przede wszystkim to poznać Go, pokochać i naśladować w codziennym życiu. By móc pokochać człowieka, potrzeba najpierw go poznać, dopiero później można go naśladować w jego słowach i czynach, jak czynią małe dzieci naśladując starszych czy rówieśników, czy młodzi ludzie upodobniając się do swoich idoli.

Pierwszym miejscem poznania Jezusa Chrystusa jest niedzielna Eucharystia, gdzie wypowiadamy każdej niedzieli nasze wyznanie wiary, wypowiedziane w chwili chrztu świętego, a w nim słowa:

„Wierzę… w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, światłość ze światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych: a królestwu Jego nie będzie końca”

(por. Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie).

Podobne słowo wypowiadamy w tzw. pacierzowym wyznaniu wiary, znów przypominając sobie przyjęty chrzest, który stoi u początku naszej wiary, której wyznawanie jest naszą chlubą w Chrystusie Jezusie Panu naszym” (por. Obrzędy chrztu świętego”):

„Wierzę… w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych”

(por. „Skład Apostolski”).

Znakiem, który o tej rzeczywistości nam sale przypomina, jest świeca chrzcielna. Wtedy to padły słowa:

„Przyjmijcie światło Chrystusa! Podtrzymywanie tego świata [wiary] powierza się Wam rodzice i chrzestni, aby wasze dzieci, oświecone przez Chrystusa, postępowały zawsze jak dzieci światłości, a trwając w wierze, mogły wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem z wszystkimi świętymi w niebie”

(por. Obrzęd chrztu świętego).

Słowa te wskazują na odpowiedzialność rodziców i chrzestnych za podtrzymywanie Światła wiary w życiu dziecka poprzez własny przykład: słowa i czyny zgodnie z wyznawaną wiarą. Te słowa jednak, kiedy już sami decydujemy o swojej wierze, dotyczą nas samych, to my mamy dbać o to, aby to „światło wiary” świeciło przed ludźmi (por. Mt 5, 16), aby Jego odbicie było wyraźnie widoczne. To my sami, w sposób dojrzały żyjąc swoją wiarą, stajemy się tymi, którzy pomagają lub przeszkadzają w odkryciu piękna wiary. Francois Muriac (1914-1996), francuski pisarz tak mówił: „Nie krytykuje się Chrystusa. Krytykuje się chrześcijan, ponieważ nie są do Niego podobni”.

Nie bez znaczenia jest fakt, że świeca chrzcielna odpalana jest od paschału, który symbolizuje Chrystusa zmartwychwstałego, który nazywani jest „słońcem nie znającym zachodu” (por. Exultet). Pokazuje nam to wyraźnie, że to „światło wiary” nie jest jakimś naszym wysiłkiem i naszą własnością, ale otrzymujemy je od samego Chrystusa, który rozpala w nas ogień swojej miłości. Jak wiemy jednak, gdy przyjdzie wiatr, niesprzyjające warunki, to bez dbania o to światło, świeca może zgasnąć. Tak też i jest z rzeczywistością naszej wiary.

W liturgii Wigilii Paschalnej w noc Zmartwychwstania Pańskiego słyszymy słowa:

„(…) Raduj się, ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa! (…) teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych. (…) Prosimy Cię, przeto, Panie, niech ta świeca poświęcona na chwałę Twojego imienia nieustannie płonie, aby rozproszyć mrok tej nocy. Przyjęta przez Ciebie, jako woń przyjemna, niechaj się złączy ze światłami nieba. Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie Słońce nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem…”

(por. Exultet).

Nauka przypomina nam, że księżyc sam z siebie nie „świeci”, ale dobija jedynie światło słoneczne i dlatego my widzimy mniej lub bardziej rozświetlony księżyc: czasem w pełni, czasem w nowiu, czasem tylko widoczny częściowo. Zawsze widzimy tylko tę jego połowę, która jest zwrócona do słońca i jest w stanie odbijać promienie słoneczne, druga powoła nie zwrócona do słońca pozostaje w mroku.

Ten obraz pokazuje też rzeczywistość wiary: o tyle „świecę światłem wiary” o ile pozwolę „światłu Jezusa Chrystusa”, aby wykorzystywało mnie jako ten element, w którym może się odbić dla drugiego człowieka. Jeśli nastawieni jesteśmy w kierunku Jezusa, to wtedy nasze życie oświetlone jest promieniami wiary, a jeśli odwracamy się do Niego plecami, to nasze życie pozostaje w ciemności, bo promienie wiary nie mogą do niego dotrzeć. Natomiast kiedy ustawimy się jedynie bokiem, to wtedy na część naszego życia promienie wiary padną, a do części nie dotrą.

Drodzy Bracia i Siostry!

Stać się „dzieckiem światłości”, to najpierw wypełnianie wskazań Ewangelii.  To odwołanie się do „Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało wśród nas [weszło w nasze ludzkie problemy]” (por. J 1, 14). To odwoływanie się do słów samego Boga, które do nas kieruje poprzez Pismo święte, zwłaszcza wtedy kiedy uczestniczymy w niedzielnej Eucharystii. Co zatem dziś mówi do nas Bóg? Czym chce nas dziś oświecić?

Wskazuje na siebie, jako punkt odniesienia i wszelkiego sądu dla niesprawiedliwych i sprawiedliwych: słońce sprawiedliwości, w którego promieniach jest uzdrowienie, jak w promieniach Bożego Miłosierdzia (por. Ml 3, 19-20a). Jednocześnie zachęca nas do aktywności, podejmowania pracy nad sobą, a odrzucania bierności i poddawania się bez wali biegowi rzeczy (por. 2 Tes 3, 7-12). Pokazuje też, że tej Bożej obecności w swoim życiu można nie zauważyć i przejść wobec niej obojętnie lub rozkoszować się zewnętrznymi pozorami, które za chwile mogą zostać zniszczone. Przestrzega również przed złym interpretowaniem znaków, które towarzyszą naszemu życiu, które mogą zwieść. Tylko wytrwałość w byciu blisko Jezusa zapewni zbawienie nawet w najtrudniejszych i po ludzku beznadziejnych sytuacjach (por. Łk 21, 5-19).

Dalej stawać się „dzieckiem światłości” to codzienne przechodzenie z ciemności do Światła, od grzechu i zła ku dobru. To oznacza zaś radykalną zmianę swojego życia, by rzeczywiście stale postępować w świetle Bożych Przykazań i słów Ewangelii w relacji z Bogiem i drugim człowiekiem. Ta zmiana jednak jest możliwa nie dzięki nam, ale mocy Krwi Jezusa Chrystusa przelanej za nas na drzewie krzyża, gdzie pokonany został szatan i dana moc do walki ze złem.

Być „dzieckiem światłości” to wreszcie żyć nadzieją. Jednak nie nadzieją ludzką, zawodną, słabą i kruchą ale nadzieją samego Boga, który w swoim miłosierdziu pochyla się nad każdym człowiekiem. Nadzieją na życie wieczne, które stanie się udziałem człowieka po tej pielgrzymce tu na ziemi, w wierności Ewangelii i wskazaniom Jezusa.

Drodzy Bracia i Siostry!

Niewierzący francuski myśliciel Oświecenia, Jan Jakub Rousseau (1712-1778), stwierdził: „Tak jak życie i śmierć Sokratesa są życiem i śmiercią mędrca, tak życie i śmierć Chrystusa są życiem i śmiercią Boga”. Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, którą znajdujemy w Ewangeliach, jest najlepszą wiadomością dla świata. Dobra Nowina jednak musi dotrzeć tam, gdzie jest przeznaczona, bo tylko wtedy spełni swoją misję.

Dopiero przyjmując te prawdy naszej wiary, które wyznajemy tak często w czasie Eucharystii i modlitwy, możemy rozpoznać Jezusa, jak uczniowie z Emaus „przy łamaniu chleba” (por. Łk 24, 13-33; Dz 2, 46) czyli rozpoznać Jego oblicze w Eucharystii. Później możemy umocnieni Jej mocą rozpoznawać to oblicze Chrystusa w każdym napotkanym człowieku, a zwłaszcza potrzebującym pomocy.

Dlatego w naszych rekolekcyjnych rozważaniach na zakończenie roku wiary będziemy chcieli pochylić się nad wiarą w Syna Bożego Jezusa Chrystusa: 1. dnia nad tajemnicą wcielenia – przyjścia Boga na świat, 2. dnia nad tajemnicą odkupienia – zbawieniem przyniesionym przez krzyż Chrystusa a 3. dnia nad pełną nadziei tajemnicą powtórnego przyjścia Chrystusa, która swoje źródło znajduje w zmartwychwstaniu. Skorzystajmy wszyscy z tej drogi, jaką dają nam tegoroczne rekolekcje, by Jezusa poznać, by w ten sposób móc Go pokochać i wreszcie naśladować w codziennym życiu. Amen.