Buty Ewangelii pokoju, tarcza wiary

Drodzy Bracia i Siostry!

Po dwóch pierwszych elementach zbroi Bożej, jakimi są pas prawdy i pancerz sprawiedliwości, trzeba nam pójść dalej, aby ubrać pełną zbroję Bożą. Dlatego św. Paweł Apostoł mówi nam kolejny już raz: „Załóżcie zatem na swoje biodra pas prawdy, wdziejcie na siebie pancerz sprawiedliwości, włóżcie na nogi buty przysposobienia się w Ewangelii pokoju, a do tego wszystkiego chwyćcie jeszcze tarcze wiary, którą będziecie mogli zgasić ogniste pociski zepsucia, i weźcie hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże, i wytrwajcie” (Ef 6, 14-17).

Nasze grzechy, nasze słabości i niewierności wciąż nas atakują, gdy jak Izraelici na pustyni naszego życia szemramy, buntujemy się przeciw Bogu. One wtedy boleśnie kąsają nas jak węże, sprawiając nie tylko ból, utratę sił duchowych, ale mogą też doprowadzić do duchowej śmierci w naszym życiu (por. Lb 21, 4-9).

Bóg jednak nie zostawia nas samych na tej drodze naszej codziennej pustyni, ale daje nam ratunek. Już nie węża miedzianego na wysokim palu, ale Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, wywyższonego na drzewie krzyża. To jedyny ratunek dla nas kąsanych każdego dnia wciąż na nowo naszymi grzechami.

Spojrzenie na Boga z nadzieją i wiarą daje powrót do życia, już nie jak w wypadku Izraelitów, życia cielesnego, ale dla nas życia duchowego. To droga powrotu do prawdziwej radości i szczęścia. Ona niesie nadzieję, gdy swój wzrok codziennie utkwimy w Jezusie Chrystusie, jedynym Zbawicielu świata i człowieka.

Bóg bowiem nie chce, abyśmy jak kury ciągle grzebali w ziemi, ale powołuje nas do wielkich rzeczy, do tego, abyśmy patrzyli wyżej, ku niebu. Trzeba jednak w Jezusie Chrystusie, Jego krzyżu, rozpoznać znak dany przez Boga, uwierzyć Mu u stać się Jego uczniem, wojownikiem Pana, który nosi na sobie pełną zbroję Bożą.

Drodzy Bracia i Siostry!

Widzimy wyraźnie, że kolejnym – już trzecim – elementem zbroi Bożej są buty Ewangelii pokoju (por. Ef 6, 15). I znów musimy sięgnąć do ubioru rzymskiego legionisty, jakiego przed swoimi oczami, pisząc te słowa, miał św. Paweł.

Rzymski żołnierz miał mocno ćwiekowane sandały, które za pomocą rzemieni bardzo mocno i starannie przywiązywał do swojej łydki. W ten sposób dawały one żołnierzowi solidne oparcie w bezpośredniej walce na polu bitwy. Te dobre buty pozwalały pokonywać znaczne odległości pieszo i nie pokaleczyć sobie stóp o szorstką, kamienistą drogę, a tym samym być od razu gotowym do walki.

Używali ich zarówno szeregowi żołnierze, jak i ich dowódcy. Ćwiekowana metalowymi elementami podeszwa pozwalała sprawnie poruszać się, zawsze być na czas w wyznaczonym miejscu i budowała potęgę Rzymu. To właśnie ta szybkość przemieszczania się niejednokrotnie decydowała o odniesieniu zwycięstwa. Żołnierz, gdy tylko za pomocą gwizdka otrzymał rozkaz wyruszenia w drogę, momentalnie zakładając swoje sandały, był gotowy do drogi, nawet często dalekiej.

Ten obraz jednak, to przede wszystkim znak walki duchowej, by w swoim życiu wiary stać się rzeczywiście dojrzałym człowiekiem, pokonywać nieustannie przeciwności, jakie się rodzą. To znaczy wydać właściwy owoc życia: nie kwaśny, nie nadający się do spożycia, ale smaczny, zjadliwy, nie tylko cieszący oko, ale dający też konkretny pożytek.

Czym jest ta dojrzałość? To z jednej strony świadomość pułapek zła, jakie nam zagrażają, ale z drogiej strony świadomość ochrony, jaką daje nam Ewangelia, której szatan nie może się sprzeciwić, bo Ona jest dla człowieka wyzwoleniem.

Pokój, jaki dzięki Dobrej Nowinie Ewangelii o zbawieniu otrzymujemy, daje nam silne podstawy w życiu, nawet mimo niepokojów zewnętrznych, jakich nieustannie doświadczamy, kiedy obserwujemy świat, który nas otacza.

Nieść dobrą nowinę o tym pokoju, to zarażać innych wiarą. To jest misja, która wprost wynika z przyjętego sakramentu bierzmowania. Na pytanie ks. Biskupa dlaczego kandydaci chcą przyjąć ten wyjątkowy dar, odpowiadamy: „by Duch Święty umocnił nas do mężnego wyznawania wiary” i dał siłę „do życia według jej zasad”. Jednym słowem, byśmy się wiary nie wstydzili, ale też byśmy postępowali tak, jak wiara od nas tego wymaga.

Jezus Chrystus w Ewangelii mówi nam wyraźnie: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6). Skoro Jezus jest drogą, to ja jako Jego uczeń, potrzebuje być wciąż w drodze za Jezusem, z Jezusem i niosąc Jezusa innym ludziom.

To jest zatem zobowiązanie, aby samemu doświadczywszy mocy Ewangelii, innych do Jezusa przyprowadzać, by On mógł ich zbawić. Ja innych, nawet tych, których bardzo kocham, nie zbawię, nie zmienię, nie nawrócę, bo nie mam takiej mocy. To tylko Boża moc może to uczynić, a inni przeze mnie mają Go poznać, ja mam jedynie innych do Jezusa przyprowadzić i Jemu pozostawić resztę, a nie chcieć Jezusa z Jego łaską wyręczać.

Drodzy Bracia i Siostry!

Wezwanie do przyjęcia pełnej zbroi Bożej, dokonuje się każdego dnia wciąż na nowo i nigdy nie jest procesem ukończonym. Na tej drodze, jako wspólnota wiary, wzajemnie się wspieramy i jako wojsko Jezusa Chrystusa, pod sztandarem Jego Krzyża, wspólnie się gromadzimy.

Stajemy do tej codziennej walki uzbrojeni mocą z wysoka, mocą Ducha Świętego, nie tylko po to, aby walczyć, ale przede wszystkim, by wygrać. Stajemy jako wojownicy Pana, ale nie chcemy Go przysłaniać swoją osobą. Chcemy jedynie wskazywać na naszego Dowódcę, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (por. Hbr 12, 2). Chcemy swoją wiarą skazywać na to, co jest najważniejsze.

Czwartym już elementem jest tarcza wiary, dzięki którym będziemy w stanie odeprzeć ogniste pociski złego, zepsucia (por. Ef 6, 16). Znów więc musimy pochylić się nad rzymskim żołnierzem i jego uzbrojeniem, aby zrozumieć przesłanie św. Pawła, jakie daje nam w Liście do Efezjan, mówiąc o pełnej zbroi Bożej w naszym życiu duchowym.

Takich tarcz używała przede wszystkim rzymska piechota, gdyż łucznicy mieli inne, wygodniejsze. Tarcza ta była sporych rozmiarów, bo miała 100 na 120 centymetrów, a jej grubość dochodziła do ponad 2 centymetrów. W czasie walki, kiedy maszerowały rzymskie oddziały, widoczni byli najpierw nie sami żołnierze, ale ich ogromne tarcze, ze względu na swoje rozmiary rzucające się w oczy.

Żołnierze trzymali je w czasie walki w lewej dłoni, aby prawą móc walczyć i trzymać w niej broń. W ten sposób za pomocą tarczy odpierano ataki nieprzyjaciela, a druga ręka byłą zdolna do walki. W czasie odpoczynku żołnierze umieszczali tarcze w pobliżu, aby od razu móc użyć ich do walki. Gdy maszerowali, aby było wygodniej i nie nieść tarczy przed sobą, na specjalnym rzemieniu przewieszali sobie ją przez plecy.

Wykonana była ze sklejonego drewna, pokryta płótnem i skórą, na zewnątrz wzmocniona metalową obręczą, by była wytrzymalsza. Czasem na płaszczyźnie tarczy umieszczano dla jej wzmocnienia jeszcze dodatkowe elementy metalowe. Przeciwnicy używali ognistych strzał, gdzie na końcu namoczone były smołą i zapalone, mogły wywołać wielkie szkody. Zatem rzymscy żołnierze znaleźli na to sposób, gdyż – mimo tego że stawały się one cięższe – moczyli swoje tarcze w wodzie, aby nie mogły się one zapalić.

Tarcza ta, ze względu na swoje duże rozmiary, zasłaniała niemalże całe ciało żołnierza, chroniąc go w czasie walki. Żołnierze jednak działali w czasie walki nie w pojedynkę, ale razem, stanowiąc tzw. szyk żółwia. Chronione były w ten sposób przód, tył oraz boki, a dzięki temu tak ustawione wojsko było niemalże nie do pokonania. Taka kolumna miażdżyła wszystko jak taran i szał do przodu, nie ponosząc większego uszczerbku.

I znów musimy ten obraz przenieść na nasze życie duchowe. Tarcza wiary pokazuje nam, że wszystko w naszym życiu ma sens, choć my czasem w danym momencie naszego życia tego nie dostrzegamy. Tą tarczą jest obecność w naszym życiu Jezusa Chrystusa, obecność Jego Krzyża, po ludzki niezrozumiałego, bezsensownego i tragicznego, ale to na Nim dokonało się nasze zbawienie.

Zwycięska walka z pokusami, które były, są i będą, ma swoje źródło w niewypuszczaniu z rąk tej tarczy. Wtedy pociski złą nie są w stanie nam zagrozić, gdy za tą tarczą się chronimy. Gdy jednak jej brakuje, gdy ją zgubimy, odrzucimy lub pozwolimy jej spłonąć w naszym życiu, wtedy ogniste pociski złego mogą wywołać głębokie rany i ogromny ból w naszej codzienności.

Także i wtedy, gdy w tej codziennej walce brakuje wspólnoty i współdziałania, to taka walka w pojedynkę nie przynosi oczekiwanego efektu. W ten sposób łatwo o zniechęcenie, gdyż nie dostrzega się jej sensu. Sami bowiem nie jesteśmy w stanie chronić się ze wszystkich stron.

Dlatego Biblia uczy nas, że: „sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznanie jej ustami, do zbawienia” (Rz 10, 10). To właśnie ona prowadzi nas do takiego zwycięstwa, jakiego w naszym życiu oczekuje Jezus i jakiego dla nas pragnie.

Drodzy Bracia i Siostry!

Oto dwa kolejne elementy pełnej zbroi Bożej. Pokój Ewangelii, który daje solidne oparcie w życiu, gdzie już nie człowiek jest oparciem, ale tym prawdziwym oparciem jest Bóg. To On pozwala nam wciąż wyruszać w drogę życia, mieć pokój we własnym sercu i tym pokojem obdarowywać innych, a co za tym idzie zwyciężyć rzeczywiście w życiu, a nie zostać przez to życie zwyciężonym.

To droga szukania ochrony nie w swoim możliwościach i zdolnościach, ale w mocy Boga, który jest – jak mówi Biblia – tarczą i schronieniem naszym, to On nasz los zabezpiecza (por. Ps 28, 7; Ps 16, 5). On jak tarcza chroni mnie w walce ze złem w moim życiu i o to, by w nim objawiło się dobro.

Im częściej z kimś przebywam, rozmawiam i jestem, tym bardziej go rozumiem. Jednocześnie jednak zgodnie z polskim przysłowiem „jakim przystajesz, takim się stajesz”, nabywam jego cech. Zatem im częściej jestem z Bogiem na modlitwie, tym bardziej wiem o co Bogu chodzi, co chce mi powiedzieć, przekazać, gdzie zaprowadzić oraz jaką drogę szczęścia ma dla mnie przygotowaną.

Droga bycia z Bogiem, to jedyna droga nawrócenia czyli zmiany swojego sposobu myślenia o samym sobie, o innych, i wreszcie o Bogu. W tej walce duchowej, o konieczności pełnej zbroi Bożej, mówi nam sam Jezus w modlitwie „Ojcze nasz”, kiedy uczy nas, byśmy prosili o ochronę od wszelkiego zła. Tej ochrony bowiem może udzielić nam tylko Bóg.

Bóg wciąż jest do tego gotowy, ale czy my jesteśmy gotowi? Bóg wciąż nas chroni, jeśli według Jego instrukcji, ubieramy pełną zbroję Bożą, ale czy my ją nakładamy? Bóg nam przebacza, ale czy my przebaczamy naszym winowajcom? Bóg czuwa nad nami, ale czy my podajemy się temu czuwaniu i płynącym z tego receptom?

Czasem ciekawym jest widok małych dzieci, trzymających swoich rodziców za ręce. Wtedy czują się pewne, bezpieczne, nim im nie grozi. Można jednak zobaczyć jak dziecko wyrywa się z rąk rodziców i dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, bo nawet takie dziecko wybiega na drogę, pod samochód. My też jesteśmy podobni do tych dzieci, a Bóg może zrobić jedynie to, na co Mu pozwolimy w swoim życiu. Trzeba zatem pozwolić się Bogu prowadzić za rękę po drogach codziennego życia, a nie wciąż się wyrywać z tych pełnych miłości rąk. Amen.