Czy jesteś godny powrotu?

Na początku kazania grana jest 2 zwrotka hymnu jubileuszowego:

„Powracasz na święte Podlasie
Gdzie krew męczenników jest w nas
Gdzie miłość do krzyża Chrystusa,
Co drogę wskazuje wciąż nam.
Królowo Podlasia świętego
Umacniaj w nas wiarę, że Bóg
Objawia nam Syna swojego
By człowiek dziś strzegł Bożych dróg”

Drodzy Bracia i Siostry!

Słowami fragmentu jubileuszowej pieśni, dziś w naszej kodeńskiej parafii rozpoczynamy trzydniowe przygotowanie do peregrynacji kopii Cudownego Obrazu Matki Bożej Kodeńskiej. Obraz już podąża tymi samymi drogami naszej podlaskiej ziemi: z Siedlce przez Zbuczyn, Międzyrzec Podlaski, Białą Podlaską, Terespol do Kodnia, jak to miało miejsce przed 75 laty.

Przez te trzy dni naszych zamyśleń chcemy pochylić się nad znaczeniem tego triumfalnego powrotu przed wielu laty i wskazać na jego znaczenie dla nas, żyjących dziś. Namyśleć się nad znaczeniem tego wydarzenia, które może nam, na co dzień obcującym z Panią Kodeńską, tak bardzo spowszedniało.

Drodzy Bracia i Siostry!

Aby jednak mówić o powrocie Cudownego Obrazu do Kodnia po 52 latach pobytu w bocznej kaplicy Jasnogórskich Bazyliki, w gościnie u Ojców Pijarów, musimy jednak najpierw cofnąć się do tego wydarzenia, które z Maryi Kodeńskiej uczyniło wygnankę. Musimy cofnąć się do tego, co działo się później po wywiezieniu obrazu z Kodnia. To, co działo się w murach tej kodeńskiej Bazyliki. Te mury do dziś są tego niemymi świadkami.

Był dzień 2 sierpnia 1875 roku, kiedy do wsi Kodeń zbliżał się ponury orszak na czele z gubernatorem rosyjskim Gromeką, asystowany przez wojsko, zdolnych do wszystkiego Kozaków. Każdy kto spojrzał tylko na tych ludzi, wiedział, że nie zwiastuje to nic dobrego. Ten orszak jechał, by wywieść z Kodnia najcenniejszą perłę, „niebezpieczny” Obraz Kodeński. Wśród tego orszaku można było zauważyć także i księży, którzy mieli smutny wyraz twarzy, gdyż wiedzieli co za chwile dziać się będzie. Chcieli jednak być przy wywiezieniu obrazu, aby uchronić ten najcenniejszy skarb Podlasia od zniszczenia, skoro nie można było sprawić, aby pozostał na swoim miejscu.

Orszak zatrzymał się przed kościołem kodeńskim, który zewsząd otoczony był wiernym podlaskim ludem, który ze łzami w oczach modlił się do Boga. Jakże ta modlitwa pełna była wymownej ciszy i boleści. Ludzi do kościoła nie wpuszczono, bo Gubernator miał wyraźny carski rozkaz, aby przekazanie obrazu Ojcom Paulinom Częstochowskim odbyło się bez udziału wiernych, bez jakichkolwiek odznak czci. Dla zapewnienia spokoju Kozacy otoczyli kościół i w pobliże nie dopuszczali nikogo.

Gdy orszak wszedł do kościoła, gdy odsłonięto Cudowny Obraz, majestat Madonny Gregoriańskiej zgiął wszystkie kolana, a ręce same znaczyły znak krzyża. Nawet sam Gubernator znak krzyża uczynił, choć nie klęknął. Po chwili Gubernator Gromeko nerwowo zaczął się kręcić, ale nikt z klęczek nie wstawał. Obecni przy tym wydarzeniu księża nie mieli zamiaru podnieść ręki na Obraz, tak samo i obecni przy przekazaniu Ojcowie Paulini.

Jak piszą ówczesne Kroniki:

„Gromeka za plecami zatopionych w modlitwie, suchym kaszlem budził ich z religijnego zachwytu i bardzo jasno dawał znać, że on nie ma czasu i nie po to tu przyszedł, aby się modlić, lub patrzeć na klęczących. (…) Gromeka trząsł się ze złości, jak w febrze, a kaszel suchy jeszcze bardziej go dusił. Nie było czasu do namysłu, ani tym bardziej na bezowocne dysputy… (…) Więc Gubernator rozkazał czterem swoim strażnikom i ci natychmiast wskoczyli na ołtarz, z wielkim trudem oderwali ogromną ołtarzową ramę złoconą i nie mogąc takowej utrzymać w rękach, upuścili na ziemię, tak że rozbiła się na swie części. Potem już łatwo dostali sam obraz i zanieśli do przygotowanej paki. (…) Pakę z obrazem wynieśli strażnicy na przygotowany wóz jednokonny, stojący przed kościołem. (…) … tabor ten otoczony konnicą kozackich Tatarów, ruszył drogą do stacji bialskiej wyciągniętym kłusem”.

Maryja Kodeńska zapakowana do paki – swojej kibitki, podobnie jak wielu Polaków została zesłana przez rosyjskiego zaborcę na wygnanie. Zebrani, modlący się i płaczący wokół kościoła ludzie próbowali zatrzymać oprawców, rzucając się pod nogi koni. Nic to jednak nie dało.

Drodzy Bracia i Siostry!

Gdy skrzynia z obrazem zaledwie znikła za horyzontem, na podlaskiej ziemi zaczęły się ciężkie lata prześladowań. Już wcześniej zlikwidowano diecezję, następnie zamykano liczne kościoły, szczególnie te „niebezpieczne”. Wiernych, którzy nie chcieli zaprzeć się swojej wiary katowano, wywożono na Sybir, gnębiono i poniżano, skazywano na wysokie kontrybucje pieniężne, pozbawiano gospodarstwa i dobytku, zmuszając do tułaczki po lasach. Niektórzy w tej walce, jak Błogosławieni Męczennicy Podlascy z Pratulina czy wierni z Drelowa, ponieśli męczeńską śmierć w obronie wiary, krzyża i Chrystusowej Ewangelii.

Jak napisał w swoim liście pasterskim w 1927 roku biskup Henryk Przeździecki:

„Cudowny obraz Matki Bożej w Kodniu zaprawiał dusze Podlasiaków do walki zwycięskiej na godziny prześladowań za wierność Kościołowi świętemu. I przyszły godziny cierpień, udręki, więzień, katuszy, śmierci męczeńskich za wiarę ojców. Przez długie lata Podlasie jęczało szlochem mordowanych, katowanych, spływało krwią prześladowanych za Unię, za jedność. (…) Do Częstochowy, gdzie umieszczono Obraz, biegły modlitwy z Podlasia, modlitwy błagalne o pomoc w ucisku, o wytrwanie w prześladowaniach. Do Częstochowy przekradał się Podlasiak, aby popatrzeć na Cudowny Obraz Kodeński i przed nim użalić się, wypłakać. Powoli, bardzo powoli posuwały się naprzód dnie, miesiące, lata niewypowiedzianych katuszy ludu wiernego na Podlasiu. Bóg wielki te uciski ważył, liczył, oceniał. Blisko półwiekowe prześladowanie nagromadziło tyle łez i jęków, że ostatecznie zbrodnia huraganem jęków została zniszczona, w morzu łez zatopiona”.

Po latach prześladowań, 4 września 1927 roku na naszym kodeńskim rynku, który może każdego dnia przechodzimy kilka razy, odbyła się przejmująca uroczystość. 31 osób wiernych męczenników unickich, którzy przeżyli, zostało odznaczonych papieskimi medalami „Pro Ecclesia et Pontifice”, a przez Prezydenta I. Mościckiego złotymi Krzyżami Zasługi. Za cóż to otrzymali tak wielkie wyróżnienie? Byli to ludzie, szczególnie Unici, którzy w latach prześladowań zaborczych pomagali organizować życie religijne pomimo represji. To dzięki ich wytrwałości i poświęceniu w wielu miejscach Podlasia możliwe było udzielanie sakramentów, głoszenie Słowa Bożego. Byli to nasi ojcowie. Zatem „krew męczenników jest w nas”. To oni wskazują, jak w codziennym życiu pielęgnować „miłość do krzyża Chrystusa, Co drogę wskazuje wciąż nam”.

Drodzy Bracia i Siostry!

W tym pierwszym dniu naszych przygotowań zapytajmy samych siebie: jaka jest moja miłość do Jezusa Chrystusa w codziennym życiu? Czy jesteśmy do tej miłości zdolni w naszej codzienności? Czy jesteśmy godni Krwi Męczenników, naszych praojców, którzy przelali ją w obronie wiary? Czy Jezus Chrystus jest dla nas, dla naszych rodzin najważniejszych? Czy jego obecność jest najważniejsza tam, gdzie się uczymy, pracujemy?

Widzimy sami, że z tą naszą wiernością Chrystusowi, wierze, krzyżowi i Ewangelii różnie bywa. Potrzeba znów zatem, aby Matka Kodeńska, natchnienie obrońców wiary powróciła kolejny raz na naszą ziemię, na nasze „święte i grzeszne Podlasie”. Amen.