(Na początku, trzymając w ręce ziarno zboża, można przeprowadzić z dziećmi dialog na temat tego, jak to ziarno rośnie)
Drogie Dzieci!, Drodzy Bracia i Siostry!
Przyniosłem na dzisiejsze kazanie ziarno zboża. Wokół nas, na polach, widzimy rosnące zborze. Wiemy dobrze, jak wiele potrzeba trudu, ile potrzeba zachodu, aby wydało ono obfite plony. Co trzeba z nim zrobić, aby wyrosło, aby była z niego mąka na chleb?
(Pozwolić dzieciom się wypowiedzieć)
Najpierw ziarno wrzuca się w ziemię. I choć przez pewien czas nic nie widać, to jednak ziarno kiełkuje, rośnie…
Przychodzi wreszcie taki dzień, kiedy przebija glebę i wydostaje się na światło słoneczne. Następnie ono wciąż rośnie, rośnie, rośnie… Najpierw delikatna łodyga, potem całkiem spore źdźbło, aż wreszcie pojawia się kłos.
Ten kłos, gdy ma odpowiednią ilość wody i słońca, rośnie na dobrej glebie, dojrzewa, wydając plony.
Gdy przyjdzie czas żniwa, ścięte i wymłócone zborze staje się dobrym chlebem…
Drogie Dzieci!, Drodzy Bracia i Siostry!
Podobnie jak z ziarnem na polu, dzieje się z ziarnem powołania, które Bóg zasiewa w serce człowieka. Posłuchacie ciekawej opowieści o Pawle, który z hokeisty, broniącego bramki polskiej reprezentacji na Zimowej Olimpiadzie w Stanach Zjednoczonych, stał się księdzem:
Był młodym, zdrowym i pełnym energii chłopakiem, pochodzącym z Nowego Targu. Grał w hokeja na lodzie w klubie „Podhale” Nowy Targ. Wyjechał kiedyś, w wieku 14 lat, wraz z reprezentacją Polski, na mecz Reprezentacji Juniorów w hokeju na lodzie, który odbywał się w pięknym, górskim miasteczku w Niemczech. Czas spędzał na treningach i jak najlepiej chciał się przygotować na ten ważny mecz. Mecz wygrali. Była akurat sobota i Paweł zaczął się martwić o niedzielną Mszę świętą. Ktoś wskazał mu drogę, do położonego niedaleko lodowiska kościoła. Sprawdził godzinę Mszy świętej i wrócił do hotelu.
Miał zamiar iść na Mszę świętą w niedzielę na godzinę 9.30. Ale przecież na 10.00 zaplanowany był trening. Rozmawiając z kolegami powiedział im o Mszy świętej. Oni jednak przekonywali, że godziny treningu nie da się przesunąć. Wieczorem długo nie mógł zasnąć. Nie chciał opuścić Mszy świętej. Rano, po śniadaniu, wyruszył do kościoła. Po zakończeniu się Eucharystii Paweł był bardzo szczęśliwy, choć wiele z niej nie rozumiał, gdyż była odprawiana w języku niemieckim.
Kiedy przyszedł na lodowisko kończył się właśnie trening. Trener zaczął rozmawiać z Pawłem, w pewnej chwili nawet na niego krzyczał. Mówił, że trening jest po to, aby trenować, że w ten sposób zniszczy sobie karierę hokeisty i gdyby wszyscy tak postępowali, to drużyna nic by nie osiągnęła. Zabolały go te słowa, tym bardziej, że wiedział, iż trener jest człowiekiem, który uważa się za wierzącego i chodzi do kościoła. Po czterech latach to właśnie Paweł, jako jedyny z tej grupy, wyjechał na Zimową Olimpiadę do Stanów Zjednoczonych. Jak sam wspomina – ta chwila, to wydarzenie, było decydująca dla jego powołania.
Po kilku latach, kiedy z hokeisty stał się kapłanem, w czasie Mszy świętej prymicyjnej podszedł do niego ów trener i składając życzenia, powiedział: „Pawełku, ciągle modliłem się za Ciebie i wiedziałem, że słusznie postąpiłeś wtedy w czasie wyjazdu do Niemiec”. I dodał jeszcze: „Obyś był dobrym i wiernym kapłanem Jezusa Chrystusa, tak jak tam w Niemczech w tamtą niedzielę”.
Drogie Dzieci!, Drodzy Bracia i Siostry!
Jak widzimy Pan Bóg w bardzo różny sposób sieje swoje ziarno powołania w sercu człowieka. Jezus w Ewangelii ukazuje nam dziś jaki powinien być ten, kto chce służyć Bogu: ma być „Dobrym Pasterzem”.
Być „Dobrym Pasterzem” to być jak Jezus Chrystus. Być „Dobrym Pasterzem” to znać Boga, tak jak Jezus, rozmawiać z Nim i modlić się do Niego, tak jak Jezus. To słuchać zawsze Bożego głosu i iść za nim bez względu na to, co nas spotka.
Być „Dobrym Pasterzem”, to udowodnić całemu światu poprzez ofiarę ze swojego życia, że Bóg wszystkich obdarzył wielką miłością, że „staliśmy się dziećmi Bożymi”. Gdy Jezus mówi o sobie, że jest „Dobrym Pasterzem”, to pragnie odróżnić się od najemników, którzy starają się o ludzi i mają do nich sympatię tylko tak długo, jak długo mogą osiągać jakieś zyski. Gdy zaś pojawi się niebezpieczeństwo, uciekają, pozostawiając stado na pastwę losu, bez opieki. A kapłan czy osoba zakonna, za wzorem Chrystusa, tym różni się od najemników, że tak bardzo kocha powierzonych sobie ludzi, iż nie zważa na kpiny, powątpiewania, słowa litości czy ubolewania: „Taki ładny chłopak…, taka ładna dziewczyna, a tak sobie życie w kapłaństwie, w klasztorze, zmarnowali”, ale potrafi nawet swoje życie oddać za „swoje owoce”. Przykładów jest wiele… Znamy je wszyscy… Wystarczy wspomnieć tylko abp. Oskara Romero, zamordowanego 10 lat temu w czasie sprawowania Mszy świętej tylko za to, że ośmielił się zabrać głos w obronie tych, którzy sami się bronić nie mogli.
Być „Dobrym Pasterzem” to znać ludzi sobie powierzonych. Znać tak, aby oni znali dobroć swojego „Pasterza”. Być „Dobrym Pasterzem”, to dać innym doświadczyć tej dobroci. „Dobry Pasterz” nie pozostaje jednak tylko na kontakcie z tymi, którzy sami przyjdą, ale szuka „owiec zagubionych”: ubogich, bezdomnych, narkomanów… tak wielu ich jest na naszych ulicach, placach miast… Szuka i przynosi na swoich ramionach. Znamy dobrze ten widok z wielu religijnych obrazów przedstawiających Chrystusa.
Drogie Dzieci!, Drodzy Bracia i Siostry!
Pan Jezus stawia bardzo wysokie wymagania. Bez Bożej pomocy nikt z ludzi nie potrafiłby ich zrealizować. Takie jest zadanie tego, kogo Bóg powołuje! Jakże trudne wymagania! Zadanie po ludzku nie do udźwignięcia! Ale przecież to Bóg jest tym, który powołuje do kapłaństwa i życia zakonnego. I to On daje moc, by iść niestrudzenie naprzód, jak „Dobry Pasterz”.
Potrzebujemy jednak także Waszej pomocy, aby temu posłannictwu sprostać, aby temu posłannictwu być wiernym.
Potrzebujemy Waszej modlitwy, która podtrzyma nasze ręce, gdy zmęczone zaczną opadać, która pomoże nabrać sił i mimo obolałych nóg pozwoli ruszyć w dalszą drogę niejednemu powołanemu do służby Bożej. To ona także wyprosi nowych robotników do Bożej winnicy, świętych i „Dobrych Pasterzy” z tej parafii, z tej siedleckiej ziemi. To ona pomoże przetrwać burze i rozterki tym, którzy wahają się wejść na drogę powołania lub wytrwać na obranej już drodze.
Potrzebujemy Waszego cierpienia i słabości, które dla wielu powołanych okażą się właśnie mocą. Potrzebujemy Waszego codziennego świadectwa wiary, nadziei i miłości. To ono wyprosi u Boga potrzebne łaski, wierność obranemu powołaniu oraz nowych misjonarzy, którzy po krańce świata będą głosili Ewangelię.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że tę Waszą pomoc czułem i czuję, będąc w seminarium. Wiem, że się za nas modlicie, że ofiarujecie za nas swoje cierpienia i trudy codzienności. Wiem również, że bez Waszej hojnej pomocy materialnej nie byłby możliwy rozwój naszego misyjnego seminarium.
A Was, moi Młodzi Przyjaciele, proszę: jeśli poczujecie, że Boże ziarno kiełkuje w Waszych sercach, pozwólcie mu się rozwijać. Niech dojrzeje i wyda obfite owoce. Zapewniam Was, że nigdy nie będziecie żałować. Ja dziś nie żałuję tego wyboru sprzed lat, kiedy Boże ziarno zakiełkowało w moim sercu. Może kiedyś ktoś z Was zostanie kapłanem czy zakonnikiem czy też siostrą zakonną.
Drogie Dzieci! Bracia i Siostry!
Dziś właśnie jestem wśród Was, po to, aby podziękować Wam za tę troskę, jaką stale otaczacie przeszło 90 kleryków w seminarium w Obrze. Dziękuję Wam za to, że jesteście tymi „radosnymi dawcami”, których miłuje Bóg, że nie szczędzicie wysiłku na rzecz już powołanych do służby Bożej i nowych powołań.
Jednocześnie pragnę Was gorąco prosić o dalszą pomoc. Wciąż przecież jest za mało zwiastunów Radosnej Nowiny. Proszę Was: módlcie się o nowe powołania. Módlcie się o wytrwanie, dla kroczących tą drogę, by byli prawdziwymi świadkami Ewangelii i „Dobrymi Pasterzami” powierzonych sobie ludzi. W Waszej parafii, rodzinach, szkole i miejscach spotkań, słowem zachęty wspomóżcie wielu młodych, którzy wahają się czy obrać tę właśnie drogę życia. Proszę Was, abyście w tych właśnie intencjach ofiarowali cierpienia i trudy codzienności. Proszę Was i o to, abyście dziś podzielili się swoim „wdowim groszem” i również materialnie wsparli nasze oblackie seminarium. Amen.