Wezwanie do rozeznawania woli Boga

Drodzy Bracia i Siostry!

Modlitwą, jaką najczęściej jako chrześcijanie odmawiamy jest modlitwa „Ojcze nasz”, zwana czasami Pańską, bo przekazana nam przez samego Jezusa Chrystusa (por. Łk 11, 1-4; Mt 6, 9-13). To jedyna modlitwa, jaką otrzymaliśmy na prośbę uczniów (por. Łk 11, 1), zawierająca to co najważniejsze wobec Boga i naszych ludzkich potrzeb oraz potrzeb innych ludzi.

W naszym modlitewnym „wydaniu” modlitwa ta składa się z 3 zasadniczych części. Wstępu, którym są słowa „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”, 7. wezwań modlitewnych i zakończenia w postaci „Amen” w modlitwie indywidualnej i specjalnej modlitwy (Emoblizm), kiedy modlimy się Modlitwą Pańską w czasie Eucharystii.

Jeśli weźmiemy pochylimy się szczegółowo nad wezwaniami modlitewnymi, to zobaczymy, że tych 7. wezwań możemy podzielić nad 2. grupy. Pierwsza z nich, zawierająca 3. pierwsze wezwania, dotyczy naszej relacji do Boga a druga z nich, zawierająca kolejne 4. wezwania naszej relacji do człowieka: samych siebie i innych ludzi.

Jak ważna jest to modlitwa wskazuje Katechizm Kościoła Katolickiego, który poświęca jej ponad 100. swoich punktów, by omówić jej znaczenie (por. KKK 2759-2865). Często komentowali tę modlitwę Ojcowie Kościoła, także papież senior Benedykt XVI w swojej książce „Jezus z Nazaretu” poświęca jej wiele miejsca.

Drodzy Bracia i Siostry!

Chciałbym jednak, abyśmy w naszych rozważaniach zatrzymali się jednak nad tym, co sprawia większości z nas ogromne problemy. Są to dwa wezwania, spośród 7. wezwań tej modlitwy: „i nie wódź nas na pokuszenie” oraz „ale nas zbaw ode złego”.

W wezwaniu „i nie wódź nas na pokuszenie” znajdujemy nawiązanie do jednego z wcześniejszych wezwań „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Jednak w tym wypadku słowa te nie dotyczą win wobec innych ludzi, ale pokusy, która nęka człowieka.

Grzechy sprzeciwiają się woli Boga, bo są realizacją egoistycznych planów człowieka, o których Bóg wie, że przyniosą człowiekowi nieszczęście. On jednak tak bardzo szanuje naszą wolność, że choć wie o skutkach grzechu, to jednak jedyne co może zrobić, to pokazać nam przygotowaną przez Niego drogę szczęścia, na którą jednak na siłę nas nie będzie ciągnął. On nie chce zrobić z nas niewolników, przykutych łańcuchem obowiązku do Jego wskazań. Wtedy byłby podobny do szatana, który właśnie taką taktykę „uwiązania” wobec nas podejmuje.

Słowa „i nie wódź nas na pokuszenie” sprawiają nam ogromny problem, bo sugerują że Bóg kusi człowieka. Mamy tu jednak problem z poprawnym ich przetłumaczeniem na język polski. Można bowiem to oddać słowami „abyśmy nie ulegli pokusie” lub „abyśmy nie doznali pokusy”. Tak przetłumaczone nie niosłyby tych problemów, jakie wynikają ze słów znanych nam z popularnej wersji modlitewnej, którą ciężko by było dziś wyrugować ze świadomości.

Bóg bowiem nie podlega pokusie i nikogo nie kusi, jak mówi nam Biblia (por. Jk 1, 13). Bóg swoim Słowem i swoją Obecnością wyzwala człowieka (por. J 8, 32). Zatem prośbę tę trzeba raczej rozumieć jako modlitwę o to, abyśmy byli wierni woli Boga, rozeznawali ją w swoim życiu i według niej postępowali. Temu ma służyć dar Ducha rozeznawania woli Boga w naszym życiu i mocy, jaką daje nam Bóg do wali z pokusami przeciwnymi tej woli.

Jednakże mamy świadomość, że te pokusy przychodzą i jesteśmy im poddani. Słowo Boże uczy nas, że ona może mieć podwójne działanie, jeśli rozróżnimy te próby. Pierwsza z nich ma znaczenie pozytywne i jest dana dla wzrostu wewnętrznego (por. Rz 5, 3-5), co potwierdzają święci i błogosławieni, a zwłaszcza mistycy. Ma ona poskromić naszą pychę i zrodzić w nas pokorę, pokazać kruchość naszej wiary, nadziei i miłości oraz wzbudzić większe zaufanie do Boga, by pokazać, że nasza „wielkość” nie pochodzi od nas, ale jest Jego darem. Druga zaś jest tą, która prowadzi do grzechu i śmierci (por. Jk 1, 14-15).

W tym wezwaniu modlitewnym musimy też rozróżnić dwa określenia: „być kuszonym” i „przyzwalać”. Bóg nie zmusza nas do dobra i daje nam wolną rękę, a tym bardziej nie może nas zmuszać do zła. Jednakże pokusa, gdy przychodzi pozwala nam zobaczyć naszą niewystarczalność, słabość i kruchość.

Słowo Boże przypomina też, że sama pokusa nie jest grzechem, ale jej uleganie już tak. Ważne jest tu bowiem nastawienie serca (por. Mt 6, 21. 24; 1 Kor 10, 13). Zwycięstwo nad pokusami jest jednak możliwe dzięki modlitwie. Przykład w na pustyni i w Ogrodzie Oliwnym daje sam Chrystus (por. Łk 1, 4-13; Mt 26, 36-46). On też przez dar Ducha Świętego daje „czujność serca”, tym którzy w Niego wierzą (por. Ap 16, 15).

To wezwanie modlitewne trzeba też odnieść do prawdy wiary, mówiącej, że „Jezus zstąpił do piekieł”, aby ująć i wyprowadzić stamtąd sprawiedliwych, którzy umarli przed jego przyjściem na świat (por. Hbr 2, 18; 4, 15).

Poprzez pokusę, która nas dotyka szatan chce ośmieszyć człowieka, który jest najdoskonalszym ze stworzeń Boga. Wszystko zaś po to, by w konsekwencji ośmieszyć Boga i sprawdzić wiarę i zaufanie do Niego w życiu człowieka.

Pokusa to czasem nawet potrzebne człowiekowi doświadczenie, jak w wypadku Hioba, by dojść do dojrzałości w wierze, a nie pozostać na poziomie powierzchownej pobożności, nie wiara deklarowana ale prawdziwe zjednoczenie z Bogiem we wszystkim.

Wobec pokus przypominamy sobie o naszych ograniczeniach i staramy się zdać na Boga. Czasem w swojej bezsilności mówi, gdy dopuszczona jest na nas pokusa, „skoro dopuszczasz, to daj siły do jej przezwyciężenia, daj moc abym jej nie uległ. I w ten sposób toczymy prawdziwą walkę z pokusami.

Biblia i historia Kościoła pokazują, że często ludzie, którzy byli blisko Boga mieli momenty szczególnego „doświadczania” wierności w wierze, nadziei i miłości. Wtedy, jak mówią święci i błogosławieni, potrzeba zjednoczenia z kuszonym Chrystusem. To zgodzenie się, że na drodze rozeznawania woli Boga, mogą spotkać mnie osobiście trudności i doświadczenia.

Drodzy Bracia i Siostry!

W modlitewnym wezwaniu „ale nas zbaw ode złego” znajdujemy nawiązanie do Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa (por. J 17, 15). Jednak ta prośba zawiera zarówno aspekt osobisty czyli zbawianie mnie od złego, jak i aspekt wspólnotowy, zbawienie od złego całej wspólnoty uczniów Chrystusa, wspólnoty Kościoła. I tutaj szczególnie potrzebne jest doświadczenie solidarności w trudnościach (por. Rz 8, 31).

Zło, o którym tutaj mowa nie jest jakąś abstrakcją, mało znaczącym obrazem. Ono jest konkretną osobą – zwodzicielem, szatanem, ojcem kłamstwa. Choć ostateczne zwycięstwo dokonało się na Krzyżu Chrystusa, gdzie On za nas przelał swoją Krew i w Jego zmartwychwstaniu, gdzie pokonał śmierć, piekło i szatana, to jednak wciąż tęsknimy za pełnią tego wybawienia na Końcu Czasów, w wieczności.

Prośba ta zawiera o wiele większą treść niż zło, które obecnie nas dotyka. Ona mówi o uwolnieniu od zła przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Jest to prośba o uwolnienie od ciężaru zła, dar pokoju i wytrwałości aż do przyjścia Chrystusa na Końcu Czasów. Tę myśl widać bardzo wyraźnie w Eucharystii, kiedy modlitwa „Ojcze nasz” kończy się tzw. Embolizmem czyli specjalną modlitwą odmawianą zamiast „Amen” na końcu Modlitwy Pańskiej.

To wezwanie modlitewne związane jest z pierwszym już omówionym „i nie wódź nas na pokuszenie”. Można powiedzieć, że wezwanie „zbaw nas ode złego” znaczy tyle samo co „ratuj” skierowane do Boga.

Jednocześnie to prośba o zbawienie od wszelkiego zła czyli wszystkiego co sprzeciwia się pełnieniu woli Boga. Jest ona oparciem wobec beznadziejności, która czasem pojawia się w nas, kiedy spotykamy się ze złem. Jest także siłą i oparciem wobec tych wszystkich ludzi, którzy kwestionują obecność Boga i Jego troskę o świat, w którym z powodu ludzkiej wolności jest jeszcze wiele zła.

Kiedy człowiek traci tak naprawdę siebie? Kiedy traci Boga i Jego wolę, ale dopóki walczy nie jest przegranym. Pokazują to wyraźnie męczennicy, przegrani wobec świata ale wygrani przed Bogiem. Bowiem zbawienie rodzi się w głębi serca człowieka i czyni go wolnym od zła, które człowieka otacza (por. Rz 8, 31-39).

Drodzy Bracia i Siostry!

Jeśli jednak spojrzymy na modlitwę „Ojcze nasz w całości”, to zobaczymy że przywołane dwa ostatnie wezwania ściśle są połączone z trzema pierwszymi. Kiedy bowiem prosimy o wybawienie od zła, to tak naprawdę prosimy o przyjście Bożego Królestwa w naszym życiu, zjednoczenie naszej ludzkiej woli z Bożą wolą i uświęcenie Jego imienia w naszym życiu.

Te wezwania to przede wszystkim prośba o wyzwolenie ludzkości od udręk, które czynią życie na naszej planecie nieznośnym. One jednak są też po to, abyśmy robili nasz indywidualny rachunek sumienia na temat naszego zaangażowania przeciw potędze zła. Skoro grzech czyli zło moralne zawsze jest największym nieszczęściem człowieka, to największą troską ma być to, by z oczu nie stracić żywego Boga, na Nim oprzeć się w każdej, nawet najbardziej dramatycznej sytuacji, bo tylko w ten sposób można uwolnić się od pokusy, zła i osiągnąć prawdziwe szczęście. Amen.