Zgrzeszyłem uczynkiem i zaniedbaniem…

Drodzy Bracia i Siostry!

Zmierzamy powoli do końca naszych rekolekcyjnych rozważań, ale zanim je zakończymy potrzeba, abyśmy jeszcze spojrzeli na ostatnią część naszego nawrócenia, na którego konieczność wskazujemy w czasie aktu pokutnego, że grzeszymy uczynkiem i zaniedbaniem. Przeważnie koncentrujemy się na uczynkach, ale mało pamiętamy o dobru, którego mogliśmy dokonać, a jednak nie zrobiliśmy nic, aby to dobro miało okazję zaistnieć.

Słowo Boże przypomina nam, że żadne dobro, nawet największe w wydaniu człowieka nie może się równać ze Świętym Bogiem. Dlaczego? Gdyż On jest niewyczerpanym źródłem dobra. Pierwszym darem Boga dla człowieka, dla każdego z nas, jest świat, który nas otacza. Niczego w nim nie zaniedbał i to wszystko dla nas uczynił, z miłości do nas.

Ten Dobry Bóg widzi czyny człowieka, o czym przypomina nam częsty symbol, jaki przedstawia Boga a jest nim „Oko Opatrzności”. Jednak ten wzrok Boga, który spogląda na człowieka, nie jest po to, aby człowieka karać, ale by człowiekowi błogosławić. Pięknie wyraża to obraz w sanktuarium Opatrzności Bożej na obrzeżach Olsztyna, w Bartągu, gdzie na obrazie widnieje napis: „Bóg patrzy i opatrzy. Bóg patrzy i opatruje”. Nie można lepiej wyrazić tego w formie napisu, bo dobroć Boga pochyla się nieustannie nad człowiekiem.

Chyba natchniony pobytem w tym miejscu, zakładający stowarzyszenie Opatrzności Bożej znany z literatury Ignacy Krasicki napisał taki oto tekst:

„Los jak z cacki z nami igra
Większy nad los, wie kto wygra.
Więc czujący w tym, co mamy,
Czy wygramy, czy przegramy,
Wielbim Tego, co dał igrać,
Co dał przegrać, co dał wygrać.
Wszystko swój los w świecie trzyma…”

(por. Ignacy Krasicki, Wiersze liryczne, w: Dzieła zebrane, t. 1, Warszawa 1989)

Ta Boża dobroć dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego, kiedy w serce wkrada się zniechęcenie ku dobru. „Ci co zaufali Panu odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (por. Iz 40, 25-31) – to obietnica naszego Boga, jeśli tylko oddamy się w Jego dobre ręce.

Dobry czyn rodzi się z zaufania w dobroć Boga. Zawiera on bowiem swego rodzaju zobowiązanie, że skoro Bóg w swoim wielkim Miłosierdziu zaufał człowiekowi, to człowiek odpowiadając na tę wielką miłość nie może zrobić nic innego, jak zaufać człowiekowi, powierzając się w Jego dobre ręce, jak dziecko w bezpieczne dłonie swojego Ojca.

I nawet wtedy, gdy nasza wolność dzieci Bożych zostaje utracona przez grzech i niewierność, to kiedy na nowo zaufamy Bogu i Jemu się powierzymy, On pomoże nam na nowo tę wolność odbudować. Bóg bowiem może dokonać wielkich rzeczy, kiedy dobra nie zaniedbujemy i je czynimy w konkrecie dnia codziennego oraz pomoże nam zwyciężyć trudności na tej drodze, które czasami wydają się nam nie do przezwyciężenia.

Drodzy Bracia i Siostry!

Kiedy uświadomimy sobie, jak Bóg z wielką dobrocią z nami postępuje to nie pozostaje nam nic innego, jak zawołać: „Chwal i błogosław duszo moja Pana” (por. refren psalmu). Jednak nie chodzi o dobre chęci, ale o to, by ten okrzyk radości przełożyć na język czynów, czyli to co św. Jan Paweł II nazwał w Łagiewnikach „wyobraźnią miłosierdzia” (por. św. Jan Paweł II w Łagiewnikach w 2002 roku).

Za krótki czas usiądziemy przy wigilijnym stole, gdzie tradycyjnie będzie się znajdowało jedno puste miejsce, czy jednak za tym gestem będzie stała jakaś konkretna „wyobraźnia miłosierdzia”, konkretny gest wobec potrzebującej osoby czy może pozostanie to pustą tradycją dla uspokojenia sumienia. Czasem bowiem dla jego spokoju warto wrzucić coś na jakąś zbiórkę czy oddać jakąś rzecz, gdy ją zbierając niż dać swój czas, swój wysiłek, a przede wszystkim często dla nas niewygodne spotkanie z potrzebującym człowiekiem.

Bóg przychodzi, aby nas zbawić, ale potrzeba Mu wyjść na spotkanie (por. śpiew przed Ewangelią), odkryć Go w głodny, sprawionych, nagich, podróżnych, chorych, więźniach, umierającym lub grzeszącym, nieumiejętnym, wątpiącym, strapionym, krzywdzicielu i urażającym czy każdym innym moim bliźnim. To o tych konkretnych gestach Jezus powie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili (por. Mt 25, 40. 45).

W Ewangelii Jezus zaprasza utrudzonych i obciążonych, bo chce ich pokrzepić. Jednak nie chce, abyśmy tylko koncentrowali się na sobie, ale chce nas wykorzystać, aby nieść to pokrzepienie innym. Wziąć na siebie jarzmo Jezusa, to przyjąć od Niego dar Ewangelii, jako nie słowa dające święty spokój, ale budzące święty niepokój.

Uczyć się od Jezusa bycia łagodnym i pokornym sercem, to zauważyć utrudzonych i obciążonym, którzy żyją obok nas i zanieść im pokrzepienie, z którego my sami skorzystaliśmy od Jezusa. By później nie realizować w sensie dosłownym słów pieśni, która wygląda jak hymn egoistów: „Panie Jezu zabierzemy Cię do domu, Panie Jezus nie oddamy Cię nikomu” (por. pieśń religijna).

Nasze ukojenie jest w Jezusie Chrystusie oraz czynach miłości wobec Jezusa w naszych bliźnich. Jeśli będziemy w jedności z Jezusem, to nie będziemy ludzi postawionych na drogach naszego życia traktowali jak ciężaru i zbędnego balastu, ale nawet w trudnych relacjach z nimi, jako dar ku naszemu zbawieniu. Potrzeba jednak zawierzyć Jezusowi „wszystkie nasze dzienne sprawy” (por słowa pieśni religijnej).

Kiedy w naszym życiu zdarza się grzech złego czynu lub zaniedbania dobra, to trzeba odkryć jego źródło. Tym źródłem jest brak pokory, wynoszenie się nad innych, szukanie poklasku, znaczenia w oczach innych ludzi oraz sukcesu za wszelką cenę. W tym wypadku lekarstwem jest pokora, która prowadzi nas do tego, że nie chcemy podobać się ludziom ale Bogu, Jego bardziej słuchać (por. Dz 4, 19b). Taka postawa czyni nas prawdziwie wolnymi dla czynienia dobra. To prawdziwa Ewangeliczna wolność nie od czegoś, ale dla dobra.

Drodzy Bracia i Siostry!

Jezus rozjaśni każdy gest naszej dobroci i służby wobec innych w wieczności, bo On zna nasze czyny. Będzie widział nasz wysiłek, by nie odpłacać złem za zło, „by nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać” (por. Rz 12, 21; zawołanie przyjęte przez bł. ks. Jerzego Popiełuszkę), by czynić nasz świat bardziej ludzkim.

Modlitwy mszalne przypominają nam, że Jezus jest uzdrawiającym nas lekarzem, na którego wizytę nie musimy czekać w długich kolejkach czy zapisywać się z wielkim wyprzedzeniem, jak to czynimy w wielu przychodniach i poradniach. Pozwólmy Mu tylko działać w naszym życiu i przez nas wobec innych, a On oczyści nas ze złych skłonności i pozwoli dobrze przygotować się na zbliżające się Święta Jego Narodzenia, święta dobroci. Bo jak mówią słowa jednej z piosenek: „choć tyle żalu w nas i gniew uśpiony trwa, przekażmy sobie znak pokoju, przekażmy sobie znak” (por. piosenka religijna). Przekażmy znak prawdziwego nawrócenia i uwierzeniu Jezusowej Ewangelii, bo tylko tak Jezus narodzi się w naszych sercach a przez nas w sercach innych ludzi. Amen.