„Zmartwychwstał… i przyjdzie znów” (Tajemnica Paruzji)

Drodzy Bracia i Siostry!

W przywoływanym Wyznaniu Wiary Nicejsko-Konstantynopolitańskim mówimy: „Wierzę… w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego… (…). …zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych: a królestwu Jego nie będzie końca” (por. Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie). Natomiast w Składzie Apostolskim wypowiadamy słowa: „Wierzę… w Jezusa Chrystusa… który… zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych” (por. „Skład Apostolski”).

W czwartym i ostatnim dniu naszych parafialnych rekolekcji na zakończenie Roku Wiary pragniemy pochylić się nad Tajemnicą Paruzji czyli faktem zwycięstwa nad śmiercią, zmartwychwstania Chrystusa i Jego obietnicą, że przyjdzie w chwale na końcu czasów sądzić żywych i umarłych. Czasem ta tajemnica naszej wiary powoduje lęk, a przecież powinna rodzić nadzieję, wzbudzać radość spotkania z Jezusem twarzą w twarz.

Kiedy rozstajemy się na pewien czas z kimś z naszych bliskich, wtedy czekamy na każdego jego słowo: list, telefon, email. Chcemy dowiedzieć się, co aktualnie się u tej osoby dzieje i czekamy na okazję spotkania z nią. Kiedy zaś przybywa, wtedy powstaje radość. Tak samo jest i z Jezusem Chrystusem, który kieruje do nas swoje słowo przez Pismo święte, sakramenty, z których możemy nieustannie korzystać, a zwłaszcza Eucharystię. On mówi do nas także przez wydarzenia codziennego życia i ludzi, których stawia na naszej drodze. Jednocześnie zaprasza nas do spotkania z sobą, kiedy przyjdzie powtórnie. O tym przypomina nam czas adwentu, który wkrótce zaczniemy.

Liturgia Słowa dzisiejszego dnia bardzo wyraźnie koresponduje z podejmowanym przez nas tematem zmartwychwstania Chrystusa i wszystkich wierzących, ale także z powtórnym przyjściem Jezusa na ziemię. Męczennicy Starego Testamentu: pobożni synowie i bogobojna matka, tylko dlatego mogą mężnie znieść męczarnie im zadawane, gdyż wierzą w zmartwychwstanie i nagrodę, jaką otrzymają od Boga (por. 2 Mch 7, 1. 20-31). Natomiast psalmista wkłada dziś w nasze usta słowa: „Gdy zmartwychwstanę, będę widział Boga” (Ps 17 [16], 15a) i daje się od nich wyczuć powiew prawdziwej wewnętrznej nadziei.

Jezus natomiast składa w chwili chrztu świętego w nasze życie skarb wiary, byśmy go pomnożyli. Zapala w nas ten święty ogień, abyśmy go podtrzymywali i o niego dbali. Od nas jednak zależy, jak będziemy odpowiadali na Boże propozycje: czy je pomnożymy czy zmarnujemy (por. Łk 19, 11-28). Mamy jednak czynić to nie naszą ludzką mocą, ale ufni w słowa śpiewane dziś przed Ewangelią trwali w Chrystusie: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” (J 15, 16).

Drodzy Bracia i Siostry!

Ewangelie podają nam świadectwa o tym, że po swojej śmierci na drzewie krzyża, Jezus został z tego krzyża zdjęty i pochowany w grobie, który był wykuty w skale, a znajdował się nieopodal (por. J 19, 33). Jezus umarł rzeczywiście, a nie pogrążył się w jakimś letargu, jak dziś czasami próbuje się twierdzić. Śmierć dotknęła Jezusa, jak dotyka każdego prawdziwego człowieka: żołnierze przebijają bok, z którego wypływa krew i woda. Dla żołnierzy, obeznanych z egzekucjami, jest jasne że Jezus umarł, gdyż rezygnują z łamania goleni jako czynności niekoniecznej w wypadku człowieka, który umarł.

Pierwszym świadectwem zmartwychwstania stał się pusty grób, który był widocznym znakiem tego, co się stało. Ten pusty grób pobudzał do wiary (por. J 20, 28b), ale także do powątpiewania (por. Łk 24, 5-6) czy nawet dyskredytowanie tego faktu (por. Mt 28, 11-15).

Można by było powątpiewać w zmartwychwstanie Chrystusa, gdyby jego świadkiem była pojedyncza osoba, ale o tym fakcie zaświadcza wiele pojedynczych osób (por. J 20, 16) i całe grupy: apostołów (por. J 21, 1-14) i 500 uczniów (por. 1 Kor 15, 6). Oni wszyscy widzieli zmartwychwstałego Pana po Jego śmierci, doświadczali Jego obecności i rozmawiali z nim oraz spożywali posiłek. Te liczne spotkania zakończyły się Wniebowstąpieniem, ale w całej historii Kościoła takie spotkania miały miejsce w wypadku niektórych osób, aby pokazać, że Jezus żyje!

Drugim faktem świadczącym o prawdziwości tego orędzia jest sytuacja, że po śmierci Jezusa uczniowie idący do Emaus nie mają nadziei, przeżywają mocno klęskę i zawiedzione nadzieje, a przede wszystkim uciekają z Jerozolimy, by być daleko od tego co się stało na Golgocie (por. Łk 24, 21). Musiało zatem nastąpić bardzo silne doświadczenie spotkania, skoro wracają do miasta przez nikogo nie przymuszani i dzielą się ta wiadomością z innymi (por. Łk 24, 35). Także apostołowie doświadczają spotkania z Jezusem mimo zatarasowanych drzwi, którymi chcieli się zabarykadować przed ludźmi (por. Łk 24,36-43; J 20,19-23). To dzięki spotkaniu ze zmartwychwstałym Panem zostali wyrwani z marazmu i zniechęcenia oraz napełnieni żywą, a nawet zaraźliwą wiarą w Jezusa, jako Pana życia i śmierci.

Oczywiście są to dowody, związane z przemianą, jaka dokonała się w ludziach. Nie ma bowiem dowodów faktu zmartwychwstania tak, jak je rozumieją nauki przyrodnicze, ale świadectwa osób, które były świadkami tamtych wydarzeń w Jerozolimie powinny być przekonujące. Pierwszy napisał, 20. lat po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, św. Paweł: „Przede wszystkim przekazałem wam to, co sam przejąłem, że Chrystus umarł za nasze grzechy zgodnie z Pismem, że został pogrzebany i trzeciego dnia zmartwychwstał zgodnie z Pismem. Ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu. Następnie ukazał się ponad 500. braciom jednocześnie. Większość z nich żyje do dziś, niektórzy już pomarli” (1 Kor 15, 3-6).

Szczególne zaskoczenie uczniów wywoływało to, że Jezus był z Nimi, jak dawniej, wykonując normalne ludzkie czynności. Na tym ciele widać było ślady niedawnej męki w postaci ran na rękach i nogach oraz rozdartego boku, o czym przekonał się apostoł Tomasz (por. J 20, 24-29). Jednocześnie jego ciało zachowywało się inaczej, bo nie podlegało już prawom przyrody, ale je przekraczało czy właściwie je zawieszało. Widać to wyraźnie w przechodzeniu mimo drzwi zamkniętych (por. J 20, 19), ukazywaniu się w różnych miejscach (por. 1 Kor 15, 3-6) i przybieraniu postaci trudno rozpoznawalnej na początku dla tych, którzy Go znali (por. J 20, 11-18). Widać tu wyraźnie, że wraz ze zmartwychwstaniem Jezusa rozpoczął się nowy sposób Jego bycia. Jednak na tym misja Jezusa się nie kończy, gdyż wraz z Wniebowstąpieniem jeden z ludzi – Jezus – przybywa do Boga i pozostaje tam na zawsze, a właściwie wraca do tego, co było przed zrealizowaniem Tajemnicy Wcielenia. Zgodnie z obietnicą, jaką dał nam Jezus, On chce nas wszystkich pociągnąć ku sobie (por. J 12, 32), byśmy mogli doświadczyć tego przebywania z Bogiem twarzą w twarz (por. 1 Kor 13, 12).

Dla jednych tym spotkaniem, a zarazem końcem świata, będzie śmierć jako przejście z ziemi ku niebu. Dla innych zaś udziałem stanie się zapowiedziana paruzja, powtórne przyjście, kiedy będzie sądził żywych i umarłych. Wydarzenie to kolejny raz pokarze, że Jezus, prawdziwy Syn Boga, który przyszedł na świat jako człowiek dla naszego zbawienia i oddał swoje życie na krzyżu, co więcej zmartwychwstał, jest Panem świata i historii. To On zbawił każdego człowieka i to On osądzi każdego człowieka, któremu proponował zbawienie, jako dar nieskończonej miłości Boga.

Kiedy zginamy swoje kolana do modlitwy czy w czasie liturgii w świątyni, to pokazujemy bardzo wyraźnie, że wyznajemy wiarę w takiego właśnie Jezusa Chrystusa. To On, jako głowa, we wspólnocie Kościoła, który jest Jego Ciałem (por. Kol 1, 18), zasiewa ziarno swojego Królestwa miłości, sprawiedliwości i pokoju (por. Prefacja o Najświętszym Sercu Pana Jezusa nr 48), by ostatecznie doprowadzić je do żniwa w dzień Sądu Ostatecznego. Wszystko to zaś zgodnie z planem Boga, w którym człowiek może współpracować lub w nim przeszkadzać.

Dnia tego powtórnego przyjścia nie znamy, ale mamy być stale na ten dzień gotowi (por. Łk 12, 40; Mt 24, 35-44). On jednak nie zostawia nas samych, ale jest pośród nas w darze Eucharystii, w czasie której nieustannie przypominamy sobie o fakcie oczekiwania z tęsknotą na powtórne spotkanie z Chrystusem. W aklamacjach po przeistoczeniu mówimy bowiem: „… wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”, „Ile razy ten chleb spożywamy, i pijemy z tego kielicha… oczekując Twego przyjścia w chwale”, „Panie, Ty nas wybawiłeś, przez … zmartwychwstanie Swoje. Ty jesteś Zbawicielem świata” czy „Chrystus… zmartwychwstał, Chrystus powróci” (por. Aklamacje po przeistoczeniu).

Powtórne przyjście Jezusa na ziemie to nie katastroficzne wizje ludzi, które tak często budzą niepokój serca czy nawet znaki, które On sam zapowiedział (por. Łk 21, 26-28). Przede wszystkim to przesłanie nadziei, gdyż wtedy ostateczne zwycięstwo Boga nad złem stanie się wyraźnie widoczne. On otrzyma chwałę, wtedy zapanuje prawda i sprawiedliwość, gdyż nastanie „nowe niebo i nowa ziemia” (por. Ap 21, 1), wolne od tego, co tak bardzo związane z naszym życiem: On otrze z ich oczu każdą łzę i nie będzie już śmierci ani bólu, ani krzyku, ani cierpienia, bo pierwsze rzeczy przeminęły (Ap 21, 1. 4).

Maryja w sposób bezpośredni nie jest przedstawiona w tekście biblijnym jako obecna w chwili zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Św. Ignacy z Loyoli stwierdzi wręcz:

„[Zmartwychwstały Pan] ukazał się Dziewicy Maryi. Choć nie mówi o tym Pismo Święte, to należy uważać tę prawdę za wypowiedzianą wobec faktu, że opowiedziano o Jego ukazaniu się tylu innym”

(por. św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowe).

Dopełnieniem tej obecności stał się dogmat wiary o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, który jest konsekwencją dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Skoro bowiem Bóg zachował Maryję od grzechu pierworodnego ze względu na swojego Syna, to tak samo ze względu na Jezusa Chrystusa nie dopuścił, aby Jej ciało uległo rozkładowi, ale wziął Ją do siebie.

Maryja staje przed nami jako, ta która nie straciła nadziei, ale – jak stwierdził bł. Jan Paweł II – podsycała płomień wiary aż do spotkania z Chrystusem po zmartwychwstaniu. Uczy nas czerpania łaski od Boga, by doświadczyć pocieszenia umysłu, serca, woli a tym samym i całego naszego życia.

Drodzy Bracia i Siostry!

Wydarzenie zmartwychwstania Jezusa, ściśle związane z Jego śmiercią dla naszego zbawienia, jest sednem wiary Kościoła. Św. Paweł stwierdzi wręcz: „jeśli zaś Chrystus nie zmartwychwstał, to próżne jest nasze głoszenie i próżna wasza wiara” (1 Kor 15, 14).

„Wydarzenie Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem chrześcijaństwa, fundamentem naszej wiary, potężnym bodźcem naszego sumienia, silnym wiatrem, który usuwa wszelki strach i niepewność, każde zwątpienie i każdą ludzką kalkulację”

(por. Benedykt XVI, Katecheza 19.10.2006).

Tajemnica naszego zmartwychwstania związana jest z obietnicą samego Jezusa, wyrażoną w pięknym obrazie mieszkań w domu Ojca (por. J 14, 1-10), który powiedział: „Kto wierzy we mnie, nawet jeśliby umarł, będzie żył” (J 11, 25). Z tego to powodu zamęczony przez Niemców za występowaniu przeciw zbrodniczej ideologii Hitlera ewangelicki teolog Dietrich Bonhoeffer (1909-1945) z całą stanowczością stwierdził: „Kto zna Wielkanoc, nie może rozpaczać” (por. Dietrich Bonhoeffer).

Świat po zmartwychwstaniu Jezusa uległ daleko idącej przemianie, gdyż śmierć na jest już końcem wszystkiego, gdyż przestała panować (por. Rz 6, 9). Dzięki zwycięstwu Jezusa nad śmiercią, piekłem i szatanem (por. pieśń Zwycięzca śmierci…), Jego zstąpieniu do otchłani – do piekieł, dla nas przyszła radość i nadzieja, gdyż śmierć także nie ma już władzy nad tymi, którzy należą do Jezusa Chrystusa. Oczywiście, kiedy odchodzi ktoś bliski i przez śmierć przechodzi do nowego życia (por. Prefacja o zmarłych nr 1), to wtedy po ludzku pozostaje jakiś smutek, ból rozstania i tęsknota na spotkanie w przyszłym świecie, ale one nie są w stanie zdominować człowieka prawdziwie wierzącego.

Friedrich Schiller (1759-1805), niemiecki poeta i dramaturg tak wyraził tę rzeczywistość:

„Kto usłyszał orędzie wielkanocne, ten nie może już mieć tragicznej miny i prowadzić życia mruka, który nie ma nadziei”

(por. Friedrich Schiller).

Przesłanie Boga jest jasne: On poszedł przygotować nam miejsce i rzeczywiście przygotował nam mieszkanie w niebie, byśmy i my byli tam, gdzie On jest (por. J 14, 3). Ta obietnica pozwala nam spać spokojnie i oczekiwać na spotkanie z Jezusem Chrystusem w chwili śmierci czy Jego ostatecznego przyjścia na ziemię. On rzeczywiście staje się w ten sposób naszą „drogą, prawda i życiem” (por. J 14, 6), wobec której prawda o wszystkich ludziach, myślach, siłach, rzeczach i wydarzeniach stanie się jawna dla wszystkich.

Jak ta rzeczywistość będzie wyglądała ta rzeczywistość? Nie wiemy, choć możemy próbować sobie wyobrażać lub posiłkować się świadectwami świętych i błogosławionych, którzy spokojnie odchodzili z tego świata i czekają na nas w domu Ojca. Im zapewne przyświecały słowa, jakie wypowiedział św. Paweł i które niech staną się też dla nas źródłem nadziei: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (por. 1 Kor 2, 9). Amen.