Czy Kościół jest moim domem?

Drodzy Bracia i Siostry!

W porannej konferencji rekolekcyjnej pytaliśmy siebie o nasze spojrzenie na Kościół oraz wynikające z niego konsekwencje dla naszego bycia we wspólnocie Kościoła: bycia w Kościele, bycia koło Kościoła czy bycia poza Kościołem. Wskazywaliśmy także na dwie podstawowe cechy, które stanowią punkt wyjścia do tego, abyśmy w tej wspólnocie wiary dobrze się czuli: Kościół jako dar Boga dla nas i Kościół, jako Matka troszcząca się o każdego człowieka.

Kiedy myślimy o Kościele jako o domu (por. 1 Tm 3, 15), to nie chodzi o to, aby była to twierdza niedostępna dla nikogo („Mój dom to moja twierdza”), zamknięta na cztery spusty, otoczona wysokim murem utrudniającym dostęp, pilnowana przez uzbrojonych po zęby ochroniarzy, ale jak tego chce Bóg jako wspólnota, gdzie każdy ma swoje miejsce (por. J 14, 2), czyli jak w kochającym domu.

Dziś szukamy odpowiedzi na wiele pytań: „Na czym należy opierać się w przygotowaniu do małżeństwa, aby trwało ono aż do końca? Jak budować dzisiaj katolicką rodzinę, dom oparty na Chrystusie i Jego Ewangelii? Jak żyć we współczesnym świecie, który nie walczy z Bogiem, ale Go totalnie pomija? Jak uczyć wiary dzieci i młodzież? Co czynić, aby parafia była wspólnotą wspólnot, a nie tylko przygodną grupą ochrzczonych?” (o. Jacek Salij OP).

By dom był miejscem, które przyciąga, zaprasza i wciąż prowokuje do powrotów, potrzeba spełnienia pewnych warunków. Bez nich często tyle problemów i tragedii w naszych rodzinach. Pierwszym z nich musi być to, że w tym domu czujemy się jak u siebie, jest to nasz dom, nasze miejsce – bliskie a nie obce. Drugim jest to, że wszyscy są sobie bliscy, gotowi do wzajemnej pomocy, okazywania miłości i szacunku. Wreszcie trzecim warunkiem jest poczucie bezpieczeństwa w tym domu, w tej przestrzeni.

Drodzy Bracia i Siostry!

Wspólnota wiary budowana musi być na dobrych fundamentach (o których będzie mowa w konferencjach piątkowych). Wspólnota Kościoła w domu, małżeństwie, rodzinie czy narodzie jest tylko możliwa na fundamencie Chrystusa, o czym przypomina nam Biblia, która mówi: „jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15).

„Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3,10-11). „Syn, który jest nad swoim domem; Jego domem my jesteśmy” (Hbr 3,6). „Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia” (1 P 2,4-5). „Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,19-22).

Czuć się u siebie, to wiedzieć, że się jest w domu oczekiwanym, akceptowanym, kochanym. Czuć się u siebie, to mieć pewność, że zostanie się wysłuchanym, rozumianym, wspomożonym. Kryzys domu i chęci przebywania w nim zaczyna się bowiem wtedy, kiedy tego brakuje, kiedy człowiek zamiast być w domu, z tego domu ucieka z różnych powodów. Jednak, aby czuć się w domu jak u siebie, to stworzenie duchowego zespolenia (mowa będzie o tym w konferencjach sobotnich).

Kościół to nie tylko materialny budynek, miejsce zamieszkania, ale to także duchowa łączność z tymi, z którymi się mieszka. Zatem Kościół jest domem moim i innych wyznawców Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa można było zaobserwować ludzi, którzy przyjmowali wiarę i chrzest „razem ze swoim domem” (zob. Dz 11,14; 16,15 i 33; 18,8; 1 Kor 1,16), ludźmi, z którymi byli w bliskości.

Kościół to zatem wspólnota, w której każda osoba jest kimś bardzo ważnym: potrzebujący pomocy i udzielający pomocy, młody i stary, zdrowy i chory. Każdy realizuje swoje określone zadanie, które wyznaczył mu Bóg. W rodzinie bowiem podstawą jej trwania jest przymierze zawierane między małżonkami, jako równymi sobie. W Kościele jest to przymierze zawierane między Bogiem, który działa z miłości a grzesznym człowiekiem, który miłość przyjmuje. Bóg bowiem jest źródłem naszego życia i zbawienia.

Kiedy kojarzymy coś ze słowem dom, to przede wszystkim bezpieczeństwo. Dom, to takie miejsce, gdzie jesteśmy sobą, nikomu nie musimy się kłaniać, przed nikim udawać, bo wszyscy w domu się znają. Dodatkowo właśnie przez tę różnorodność osób w rodzinie, szczególnie posiadanych zdolności, tworzymy wspólnotę, która potrafi sobie pomóc z miłością.

Prawdziwy dom, to nie miejsce rywalizacji i wiecznej awantury, bo wtedy pozostają zgliszcza i ruiny domu, wraz ze swoim smutkiem czy nawet rozpaczą. Prawdziwy dom to miejsce miłości i budowania razem z innymi, a nie przeciw innym.

To duchowe bezpieczeństwo znajdziemy w sakramentach świętych, szczególnie w darze Eucharystii. To właśnie w tej wspólnocie wiary znajdziemy autentyczny przekaz wiary, nie zniekształcony przez widzimisię człowieka, który chciałby nawet majstrować przy Bożych Przykazaniach. Kościół bowiem, nawet wobec niezadowolenia współczesnych czy fałszywych nauczycieli, wciąż od pokoleń naucza niezmiennej prawdy, która stoi na straży dobra człowieka. Czyni to „w porę i nie w porę” (2 Tm 4,2), niezależnie od ludzkich opinii, gdyż przejmuje się tylko opinią Boga.

Za bezpieczeństwem idzie także w domu solidarność. To poczucie, że nawet wtedy, kiedy nasze drogi się pokręcą w życiu możemy wrócić, nie zginiemy z nędzy i głodu, z powodu zimna (por. Akt oddania Najświętszemu Sercu Pana Jezusa), braku miłości. Ta solidarność sprawia przyciąganie innych pod ten dach, troskę o tych, którzy się „źle mają” (por. Łk 5, 31b). Tak przeżywana solidarność i bezpieczeństwo, to podstawa do rodzenia się zaufania. Taki dom jest wolny od obłudy, zakłamania czy hipokryzji.

Dom to także miejsce, gdzie rodzi się i rozwija życie rodziny, rodzą się wzajemne więzi, troska, służba, rozumienie i szacunek. Z tego zaś rodzi się atmosfera ciepła, serdeczności i bliskości. Taka atmosfera sprzyja przeżywaniu codziennych wydarzeń, dzielenia się dobrami materialnymi i duchowymi oraz daje podstawy do wzajemnego wychowania w duchu wartości i prawd wiary. Zatem to miejsce, gdzie dokonuje się rozwój duchowy i wzrost świętości.

Dom to także odpowiedzialność za ten dom, za jego istnienie, funkcjonowanie, wygląd. Dom rodzinny, do którego się wraca, to nie dom dziecka czy dom opieki, gdzie wszystko jest na głowie dyrektora czy pracowników, którzy muszą się o wszystko zatroszczyć. Dom rodzinny, to miejsce, gdzie samoczynnie dostrzegam to co trzeba zrobić i wykonuje to, nie czekając na innych.

Drodzy Bracia i Siostry!

To spojrzenie na wartość domu i jego cechy pomoże nam odpowiedzieć sobie na to podstawowe pytanie czy czujemy się tak w Kościele, wspólnocie wiary. Gdyż pytanie o to czy w Kościele czuję się jak w domu jest niezmiernie ważne. Ważne, gdyż Kościół jest domem duchowym człowieka, a kiedy choruje duch chore jest także ciało. W życiu człowieka są 3. takie „duchowe domy”, bez których jego życie nie będzie szczęśliwe: rodzina, ojczyzna i Kościół. Dziś możemy dostrzec bardzo wyraźnie kryzys, jaki dotyka te „duchowe domy”, kryzys, który dotyka samego człowieka. Sługa Boży, kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, często mówił: „Według ideału rodziny domowej – zbudowana jest każda rodzina społeczna, nawet taka – jak Kościół”.

Odpowiedź na pytanie o to czy czuje się w Kościele jak w domu ma także swoje konsekwencje w życiu rodzinnym i społecznym. Skoro zatem Bóg wymyślił, że idąc przez tę ziemię mamy to czynić w rodzinie, w ojczyźnie i w Kościele, to na kryzys trzeba mądrze reagować i bronić tego, co dla nas ma być najważniejsze. Bronić, jeśli nawet nie ze względu na samego Boga, to przynajmniej na nasz ludzki egoizm, aby życia nie zmarnować. Amen.