Drodzy Bracia i Siostry!
Na zakończenie naszych rekolekcji parafialnych o Kościele, jako naszym domu, musimy zadać sobie pytanie o moja troskę o Kościół, moją wspólnotę wiary. W poprzednich dniach chcieliśmy dostrzec nasze spojrzenie na Kościół i to czy czujemy się w nim jak w domu. Następnie spoglądaliśmy na Kościół jako na miejsce spotkania i pojednania z Bogiem i człowiekiem. Wreszcie pytaliśmy o naszą odpowiedzialność za Kościół przez modlitwę, ofiarowane cierpienie i świadome przeżywanie wiary. Dziś kolej na osobistą odpowiedź pod wpływem nauk rekolekcyjnych.
W naszej rzeczywistości Kościoła na Śląsku Opolskim bardzo wyraźnie daje się zauważyć problem osób, które przyjęły chrzest święty i sakrament bierzmowania, ale odeszły od Chrystusa i Jego Kościoła lub patrzą na niego z boku, jak kapryśni kibice. Czasem sami też łudzimy się statystykami o 95% czy 98% katolików. Tymczasem nawet te liczby, niby deklarujących się jako katolicy, nie są prawdziwe. Stąd też tak bardzo potrzeba mojej osobistej troski o Kościół, jako wspólnotę wiary, bym się w niej czuł jak u siebie.
To budowanie nigdy nie było i nie jest łatwe, ale kiedy przynosi owoce, wtedy cieszy człowieka. Kiedy bowiem korzystamy z propozycji Chrystusa, jaką on nam zostawił w Ewangelii, to widzimy, że On jest w stanie zapewnić nam mądrość w budowania naszego życia, a także zapewnia trwanie tego, co budujemy nawet mimo trudności.
Dwie najwygodniejsze postawy, jakie można przyjąć, to z jednej strony postawa roszczeniowa: mnie się wszystko należy lub też obojętność: mnie to nie interesuje. Jednak w obu wypadkach nie jest to postawa uczniów Chrystusa i nie prowadzi do niczego, co ewentualnie do konfliktu i zniechęcenia. Dopiero, kiedy poczujemy się w Kościele, jako w naszym domu i staniemy się za niego prawdziwie odpowiedzialni, wtedy rzeczywiście Kościół będzie dla nas bliską rzeczywistością.
Drodzy Bracia i Siostry!
Najmniejszą znaną nam wspólnotą Kościoła jest parafia, do której należymy. I tak naprawdę od nas zależy, jaki ten wspólny dom będzie. Bł. Jan Paweł II wskazał, że:
„wspólnota kościelna zawsze posiada wymiar powszechny, to jednak swój najbardziej bezpośredni i widzialny wyraz znajduje w życiu parafii. Parafia jest niejako ostatecznym umiejscowieniem Kościoła, a poniekąd samym Kościołem zamieszkującym pośród swych synów i córek. Wszyscy powinniśmy odkryć, poprzez wiarę, prawdziwe oblicze parafii, czyli samą ‘tajemnicę’ Kościoła, który właśnie w niej istnieje i działa. Ona bowiem, choć czasem bywa uboga w ludzi i środki, niekiedy rozproszona na rozległych obszarach, albo zagubiona w ludnych, pełnych chaosu dzielnicach wielkich metropolii, nigdy nie jest po prostu strukturą, terytorium, budynkiem, ale raczej ‘rodziną Bożą jako braci ożywionych duchem jedności’, ‘domem rodzinnym, braterskim i gościnnym’”
(Chl nr 26).
W tej wspólnocie parafialnej szczególną rolę odgrywają małżeństwa i rodziny, w których ma być przekazywana wiara młodemu pokoleniu. Przekaz jednak dotyczy nie tyle nakazów czy przekazywania tradycji, ale dawania świadectwa wiary przez małżonków i rodziców wobec dzieci, wnuków i najbliższego otoczenia.
Już w IV wieku chrześcijaństwa św. Jan Chryzostom nazwał małżeństwo i rodzinę „małym Kościołem”, „miniaturą Kościoła”, a św. Augustyn porównywał funkcję ojca w rodzinie do biskupa diecezji, gdyż obaj mają dbać o wiarę. Dlatego:
„Kościół w rodzinie się uobecnia, a rodzina czerpie z bogactwa Kościoła, aby realizować zadania, do których została powołana”
(Program duszpasterski „Kościół naszym domem”).
To właśnie małżeństwa i rodziny mają szczególną okazję, zwłaszcza jeśli posiadają dzieci czy wnuki, do tego, aby przy okazji przygotowania się rodziny do sakramentu chrztu lub też pokuty i pojednania czy I Komunii świętej przez dzieci oraz sakramentu bierzmowania przez młodzież, odnowić swoją wiarę. Przygotowanie to dotyczy bowiem nie tyko dziecka, ale także Jego najbliższych, aby oni przez swoja postawę nie zgasili rozbudzonej wiary, ale sami ją rozbudzając w sobie potrafili pielęgnować w młodszych członkach rodziny.
Zadania tego nie zastąpi szkolna katecheza, która ma stanowić jedynie pomoc, gdyż jest to przede wszystkim obowiązek rodziców. Dlatego Biskup Opolski przypomniał, że wychowanie do wiary to własne świadectwo.
„Celem nie jest kolejne pouczenie, lecz integralna formacja duchowa młodego człowieka, poprzez wdrożenie go w podstawowe treści naszej wiary. Chodzi o to, by mu pomóc odkryć sens, przeżyć wartość i piękno, a tak przekonać do chrześcijaństwa”
(List ks. bp Andrzeja Czai na Adwent).
Zobowiązaniem do tego są obietnice związane z sakramentem małżeństwa, kiedy kapłan pyta młodych, zakładających nową rodzinę: „Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?” (Obrzęd małżeństwa). Te słowa i zobowiązanie trzeba potraktować poważnie.
Pomocą w tym względzie mają służyć rodzice chrzestni, którzy mają być prawdziwymi świadkami wiary i ludźmi kochającymi Kościół, a nie tyle osobami majętnymi, aby dziecko dostało wartościowe prezenty w przyszłości. Wybór rodziców chrzestnych musi być związany z wiarą, gdyż oni są współodpowiedzialni za wiarę dziecka, które przyjmuje sakrament chrztu świętego. Zresztą pytania o wiarę, a zwłaszcza pytania wyrzeczenia się zła, w czasie tego sakramentu, mówią wyraźnie: „Czy wyrzekacie się szatana…, grzechu…, wszystkiego co prowadzi do zła…” (Obrzęd chrztu). Jeśli nie ma prawdziwej wiary i życia zgodnego z nią, to jest to zwykłe oszustwo, a Pana Boga, w odróżnieniu od ludzi, oszukać się nie da.
Jeśli bowiem ojciec lub matka, babcia czy dziadek mówią źle o Kościele w swoim domu, to jakże Kościół ma kochać dziecko czy człowiek młody? Jeśli dorośli nic nie robią sobie z wiary oraz związanych z nią zasad, to jakież zasady będzie miało dziecko czy młody człowiek? Jeśli małżonkowie i rodzice nie wstydzą się złego postępowania, to jakże wstydzić się ma go osoba młoda czy dziecko? Jednak, aby wstyd był możliwy potrzeba najpierw honoru i dojrzałego podejścia do wiary, kto bowiem nie ma honoru, ten nie ma wstydu.
Troska o parafię to także angażowanie się do wszystkich prac, które są związane ze zwykłym jej funkcjonowaniem. 5. przykazanie kościelne mówi nawet bardzo wyraźnie: „troszczyć się o potrzeby Kościoła”: te duchowe – niematerialne, ale także te materialne, związane z utrzymaniem świątyni czy jej wyglądem, aby można było w dobrej atmosferze przeżywać spotkania w budynku kościoła.
Ta troska to także zaangażowanie w parafialnej radzie duszpasterskiej, a zwłaszcza pomocy w dotarciu do tych, do których kapłan nie jest w stanie już dotrzeć, bo nie pojawiają się nie tylko w kościele, ale nawet w jego pobliżu. To także zaangażowanie w grupy czy bractwa, działające przy parafii. To stanowi konkretny wkład w to, aby parafia była żywą wspólnotą, a nie martwym, skostniałym tworem.
Dlatego Biskup Opolski nas mobilizuje:
„Trwajcie w tym dobrym dziele i pociągajcie innych. Zachęcam wszystkich do tej bardzo skutecznej formy rozwoju w nas wiary i ducha, ubogacania innych i dynamizowania życia parafii”
(List ks. bp. Andrzeja Czai na Adwent).
Ważnym rodzajem troski o własną wspólnotę wiary jest uczestniczenie w Eucharystiach, okolicznościowych nabożeństwach, pielęgnowanie naszych opolskich tradycji i zwyczajów, zwłaszcza związanych z liturgią Kościoła.
„Swoją wartość formacyjną mają też uroczyste, nadzwyczajne manifestacje religijne z udziałem licznych wiernych. To znak potwierdzający rolę obecności religii w przestrzeni publicznej”
(Program „Kościół naszym domem”).
Drodzy Bracia i Siostry!
Tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy będziemy troszczyli się o naszą małą wspólnotę wiary, jaką jest parafia, będziemy w stanie troszczyć się o tę większą wspólnotę wiary, jaką jest diecezja, ze swoimi zwyczajami i sanktuariami. Wreszcie dopiero, kiedy prawdzie poczujemy się u siebie w parafii i diecezji, wtedy będziemy w stanie troszczyć się o Kościół powszechny na całym świecie.
Prawdziwie trwały dom wiary jesteśmy w stanie zbudować w zgodzie z Bogiem i innymi ludźmi. To dom budowany na Bożych Prawdach – Przykazaniach. Dom budowany na wartościach, które daje nam Boża mądrość. Mamy brać przykład z pierwszych rodziców, Adama i Ewy. Kiedy w ich domu panowała zgoda z Bogiem i drugim człowiekiem, wtedy ich dom był pełen pokoju i harmonii. Kiedy jednak zaczęli go poprawiać zgodnie z podszeptami szatana, to nie tylko stracili prawdziwą zgodę między sobą, ale także i z Bogiem. Kolejny wysiłek budowania domu musieli niestety podjąć poza rajem, miejscem szczęścia, którego chciał dla nich Bóg.
Bóg jednak nie pozostawił człowieka samego z tym problemem, o czym szczególnie przypomina nam czas Wielkiego Postu, ale wyszedł człowiekowi naprzeciw przynosząc zbawienie. Dlatego przyszedł na świat i wychowywał się w domu w Nazarecie, w domu Świętej Rodziny, gdzie wszystko oparte było na bezpiecznych fundamentach wiary i tradycji.
Tak ukształtowany Jezus, który nieustannie był „pełen łaski”, mógł przychodzić do domów, które prawdziwych domów już dawno nie przypominały, gdyż miejsce wiary zajęła niewiara, a miejsce tradycji grzech mylony z nowoczesnością i tolerancją. Tak ukształtowany Jezus mógł upomnieć się wreszcie o Świątynię Ojca, by nie zamieniano jest w targowisko, ale była miejscem modlitwy i spotkania z Bogiem.
Dom, który budujemy w małżeństwach i rodzinach, we wspólnocie wiary, jaką jest Kościół, to tylko pewien etap naszego życia i ciągła tęsknota za doskonałym domem. Dlatego, jak często słyszymy w czasie pogrzebów, Jezus przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie oraz wniebowstąpienie przygotował nam dom u naszego Ojca w niebie, gdzie każdy ma przygotowane mieszkanie (por. J 14, 1-6).
To ma rzutować na nasze przeżywanie choroby, cierpienia oraz śmierci w duchu Ewangelii Chrystusa. Czymś normalnym jest smutek i żal po stracie bliskiej osoby, bo jesteśmy ludźmi. Jednak ucznia Chrystusa nie może ogarniać rozpacz, bo wie, że kiedyś znów spotkamy się z tymi, którzy odeszli. Stad nasza troska o groby, modlitwa i Msze za zmarłych. Nie jest to postaw łatwa, ale możliwa (konferencja o bł. rodzicach św. Teresy od Dzieciątka Jezus: Ludwiku i Zeli – nauka stanowa pierwszego dnia).
Drodzy Bracia i Siostry!
Potrzeba odkrycia swojej roli we wspólnocie Kościoła, swojego życiowego powołania i swoich możliwości zaangażowania: dla każdego zupełnie innych (kapłaństwo, małżeństwo, życie samotne z jednoczesnym zaangażowaniem się we wspólnotę wiary). Skoro zatem:
„Panuje myślenie, że Kościół to papież, biskupi i księża. Stąd ważne jest odkrycie swego powołania w Kościele jako daru, który trzeba umieć właściwie i pozytywnie odczytać. Bóg powołuje do pełnienia służby w Kościele, ale: po pierwsze – nie wszyscy to powołanie odczytują, po drugie – nie wszyscy nań odpowiadają, po trzecie – nie wszyscy mają duchowych doradców w kwestii odkrywania powołania”
(Program duszpasterski „Kościół naszym domem”).
Nasz Biskup Opolski przypomina wciąż, mówiąc o wiernych w Kościele:
„Mam na myśli zwłaszcza Was, drodzy wierni świeccy. Waszym prawem i obowiązkiem jest więcej niż przyjść do świątyni, posłuchać kazania, skorzystać ze świętych sakramentów i dać na tace. Bardzo Was proszę o obudzenie w sobie większego poczucia odpowiedzialności za Kościół . (…) My, pasterze, bez Was świeckich nie damy sobie rady. W obecnej sytuacji mam na myśli zwłaszcza kształtowanie wiary i wdrażanie w życie Kościoła młodego pokolenia oraz konieczność nowej ewangelizacji. Jedno i drugie domaga się szerokiego wyjścia do ludzi i w tym jest duża szansa lepszego udomowienia Kościoła, czyli otwarcia jego drzwi, wyjścia do zagubionych i przyprowadzenia ich z powrotem. Ponieważ tak wielu nie przychodzi już dziś do świątyni nawet w dzień Pański, nie wystarczy, że ksiądz dobrze przygotuje kazanie, odprawi liturgie i usiądzie do konfesjonału. Kościół w Europie znalazł się w sytuacji Kościoła misyjnego i dlatego potrzebujemy, analogicznie jak na misjach, katechistów i ewangelizatorów. Proszę wiec byście byli otwarci, gdy duszpasterze niektórych z Was zaproszą do bliższej współpracy”
(List ks. bp. Andrzeja Czai na Adwent).
Niech przesłaniem tegorocznych rekolekcji wielkopostnych będzie wezwanie do jeszcze lepszej i większej miłości do Chrystusa i Kościoła. Skoro Kościół jest naszym domem, skoro jest domem duchowym, skoro jest miejscem spotkania z Chrystusem i drugim człowiekiem, a przede wszystkim jest kochany przez Chrystusa, bo „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5, 25), to ja nie mogę nie kochać Kościoła, bo wtedy nie będzie we mnie miłości do Jezusa. Amen.