Kapłan według Serca Jezusowego

Drodzy Bracia i Siostry!

Przed 89 laty w tym miejscu, na Lamusie w Pisarach, ks. Władysław Bukowiński odprawiał swoją prymicyjną Eucharystię. Jednak 11 lat wcześniej, przed 100 laty, kiedy biskupi polscy na Jasnej Górze wobec nawały bolszewickiej wołali „Panie ratuj nas, bo giniemy” (Akt poświęcenia Narodu Polskiego Najświętszemu Sercu Jezusa (Jasna Góra, 27.07.1920 roku), sam na własnej skórze doświadczył dobrodziejstw „czerwonej zarazy”, która wdzierała się w polską ziemię z bolszewickiej Rosji.

Wtedy trzeba było zostawić Berdyczów, gdzie ks. Władysław przyjął chrzest; zostawić Hrybienikówkę, gdzie przeżył dziecięce lata. Trzeba było zostawić Kijów, Żmerynkę i Płoskirów na Podolu, gdzie w szkole pobierał naukę. Uciekał jako 15 latek wraz ze swoją rodziną przed „czerwoną zarazą”, niosącą wszędzie strach i zniszczenie. Uciekał, y tu w Pisarach, w parafii rudawskiej, spędzić kolejne lata swojego życia i przygotować się do kapłańskiej posługi.

Mimo tych wszystkich negatywnych doświadczeń, jakie miały miejsce na Kresach, po krótkiej pracy w archidiecezji krakowskiej, powraca na wschód, do Łucka. I tam znów, po inwazji bolszewickiej na Polskę w 1939 roku, doświadcza „dobrodziejstw” władzy ludowej. Aresztowany po roku przez NKWD, cudem uniknął śmierci w 1941 roku, kiedy więźniów rozstrzeliwano a jego żadna kula nie drasnęła. Leżąc wśród rozstrzelanych, sam ocalony, udzielał umierającym rozgrzeszenia.

Po ucieczce „czerwonej zarazy”, tym razem zagościła nowa niby wyzwolicielska, ale równie okrutna niemiecka „brunatna zaraza”, niosąca ze sobą znów strach i zniszczenie. Za chwile jednak, gdy losy na froncie wschodnim się zmieniły, na nowo wpadł w sidła bolszewickiej „czerwonej zarazy”. W tych trudnych momentach stał zawsze na straży każdego życia, które starał się ratować, niosąc nawet pociechę duchową jeńcom sowieckim, swoim niedawnym i przyszłym oprawcom.

Przed 75 laty dała znów znać o sobie władza ludowa, aresztując tego kapłana i zsyłając na 10 lat Gułagów. Co w tym czasie, na tej nieludzkiej ziemi było siłą bł. Władysława Bukowińskiego? Dwie rzeczy. Pierwszą z nich była Eucharystią sprawowana na więziennej pryczy, w stroju skazańca zamiast szat liturgicznych. Czyż to nie podpowiedź dla Kościoła w Polsce, w archidiecezji i dla nas, w czasie gdy przeżywamy lata poświęcone Eucharystii? Drugą była stała posługa wobec potrzebujących Boga, nadziei i ludzkich odruchów w tych miejscach często ludzkiego zezwierzęcenia. Czy to nie podpowiedź dla Kościoła w Polsce, w archidiecezji i dla nas, w czasie gdy tak wielu „skacze sobie do gardeł” i poniewiera drugim człowiekiem?

Drodzy Bracia i Siostry!

Po 9 latach gułagów ks. Władysław mógł stać się Apostołem Karagandy – Kazachstanu, jak mówimy dzisiaj. Prowadząc tajne duszpasterstwo wciąż był narażony na represje, gdyż był niepoprawny politycznie z powodu głoszenia ewangelii Chrystusa. Prowadzono z nim uświadamiające rozmowy, grożono, więziono, a on robił dalej swoje. Mimo nalegań, by wyjechał z Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, nie dał się „wypchnąć” do Polski, za którą jednak bardzo tęsknił. Przyjął nawet radzieckie obywatelstwo, bo wiedział że na tej „nieludzkiej ziemi” jest szczególnie potrzebny różnym ludziom. Wiedział, że na sprawowaną liturgię po polski, ukraiński, rosyjsku i niemiecku, czeka tak wielu ludzi, gdyż ks. Bukowiński nikogo nie wykluczał z daru zbawienia.

Zadziwiające w tym wszystkim jest to, że w tym morzu zła, zbrodni i zezwierzęcenia bł. Władysław nie zatracił ani na chwilę swojego człowieczeństwa. Wciąż przyciągał do siebie ludzi bez względu na ich pochodzenie. Mawiał wręcz, jak można przeczytać w jego zapiskach: „Opatrzność Boża działa i przez ateistów, posłali mnie tam, gdzie ksiądz był potrzebny” (Władysław Bukowiński, Wybór wspomnień i informacji dla moich przyjaciół, Kraków 2007, s. 22).

Czego zatem uczył w ciągu swojego ziemskiego życia i wciąż uczy nas nasz Rodak? Skąd czerpał moc do takiego przeżywania swojego życia i skąd miał każdego dnia nadzieję? Tę tajemnicę pięknie podsumował papież Franciszek w liście apostolskim, ogłaszającym ks. Władysława błogosławionym, kiedy nazwał go „wytrwałym apostołem według Chrystusowego Serca”. Rzeczywiście bowiem ks. Władysław Bukowiński był kapłanem na wzór Serca Jezusa. To właśnie była tajemnica jego życia, jego misji i skuteczności w tym co robił.

Czynił bowiem wszystko, jak mówi dzisiejsza ewangelia (por. Mt 12, 14-21), na wzór Jezusa Chrystusa, który jest cichy i pokorny sercem, który „trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi”. Ile to razy, jak mówi czytanie (por. Mi 2, 1-5) i ewangelia, naradzano się przeciw niemu, więziono, usiłowano go zgładzić, a on wciąż niósł ludziom Jezusa, niósł umocnienie, uzdrowienie z niewiary i mocy zła. Swoją łagodnością i nadzieją na twarzy, obecną jak mówią świadkowie i widoczną każdego dnia, na wzór Jezusa Chrystusa w mocy Ducha Świętego niósł wszystkim nadzieję ewangelii, której na tej „nieludzkiej ziemi” jęczącej pod „czerwoną zarazą” pragnęli ludzie. Jak mówi nam dziś śpiewany przed chwilą psalm, przez posługę ks. Władysława Bóg nie zapomniał o ubogich.

Drodzy Bracia i Siostry!

Widzimy zatem wyraźnie, że nasz Rodak, uczy nas dziś trzech podstawowych rzeczy. Po pierwsze szacunku do Eucharystii i szukania w Niej mocy na nasze codzienne, często naznaczone trudnymi momentami, życie. Po drugie szacunku do drugiego człowieka, mimo dzielących nas różnic, by z innymi dzielić się wiarą nadzieją i miłością. A przez to uczy nas trzeciej rzeczy czyli wolności od lęku, którego i dziś są wciąż pełne ludzkie serca i ludzkie myśli, zwłaszcza teraz w czasie epidemii koronawirusa. Uczy wyzbywać się tej pewności, która wiele razy już ludzi zaprowadziła do zguby, że człowiek poradzi sobie bez Boga.

Uczy nas tej wolności od lęku, by nie ulec tej „zarazie bezbożnictwa”, która kiedyś wdzierała się za pomocą „czerwonej i brunatnej zarazy” a dziś czyni to w inny sposób, zarażając ludzkie serca i umysły. Dziś już nie trzeba, jak przed 100 laty stawać orężem naprzeciw temu bezbożnictwu, ale mentalnie by zainfekowaniu nie uległy nasze serca i umysły, gdyż to droga donikąd, niosąca tylko pustkę i brak nadziei. Bł. Władysław Bukowiński wskazuje nam dziś, że na tę zaś infekcję najlepszym lekarstwem i szczepionką jest Bóg, który może uzdrowić ludzkie serca i umysły, z niewiary, pustki i braku nadziei. Amen.