Wierni i niewierni Bogu, łaska i grzech

Drodzy Bracia i Siostry!

Wielokrotnie w Eucharystii słyszymy o grzechu. Najpierw wyznajemy je na początku w akcie pokutnym, mówiąc: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” i bijąc się jednocześnie w pierś. Później motyw ten pojawia się przy przygotowaniu darów, w czasie modlitw mszalnych przy okazji „Ojcze nasz”. Jednak apogeum stanowią słowa „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata…”, wskazujące na Jezusa Chrystusa jako wyzwoliciela.

Tyle razy dotykając tajemnicy Bożej łaski i grzechu człowieka, zastanawiamy się i zadajemy pytania: czemu w moim życiu pojawia się grzech? I trzeba tu sięgnąć do początku, do Ogrodu Eden, gdzie ludzie żyli w prawdziwym szczęściu i harmonii z Bogiem oraz sobą wzajemnie.

Jednak w ten stan wątpliwości zasiał szatan, ukazany w postaci węża, który poddał w wątpliwość dobroć Boga wobec człowieka i to, że Bóg jedynie pragnienie ludzkiego szczęścia. Błędem człowieka było podjęcie dialogu ze złym, bo to był początek upadku pierwszych ludzi, zakończony wygnaniem z raju.

Jednak, jak widać w opisie biblijnym (por. Rdz 3), człowiek nie tylko przez swój grzech utracił zaufanie do Boga, bał się Go, krył się przed Nim, ale też utracił zaufanie wzajemnie do siebie. Bo cóż się dzieje po grzechu, kiedy Bóg pyta o odpowiedzialność za niego: zaczyna się przerzucanie winy – mężczyzna na kobietę, kobieta na węża. Ta wieczna ucieczka w postaci „ja tego nie zrobiłem” trwa do dziś.

Tak samo było z historią Dawida, o której rano mówił o. Marcin. Zaufanie do Boga, słuchanie Jego Słowa rodziło w życiu Dawida szczęście i dobro, a kiedy popełnił błąd i przestał ufać Bogu, a zaufał sobie i nie słuchał Boga, ten brak zaufania zrodził nieszczęście i zło, które dotknęło nie tylko Dawida, ale także Batszebę i jej niewinnego męża, którego zgładził Dawid, aby ukryć swój grzech.

Dzisiejsze Boże Słowo przedstawia nam ludzi ufających swojemu Bogu: Daniela, Chanianiasza, Miszaela i Azariasza (por. Dn 1,1-6.8-20). Zostali uprowadzeni ze swojego rodzinnego kraju i zabrani na drów króla Nabuchodonozora, który znany był z tego, że sam ustalał zasady i prawa. Mimo sytuacji, jaka ich spotkała, oni zaufali swojemu Bogu.

Tak samo było na królewskim dworze, gdzie nie jedli tego wszystkiego co zakazywało im Boże Prawo. Uprosili także nadzorcę, aby poddał ich próbie i zamiast zabronionych pokarmów podawał tylko jarzyny, a ich wygląd był lepszy i zdrowszy. Dzięki temu, że posłuchał tych młodzieńców także strażnik zaufał przez nich Bogu.

Kiedy postawiono ich przed królem Nabuchodonozorem, to nikt nie mógł się równać z nimi mądrością. Oni bowiem nie ufali swojej wiedzy czy ludzkiej intuicji, ale słuchali Boga, Jemu zaufali. Dzięki temu także i im zaufał król, kiedy miał do rozwiązania trudne sprawy. Ten biblijny tekst pokazuje nam bardzo wyraźnie, że wierność Bogu i zaufanie Mu są podstawą przyjęcia Ducha Bożego i Bożej Mądrości.

Ewangelia pokazuje nam zwykłą sytuację w świątyni, jakich zapewne wiele było każdego dnia (por. Łk 21, 1-4). Tymczasem sam Jezus pokazuje, że ta zwykła sytuacja jest sytuacją niezwykłą i niosącą ze sobą określone treści.

Jezus, który patrzy z uwagą, dostrzega dobro. Uboga wdowa, wrzucając całe swoje utrzymanie jest osobą skromną, która nie szuka rozgłosu, ale czyni to co uważa za słuszne, co dyktuje jej serce. Daje Bogu to, co ma, a ma niewiele, ale nie daje z tego co jej zbywa, jakiś ochłapów, ale wszystko co posiadała. Jezus, wskazując na tę wdowę, zaprasza do takiej postawy, ale do niej nie zmusza.

Drodzy Bracia i Siostry!

Ewangelia, jako Dobra Nowina, pokazuje tylko konsekwencje tego, co czyni człowiek. Zaufanie Bogu niesie ze sobą szczęście i dobro, a brak zaufania nieszczęście i zło. Z jednej strony bowiem mamy świadomość grzechu, nędzy, niedostatku i swojej ludzkiej biedy. Możemy jednak wrzucić o wiele więcej: wierność i uczciwość, bo Bóg widzi trud i zaangażowanie dla Niego i innych ludzi.

Życie w łasce, to ofiarowanie się Bogu bez reszty. Grzech bowiem rodzi się tam, gdzie człowiek chce coś zatrzymać dla siebie. A czy ja już wszystko Bogu ofiarowałem? Czy coś tracę, gdy pozostaje wierny Bogu?

Rodzina moich znajomych, która ma 3. synów, szukała w swoim życiu czegoś więcej niż miski, dlatego nie godzili się, by być tymi, którzy w pracy przykładają rękę do zła. Kosztowało to ich wiele, czasem takich po ludzku niepewnych sytuacji, ale chcieli być wierni głosowi Boga.

Zawsze podkreślali w trudnych momentach „Pan Bóg to jakoś rozwiąże”. Ono wiedzieli dobrze, że „Zwierze się naje i ma spokój, a człowiek się naje i nie ma spokoju”. Dlaczego taką postawę przyjęli? Bo wiedzieli, że przede wszystkim potrzebują Boga i Jego łaski, by żyć godnie, a nie jak zwierzęta. Wiedzieli też, że potrzebują siły do walki z tym wszystkim, co w codziennym życiu chce ich od Boga oddzielić.

Co w takim momencie robi Bóg, gdy upadamy, grzeszymy i odchodzimy od Niego? Czasem zadajemy sobie takie pytania. On nie szuka okazji, aby nas karać, ale by okazać nam miłosierdzie, jak czyni to ewangeliczny Miłosierny Ojciec. Bóg w chwili naszej niewierności czeka na naszą refleksję, jak w wypadku Syna Marnotrawnego.

On tęskni, płacze, wygląda a gdy wracamy do Niego wybiega nam na przeciw, by nas spotkać i ucieszyć się nami. Bóg swoją miłością czyni nas wolnymi, obmywa z brudu grzechu, daje sandały na nogi jako znak tego, że jesteśmy wolni, daje nową szatę swojej łaski, wkłada na palec pierścień, znak godności dziecka Bożego. Wydaje ucztę wolności, powrotu z upodlenia, którego znakiem było pasienie świń.

Czy może być coś wspanialszego od takiej chwili? Nie, choć czasem towarzyszy nam postawa drugiego, zazdrosnego o miłość Ojca, brata. Potrzeba więc nie tylko naszej radości z nawrócenia swojego, ale też i z nawrócenia innych, by się na Boga nie gniewać, gdy On łaskawie przebacza każdemu.

Grzech, aby mógł się rozwijać w naszym życiu i utrzymywać nas w trwaniu w nim ma swoje źródło w zwątpieniu w Miłosierdzie Boga, który wyzwala. Szatan z Bogiem walczyć nie może, bo nie da rady. Co więc robi? Wlewa wątpliwości w serce, by nas osłabić.

Jakże często podpowiada: po co się modlić i korzystać z sakramentów, jak wciąż w Twoim życiu to samo i na nowo borykasz się ze swoimi problemami. Czy myślisz, że ktoś Ci pomoże? Po co słuchać Słowa Bożego i być wiernym przykazaniom? Przecież tak dziś się nie da funkcjonować. Czy Bóg jest rzeczywiście dobry, skoro dostrzegasz wokół siebie tyle zła?

Jezus jest Barankiem, który gładzi grzechy świata, tylko trzeba chcieć Go wpuścić do tego wszystkiego, co jest w moim życiu. Nade wszystko jednak trzeba wyrzec się zła i grzechu, aby nie zniszczyły nas samych, naszej relacji z Bogiem i drugim człowiekiem.

Drodzy Bracia i Siostry!

Każdy z nas od miłującego Boga otrzymał nowe życie z wody i Ducha Świętego w sakramencie chrztu. To dar, o który mamy nieustannie dbać, aby zachować to Boże życie od skażenia grzechem i umożliwić Jego ustawiczny rozwój.

Jeśli więc, kierując się wiarą w miłość Boga do człowieka, chcecie się podjąć tego zadania, to wspominając swój własny chrzest, wyrzeknijcie się na nowo grzechu, aby wejść na nowo na drogę powrotu do Miłosiernego Ojca, jakim jest Bóg. Dlatego dziś pytam każdą i każdego z was:

– Czy z miłości do Boga wyrzekacie się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych?

– Wyrzekamy się.

– Czy z miłości do Boga wyrzekacie się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby was grzech nie opanował?

– Wyrzekamy się.

– Czy z miłości do Boga wyrzekacie się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?

– Wyrzekamy się.

Niech Bóg, Ojciec Miłosierny, który rozpoczął w Was dobre dzieło, sam Go dokona. Amen.