Wyrzucić z serca wszelką chciwość

Drodzy Bracia i Siostry!

Doświadczamy nieustannie tego, że człowiek z człowiekiem wciąż o coś się kłóci. Spiera się człowiek z człowiekiem o wiele rzeczy. Jednak z naszego ludzkiego doświadczenia wiemy, że najczęściej relacje w rodzinie, sąsiedztwie, miejscu pracy czy też we wspólnocie Kościoła psują różnego rodzaju zazdrości czy zawiści.

Czasem dotyczą one tego co posiada drugi człowiek, a czego nam brakuje, chodzi wtedy o rzeczy materialne. Innym razem dotyczy to pozycji społecznej, znaczenia w oczach drugiego człowieka, zbudowania swojego dobrego obrazu w oczach innych ludzi.

Czasem jest też taka postawa na drodze wiary kiedy zazdrościmy innym duchowych darów, związanych z przeżywaną wiarą, jak nam się czasem wydaje lepszym kontaktem z Bogiem, łatwością modlitwy czy codziennego chrześcijańskiego życia.

Czasem nam ludziom wydaje się, że nasze życie codzienne i nasze życie wiary, by było dobrze przeżyte zależy od jakieś sprawy czy rzeczy, której chcemy, pragniemy i najzwyczajniej jesteśmy jej chciwi. Czasem wydaje się nam też, że takie dobre przeżycie codziennego życia i wiary zależy od jakiejś osoby, o której względy się staramy czy chcemy się jej za wszelką cenę przypodobać, podlizać.

Kiedy jednak później już mamy to czego chcieliśmy, kiedy osiągamy to co było celem naszego pragnienia czy nawet czasem chciwości, to wtedy zastanawiamy się jak ów człowiek z dzisiejszej Ewangelii (por. Łk 12, 13-21), co zrobić dalej. Wtedy często w naszym umyśle i sercu, a czasem nawet na naszych wargach pojawiają się słowa „Powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!”, bo wydaje się nam że od nas wszystko zależy, że wszystko jest tylko moje, że ja…, ja…, ja…

Wtedy potrzeba nam innego słowa z dzisiejszej Ewangelii, wypowiedzianego przez Jezusa Chrystusa, które działa jak zimny prysznic na nasze rozgrzane samowystarczalnością głowy. Wszystko zaś po to, abyśmy na drogach codziennego życia i drogach wiary się nie pogubili, nie zatracili tego co najważniejsze. Potrzeba wiercących umysł i serce słów: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?”.

Drodzy Bracia i Siostry!

Kiedy słuchamy dziś Słowa Bożego z 18 niedzieli zwykłej w ciągu roku, to widzimy bardzo wyraźnie, że Jezus nie wzywa nas do tego, abyśmy w swojej ludzkiej chciwości gromadzili różne skarby i świecidełka rzeczy materialnych. Co więcej Jezus również nie wzywa nas do kolekcjonowania znaczenia w oczach innych ludzi.

Wreszcie nie wzywa nas do kolekcjonowania doświadczeń duchowych, które pozwolą nam się lepiej poczuć, stać się lepszymi od innych, by samemu nimi się cieszyć czy nawet błyszczeć wobec innych.

Do czego zatem wzywa nas dziś Jezus Chrystus? Wzywa nas, w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii, do bycia bogatym przed Bogiem. Wzywa nas do tego, abyśmy nieustannie, jak za chwile będziemy modlili się w jednej z modlitw mszalnych, darem dla Niego (por. modlitwa nad darami) a dzięki temu także darem dla drugiego człowieka.

Moc Bożego Ducha, którą otrzymaliśmy w sakramencie chrztu i bierzmowania, czyli używając słów św. Pawła z dzisiejszego drugiego czytania (por. Kol 3, 1-5. 9-11) powstania z martwych z Chrystusem, uzdalnia nas do szukania tego co w górze, a nie tego co na ziemi. Bowiem to co na ziemi ma być tylko pomocą w tej drodze ku górze, a nie przeszkodą czy zbędnym balastem.

Moc Bożego Ducha, której doświadczyliśmy w sakramencie chrztu i bierzmowania, powołuje nas nie do tego, aby w rzeczach materialnych, ludzkich opiniach czy nawet darach duchowych pokładać nadzieję swojego codziennego życia i życia wiary, ale by tę nadzieję pokładać jedynie w Bogu.

Moc Bożego Ducha, która stała się naszym udziałem w chrzcie i bierzmowaniu, uzdolniła nas i wciąż uzdalnia do – znów używając słów św. Pawła – zwlekania z siebie starego człowieka z jego uczynkami i jego grzechem i daje moc do przyoblekania człowieka nowego, człowieka Bożego, gdyż na Boży obraz zostaliśmy stworzeni.

Bóg bowiem nie chce, abyśmy byli jak żyjące w niewoli kury, które wciąż grzebią w ziemi i nic poza tym nie widzą, ale byśmy byli jak wolne orły, które wzbijają się w przestworza, wzlatują do wielkich i wyniosłych rzeczy, zdobywają to co wydaje się wprost niemożliwe.

Drodzy Bracia i Siostry!

Słuchając tego Bożego Słowa może niektórzy zadają sobie pytanie po co to wszystko? I znów odpowiedź znajdujemy u św. Pawła, że to wszystko po to, aby odnawiać się w głębszym poznaniu Boga. Po to, aby żyć z Nim w przyjaźni, by – jak mówi nam dziś Kohelet (por. Koh 1, 2; 2, 21-23) – nasze serce zaznało wreszcie spokoju.

Wszystko to po to, aby z Bogiem wciąż być na nowo, a to stanie się dla nas możliwe tylko wtedy, gdy zrzucimy z siebie balast chciwości rzeczy materialnych, ludzkiego uznania a nawet darów duchowych.

Tylko wtedy bowiem w naszym sercu uczynimy Bogu dom, gdzie On będzie mógł zamieszkać, bo nadziei nie będziemy pokładali w rzeczach, innych ludziach i darach duchowych, co więcej tej nadziei nie będziemy pokładali w sobie, ale to Bóg będzie naszą nadzieją i oparciem. Amen.